Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7 Test prawdy - 真実のテスト[shinjitsu no tesuto]


Czas leciał nieubłaganie. Odkąd Lucy została mianowana na osobistego niewolnika kapitana, minęło już około czterech tygodni. Prawdą był fakty, że cała załoga traktowała ją jak ''dziewczynę na posyłki''. Od brudnej roboty. Mimo to traktowali ją przy tym mile, jak jednego z nich. Lucy zaczęła odnajdywać się pośród piratów Fairy Tail, coraz mniej speszona rozmawiała z nimi, coraz odważniej zwracała im uwagi aby nie śmiecili itp. Jednak każdego dnia coś nie dawało jej spokoju. Ten jeden, ostatni raz chciała zobaczyć Magnolie, ojca, dom w którym czekała na nią cała armia służb i nianiek. Mimo to, że Bora, jej narzeczony, zostawił ją samą tamtego dnia wśród nich, jego też chciała zobaczyć.

- Hej, Lucy! -

Lucy jednak nie słyszała wołania, wciąż zamiatając przy burcie, co jakiś czas wpatrywała się w morze które zostawiali za sobą. Natsu wciąż nie dawał jej spokoju. Ciągle dawał jej nowe zadania, pracę i obowiązki. Przy posiłkach zdarzało się, że Lucy znów musiała go karmić ku jego zabawie. I jeszcze te noce. Natsu po paru nocach dał jej w końcu jej własny kąt. A raczej małą kajutę obok kajuty Levy. Ale kiedy wychodziła z niej, Natsu zaśmiał się, i oznajmił, że nie może się doczekać kolejnej nocy z nią.

- Niedoczekanie twoje. - mruknęła odwracając się z miotłą w drugą stronę.

I właśnie w tym momencie wpadła prosto w czyjeś ramiona.

- Wow, mam cię 姫 [hime]. -

- Jellal! - wzdrygnęła się upuszczając miotłę

- He he, o czym tak myślisz? Natsu wołał cię kilka razy. Zobacz. -

- Yyy? Naprawdę? - zdziwiła się Lucy kierując oczy w stronę którą pokazywał jej Jellal.

Natsu stał na rufie, opierając się o barierkę. Jego nefrytowe oczy śmiały się do Lucy bardzo przyjacielsko. Lucy mogła przez chwilę spojrzeć w nie, ale za kilka sekund znalazła się tyłem do niego. Jellal szybciutko ją obrócił, wziął jej rękę i czule szepnął

- Ale co byś powiedziała aby czasami spędzić trochę czasu ze mną, niż z nim. - 

Lucy czując wzrok kapitana na plecach, który z każdą chwilą zdawał się mówić,

- ''Jellal, o czym tam szepczesz do mojego niewolnika'' -

Odepchnęła niebiesko włosego mężczyznę od siebie i podeszła pod barierki.

- Podobno mnie wołałeś. Co tym razem mam zrobić? - mówiąc to poprawiła opaskę, gdyż po całym tym obrocie przez Jellala, kilka kosmyków włosów wyszło z niej i wisiało przed oczami.

- Tak, Skończyłaś już sprzątać pokład? - jego głos brzmiał na niecierpliwionego

- Yhmm. - mruknęła

- To teraz czas posprzątać u mnie w kajucie. - mówiąc to wciąż różowo włosy chłopak nie okazał jakichkolwiek uczuć.

- Co? Ale ... Czy ja jej nie sprzątałam wczoraj? -

- Nom. Ale jest znów brudno. -

- Jak bardzo można nabrudzić przez jedną noc? - wkurzyła się

- He he ... - Natsu po raz pierwszy się zaśmiał – Idź, nie będziesz żałować. -

- Tsssk. - parsknęła Lucy lekko się uśmiechając.

- Tylko idź sama, nie bierz nikogo do pomocy. - zawołał zakrywając usta dłonią.

Lucy poznała już ten gest. Natsu często tak robił, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Kombinował coś, a jeśli do tego się śmieje, znaczy to tyle, że Lucy najprawdopodobniej załamie się.

- Aż tak nasyfił? - szepnęła schodząc niżej. - Teraz pewnie otworzę drzwi i cały syf wyleci na mnie. - mówiła pod nosem.

Nie miała jednak wyboru. Musiała go słuchać. Wzięła głęboki oddech i chwyciła za klamkę drzwi. Potem wypuściła powietrze, kolejny wdech i nacisnęła na nią. Oczy zamknęła aby nic nie wpadło do nich. Zaraz będzie brudna od tego wszystkiego co znalazło się zza drzwiami. Chociaż oczy będzie mieć czyste.

- E ...? -

Stała już w progu ale nie czuła nic na sobie. Powoli otworzyła oczy, przygotowana na to, że śmieci musiały zablokować się w drzwiach i dlatego niczym ''jeszcze'' nie oberwała.

- Co jest? - powiedziała na głos

Stała w progu kabiny kapitana, z otwartymi oczami i miotłą w ręku. Przed nią pomieszczenie było całkowicie posprzątane. Takie jakim zostawiła je wczoraj wieczorem. Rozejrzała się ostrożnie.

- Żarty sobie ze mnie robi? Co niby mam tu sprzątać? -

Jedyne co widziała to niezasłane łóżko, z kocem spadającym z niego na podłogę. To była norma. Zostawiła miotłę w progu, weszła i poprawiła koc. Nie miała nic do roboty więcej więc odwróciła się na pięcie gotowa do wyjścia. I wtedy zobaczyła na stole, obok niej, leżała książka. W pierwszej chwili myślała że ma zwidy. Natsu i książka.

- Hihi hi – zaśmiała się po cichu.

Była to jedna z rzeczy które nie szły w parze. Natsu i książki.

- Przecież on nawet nie umie za dobrze czytać. Może to książka z obrazkami. -

Ciekawość nie dawała jej spokoju. Podeszła do stołu, wzięła ją do ręki. Całe jej ciało zastygło w bezruchu. Ten zapach pochodzący z tej ksiąski, a raczej dość grubego notesu. Ten znajomy zapach. Faktycznie, notes pachniał różnymi zapachami, w tym rumem, ale ten jeden zapach nie dawał jej spokoju. Zamknęła oczy i powąchała go z bliska.

- Ma ... Mama? - jąkała się

Ciarki przeszły po jej ciele. Otworzyła oczy i przewróciła kilka kartek. Nie mogła uwierzyć co trzymała właśnie w ręce. Pamiętnik jej matki. Zapominając o wszystkim, wzięła notes, wybiegła z kabiny. Po drodze przewracając się o miotłę którą zostawiła w progu.

- Kyaaa! - krzyknęła lądując bokiem na podłodze na korytarzu.

Ratując notes przed upadkiem zasłoniła go swoim ciałem. Już się podnosiła, kiedy jakiś chrząszcz przeszedł zaraz przed jej buzią.

- KYAAAA!!! - wydarła się porywając się z podłogi. - Jak ja ich nie cierpię! -

- Ha hahaha – rozległ się śmiech Natsu na górze. - Jellal, słyszałeś ją? Ha ha ha – śmiał się Natsu

Lucy tymczasem wpadła do swojej kajuty, zamknęła drzwi i siadła na łóżku. Otworzyła notes i ze łzami w oczach zaczęła słowo po słowie czytać. Happy właśnie wracał ze zwiadu. Co jakiś czas, koty były wysyłane przed statek, badając czy płyną w bezpieczną stronę, czy nikogo nieproszonego nie spotkają. Tym razem padło na Happiego. Wracając leciał wzdłuż statku. Przelatując obok kajuty usłyszał tłumiony płacz. Zajrzał do otworu okiennego i zobaczył Lucy we łzach leżącą na podłodze. Nie myśląc długo wydobył ze swoich skrzydeł ostatnie tchnienie ''max speed'' i wpadł prosto na rufę na której, przy sterze stał Natsu z Jellalem, wciąż śmiejąc się lekko z krzyków Lucy na widok robaka. Jej pisk był słyszany na całym statku, ale mimo to tylko Natsu pozwolił sobie na wybuch śmiechu. Reszta piratów zadowoliła się uśmiechami lub kiwaniem głowy.

- Natsu! -zawołał Happy zastygając przed nim w powietrzu

- Co jest!? - wzdrygnął się Jellal. -

- Lu ... Lu ... - dyszał kot

- Ludzie? Przed nami? Wróg? - próbował zrozumieć w Jellal.

Natsu z rozśmianego chłopca w mig stał się bardzo poważny. Mieli kłopoty czy nie? Mają szykować się do walki?

- Nieeee. Lucy ... Ona płacze w swojej kajucie, leży na podłodze i ... - ledwo łapiąc oddech wyjąkał

- Że co!? - wrzasnął Natsu nie pozwalając dokończyć zdania. - Cholera, co się stało – krzyknął i już zanim ktokolwiek się zorientował zbiegł sprzed steru, po schodach, przez korytarz. Zobaczył leżącą miotłę i otwarte drzwi od swojej kajuty.

- Natsu, co się dzieje? - Erza właśnie stanęła przy zejściu.

Widząc pędzącego kapitana a wcześniej rozmowę jego i Happiego domyślała się że coś się stało. Natsu nawet jej nie usłyszał. Jego myśli chodziły wokoło jednej rzeczy. Co się stało że Lucy zostawiła miotłę, otwarte drzwi i teraz płakała w swojej kajucie. Dobiegłszy do jej drzwi stanął i wziął głęboki oddech. Powoli otworzył drzwi. Tak jak powiedział Happy, Lucy leżała na podłodze, płacząc.

- Lucy ... - zaczął niepewnie.

To był chyba pierwszy raz kiedy jego głos drżał. Lucy jednak go nie słyszała, chlipiąc pod nosem. Natsu zrobił więc kilka kroków i stanął przed nią. Nie wiedząc co robić kucnął przy niej.

- Lucy ... doushitano (co się stało) ? - zapytał dotykając jej głowy.

Lucy zerwała się, wystraszona, ale kiedy zobaczyła zaniepokojoną twarz Natsu, wzięła tyle powietrza ile mogła i krzyknęła z całych sił.

- Salamandrze, dlaczego masz pamiętnik mojej matki! -

- ... ? Pamiętnik? ... Ech, to dlatego płaczesz? Jeez, wystraszyłaś mnie ... - wzdychnął, ale po chwili poczuł że rumieńce okrywają jego twarz.

Coś ty powiedział Natsu, dotarło do niego, czy powiedział właśnie ''wystraszyłaś mnie?'' Czy właśnie powiedział, że się o nią boi? Spanikowany przechylił się do tyłu. Deski wydały dźwięk chrapnięcia i Natsu siedział już przed zalaną łzami Lucy starając się znaleźć słowa aby się wytłumaczyć.

- Natsu! Dlaczego go masz! - ciszę przerwało ponowne pytanie Lucy

- Widzisz, znalazłem go kiedyś pośród naszych łupów i wziąłem ze sobą. -

- To bez sensu! Niby skąd pamiętnik mojej matki mógłby się znaleźć u was? Poza tym, co niby miałeś zamiar z nim zrobić? -

- Głupio to zabrzmi, ale odłożyłem go na półkę i zapomniałem o nim. -

- ... -

- Przep ... -

- Nie mów tego. Kapitan nie powinnien przepraszać swojego niewolnika. - urwała mu ocierając łzy

- Masz rację. Ale ty jesteś moim OSOBISTYM niewolnikiem, więc mogę robić z tobą co tylko będę chciał. A teraz mam ochotę ... powiedzieć przepraszam. - mówiąc to pomógł wstać Lucy z podłogi. Usiedli razem na łóżku.

- He he – zaśmiała się

- Hmm? Co cię bawi? - zdziwił się

- Ty ... - teraz Lucy rzuciła się w ramiona Natsu.

Jego ręce na początku nie wiedziały co zrobić. Po chwili jednak przytuliły dziewczynę. Lucy czuła bijące od jego ciała ciepło. Coś co nie czuła od bardzo dawna. Przyjemne, bezpieczne ciepło. Natsu był bardzo rozgrzany, ale Lucy stwierdziła, iż powodem tego jest to, że tak długo dzisiaj stał na zewnątrz na słońcu. Spokojną ciszę przerwały krzyki na górze. Po chwili po korytarzu dało się słyszeć głos Graya.

- Gdzie do jasnej cholery jest ten rozgrzany głupek! - darł się chłodno mężczyzna

- Ty lodowa dupo, jestem TWOIM kapitanem, jeśli masz z tym problem ... - wydarł się Natsu zostawiając Lucy na łóżku i wychylając głowę na korytarz

- Mam problem z TOBĄ, ale ONI w przeciwieństwie do ciebie rozgrzany móżdżku, nie będą się bawić z nami ! -

- Ty dupku ... ONI? - Natsu stał w progu w pierwszej sekundzie skamieniały jak kamień trawiąc co powiedział Gray, by po kolejnej sekundzie pędem lecieć na pokład, taranując przy tym Graya i Juvie która właśnie stanęła obok niego.

- Uważaj trochę ... są po prawej burcie i ... - krzyknął Gray udając się pędem na kapitanem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro