-5-
Chłopaki po małej kłótni, rozeszli się w swoje strony. Wiśniowo włosy chłopak, cały czas pamiętał ten nieszczęsny poranek. Jak bardzo, mógł ten dzień jeszcze zaskoczyć?
Wolał nie wiedzieć, szedł sobie spokojnie, żółte światło latarni oświetlało mu drogę .
Szary płytowy chodnik, był mokry, drzewa miały liście już kolorowe, co oznaczało tylko jedno, nadchodzi zima. Jego za duża czarna bluza, nie dawała mu takiego ciepła jakiego potrzebował.
Przystanął na chwilę, jego zielone oczy spojrzały w dół, a różowymi kosmykami pobawił się przez chwilę zimny wiatr. Przez tego dupka czół się źle, raz ledwo wypił piwo, a miał ochotę na zabawę, o tak zatańczył by na parkiecie i zaliczył by jakąś łatwą pannę w kiblu...
***
(Next day)
Leżała przykryta cieplutką kołderką, nagle brutalnie zerwał ją budzik w jej smartphonie.
Nienawidziła tego, wstała podeszła do białej, ozdobionej toaletki z lustrem.
Po krótkim stwierdzeniu, że wygląda jak trup, odsunęła krzesło i poszła do łazienki.
Po umyciu się, podeszła do wielkiej brązowej szafy z lustrem, zatrzymała się, lekkim ruchem dłoni w bok otworzyła ją, nie mając zielonego pojęcia w co się ubrać.
Czas mijał nieubłaganie, więc wzięła z garderoby granatową sukienkę , która była na ramiączka, gorset był koronkowy, a dół zwiewny, idealnie na nią pasowała.
- Teraz buty- wyszeptała do siebie. Przejechała oczami po swojej wystawie i wybrała zwykłe czarne szpilki.
Lekki makijaż dodał jej uroku, długie złote włosy zostawiła rozpuszczone, przerzuciła torbę przez ramię i porostu wyszła, zamykając za sobą drzwi.
Zeszła na dół, salon połączony z aneksem dawał, jej szybkie poczucie czasu, nie to co w jej starym domu.
Wypiła szybko kawę, zjadła jakąś bułkę, wzięła swój ukochany jasny płaszcz, i dodatkowo parasol.
Pobiegła w stronę autobusu, który ma ją zabrać na ostatni rok Liceum.
Gdy wsiadła zobaczyła, niebiesko włosom dziewczynę, która do niej machała, była ubrana w pomarańczową sukienkę, a czarny żakiet na jej drobnych ramionach dodawał jej elegancji.
Uśmiechnęła się do niej, podziękowała kierowcy i ruszyła ku niej.
- Cześć Levy, jak tam?- spytała z troską.
- A wiesz Lucy bardzo dobrze, tylko będziemy mieć nowego ucznia w klasie, podobno buntownik.
- Aha, i co w związku z tym?- spytała nie rozumiejąc przyjaciółki
- No bo widzisz, ja lubię takich złych chłopców.
Lucy poczuła wielki szok i napływ rumieńców. Nie mogła uwierzyć, ta mała słodka Levy, lubi groźnych chłopaków.
- Ołłłłł....- jedynie co mogła odpowiedzieć.
Wyglądała przez okno autobusu resztę drogi, nagle koło nich, zatrzymało się czarne Audi A4, w sedanie z tak jak stwierdziła chyba najnowszy model. Najbardziej, zdziwiły ją róże włosy za kierownicą. Dzięki czerwonemu światłu, mogła przyjrzeć mu się bliżej.
Ubrany w białą koszulę, srebrny zegarek na ręku, oraz wkurzona mina za kierownicą sprawiła, że Heartfilia uśmiechnęła się mimowolnie.
W końcu po męczącej jeździe z dziwakami, wysiadły na swoim przystanku.
Skręciły w prawo i były już na miejscu.
Weszły przez ozdobną furkę, plac był wielki, wzdłuż drogi do szkoły, były drzewa wiśni.
Budynek był wielki, ładny, zadbany, jasny...
Stanęły przed tablicami, obie pobladły... jak się okazało nie będą już razem w klasie.
Brązowe oczy patrzyły z niedowierzaniem, tak to ją przenieśli z klasy A do B...
Obie nie wiedziały co powiedzieć, fakt złotowłosa miała wielu znajomych, ale to Levy nie była, ani sztuczna, ani zakłamana, była jest i będzie jej najlepszą przyjaciółką.
Nagle milczenie między nimi przerwał dzwonek, który dał znać wszystkim uczniom i nauczycielom, aby wstawili się na sali gimnastycznej.
Po dziesięciu minutach dziewczyny były już na sali gimnastycznej, ustawione w szeregu swoich klas tak jak inni. Zaraz po nich zaczęli wchodzić wychowawcy, którzy byli opiekunami danej klasy. Jej oczy stały się wielkości orbit, gdy zobaczyła różowe włosy z przodu.
- Jak mogłam być, taka głupia i nie rozpoznać go?- Wyszeptała sama do siebie.
Po apelu inne klasy, poszły do swoich pomieszczeń szkolnych, a jej została na sali gimnastycznej, nic dziwnego w końcu młody chłopak jest wychowawcą jej nowej klasy, a w dodatku wuefistą.
- Dobra dzieciaki,miejmy formalności za sobą. Nazywam się Natsu Dragoneel, jestem nauczycielem wychowania fizycznego, a zarazem waszym wychowawcą, mam nadzieję, że się dogadamy.-Jego głos był poważny, ale i zarazem przyjemny.
Wszystkie dziewczyny, rumieniły się na jego widok, przystojny, wysoki, młody, dobrze zbudowany....można by wymieniać, i wymieniać.
-Szybko zakończył te spotkanie- stwierdziła patrząc na swój plan lekcji, dużo w-fu wyszeptała do siebie.
Nagle straciła grunt pod nogami, spojrzała na swoje szpilki super... złamała obcas.
Na domiar złego spojrzała na zegarek, autobus już odjechał, zaczęła grzebać w torbie, ale najwidoczniej zgubiła też parasolkę. Usiadła załamana na ławce, już w szkole praktycznie nikogo nie było, nie miała jak poprosić o pomoc.
- Co się stało?Pechowy dzień? - Usłyszała męski głos. Spojrzała w górę, jego zielone oczy patrzyły na nią ze śmiechem.
- Można tak to ująć, autobus mam dopiero za trzy godziny, złamałam obcas, i dużo by tu wymieniać...
Spojrzał na nią, biedna, bezbronna, i tak naprawę samotna.
- Chodź podwiozę cię- stwierdził
- N..nie powinnam, jesteś moim nauczycielem, co ludzie pomyślą?- Spytała lekko zaskoczona, i zmartwiona za razem.
- W dupie mam ludzi, a ty jesteś moją uczennicą mam obowiązek ci pomóc.
- Dziękuje Panu.
- Ehh nie jestem taki stary, i mów mi porostu Natsu ok?
- Dobrze Natsu...a tak właściwie dziękuje ci za wczoraj.
- Nie ma problemu.A tak właściwie czemu szłaś do szkoły?
- A takie formalności, wiesz dokumenty odebrać itp...
- Rozumiem...- W duchu się cieszył, że ona będzie jego uczennicą.
Po czym wyszli ze szkoły, i udali się na parking...
________________________________________________________________________________
Przepraszam za błędy, od razu mówię, mam nadzieję,że rozdział się wam spodoba. chyba z dwanaście razy zmieniałam początek XD. A więc tego, miłej lektury :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro