Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

Reakcja Jimina była co najmniej zastanawiająca.

Nierówne oddechy, drżące dłonie, nagła bladość, widoczne zdenerwowanie. Jakby wstęp do delikatnego ataku paniki, który zostać miał wywołany mocnym stresem, a przecież nie rozmawiali o niczym szczególnym. Głównym tematem był Jeon oraz jego niecodzienne zachowanie, które usprawiedliwiane było średnio pokrywającymi się z prawdą argumentami.

A może to właśnie o niego chodziło?

Taehyung przez całą drogę do domku nie mógł pozbyć się tych irytujących myśli, natarczywych pytań, które żądały natychmiastowej odpowiedzi, której nie mógł im udzielić przez własną niewiedzę. Krążące po głowie teorie, bolesne wyobrażenia czy możliwe scenariusze z sekundy na sekundę robiły się coraz gorsze, chcąc wprowadzić w głowie Kima jeszcze większy zamęt. Jakby aktualny był niewystarczający, nieodpowiednio satysfakcjonujący.

Nie wiedział, na czym dłużej się skupić, jakiej wizji poświęcić szczególną uwagę. Która była najbardziej prawdopodobna i które rozwiązanie sytuacji przyniesie najmniej szkód. Zdawał sobie sprawę, że jakiekolwiek oskarżenia czy podejrzenia mogą zaboleć zarówno jego partnera, jak i przyjaciela, a to doprowadzić mogłoby do niepożądanej kłótni. Dlatego chciał, naprawdę bardzo chciał dowiedzieć się wszystkiego samodzielnie.

Podchwytliwe pytania, może delikatna prowokacja. Przecierpienie kilku sprzeczek z Jeonem, za które później odpowiednio przeprosi, ze słodkim uśmiechem obiecując zmianę. Tak samo fałszywie jak młodszy, z taką samą nutką wiarygodności w głosie, niespotykanie złudną.

Z drugiej strony było coś, co Taehyungowi nie pasowało w całej sytuacji. Pewne zachowania, które pomimo odbiegania od normy, stawały się powoli bolesną rutyną dla ich związku. Zachowania, które u Jimina widział pierwszy raz.

I właśnie to było zastanawiające.

Co sprawiło, że jego przyjaciel tak nagle dołączył do tej dziwnej, męczącej gry? Jakie było powiązanie między tymi wszystkimi wydarzeniami? Ten punkt wspólny, który miał być rozwiązaniem wszystkich stworzonych przez jasnowłosego zagadek.

A może to zwyczajne zgranie się w czasie? Niefortunny zbieg okoliczności, który namieszał mu w głowie? Jednak, dlaczego wtedy Jeon miałby wyglądać na zaniepokojonego słysząc o rozmowie z Parkiem?

Coś tu nie grało.

Gdy tylko wszedł do domku, od razu się przebrał, pozbywając się z ciała przesiąkniętych wodą ubrań. Starał się wszystko wykonywać jak najciszej, mając świadomość, że jego partner mógł w dalszym ciągu spać, by zregenerować siły, które uleciały z niego przez wczesne wstanie oraz nieprzespaną podróż.

I był sam sobie wdzięczny, że wziął tę świadomość pod uwagę, ponieważ gdy tylko usiadł na dwuosobowym łóżku, zobaczył zamknięte powieki Jeona, który ze słodko rozchylonymi ustami w dalszym ciągu wędrował po własnej krainie snów, co jakiś czas poprawiając swoją pozycję i cicho mlaskając, czym wywoływał niemy chichot starszego.

Niepewnie przeniósł dłoń na głowę ciemnowłosego, by odgarnąć pojedyncze, zapewne irytujące kosmyki z jego twarzy, przy okazji delikatnie gładząc rano ogolony policzek. Z rozczulonym uśmiechem przejeżdżał po nim kciukiem, na chwilę zapominając o tym wszystkim, co zaczynało spadać na jego ramiona, przygniatać.

O tych wszystkich wątpliwościach, znikającym zaufaniu, mijającej radości i ulotnym odpoczynku, na który naprawdę liczył.

— Obudziłem cię? — zapytał Taehyung, kiedy tylko powieki Jeona delikatnie się uniosły, a zaspany wzrok spoczął na jego mokrych włosach opadających na czoło.

— Nie — mruknął lekko zachrypniętym głosem Jungkook, przeciągając się delikatnie. — Nie spałem — dopowiedział, co spotkało się z cichym śmiechem starszego.

— Jasne.

— Naprawdę — zarzekał się Jeon, sięgając dłonią do rozczochranych jasnych włosów, by zsuwać dłoń powolnie po policzku. — Nie mogłem zasnąć bez ciebie.

— Przecież ci wierzę. — Kłamstwo. Nieszkodliwe oraz jak najbardziej potrzebne do podtrzymania atmosfery, powoli uciekającej przez otwarte okno.

— Już się umyłeś? — mruknął pytająco młodszy, ponownie oplatając na palcu wskazującym jeden, wilgotny kosmyk.

— Nie — odpowiedział ze śmiechem Kim, chwytając za rękę swojego partnera, którą delikatnie zaczął gładzić kciukiem. — Jakoś tak wyszło, że wylądowaliśmy z Jiminem w morzu.

To imię sprawiło, ze Jeon momentalnie przypomniał sobie powód samotnej drzemki, niespokojnej jak nigdy. Niepewność odnośnie podejmowanych tematów czy głównego celu spotkania zainicjowanego przez Jimina nie dawała mu spokoju. I choć wiedział, że niższy nie potrafiłby zepsuć tego wyjazdu swojemu przyjacielowi, gdzieś w środku czuł uścisk zdenerwowania wszelkimi możliwymi podpowiedziami, które mógł mu udzielić.

Nie sądził, że ta relacja przysporzy mu tyle zmartwień, niewiadomych, aczkolwiek w pewnym sensie było to w niej pociągające, atrakcyjne. To ryzyko, że lada moment Park mógłby nie wytrzymać i zapłakany wszystko wyznać. Ta podniecająca zmiana, kiedy zatroskana mina niższego momentalnie znikała, gdy tylko wąskie usta stykały się z jakakolwiek częścią jego ciała.

Beztroski uśmiech podczas ich pierwszego seksu był wręcz nieludzki. Łagodny dla Jeona, promienny, jednak okropnie ostry dla obydwu zdradzonych, całkowicie nieświadomych. A może już domyślających się?

Widok Yoongiego, który uświadamia sobie, że nie był wystarczający dobry mógłby być ciekawy.

— Jak w ogóle przebiegła rozmowa? — zapytał spokojnie, łapiąc jedną dłoń starszego, by zaraz złożyć na niej delikatny pocałunek.

— Chyba dobrze — odpowiedział krótko, nie zagłębiając się w szczegóły.

By tylko podsycić ciekawość Jungkooka, zmusić go do dalszych pytań, które paść miały z jego ust mimowolnie. By ciekawość wzięła górę, doprowadzała do kolejnych wpadek, naprowadzających na odpowiedni tor. Obalających lub niestety potwierdzających którąkolwiek z hipotez.

— O czym rozmawialiście? — Pierwsze pytanie padło z wąskich warg.

— O niczym ważnym, nie przejmuj się. — Delikatne zapewnienie, powolne przeczesanie ciemnych włosów partnera. — Nie musisz się o nic martwić.

— Mimo wszystko chciałbym wiedzieć — upierał się młodszy, powoli siadając na całkiem wygodnym materacu.

— Nie ma potrzeby.

— Tae, skarbie. — Cichy, lekko zniżony głos rozbrzmiał zaraz przy ustach starszego, które Jeon zaraz ucałował. — Po prostu mi powiedz.

— Ale dlaczego tak bardzo chcesz wiedzieć? — zapytał z uśmiechem Kim, starając się nie użyć ostatecznego argumentu.

Z całych sił powstrzymując się przed wytknięciem jego tajemniczych wyjść, niewytłumaczonych nigdy zniknięć na całą noc. Tej domniemanej ciężkiej sytuacji w pracy, którą jakby miał jedynie on. Tego wszystkiego, do czego Taehyung nabrał wątpliwości z czasem, pomimo notorycznego akceptowania tego.

— Bo jestem twoim chłopakiem — odparł pewnie młodszy. — Więc chyba mam prawo wiedzieć, prawda?

— A Jimin jest moim przyjacielem — skontratakował Kim. — I mam prawo zachować dyskrecje, prawda?

— Ale jeżeli to coś poważnego to może mógłbym tez jakoś pomóc — brnął nieugięty, nie dając się zniechęcić.

Chciał osiągnąć cel, dowiedzieć się, o czym rozmawiali. Mimo wszystko, pomimo przyjemnego smaku tajemnicy, dla własnego spokoju i świadomości, że wciąż wszystko jest pod kontrolą.

Jego kontrolą.

— To nic, co dotyczy jakkolwiek ciebie, Koo. — Tae stał twardo przy swoim, czując powoli, jak atmosfera się zmienia.

Jak przyjemne uśmiechy coraz usilniej starają się ukryć zirytowanie obu stron. Jak niewiele brakuje do potyczki słownej, do podniesienia tonów. Wszystko zależało tylko od tego, czy Jeon odpuści, postanawiając dalej trwać w niewiedzy, czy jednak podejmie kolejną próbę dowiedzenia się tego, co w gruncie rzeczy nie powinno go interesować w tak wielkim stopniu.

I z doświadczenia Kim wiedział, że Jungkook nie przestanie zadawać pytań, w końcu wychodząc na swoje.

— Mimo wszystko... — zaczął młodszy, jednak zaraz jego wypowiedź przerwał jasnowłosy, wstający z materaca z założonymi na klatce piersiowej ramionami.

— Jungkook. — Poważny ton rozszedł się po domku. Ten sam, którego Jeon tak długo nie słyszał, który nigdy nie wskazywał na nic dobrego. Który zawsze podnosił mu ciśnienie.

A Taehyung czuł, że to odpowiedni moment. Że przygotował się na ostre słowa, które mogą paść.

— Skoro tak bardzo chcesz wiedzieć — kontynuował starszy. — To może najpierw powiesz mi, gdzie znikasz na całe noce i wieczory?

— Dlaczego nagle o tym wspominasz? — zapytał zdziwiony mężczyzna, unosząc jedną brew.

— Bo z jakiej racji tylko ja mam ci wszystko mówić? Ty możesz mieć przede mną jakieś tajemnice, a ja przed tobą nie?

— To są sprawy, które ani trochę cię nie dotyczą — odpowiedział ostrzejszym tonem Jeon.

Słyszalnie zirytowanym, zawierającymi w sobie wszystkie powoli kumulujące się emocje. Jego dłonie zacisnęły się na pościeli, by jakkolwiek się uspokoić, jednak kolejny przejaw braku zaufania i złamana obietnica coraz bardziej działały mu na nerwy.

I w tym wszystkim kompletnie nie zwracał uwagi na swoją hipokryzję.

— A sprawy prywatne Jimina cię dotyczą? — parsknął zdziwiony Taehyung, który z każdą kolejna odpowiedzią Jeona nie mógł uwierzyć w to, co słyszał.

— Tak, dotyczą, bo to twój pieprzony przyjaciel — syknął młodszy, stając na równi z Taehyungiem.

— No własnie, m ó j. To, że jesteś moim partnerem nie daje ci prawa do mieszania się w takie sprawy. Albo jesteśmy obaj szczerzy, albo każdy ma tajemnice.

— A nie przeszło ci przez myśl, że mogę się martwić? — zapytał nagle z dziwnym, nienaturalnym spokojem Jeon, wpatrując się prosto z wypełnione irytacją źrenice starszego.

— Dlaczego miałbyś się martwic? Mówię ci, że wszystko jest wyjaśnione. Zresztą od martwienia się o niego jest Yoongi.

I ja — odpowiedział w myślach Jungkook.

Chwila nieuwagi, zbyt mocne emocje, sekunda od nieodwracalnej wpadki, która mogłaby być niewybaczalna. Przekreślić wszystko, gdyby kolejne kłamstwa okazały się nieskuteczne.

Jednak dał radę, w ostatniej chwili zatrzymując cisnące się na wargi słowa w gardle, jedynie bezdźwięcznie rozchylając usta. Westchnął tylko zdenerwowany, przeczesując ciemne włosy i parsknął pod nosem, rozglądając się dookoła.

— Jasne, niech tak będzie — powiedział w końcu, podchodząc do szafy. — Co mnie obchodzą wasze zasrane sprawy.

Taehyung powoli przestawał poznawać Jungkooka. Dotychczasowe kłótnie zawsze kończyły się pokojowo, w końcu schodzili z tonu, wyjaśniając sobie wszystko, jednak teraz Jeon był o wiele bardziej agresywny. Ostrość jego słów była niespotykana, nie podobna do niego.

I do tego podejrzana.

— Gdzie się wybierasz? — powiedział Kim, stając w przejściu, by zarzucający na swoje ramiona bluzę ciemnowłosy nie mógł z taką łatwością opuścić niewielkiego budynku. — Odpowiedz mi, do cholery, Kook!

— Idę się przejść, okej? — powiedział ciemnowłosy z wręcz namacalną irytacją w głosie, starając się przepchnąć przez wąskie przejście, lecz bezskutecznie. — Przepuść mnie.

— Najpierw ze mną porozmawiaj.

— Już wystarczająco długo rozmawialiśmy — rzucił bez namysłu, intensywnie wpatrując się w zdeterminowaną postać jego partnera.

— Nie poznaję cię. — Taehyung w końcu wypowiedział słowa, które tak chętnie pojawiały się jako sugestia od niespełna minuty. — Co w ciebie wstąpiło? Nigdy nie wychodziłeś w trakcie rozmowy.

— A teraz chcę wyjść i się przewietrzyć — powiedział ostro młodszy. — Więc mnie przepuść.

— Nie. — Stanowcza odmowa zaskoczyła nawet samego Taehyunga, który zdecydowanym ruchem złapał za policzki Jeona. — Ta rozmowa nie skończy się w ten sposób. Ani ta, ani żadna inna. Nigdy tak nie było, więc przestań... — chciał kontynuować swój krótki monolog, lecz gwałtowne pociągnięcie za nadgarstek skutecznie mu to przerwało.

Jeon władczo przyciągnął do siebie starszego, od razu łącząc ich usta w pełnym sprzecznych emocji pocałunku. W pieszczocie przepełnionej zirytowaniem, złością, jak i skruchą i delikatnością, schowaną pod warstwą nagłego zdenerwowania. To wszystko sprawiało, że z pozoru spokojny pocałunek zdawał się dziwnie chaotyczny, nie do dokładnego opisania.

Gdy tylko Jeon powoli odsunął się od ust Taehyunga, spojrzał mu prosto w oczy, wzdychając ciężko. Musiał mimo wszystko dalej grać, w końcu zdając sobie sprawę ze swojej przesadzonej reakcji. Z tego, jak zareagował na niewiedze, z którą przyszło mu się zmierzyć. W której chciał go zamknąć jego własny partner.

Jednak wiedział doskonale, gdzie szukać klucza i kto za odpowiednią "zapłatą" wszystko opowie z najmniejszymi szczegółami.

Za to Kim był zmieszany. Nagle opisanie swojego stanu przychodziło mu z trudnością, określenie panującym w nim emocji również. Jakby ten pocałunek scalił wszystko w jakąś niekształtną masę, nadającą się jedynie do odrzucenia w kąt w oczekiwaniu na ponowne oderwanie się od siebie wszystkich elementów.

— Taehyung — mruknął najbardziej łagodnie jak tylko był w stanie Jeon, gładząc wciąż delikatnie drżącą dłonią policzek starszego. — Chcę iść ochłonąć, dobrze? Porozmawiamy jak wrócę. — Krótki pocałunek znalazł się na lekko rozchylonych wargach starszego. — Kłótnia to ostatnie, czego bym chciał podczas naszego wyjazdu.

— Ja też — mruknął w odpowiedzi Tae, nagle czując dziwne poczucie winy.

Może był zbyt ostry? Może nie powinien wspominać o tym wszystkim, wypowiadać tych wszystkich słów tonem, którego Jeon nie lubił? Czy naprawdę posunął się za daleko? Nie wiedział, aczkolwiek miał nieodparte wrażenie, że właśnie tak było.

I z każdą chwilą wpatrywania się w oczy młodszego to uczucia zdawało się rosnąć w siłę.

Jungkook złożył delikatny pocałunek na przykrytym włosami czole i ostatni raz czule pogłaskał policzek, a zaraz po nim ramię jasnowłosego.

— Niedługo wrócę — mruknął, wymijając wciąż stojącego w bezruchu Taehyunga i wychodząc z domku.

A Kim nie miał pojęcia, co powinien myśleć i jaką drogę obrać.

***

Powolnym krokiem spacerowali po brzegu plaży, w milczeniu wpatrując się w losowe punkty. Niebo, stopy czy cokolwiek w oddali, co mogłoby być dobrym punktem zaczepienia. Obaj pogrążeni we własnych myślach, w niepewnościach, które wiernie im towarzyszyły od samego początku.

Gdy tylko Jimin się przebrał, od razu ponownie wtulił się w ciało swojego partnera. Chciał poczuć choć przez chwilę to utracone bezpieczeństwo, pewność, której zaczynał się obawiać. Świadomość podjęcia decyzji była zdecydowanie zbyt przerażająca, by bez wzruszenia funkcjonować jak dawniej. Aczkolwiek życie w ciągłych tajemnicach, będąc oplatanym krepującymi zagadkami wydawała się o wiele gorszą opcją niż zła decyzja.

Dzisiejsza rozmowa z przyjacielem zdecydowanie nie pomogła, a jeszcze bardziej wszystko spotęgowała. Pokazała, że czas nieubłaganie dalej gnał, a niepoprawna relacja dwóch kochanków nie jest nieuchwytna. Że to plugawe pożądanie w końcu wyjdzie na jaw, raniąc przy tym całą czwórkę, zaprzepaszczając szansę na dalszą, spokojna relację z kimkolwiek.

Był w sytuacji bez jakiegokolwiek bezpiecznego wyjścia, którym mógłbym niepostrzeżenie się wydostać. Każda z opcji wydawała się wystarczająco zła, by odpychać, lecz jednocześnie dziwnie w jakiś sposób przyciągała, mamiąc obietnicami o najłagodniejszych konsekwencjach.

Jednak to wszystko nie mogło skończyć się łagodnie.

Gdyby wyznał sam prawdę, straciłby wszystkich, łącznie z Jungkookiem, któremu najwyraźniej bardzo zależało na dyskrecji.

Gdyby zakończył wszystko po cichu i ponownie skupił się na Minie, poczucie winy z czasem zaczęłoby dusić go miesiącami, nie pozwalając na spokojne życie, normalne funkcjonowanie, nawet na złudne istnienie, bestialsko krępując.

Gdyby prawda sama wyszła na jaw, zarówno Kim jak i Yoongi odwróciliby się od niego, jednak Jungkook pozostawał niewiadomą.

Każde wyjście wiązało się z utratą jednej osoby ze swojego życia. Osoby, której Jimin nie chciał tracić mimo wszystko.

Dlatego podczas tego krótkiego spaceru kurczowo trzymał się dłoni Yoongiego, dokładnie myśląc nad tym, kogo wybrać. Czego słuchać, gdzie iść i u kogo szukać azylu.

Tymczasem Yoongi cicho wzdychał pod nosem, ciesząc się przyjemnym, delikatnie chłodnym podmuchem wiatru, który owiewał ich twarze podczas jakże pięknego zachodu słońca. Taka pora wydawała się odpowiednia na wspólny spacer, choć nie chciał kończyć jedynie na nim.

To właśnie tego wieczoru miał uzyskać odpowiedź na wszystkie swoje pytania. Rozwiać wątpliwości, nabrać pewności co do relacji, w której się znajdował. Dokładnie określić swoją przyszłość.

Gdy tylko Jimin wyszedł z domku, Min otworzył oczy i zmęczonym wzrokiem wpatrywał się w widok za oknem, rozmyślając nad wszystkimi wydarzeniami, które miały ostatnio miejsce. Myśląc nad tym, czy zaplanowane wydarzenie to najlepszy z możliwych pomysłów, czy może jednak poczekać trochę dłużej.

Nie potrafił oszukiwać sam siebie, wmawiając sobie, że bezgranicznie ufa Jiminowi. Nie, kiedy jego zachowanie zaczynało być tak niepodobnie do niego podejrzane, a ruchy coraz bardziej niepewne. Przygnębione spojrzenie, niemrawość, częste odrywanie się od rzeczywistości. To wszystko pojawiło się niedawno, a powód podany przez Parka wydawał się niewystarczający, choć Min nie wiedział, czy jest prawdziwy.

Nawet podczas tej przyjemnej chwili twarz młodszego była lustrem wyczerpania. Psychicznego zmęczenia jakąś sytuacją, a oczy wydawały się wręcz matowe przez natłok myśli i emocji, które chciały się na nie wkraść. I choć to wszystko zniknęło na chwilę zaraz po przyjeździe, ponownie pojawiło się po spotkaniu z, jak dobrze usłyszał, Taehyungiem.

To zastanowiło Mina jeszcze bardziej. Dotychczasowe przypuszczenia, że sprawcą tego wszystkiego może być najmłodszy spośród ich czwórki, teraz jakby prysły, a światło padło na przyjaciela jego partnera, jakby zamieszanego w całą sprawę.

Może mieli problem w związku i obaj zwrócili się do Jimina po pomoc? Jednak dlaczego Jungkook miałby rozmawiać akurat z Parkiem? I dlaczego Jimin tak usilnie starał się trzymać to w tajemnicy, samotnie walczyć ze wszystkimi myślami?

Coś tu nie grało, ale co?

Ponownie westchnął i zaraz na jego twarz wpełzł zadowolony uśmiech, gdy tylko ujrzał, że zbliżają się do miejsca, do którego tak bardzo chciał przyjść. Które miało stać się wyjątkowe bez względu na to, jaką odpowiedź otrzyma.

Jednak z każdym krokiem nabierał coraz więcej wątpliwości, jego dłonie coraz bardziej drżały ze stresu, a wzrok mimowolnie spoczął na Jiminie, który zdawał się zauważyć lekką zmianę w uścisku.

Ich spojrzenia po raz pierwszy tego wieczoru spotkały się, co poskutkowało zatrzymaniem się widocznie zmartwionego blondyna, który szybko położył dłonie na policzkach swojego partnera, kojąco je gładząc.

— Yoongi, co się dzieje? — zapytał od razu, patrząc w kocie oczy z przejęciem.

Min jedynie rozejrzał się dookoła, łapiąc jedną dłoń Parka i powoli zrobił dodatkowo kilka kroków naprzód, by być idealnie w miejscu, które sobie wybrał. Którego tak długo szukał z pomocą znajomych mieszkających nieopodal.

— Yoongi? — Ponownie głos zabrał Jimin. — O co chodzi? Naprawdę dziwnie się zachowujesz.

Jednak Yoongi nic nie odpowiedział, jedynie wpatrując się w ciemne oczy tym razem wypełnione niezrozumieniem. Przepełnione troską i wątpliwościami, które na chwilę skryły strapienia codzienności. Które znowu delikatnie zabłysły tak samo pięknie jak zawsze.

A Jimin coraz bardziej się gubił, coraz mniej rozumiał i zdawać by się mogło, że coraz mniej żył rzeczywistością, czując się swobodniej we własnym koszmarze, stworzonym przez pojawiające się myśli.

Gdy tylko z ust młodszego chciało paść kolejne pytanie, prośba o zdradzenie powodu tego niecodziennego zachowania, Min niespiesznie sięgnął do kieszeni, wyciągając z niej małe, niebieskie pudełeczko.

Nagłe zdziwienie Jimina i zmieszanie połączone ze zdenerwowaniem Yoongiego doprowadziły do kontynuacji ciszy, o wiele bardziej niezręcznej niż wcześniej. Napięta atmosfera powoli oplatała dwóch mężczyzn, a niewypowiedziane słowa coraz chętniej dołączały się do nieprzyjemnej guli utkwionej w gardle, której nie dało się przełknąć pomimo ogromnych starań.

Ich spojrzenia dodatkowo ich denerwowały, w jakiś sposób onieśmielając, jakby zdziwiona mina Parka miała z góry zakładać odmowę na każde możliwe zadane pytanie. Zaprzeczenie rzucone bez jakiegokolwiek namysłu, bez wsłuchania się dokładnie w słowa partnera. Za to Jimin...

Jimin zwyczajnie spanikował.

Potrafił połączyć fakty, dodać ozdobne pudełeczko do pełnej trosk twarzy starszego. Jednak teraz zapewne wolałby wciąż pozostać w niewiedzy niż zostać uderzonym przez świadomość, że musiał w tym momencie podjąć decyzję.

W sekundę, choć myślał nad wszystkim wystarczająco długo. Tak nagle, choć wiedział, że do tego ostatecznie dojdzie.

Yoongi powoli uklęknął na jedno kolano, chcąc dodać choć nutkę romantyzmu, której zabrakło przez brak ogromnego bukietu róż, który planował podarować Jiminowi. Jednak to wszystko, co zaczynało wnikać w ich monotonię zasłoniło wszelkie postanowienia mgłą niezdecydowania.

Za dymem, którego musiał się pozbyć raz na zawsze.

— Jimin... — zaczął Min, biorąc głęboki wdech, dokładnie układając w głowie słowa, które chciałby wypowiedzieć.

Scalić je w całość, której nie będzie musiał się wstydzić, która jedynie rozczuli Jimina, zamiast zażenować. Dlatego kilkukrotnie rozchylał wargi, układając usta w słowa, których nie mógł wypowiedzieć. Które co chwilę się zmieniały, a każda propozycja krótkiej przemowy zdawała się lepsza od poprzedniej.

— Tak — odpowiedział Jimin bez cienia zaciekawienia.

Yoongi spojrzał na niego nieco niezrozumiale, mając wrażenie, że przez źle dobrany ton Park właśnie się zgodził. Jakby nie potrzebował słów, dodatkowych gestów czy czegokolwiek innego. Wystarczyło wypowiedzenie jego imienia z taką delikatnością, która zdziwiła nawet samego starszego.

— Ja... — Ponownie próbę podjął Yoongi, zagryzając dolną wargę, jednak głos jego partnera zaraz mu przerwał.

— Tak, Yoongi. Tak — powtórzył niższy, od razu przytulając się do ciała swojego narzeczonego.

Nie wiedział, czy podjął dobrą decyzję, czy nie pożałuje swoich własnych słów, natychmiastowej zgody. Jednak tyle lat u boku Mina sprawiały, że ta droga wydawała się bardziej przejrzysta, odziana w mniej raniące kolce.

Mimo to pozostawała równie krucha jak poprzednia. Jakby po każdym kroku wszystko miało coraz bardziej pękać. Jakby to była droga prowadząca do samotności, przechodząca jedynie przez ogromne szczęście z bycia kochanym.

Yoongiemu zajęła chwila, by zarejestrować, co dokładnie się stało. To nie było żadne złudzenie czy sen. Właśnie otrzymał odpowiedź, dostał potwierdzenie, że to on jest mężczyzną, z którym Jimin chciałby się zestarzeć. I był z tego powodu niewyobrażalnie szczęśliwy, dlatego gdy tylko zdał sobie sprawę, co dokładnie się dzieje, również objął Jimina, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi i składając na niej delikatny pocałunek.

— Tak... — szepnął dodatkowo niższy, jakby sam chciał wbić do swojej świadomości to, do czego właśnie doszło.

Yoongi z szerokim uśmiechem oddalił się nieco od ciała młodszego, od razu skradając mu słodki, czuły pocałunek, kompletnie ignorując wzrok, który czuł na sobie od kilku dobrych minut.

Wzrok Jungkooka, stojącego obok charakterystycznego kamienia, przyglądając się całej scenie. 

###

Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak bardzo irytowałam się podczas rozmowy Kooka i Taehyunga.

Malutka informacja. 

Na moim Tweeterze zrobiłam thread o plagiacie. Opowiedziałam tam swoją historię z nimi w dużym skrócie oraz podałam skutki, które odczułam u siebie i które mogą pojawić się u innych twórców, więc jeżeli ktoś jest ciekawy, na moim profilu jest odnośnik do profilu. Thread jest przypięty. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro