•°•~☆-2-☆~•°•
" lonely it ain't nothin' new nothin' new to me nothin' new to you"
Pov.Thomas
Gdy skończyła się lekcja szybko z Liamem pokierowalismy się na stołówkę gdzie miała na nad czekać jego dupa. No i na szczęście Zane który również nie trawi dziewczyny Ale on jej to powie nie bawiąc się w kulturę.
Usiedlismy razem na naszym miejscu gdzie był już Zane.
-Witaj Amigo.-Liam usiadł obok chłopaka A ja naprzeciwko.
-Hola muchachos.- uśmiechnął się w stronę Liama.
Liam od pewnego czasu ma zajawke na hiszpański przez co udzieliło się i Zenkowi.
-Jakie plany na dziś?-spytałem chłopaków.
-Mozemy przyjść do mnie? Rodziców nie ma bo ustalają ten durny sojusz.-Liam skrzyżował ręce na piersi i usiadł jak piecio letnie dziecko.
-Jaki sojusz?- Zane spojrzał na nas zaciekawiony.
-Trzeba było przychodzić do szkoły to byś wiedział.-spojrzalem na niego. Miałem troszkę żal do niego że nie było to w szkole i musiałem sobie sam radzić z Dylanem. Liam miał własne problemy więc nie byłem na niego zabardzo zły.
Zane nie przychodził do szkoły przez dwa tygodnie z niewiadomych przyczyn.
- Wybacz. Ale jaki sojusz?
-Powiedziałem rodziców O mnie i Hayden I tego nie zaakceptowali. Stwierdzili że jako syn alfy stada muszę połączyć się z inną alfa aby policzyć watahy.- powiedział przedrzezniając swojego ojca.
- To chyba dobrze.-Zane wzruszył ramionami.
-Nie dla mnie. Nie zostawię Hayden dla jakiegoś Amigo.
-Dla kogo miałbyś mnie zostawić misiaczku.-W tym momencie przyszła Hayden.
Nie chciałem się rozglądać ale wiedziałem że skoro ona tutaj jest to i Dylan i jego laska. Pewnie jeszcze jego przyjaciele są.
- Ma duży wybór jeśli miał by wybrać kogoś lepszego.- Powiedział Zane grzebiąc w swoim jedzeniu.
-Zane!-Liam szturchnal go łokciem.
- No co prawda mówię.-wzruszyl ramionami.
Nagle poczułem czyjąś rękę na swoim ramieniu która szarpie mnie do tylu tak że spadlem z ławki.
-Nie wiesz że ktoś taki jak Ty powinien jeść na ziemi.-spojrzałemw górę i ujrzałem Dylana.
-Ktoś taki jak on? Sprecyzuj to bo jeśli idziemy twoim tokiem myślenia to Ty po tej podłodze nie powinieneś chodzić.- Zane w końcu przestał grzebać w jedzeniu i spojrzał na Dylana który ewidentnie byk wściekły.
Liam wstał i podszedł do mnie aby pomógł mi wstać Ale Brett zagrodzil mu drogę.
-Odsuń swój szpetny ryj.- Liam zadarł lekko głowe w górę ponieważ byl owiele niższy od Bretta.
-Może grzeczniej co? Nikt cię nie nauczył że dla Alfy trzeba być posłusznym?- spojrzał na niego z hytrym uśmiechem.
-Posuń się bo nie ręczę za siebie.-Liamowi zaświeciły się oczy na intensywny niebieski. Wstrzymałem oddech bojąc się co pocznie teraz Brett. Żadna omega nie powinna tak robić w stronę alfy. Nie tylko jest to brak szacunku Ale i pokazanie wyższości. Innym słowem Liam właśnie upokorzył Bretta.
Hayden jak to na amebe przystało już dawno się zmyła. Nie rozumiem co Liam jeszcze z nia robi.
-Przegiołeś gowniarzu.-Brett użył głosy alfy i złapał Liama za ramie. Chłopak momentalnie się skulił i lekko zadrzal.
Głos alfy jest dla omegi jak najgorsza kara. Mimo że dla Liama jest to wróg to jednak alfa który użył głosu alfy w jego stronę. Moja omega się skulila więc nie wyobrażam sobie co musi czuć Liam. Zane wstał z miejsc i podszedł do Bretta odpychajac od Liama. Potem uderzył mocno chłopaka A jego oczy aż kipialy złością. Szybko wstałem i podszedłem do Liama aby to przytulić. Glaskalem go po włosach aby się uspokoił. Czułem jak jego ciało drży A z oczu płyną łzy.
-Pojebało Cię. Na nie dość że młodsza i mniejsza od Ciebie omegę używasz głosu alfy.-Zane stanął przed nami zasłaniając nas ciałem.
-Mógł mi nie pyskowac i pokazać gdzie jego miejsce.-spojrzal z pogardą na omegę.
- To jest młoda omega do cholery!
- No co uderz mnie. Znów stracisz kontrolę i co zabijesz mnje? Morderco?- Dylan stanął obok Bretta.-Omegi są tylko do pieprzenia i nic więcej. Powinny znać swoje miejsce.
-Chodźcie stąd.- Zane odwrócił się do nas i zabrał nasze rzeczy i szybko wyszliśmy z budynku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro