Rozdział 3
Siedzieli na środku pięknie udekorowanego pomieszczenia, które znali aż za dobrze. To właśnie w nim, przy tym samym stoliku wszystko się zaczęło. Otoczeni czerwienią złożyli sobie niemą obietnicę, której nikt nie znał oprócz nich.
Wpatrywali się w siebie z nie do opisania uczuciem. Wiadome było, że nie była to miłość, na pewno nie czysta. Pomieszana była niedbale z pożądaniem, ciekawością. Z tymi wszystkimi emocjami, z którymi nie powinna. Nawet zauroczenie nie powinno się między nimi zatlić, a jednak ogień, którym płonęła ich relacja, zdawał się nie do ugaszenia.
W momencie, gdy odczytywali wszystko ze swoich spojrzeń, nic nie miało dla nich znaczenia. Nawet fakt, że znajomy któregoś z partnerów, który mógłby być na kolacji, poinformuje swojego kolegę o tym, że jego ukochany właśnie przebywał na najpewniej randce z jakimś innym mężczyzną.
Jednak czy jako przyjaciele nie mogli udać się do takiego miejsca? Czy stoliki tu były zarezerwowane jedynie dla wielkich biznesmenów, którzy w akompaniamencie cichej muzyki uzgadniali ostatnie warunki ważnych umów, oraz zakochanych w sobie par, które co chwilę szeptały sobie słodkie słówka, od których Jungkookowi robiło się niedobrze?
Czy dla nich, kochanków, którzy swoje uczucia oddali szatanowi, nie było tu miejsca?
Westchnęli cicho, postanawiając zagrać w kolejną grę, która umilić miała im wieczór i przesądzić o dalszym biegu ich spotkania. Robili to zawsze, gdy się spotykali, to zdarzenie było nieuniknione. Doskonale wiedzieli, że nie działały na nich jedynie ruchy ciała, ale te zakazane słowa, które gładko wypływały spomiędzy ich warg, jakby wypowiadali je codziennie.
Szeptali je tak cicho, lecz tak pewnie. Wszelki wstyd uleciał z nich wraz z pierwszymi sapnięciami podczas ich pierwszego zbliżenia, chociaż do tego czasu towarzyszył im całe życie. Teraz ich czynów nie blokowało skrępowanie, w swoich oczach byli nadzy, bez tajemnic i zawahań.
Każde kolejne słowo wypowiadali tak cicho, że sami ledwo rozumieli się nawzajem. Wiedzieli, że nikt nie mógł usłyszeć ich słodkich grzechów, lecz nawet najzwyklejszy wyraz na świecie w ich ustach brzmiało nieprzyzwoicie.
Kolejne słowo, ciche westchnięcie, oblizanie warg. Od nowa. Reagowali praktycznie jednakowo, nie wdając się w zbędne dyskusje. Wiedzieli doskonale, że temat każdej z kwestii poruszą, gdy tylko zostaną zupełnie sami z mrokiem, który słuchać będzie ich rozmowy, będąc jednym z najważniejszych świadków.
Ich gra w końcu dobiegła końcu, gdy między nimi znalazły się dwa wypełnione jedzeniem talerze, zachęcające samym widokiem do skosztowania posiłku. Mężczyźni nie mogli się nadziwić, jak w takich miejscach pięknie potrafią ustawić trzy rzeczy, by wyglądało to estetycznie oraz zachęcająco, a jednocześnie nie sprawić, że konsument odłoży sztućce przez ból brzucha.
I znów pomiędzy nimi zapadła cisza, podczas której wpatrywali się w siebie i słuchali rozmów osób po bokach. Tych przeklętych rozmów, których tak bardzo chcieliby nie słyszeć. Momentami były naprawdę obrzydliwe, choć inni zapewne powiedzieliby to samo o nich.
Jednak to, co kierowali w swoją stronę miało smak i obaj mieli pewność, że każda wypowiedziana obietnica musiała zostać spełniona. U innych tego nie było, byli tego bardziej niż pewni. Tak absurdalne wyobrażenia wspólnego stosunku były co najmniej śmieszne dla osób, które obcują seksualnie od kilku lat. Mieli ochotę momentami nawet wybuchnąć śmiechem, jednak nie wypadało, więc po prostu się uśmiechali i spuszczali wzrok, hamując wszelkie odgłosy.
Hamowali je, dopóki mogli.
— Za nasz grzech — odezwał się niespodziewanie Jungkook, unosząc kieliszek w połowie wypełniony czerwonym winem. Na reakcję starszego nie musiał długo czekać.
— Za grzech — odpowiedział niższy, upijając łyk cierpkiej cieczy, która idealnie pasowała do podanego im dania.
W tamtym momencie spomiędzy ich warg nie wypłynęło więcej, według nich, zbędnych słów, które tylko zepsuć mogły podniecającą atmosferę. Wisiało nad nimi pożądanie, które zapewne było większe od pragnienia, i obaj jedynie czekali, aż będą mogli się pocałować, dotknąć w ten niegrzeczny sposób. Poczuć swój przyspieszony puls i usłyszeć niespokojne oddechy.
— Masz ochotę na deser? — ponownie cisza została przerwana przez Jeona, który odłożył sztućce na pusty już talerz.
— Jeżeli ty nim będziesz, to oczywiście — odparł Park, unosząc jeden kącik ust i biorąc kolejnego tego wieczoru łyka wina.
To były ostatnie słowa, które wypowiedzieli w restauracji. Nie chcieli pogarszać swojej sytuacji i wyjść z widoczną erekcją, choć z każdą sekundą czuli coraz większe ciepło w okolicach podbrzusza, które miło promieniowało aż po samą klatkę piersiową.
***
Temperatura panująca w samochodzie była zdecydowanie wyższa, niż na zewnątrz. A wszystko za sprawą już spoconych ciał, które chętnie ocierały się o siebie z coraz większą namiętnością. Dłonie błądzące po ciele kochanka wydawały się parzyć, zostawiając po sobie widoczne ślady, którymi błądziły stęsknione palce.
Po swojej pierwszej wspólnej nocy obaj byli przekonani, że znali swoje ciała na pamięć. Każdy zarys mięśnia, każda blizna, każda niedoskonałość, która w ich oczy była perfekcyjna. Jednak dopiero teraz zdali sobie sprawę, jak bardzo się mylili. Jak dużo musieli się jeszcze o sobie dowiedzieć, ile miejsc jeszcze odkryć, czego spróbować.
Byli dla siebie zagadkami, które pomimo jednego odkrycia, ponownie znikały za osłoną tajemnicy.
Ich koszulki dawno znalazły swoje miejsce gdzieś na przednich siedzeniach, uznane jedynie za przeszkodę. Za coś, czego nie potrzebowali nawet przez chwilę, a szczególnie w tym momencie.
W momencie, kiedy ponownie ciemność oplatała ich niemą obietnicą, której potwierdzeniem będzie ten cudowny dźwięk ich obijających się o siebie ciał i cichych westchnięć.
Usta Jimina powoli zsunęły się na szyję wyższego, która w tamtym momencie czuła była na nawet najmniejszy dotyk czy ledwo wyczuwalny oddech. Była jednym z wrażliwszych miejsc, które dotykać mogły tylko upoważnione osoby.
Zostawiał mokre i delikatne pocałunki na lekko opalonej skórze młodszego, dłońmi bawiąc się jego spodniami, nie chcąc się ich jeszcze pozbywać. Wadziły mu i to bardzo, aczkolwiek wizja wijącego się z frustracji Jungkooka była niezwykle podniecające.
W takich chwilach nie liczyło się dla nich nawet to, że losowa osoba, która postanowiła wyjść na wieczorny spacer, przypadkowo przejdzie obok nich, widząc scenę, której zapewne by się nie spodziewała. Przed drzwiami samochodu stać mogły media z kamerami, a oni tylko szczerzyliby się głupio do siebie i dalej tonęli w tej nieludzkiej przyjemności, pozwalając ponieść się emocjom i fantazji.
Gdy wargi Parka właśnie zbliżały się do sutków wyższego, ten uniósł biodra, specjalnie ocierając swoje krocze o to starszego. Nie chciał bezczynnie leżeć i patrzeć, jak to Jimin wszystko robi. Nigdy nie lubił tego u swoich partnerów, a nie miał ich mało.
Gdy tylko się z kimś wiązał, miał nadzieję na coś nowego, świeżego, zaskakującego. Jednak wszystko wyglądało tak samo, przez co szybko się nudził. I choć brzmiało to cholernie chamsko, nie potrafił inaczej tego określić.
Jego partnerzy liczyli na to, że to on będzie przejmował inicjatywę. Że to on wykona pierwszy krok, a za nim następny, jakby byli zwyczajną lalką do zaspokajania swoich potrzeb. Jedynym ruchem, jaki robili, to wplątywanie swoich palców między jego kosmyki włosów i mówienie jego imienia w różnych tonach, z różnymi emocjami.
To nie było podniecające.
Właśnie dlatego dopuścił się tak ohydnego czynu, jakim jest zdrada. Po rozmowie z Jiminem łatwo stwierdził, że on również się nudzi, że dla niego również jest zbyt monotonnie. Jednak gdy tylko temat delikatnie schodził na rozstania, ten szybko go zmieniał, jakby mimo wszystko chciał zostać ze swoich chłopakiem.
Jednak jaki miało to sens, skoro jedynie się męczył? A przynajmniej tak było według Jungkooka, który słysząc o tym, że nie używają nawet zabawek erotycznych, miał ochotę iść do tego mężczyzny i pokazać mu, czym jest prawdziwa i podniecająca zabawa.
Jednak Jeonowi nawet przez myśl nie przeszedł pomysł, że oni nie chcieli urozmaiceń, że ich to nie podniecało.
I że Jimin kocha Yoongiego.
— Masz lubrykant? — wysapał Park, prostując się na tyle, na ile pozwalał mu dach pojazdu.
— W schowku — odpowiedział cicho wyższy, jednak gdy jego kochanek chciał wychylić się, by sięgnąć po wręcz niezbędny przedmiot, złapał jego nadgarstki, zagryzając dolną wargę.
Nie chciał, by ich zabawa zbyt szybko się skończyła.
— Co ty robisz? — zapytał nieco zdezorientowany niższy, próbując delikatnie wyswobodzić się z uścisku Jeona, jednak bezskutecznie.
Mężczyzna zamiast odpowiedzi, uniósł biodra, by ponownie otrzeć o siebie ich podniecone penisy, które ukrywały się pod warstwą ubrań.
W tamtej chwili tak irytujących ubrań.
— Cholera — syknął Jimin, odchylając głowę do tyłu tak samo, jak jego kochanek, który czerpał satysfakcję z jego reakcji i ciągłych prób wyrwania się z jego uścisku.
— Tak cudownie reagujesz — mruknął Jungkook, ponawiając swój ruch.
Park zagryzł dolną wargę i mocno szarpnął dłońmi, w końcu uwalniając swoje nadgarstki. Zaczesał swoje już nieco mokre od potu włosy do tyłu i sięgnął do schowka, by w końcu móc zacząć przygotowywać Jeona do jego pierwszego razu, kiedy to on był stroną uległą.
Syknął, gdy biodra Jungkooka ponownie się uniosły, a jego twarde przyrodzenie ponownie spotkało się z jego ciałem. Wiedział, że nie mógł dłużej czekać, bo ostatecznie to on będzie stękać i błagać młodszego, by wykonał jakiś ruch lub mu pozwolił to zrobić.
Nie mógł na to pozwolić, nie ponownie.
Chwycił małą buteleczkę wraz z otwartą paczką prezerwatyw i wrócił do poprzedniej pozycji, oblizując powoli wargi na oczach swojego młodszego kochanka.
Powoli odsunął się od niego, by bez problemu w końcu pozbawić go tych irytujących rurek oraz czarnych bokserek. Nareszcie mógł patrzeć na niego w pełnej okazałości i bez żadnych tajemnic. Był teraz otwarty niczym książka, nie mając już zapewne żadnych asów w rękawie.
Choć kto wie, co działo się w głowie Jeona.
Jimin wylał według niego potrzebną ilość żelu i wrócił do ust kochanka, który pomimo swojej wcześniejszej pewności siebie drżał zapewne ze stresu. Nie było w tym nic dziwnego, prawdopodobnie pierwszy raz nie będzie dla niego najbardziej komfortową sytuacją, w jakiej się znalazł.
Przynajmniej nie na początku.
Namiętnie ocierające się o siebie wargi wydawały się nie zwracać uwagi na nic. Jakby dla nich nie liczyło się nagłe zaciśnięcie dłoni po powolnym wsunięciu jednego palca w odbyt młodszego. Jakby one i ciało nie były połączone. Jednak mimo to, to właśnie spomiędzy nich wydobywały się te nieprzyzwoite i dla niektórych zawstydzające dźwięki, które wraz z mlaskaniem odbijały się od ścianek samochodu.
I to właśnie one pozwalały na wypowiadanie tak cudownych, lecz nieprzyzwoitych jednocześnie myśli.
Przygotowanie Jeona zajęło trochę czasu, jednak mężczyźni idealnie go wykorzystywali. Szeptali sobie słowa, które pomimo pięknego znaczenia i cudownych wizji, nie powinny nigdy zostać wypowiedziane. Posyłali sobie zniecierpliwione spojrzenia i ciche kwilenia, gdy przez podniecenie przestawali racjonalnie myśleć. Gdy byli już na skraju wytrzymałości, gdzie mogliby nawet paść na kolana, by tylko w końcu upoić się sobą.
Chcieli poczuć się nawzajem. Chcieli poczuć, jak ich ciała ocierają się o siebie w tańcu, którego nauczył ich sam diabeł. Znaleźć się w miejscu, z którego nie byłoby ucieczki. Zamknąć się w ich ohydnym kłamstwie i trwać w nim aż po sam kres. Aż nie padną, nie mogąc ruszyć nawet najmniejszym palcem. Niczym muchy, które pod wpływem uderzenia marnie zdychały na parapetach.
Tak oni umierali z pożądania, uderzeni przez szaleństwo.
— Gotowy? — zapytał Jimin, przysuwając sobie wyższego za biodra, by być w wygodniejszej pozycji.
Nie chciał robić nic na siłę, nie chciał ponownie dać omamić się podnieceniu i robić coś kompletnie nieumyślnie.
— Jak nigdy — wyszeptał Jeon. Pomimo swojego cwaniackiego uśmiechu, jego dłonie ponownie zacisnęły się na tapicerce, lekko drżąc.
Jimin uśmiechnął się nikle i nieco pewniej zacisnął palce na biodrach Jeona, zaczynając się w niego wsuwać. Uczucie, które mu towarzyszyło było nie do opisania.
Było zupełnie inaczej i ilekroć starał się odpowiednio dobrać słowa, nic nie przychodziło mu do głowy. Ciepło, które otaczało jego członka, było tak cholernie przyjemne i podniecające. Tak bardzo pragnął zacząć wykonywać już pchnięcia, poczuć, że jest w nim cały, aż po same jądra. Jednak musiał patrzeć na przyjemność swojego kochanka, który cicho syczał pod nosem i przyzwyczajał się do tego zapewne niezbyt przyjemnego uczucia.
***
Ostatnie ruchy, coraz szybsze, choć wydawać by się mogły mozolniejsze. Głębokie, pełne. Doprowadzające do szaleństwa.
Obaj jęczeli z zamkniętymi oczami, czując zbliżający się orgazm, który zwiastować miał koniec tej cholernie przyjemnej zabawy. Nie mogli sobie wybaczyć, że mieli tak mało czasu, aby wystarczająco się zadowolić na kilka kolejnych, wypełnionych samotnością dni.
Znów będą musieli zadowolić się podniecającymi wspomnieniami oraz dziwnymi wiadomościami, które na zawsze pozostaną tajemnicą dla osób trzecich.
Pchnięcie, a za nim kolejne. Zaraz po tym przeciągły jęk wypełniony błogością, który wydobył się z gardła Parka. Nie sądził, że tym razem on dojdzie pierwszy, jednak nic nie mógł poradzić. A raczej nic nie chciał na to poradzić.
Nie chciał, aby sperma Jungkooka ubrudziła jego lekko umięśniony brzuch. Chciał ją poczuć w gardle. Tak głęboko, że z łatwością mógłby się nią zadławić, jednak uwielbiał ten stan. Uwielbiał czuć, jak członek obijał się o ścianki jego gardła, które z każdym kolejnym ruchem było coraz bardziej chętne, by przyjąć obce ciało.
Powoli wysunął się więc z młodszego, wycierając przedramieniem swoje świecące się od potu czoło. Ciężko dyszał, obserwując Jeona, na którego widok uśmiech wkradł mu się na usta.
Włosy w nieładzie, przymknięte powieki i chętnie rozłożone nogi sprawiały, że wyglądał cholernie pociągająco.
— Cholera, Park — warknął Jungkook, wyciągając dłoń w kierunku swojego penisa. — Dokończ, co zacząłeś...
Jimin się tylko uśmiechnął i splótł ich palce ze sobą, patrząc na coraz bardziej zniecierpliwioną i wykrzywioną w grymasie bólu twarz wyższego.
Oblizał wargi i zbliżył swoje usta do przyrodzenia drugiego, zaczynając językiem powoli lizać główkę jego penisa, zaraz wsuwając ją między swoje wargi.
Niespiesznie wykonywał ruchy głową, słuchając błogich westchnień, których tak cholernie mu brakowało. Tak bardzo za nimi tęsknił, tak bardzo się od nich uzależnił. Zupełnie, jakby stały się dla niego pewnego rodzaju powietrzem.
By ponownie podroczyć się z młodszym, oddalił swoje wargi od stojącego penisa, jedynie niespiesznie poruszając na nim dłonią. Wciąż wpatrywał się w twarz Jeona, który pomimo przyjemności, jawnie pokazywał swoje niezadowolenie.
Zaśmiał się cicho pod nosem i po chwili znów wsunął przyrodzenie młodszego do ust do połowy, aż główka nie zetknęła się ze ścianką jego jeszcze niezbyt rozciągniętego gardła. Jednak nie dane było mu poczuć go całego, ponieważ wystarczył jeden ruch językiem, aby z członka Jeona zaczęła wypływać lepka substancja.
Zaśmiał się cicho i wysunął penisa ze swoich ust, dokładnie go oblizując i na oczach swojego kochanka połknął wszystko, czym go obdarował. Przejechał językiem po swoich ustach, zawisając nad nim ponownie i cmoknął Jungkooka w rozchylone wargi, uśmiechając się przez ogarniające go szczęście.
Pomimo brakującego miejsca zdołał wygodnie ułożyć się na klatce piersiowej wyższego, zamykając oczy i wzdychając cicho. Był szczęśliwy, że w końcu mógł poczuć się jak jego chłopak, który, pomimo kilkukrotnego podejmowania tematu zamiany, szybko znikał za drzwiami gabinetu, mówiąc tylko, ze jest zajęty.
Nagle przed oczami Parka pojawił się właśnie Yoongi, który z kwiatami stał w jego drzwiach i z szerokim uśmiechem obrzucał go komplementami, których nigdy nie usłyszał od Jeona. Niby tak popularne, a jednak wyjątkowe w jego ustach.
Zaraz po tym przypomniał sobie moment, w którym wyjawił swoje najskrytsze marzenie o założeniu rodziny i te słowa, które utkwiły w jego głowie, nieprzerwanie wracając co jakiś czas.
Spełnię twoje marzenie, Jiminnie.
— Jimin? — usłyszał przy uchu, przez co przeniósł wzrok na swojego kochanka.
Powoli opanowywali się po cudownym orgazmie, normując oddechy i pozwalając, by temperatura ich ciał zaczynała wracać do normy.
— Hm? O co chodzi?
— Dlaczego zaproponowałeś Tae tę wycieczkę? — zapytał niespodziewanie wyższy, zaczynając oplatać sobie włosy Parka wokół palca.
— Wspominał, że chciał gdzieś z tobą pojechać.
— Naprawdę? Nie wiedziałem, że coś planował.
—To oczywiste, to miała być niespodzianka — mruknął Park, lekko zaciskając powieki przez dreszcze, które bezkarnie przebiegły po jego ciele.
Ten wieczór nie należał do najcieplejszych, a przez opadające podniecenie oraz pozbawione ubrań ciało, robiło mu się zimno. Nawet jeszcze gorąca klatka piersiowa Jeona nie potrafiła zapewnić mu wystarczającą ilość ciepła.
— Nie wiem, czy pojadę — westchnął Jungkook, zamykając oczy.
— Dlaczego?
— Sam nie wiem. Mam przeczucie, że będzie nudno — mlasnął, nieco się krzywiąc na samą myśl, że cały dzień leżeć miałby z Tae i szeptać mu słodkie słówka, o które ten by go prosił.
— Och, myślałem, że się zgodzisz.
— Będziesz mógł skupić się na Yoongim.
— A co, jeżeli chciałem się skupić na tobie? — zapytał, nie myśląc nad własnymi słowami.
I właśnie one sprawiły, że w samochodzie ponownie zapanowała cisza, na usta Jeona wpłynął delikatny uśmiech, a w obu głowach pojawiły się miliony myśli.
###
Mam wrażenie, że całkowicie wyszłam z wprawy i rozdział mógłby wyjść lepiej, jednak pisałam go trzeci raz i gdyby dalej tak szło, to zapewne dostalibyście go w grudniu, więc chyba musicie mi wybaczyć i poczekać, aż znów będzie jak wcześniej.
O ile będę miała czas, bo mój plan lekcji to jakiś żart :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro