Rozdział 8
Promienie pełnego, całkowicie odsłoniętego słońca przyjemnie oświetlały niewielką sypialnie drewnianego domku, który wybrali wspólnie z Jeonem. Oddalony z dwieście metrów od pozostałej dwójki, która zaproponowała im ten jakże potrzebny wyjazd. Był to idealny moment na chwilowe zerwanie z rzeczywistością, porzucenie nauczonych schematów, chwilowa możliwość na cieszenie się przyjemnym, świeżym powietrzem bez zbędnych warkotów silników dookoła oraz zapachu spalonej gumy.
Pomimo dość długiej podróży, którą w większości postanowił przespać, cieszył się ogromnie przez świadomość, że te kilka dni spędzi ze swoim partnerem, tak jak kiedyś. We dwójkę, bez przymusu opuszczenia swoich ramion, by zarabiać tak ważne w dzisiejszych czasach pieniądze. W spokoju, bez zbędnego pośpiechu, w towarzystwie wrażenia, że czas odpoczywa wraz z nimi, nie pędząc nieubłaganie, jakby z każdą sekundą coraz szybciej.
Jednak Taehyung miał dziwne wrażenie, że z ich dwójki tylko on tak entuzjastycznie podchodzi do pozbawionych obowiązków dni. Utwierdzał się w tym za każdym razem, gdy tylko na twarzy Jeona malowała się dziwna, niewyjaśniona obojętność, jakby starająca ukryć niechęć na jakąkolwiek aktywność. Na chociażby rozmowę ze swoim partnerem, który rozpakowywał walizki, cicho śpiewając swoją ulubioną piosenkę.
Podczas wcześniejszej rozmowy podczas pakowania, w której padły te w rzeczywistości nic nie znaczące słowa, nie pozbył się tej masy wątpliwości odnośnie obecnego czasu. Wszystkie znaki zapytania tworzyły dziwny łańcuch, który oplatał ich relacje, zmuszał ich do podejrzliwych spojrzeń, niepewności, niezręczności, chwilowego braku jakiegokolwiek zainteresowania czy nawet do niepokojących myśli, wyobrażeń o końcu tego wszystkiego. Jednak mimo to wciąż coś ich do siebie ciągnęło, wciąż do siebie wracali, oślepieni złudną całością podtrzymywaną jedynie przez naiwne zaufanie Taehyunga, idealne kłamstwa Jeona jak i piękne słowa, nie mająca żadnego znaczenia. Znikające równie szybko jak dym, rozpływający się w powietrzu.
Pozostawiając po sobie jedynie cudowny zapach, którego Kim nie chciałby więcej czuć.
Wytknął mu wtedy złamanie obietnicy, samemu nie dotrzymując słowa. Kolejny raz robiąc awanturę, wręcz wyciskając z niego prawdę, którą chciał usłyszeć. Prawdę, która nie była niczym innym jak jego wymaganiem, niekoniecznie łączącym się z tym, co naprawdę działo się w życiu jego partnera.
Jednak wieczne tajemnice męczyły, a jakikolwiek argument wydawał się wtedy tak cudownie kojący. Dodatkowe umiejętności w przekonywaniu Jungkooka tylko spotęgowały efekt, którego skutkiem był zakończony temat i nagła troska, pomimo niepopartej żadnymi faktami przyczyny.
— Coś się zmieniło w pracy? — zapytał niespodziewanie Tae, odkładając na półkę złożoną wcześniej przez Jeona koszulkę z drobnym napisem.
— W pracy? — zapytał zdziwiony młodszy, odwracając się niespiesznie, jakby chcąc dać złudzenie zainteresowania podjętym tematem.
— Tak, w pracy.
— Co miałoby się zmienić?
Pierwsza wpadka, na tyle poważna, by potwierdzić kłamstwo, jednak niewystarczająca, by oficjalnie go o to oskarżyć. Mimo to boląca niewyobrażalnie, pogłębiająca wszelkie dotychczasowe zadrapania.
Taehyung niewątpliwie był zaślepiony miłością, którą obdarzył Jungkooka. Niejednokrotnie tłumaczył jego dziwne zachowania, niewyjaśnione słowa czy drobne kłamstewka, jednak tym razem czuł, że coś było zdecydowanie nie tak. Jednak, czy to aby na pewno była zdrada, która tak wiele razy przeszła mu przez myśl?
Może jest zastraszany? Szantażowany? Może naprawdę spotykają go mniejsze bądź większe problemy w pracy, nagły wzrost obowiązków? A może zwyczajnie coś dzieje się w jego głowie, a wielogodzinne wyjścia to samotne spacery po rzadziej uczęszczanych ulicach, parkach i innych miejscach, gdzie mógłby na spokojnie pomyśleć?
Takie pytania niejednokrotnie pojawiały się w głowie jasnowłosego, który aktualnie wpatrywał się w swojego partnera w ciszy, oczekując na jakiekolwiek dopełnienie krótkiej odpowiedzi, które miało nigdy nie nadejść, pozostając jedynie niespełnionym życzeniem starszego.
— Już się wszystko uspokoiło? — kolejne pytanie, bardziej ostrożne, choć mimo wszystko zdradzające zbyt wiele.
Jednak uzyskana reakcja była równie demaskująca.
— Ach, mówisz o tym? — zapytał, jakby przypominając sobie o problemie, który męczyć miał go regularnie, z niewielkimi przerwami na odpoczynek. — Szef nic nie mówi, ale mnie nie oszczędza. Myślę, że jakoś wyszliśmy na prostą, ale czeka mnie jeszcze sporo pracy. Ledwo wywalczyłem ten urlop. Dlaczego pytasz?
— Z ciekawości — mruknął Kim, podchodząc do leżącego na łóżku Jeona, by zaraz przeczesać jego ciemne włosy. — Po prostu się o ciebie martwię.
Oczywistość, która w końcu została wypowiedziana, jednak nie w formie, w której krążyła po głowie Taehyunga.
Martwił się o swojego partnera, to nie podlegało żadnym wątpliwością. Chwilowa obojętność, nieobecność w nagłych momentach, a później niepewny uśmiech, krótkie odpowiedzi i ponowne oderwanie się od rzeczywistości, by zniknąć za kurtyną własnych myśli. Jednak o wiele bardziej martwił się o ich relacje, o ich dalsze losy. O to, jak długo będą w stanie wytrzymać, ile brakuje do codziennych kłótni.
Chciał uzyskiwać uwagę, być odpowiednio zauważany przez osobę, której poświęca każdą wolną sekundę. Móc w końcu usunąć z nawyków niektóre czynności, których nauczył się na potrzeby chwilowej bliskości. Z natury był radosny, uwielbiał grać słodkiego, jednak sam doskonale wiedział, że momentami było to wręcz irytujące, niesmaczne, mdlące, jednak to był jedyny sposób, by na chwilę uciec od samotności. Puścić jej dłoń, by wtulić się w ciało Jeona, zniknąć w jego ramionach i odpocząć od negatywnych emocji, które wypełniały pusty dom, towarzysząc przygnębiającemu osamotnieniu.
— Położysz się ze mną? — zaproponował młodszy, robiąc miejsce zaraz obok siebie. Ozdabiając swoją twarz tym rozczulającym uśmiechem, który Taehyung tak uwielbiał. Z tą radością w oczach, teraz jakby szczerą. Z tym wszystkim, za czym tak bardzo Tae tęsknił. — Dawno nie mieliśmy okazji razem odpocząć za dnia, prawda?
Tak cudowna propozycja, na którą tak długo czekał w końcu się pojawiła. Opuściła gardło Jeona swobodnie, gładko, bez cienia zawahania. Naturalnie, nawet na sekundę nie zatrzymując się na wąskich wargach.
Tak kusząca propozycja, którą musiał odrzucić.
— Chciałbym, ale Jimin poprosił, żebym z nim porozmawiał. Chyba coś go męczy — mruknął w odpowiedzi jasnowłosy, otrzymując po tym podejrzliwy wzrok i widoczne zmieszanie Jeona.
— Mówił coś konkretnego? — zapytał od razu leżący mężczyzna.
Druga wpadka, z pewnością nie ostatnia. Kolejne niezaprzeczalnie pojawią się po powrocie do domku, podczas ponownego spotkania. Ciekawość będzie silniejsza i Kim doskonale to wyczuwał.
— Nie, nic — odpowiedział po chwili, cmokając Jungkooka w nos. — Idź spać, masz cienie pod oczami, jakbyś nie spał całą drogę.
— Bo nie spałem — przyznał. — Myślałem o tobie.
— Chyba musisz być częściej zmęczony, wtedy robisz się niecodziennie uroczy — zaśmiał się starszy, przeczesując kolejny raz tego dnia ciemne włosy. — Idę.
— Dobrze, do zobaczenia — odpowiedział sennie Jeon, zamykając niespokojnie oczy.
Niepewność obezwładniła go szybciej, niż się tego spodziewał, a nagła reakcja jego ciała, której nie zdążył zahamować zdecydowanie była niewybaczalnym błędem, którego nigdy nie popełnił.
W końcu Tae nigdy nie znał osoby, która wprowadzała dodatkową przyjemność do życia Kooka.
Aż do teraz, kiedy jego przyjaciel perfidnie kłamał mu w twarz, udając, że między nim a Jeonem były jedynie pojedyncze rozmowy i uściśnięcie dłoni.
***
Nagły telefon od Taehyunga sprawił, że dotychczas uspokojone myśli mogące bezkarnie błąkać się po cudownych, pewnych drogach znów powróciły do trudnej rzeczywistości. Lekki sen, w który zdążył zapaść, został przerwany przez cichą melodię leżącego niedaleko telefonu. Jednak pomimo z pozoru niewielkiej odległości, dosięgniecie go bez podnoszenia się z wygodnego łóżka było niemożliwe, zmuszając Parka do oddalenia się od wciąż śpiącego partnera. Tak przyjemnie ciepłego i rozkosznego, że podjęcie tej decyzji mimo zajęcia dosłownie mniej niż sekundy, było trudne.
Prośba o spotkanie zdziwiła go jeszcze bardziej niż otrzymany telefon. Przypuszczał, że jego przyjaciel będzie chciał spędzić czas ze swoim partnerem, odpocząć po całkiem długiej podróży i korzystać w pełni z tego trzydniowego wolnego. Tymczasem coś najwidoczniej zadręczało go od samego początku, nie pozwalając na zasłużony relaks.
Gdy tylko się spotkali na plaży, Jimin od razu dostrzegł cień zmartwienia na uśmiechniętej twarzy. Zmrużone przez słońce oczy uważnie obserwowały każdy jego krok, najmniejsze poruszenie się włosów spowodowane lekkim wiatrem. Jakby rejestrowały dynamiczność ruchów, zmiany w mimice i płytkość oddechu.
Jakby wiedział, co Jimin zrobił, chcąc już teraz wszystko wyjawić. Rzucić ostre zarzuty, którym nie mógłby zaprzeczyć, przytakując. Jakby Kim doskonale wiedział, że pomimo zranienia, jest na wygranej pozycji, nie posiadając łatki winnego, nie mając splamionych ust kłamstwem, które się z nich wylewało.
Które Yoongi tak chętnie spijał.
— Coś się stało? — zapytał od razu Jimin, gdy tylko przytulił się na powitanie z wyższym. — Myślałem, że będziesz chciał posiedzieć z Jungkookiem — dopowiedział, rozpoczynając powolny spacer wzdłuż brzegu.
Przyjemnie chłodna woda obmywała ich bose stopy, dając uczucie błogości przez kontrast z rozgrzanym piaskiem. Szum niewielkich fal był niezwykle uspokajający, jednak dla Jimina zdawał się nienaturalnie groźny, zwiastujący nadchodzące z kolejnym dźwiękiem słowa, które w końcu padną.
— Czy Yoongi też jest dziwny? — zapytał w końcu Kim, wciąż patrząc przed siebie, jakby szukając miejsca, gdzie znajduje się odpowiedź na zadane przez niego pytania, jak i te kotłujące się tylko w jego głowie.
Chciał zapytać o tak wiele rzeczy, tak dużo słów chciałby z siebie wydobyć w sensownych zdaniach. Tak, by pozbyć się tego męczącego mętliku, poznać choć część odpowiedzi, jednak nie potrafił. Nie teraz.
— Dziwny? Co masz na myśli? — odpowiedział zdziwiony Park, czując jakby mniejszy ciężar na barkach, choć mimo wszystko niepewność wciąż czaiła się tuż za ich plecami, wnikała w rzucany przez ich ciała cień, tworząc go wyczuwalnym, wręcz natarczywym.
— Jungkook ma straszny nawał pracy — powiedział z głośnym westchnieniem Taehyung, bawiąc się mokrym piaskiem przy każdym kolejnym kroku. — Tylko, że to nie jest pierwszy raz, kiedy praktycznie cały czas mnie ignoruje. Nigdy nie słyszałem, żeby jego firma miała jakiekolwiek problemy.
— Może nie chcą tego ogłaszać? Mimo wszystko źle to wpływa na reputację — mruknął w odpowiedzi Jimin, czując dziwny ścisk w sercu.
Słowa, że nie pierwszy raz Jungkook zmieniał swoje zachowanie zasiały dziwną wątpliwość w głowie Jimina. Podczas zakazanych spotkań nie wspominał też o jakichkolwiek problemach. Czy związanych z życiem prywatnym, czy zawodowym. Choć czy to było coś dziwnego? Obaj o sobie mówili niewiele, prawdopodobieństwo zwierzenia się Parkowi było najpewniej jeszcze mniejsze niż możliwość przyszłości ich relacji bez żadnych konsekwencji.
Jednak te powracające zmiany zachowania zastanowiły nawet Jimina, który również nie zauważył problemów finansowych młodszego.
— Też o tym myślałem, ale osoby, z którymi pracuje, nie wyglądają, jakby narzekali na wypłatę. — Cicho westchnął, przeczesując jasne włosy. — Nie wiem, co mam o tym myśleć. Boję się, że zaczniemy się kłócić. Zwłaszcza przez te jego wieczorne wyjścia albo znikanie na całą noc.
Po tych słowach w Jimina uderzyła dziwna, lecz zdecydowanie wytłumaczalna fala poczucia winy, które bezlitośnie ścisnęło jego zmieszane serce, bestialsko topiąc przy tym jego właściciela. Doprowadzając, że sam pozna ciężar popełnionych czynów oraz podjętych decyzji, pokazując cierpienie ludzi dookoła, którzy przez jego niepewność mają trudny czas.
Czuł, jak jego płuca dziwnie się zacisnęły, prosząc o głębszy oddech, na który nie miał wystarczająco sił. Doskwierający dyskomfort dopełniły drżące dłonie, a reakcja ciała spotkała się jedynie z kolejnymi myślami, które wypełniły głowę niższego. Jedne pytały, spokojnie czekając na odpowiedź, inne atakowały z wściekłością, oskarżając i wytykając palcami.
— Jimin? — Ponownie odezwał się Taehyung, zatrzymując się i kładąc dłoń na zasłoniętym jasną koszulką ramieniu przyjaciela. — Wszystko w porządku?
— Tak — mruknął cicho, szukając rozbieganymi oczami punktu zaczepienia na dłużej niż pół sekundy.
I znalazł go, dosłownie przed sobą. W źrenicach Taehyunga, który z troską mu się przyglądał. Martwił się, tego Jimin był bardziej niż pewny. I właśnie dlatego poczuł się jeszcze gorzej z samym sobą.
Nie powinien patrzeć na niego w taki sposób, dotykać tak delikatnie, troszczyć o jego stan zdrowia. Nie zasłużył na to wszystko, raniąc go najbardziej z wszystkich osób, które dotychczas pozostawiły po sobie blizny. Jego chwilowe pragnienie zakazanego doprowadziło do powolnego zatapiania się ostrza w ciało Kima, jednak wciąż niewyczuwalnego, co zmienić miało zdanie sobie sprawy z rzeczywistego stanu rzeczy.
Jak to możliwe, że będąc w obecności Taehyunga tak mocno się obwiniał, jednocześnie zapominając o tym, gdy tylko jego ciało czuło tę nutkę charakterystycznych, delikatnych perfum Jungkooka, który powoli przekraczał kolejne granice, pozbywając się zbędnych warstw ubrań?
Jak to możliwe, że potrafił pozbyć się wyrzutów sumienia, a raczej uciszyć je na tyle, by z uśmiechem oddawać się niepoprawnej przyjemności? Jak bardzo stał się obrzydliwy w tym wszystkim? I jak wiele brudu jeszcze pokryje jego ciało, wnikając w tkanki, przenikając do żył, by nigdy go już nie opuścił?
Jak wiele złych decyzji w rzeczywistości podjął i ile jeszcze przed nim?
— Nie wyglądasz, jakbyś dobrze się czuł — stwierdził Tae, zaraz rozglądając się dookoła.
— To naprawdę nic, po prostu jest wciąż bardzo ciepło. — Kolejne kłamstwo w niekończącej się kolekcji.
Taehyung nic nie odpowiedział, jedynie cwanie się uśmiechając. Jednak zanim Jimin zdążył cokolwiek powiedzieć, ponownie zapewnić, że wszystko z nim w porządku i wymyślić kolejny blef, by tylko uspokoić Kima, ten go podniósł, wbiegając szybko do wody.
Śmiało chlapał wodą na niższego, tłumacząc się chęcią schłodzenia go, na co Jimin odpowiadał tym samym, po chwili śmiejąc się przy tym radośnie.
Uciszając uśmiechem chcący wydostać się z gardła krzyk frustracji.
###
Rozpisałam sobie wszystko w nocy i wychodzi na to, że Fake Love będzie miało mniej więcej 22 części łącznie z prologiem i epilogiem. To znaczy, że do końca opowiadania zostało około trzynastu rozdziałów bez możliwego bonusu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro