Rozdział 34 ''何が起きても keep ya head up''
* 何が起きても keep ya head up [Nani ga okitemo KEEP YA HEAD UP] - cokolwiek się stanie, nie poddawaj się.
Jest to jedna z zwrotek opening 24 ''Down by Law''. Bardzo mi tutaj pasuje, akurat na tytuł ;-)
---------------------------------------
Słońce oświetlało swoimi promieniami morskie fale. Zeszłej nocy, kiedy to na statek z impetem wpadła Lucy z Alazackiem i Biską oraz ich córką i Happy, cała załoga została postawiona na baczność. Lucy szybko wyjaśniła co się stało. Nie było czasu na rozczulanie się i witanie. Natychmiast statek wypłynął na morze w kierunku granicy Stelli z Bosco. Czemu tam? To proste. To właśnie w tym kraju chował się Ivan z Raven Tail. To właśnie do tego kraju, wczoraj odbił w południe statek którym uprowadzono Natsu. Erza nie cackała się z nikim i wyciągnęła tą informację bardzo szybko od ludzi z portu. Kurs został objęty i po całej nocy żeglugi, w końcu, w południe dnia kolejnego załoga zauważyła ląd należący do Bosco. Należało zejść na niego, zlokalizować Natsu, uwolnić i przy okazji spuścić Raven Tail srogie manto. Lucy na początku bardzo chętnie przyjęła ten plan. Pałała wręcz wściekłością do Ivana i Raven Tail. Lecz teraz, stając przy burcie, spoglądając na ląd w oddali, poczęły nią targać wahania.
- A co jeśli jest znów rany. Jeśli tak, to wdawanie się w walkę z Raven Tail, może przysporzyć nam kłopotów. - szepnęła poprawiając szalik Natsu, który owinęła sobie wokoło szyji z którym nie chciała się rozstawać.
- Poczekaj, jeszcze może być tak, że kiedy tam wejdziemy, on będzie siedzieć z uradowaną miną na stercie poobijanych, wdeptanych w podłogę członków Raven Tail i z miną dziecka zawoła, sorka, nic wam nie zostawiłem? - Gray stanął obok Lucy próbując ją pocieszyć.
- Mmm. - mruknęła wciąż patrząc w ląd
- Ech ... Nic mu nie będzie. Nie pierwszy raz się pakuje w tarapaty. - Gray podrapał się w głowę i odszedł do Juvii, która czekała na niego obok masztu.
- Nie przekonasz jej ani nie pocieszysz, kiedy sam się martwisz. - szepnęła przytulając go.
- A jak mam się o niego nie martwić. - szepnął Gray i objął swoją ukochaną.
Lucy ukradkiem obserwowała ich dwójkę, po czym uśmiechnęła się lekko pod nosem.
- Dość tego Lucy. Kiedy to się skończy, kiedy uwolnimy go, powiem mu TO. - szepnęła w myślach
...
Statek Fairy Tail, dobił do portu w Bosco po południu. Aby plan wypalił, Erza, Jellal i Mira, zeszli na ląd aby spróbować się czegoś dowiedzieć. Pozostałe osoby zostały na statku. Godziny im się dłużyły, aż w końcu przyjaciele wrócili. Jednak nie mieli zbyt dobrych wieści.
- Jest ... niezbyt dobrze. - określiła to Erza.
- Mogło być gorzej, nie przesadzaj. - skomentowała Mira. - Sprawa wygląda tak, że najprawdopodobniej, Natsu jest trzymany w lochach ... i tu się sprawa komplikuje, bo są to lochy do których wejście jest dostępne tylko dla nielicznych. Mam tu na myśli, osoby mogące przebywać na terenie posiadłości Pana tego miasta. -
- Więc wystarczy się wkraść na teren posiadłości i uwolnić Natsu. - skomentował Gray schodząc z beczki na której siedział.
- W ten sposób, wszyscy zostaniemy złapani. To nie Fiore. Tutaj jest inaczej. Bosco jest inne. To miasto należy do rodziny królewskiej która, jak na złość, przyjechała tutaj w interesach. Oznacza to wzmożoną straż. Dodając do tego to, że Raven Tail pociąga za sznurki nawet wśród władz, dostanie się tam jest wręcz niemożliwe. - rzekł Jellal
- Jednak, w związku z obecnością wyższych swer i balem który będzie dziś wieczorem organizowany, możemy spróbować wejść na teren niezauważeni. - dodała Mira
- Dobry pomysł, będzie zamieszanie i możemy skorzystać z tego. - głos zabrała Levy
- Od wschodniej strony posiadłość styk się z ogrodem. Myślałam też, aby tam wlecieć za pomocą Happiego, Craly i Lili. - dodała Mira
Załoga zaczęła układać plan dostania się na teren ogrodu. Lucy natomiast przymknęła oczy i zaczęła myśleć nad czymś stukając palcami o kolano.
- Dobra, już. Skoro wszystko jasne, wchodzimy tam w trzy osoby. Ogarniamy pozycje strażników a w między czasie Gajeel, będziesz na czatach w razie gdyby coś poszło nie tak, będziesz naszym kołem ratunkowym. Musisz ... - Erza podsumowywała wszystko
- ZŁAPIĄ NAS ZANIM DOTRZEMY DO ŚCIAN BUDYNKU. - głos Lucy rozniósł się po pokładzie.
Oczy zebranych skupiły się na niej.
- Lucy? Co ty? - Mira przybliżyła się do Lucy
- Tylko... jest mały problem, a wręcz duży. Jeśli mój pomysł wypali to uratujemy go, ale też możemy spodziewać się nieźle wkurzonego Natsu. - Lucy pokazała ręką gest wieszania na sznurze kogoś. - I jeśli nie wypali, to Natsu nas wszystkich powiesi. - dodała
Na statku każdy przełknął ślinę z wyjątkiem, Alzacka, Bisci, Asuki i Wendy.
- Yyy? Lucy, możesz jaśniej? Czemu Natsu miałby nas wszystkich powiesić? Nie rozumiem co masz na myś .... myśli ... - zabrał głos Gray, lecz pod koniec dotarło do niego wszystko.
Natsu mógł powiesić całą załogę, jeśli JEJ by się coś stało. Teraz plan był jasny.
- Hehe ... - zaśmiał się Gray nerwowo - Lucy, chcesz, iść na bal, jako wtyczka i korzystając ze swojego statutu, córki gubernatora Magnolii, którego się wyrzekłaś - mówiąc to podniósł wskazujący palec do góry, zamykając jednocześnie oczy i podkreślając ostatnie słowo - wejść bez problemu na przyjęcie i ... uratować Natsu? -
Po pokładzie przeszedł szmer. Lucy czuła, że zaraz padnie trupem od tych wpatrzonych w nią oczu, próbujących przebić jej skórę aż do kości. Miała wejść w paszczę lwa. Ponownie przymknęła oczy i chwilę pomyślała.
- Lucy, to nie jest dobry pomysł. Trzeba obmyślić coś innego. - skomentowała Erza
- Też się z tym nie zgadzam. - dodał Jellal.
Reszta załogi pokiwała głowami.
- A macie inny pomysł? - dodała nie otwierając oczu? - Nie. - odpowiedziała za nich.
- Lucy! Oszalałaś! - tym razem Levy podniosła głos. - Nie możesz tak ryzykować! A jak cię ktoś pozna?! -
- O to w tym chodzi. Jeśli mnie nie poznają, nie wpuszczą mnie. - skomentowała Lucy bez emocji. - Suknia, skąd ja wezmę skunie. - zaczęła szeptać po chwili, ignorując załogę która właśnie dostawała zawału na jej pomysł.
- Mam coś co może się nadać, ale musisz na nią zerknąć. - głos zabrała Mira.
Teraz ludzie rzucili się na nią.
- Mira oszalałaś! -
- Nie nakręcaj jej! -
- Natsu nas zabije za to! -
- Siostro, to jest zły pomysł! -
- Mirajane ... - głos zabrał w końcu Gray - Znajdziesz coś też dla mnie? - zapytał
Załoga, Mira i Lucy zdębiały.
- No co? Och, proszę was, czy wy nie widzicie, że tej kretynce - mówiąc to wskazał na Lucy palcem - nikt już nie przegada? Pójdzie tam czy jej na to pozwolimy czy nie, więc zróbmy wszystko, żeby się jej nic nie stało. Ech ... Natsu zaraża swoją głupotą i brawurą każdego. - westchnął ciężko.
Lucy uśmiechnęła się lekko na te słowa. W sumie powinna być wściekła, za nazwanie jej kretynką przez Graya, ale jakoś nie potrafiła się na niego złościć. W końcu chciał ją chronić i pójść z nią w paszczę lwa.
- To się nie skończy dobrze. - Lisanna pokiwała głową.
- Lis! - Mira wbiła w nią swój morderczy wzrok.
- Mówię tylko, że jak tak dalej pójdzie, to ze swoim zapałem, rozniesiecie całe miasteczko. - wyprostowała się i idąc za siostrą, wyszła poszukać sukni dla Lucy .
...
Pod wieczór, Lucy czesząc się wysłuchiwała najpierw nagany za narażanie się od Erzy i Jellala, a potem ich ustaleń. Miała wejść pod swoim nazwiskiem na bal, jako reprezentacja zagraniczna. Bal był dość duży, dlatego pojawią się też goście z innych państw.
- Jeśli wpadła byś przypadkiem na Zerefa, to powiedz mu co się stało i zwiewaj stamtąd natychmiast. Zeref będzie pewnie mocno wściekły za to co się stało z jego bratem, więc może roznieść i powybijać wszystkich. - Erza z miną śmiertelnie poważną stała przed Lucy, która na jej słowa, cała zbladła przypominając sobie trupy na statku Ivana.
- Raczej wątpię aby ktoś z Alakitasi był obecny. - głos zabrał Jellal. - Ale Erza ma rację, w razie czego zwiewaj stamtąd natychmiast. Jeśli zrobi się gorąco to ...
- Tak, tak. Też mam zwiewać. Wiem, nie ryzykować dodatkowo, pilnować się, nie wpadać w panikę, w kłopoty, mało rozmawiać i nie rzucać się w oczy. - Lucy wyliczała na palcach.
- Ech ... - Erza westchnęła ciężko. - Kiedy będziesz już w środku, Gray i Jellal, którzy z tobą wejdą jako służący, odłączy się od ciebie. Pójdą w kierunku cel i mają je przeszukać. Jak tylko znajdziecie Natsu, wyciągacie go i zwiewacie. -
- Okej. - Gray który stał cały czas z boku przytaknął na cały plan
- I jeszcze jedno. Gray, Jellal, kiedy znajdziecie Natsu, ANI SŁOWEM o tym, że na górze, jest Lucy jako wtyka! Zrozumiano? Jeśli Natsu się o tym dowie, zrobi wam piekło. - Erza pogroziła palcem na co chłopaki i Lucy przełknęli ślinę. - Lucy, kiedy będzie po wszystkim, spróbuj wyjść sama. Bez robienia zamieszania. Jeśli się nie uda, Happy, Crala i Lily będą w pogotowiu czekać na ciebie. Dodatkowo Alzack i Biska będą obserwować z oddali całą posesję, więc mogą ci pomóc. Mają naprawdę dobre oczy i w razie czego, zaczną strzelać jeśli by cię ktoś gonił. - Erza spojrzała tym razem na Lucy, która pokiwała stanowczo głową.
- Spokojnie, będzie dobrze. - rzekła Lucy. - Jeszcze trochę pudru na rękę. - dodała i szybko zakryła sobie, warstwą pudru, tatuaż Fairy Tail.
Jeśli ktoś by go zobaczył, całe podchody były by spalone. Teraz, po zakryciu tatuażu, Lucy była już gotowa. Jej suknia była przepiękna. Biały materiał ze srebrnymi dodatkami, lśnił przy najdrobniejszym świetle. Dół sukni stanowił wspaniały artystyczny popisu krawcowej. Suknia gdzie nie gdzie układała się tam na wzór trójwymiarowy różyczek. Wypukłe i wklęsłe partie sukni dodawały jej uroku. Obcisły gorset z dość dużym dekoltem, mienił się cały na srebrno eksponując doskonałą figurę dziewczyny wraz z jej obfitymi piersiami. Dodatków również nie zabrakło. Srebrny naszyjnik z pereł zwisał aż do wcięcia biustu. Pod ramionami były zawieszone kolejne perłowe sznurki. Dwa duże kryształy, pełniły rolę kolczyków, ruszając się przy każdym ruchu głowy. Lucy postanowiła uczesać się w kok oraz puścić z przodu kilka włosków, które miały dodawać jej uroku. Lekki makijaż, trochę pudru tu i tam na zadrapania i buciki na obcasie. Kiedy weszła do głównej sali jadalnej, gdzie wszyscy z niecierpliwością czekali na nią, zapadła zupełna cisza. Lucy uśmiechnęła się lekko kłaniając się. Test okazał się zdany. Lucy chciała sprawdzić jak się jej chodzi w sukni i czy podczas dygnięć na powitanie nie wywali się w niej. Poszło wręcz znakomicie.
- Długo zamierzacie się na mnie tak gapić? - zawołała poirytowana.
- Wyglądasz jak księżniczka. - Wendy podała jej płaszcz którym miała się okryć w drodze na bal.
- Dzięki. - Lucy odebrała czarną tkaninę i zarzuciła ją na siebie.
- To co gotowa? - głos zabrał Gray.
- Ech .... gotowa! - krzyknęła.
- No to w drogę. - zawołał Jellal i cała trójka udała się na zewnątrz.
Jakie Lucy miała zdziwienie kiedy zobaczyła na zewnątrz małą, drewnianą karetę.
- No chyba nie. Ej, chłopaki, skąd wy to ... wytrzasnęliście? - zawołała Lucy wskazując na powóz
- Pożyczyliśmy. - Gray puścił jej oko i otworzył drzwi do środka.
- Jesteście niemożliwi haha. - Lucy zaśmiała się - Ale po wszystkim, macie ją zwrócić. - dodała wsiadając do powozu.
- No przecież nie zmieści się nam na statek. A poza tym, po co nam ona? Szybciej jest konno lub pieszo. - skomentował Gray siadając z przodu obok Jellala i łapiąc lejce od pary koni, ruszył w kierunku posiadłości.
- Niemożliwi, hihi. - zaśmiała się pod nosem.
Teraz jednak jej mina szybko spoważniała. Musiała dać z siebie wszystko. Nieważne co się tam stanie, musi zachować zimną głowę.
- 何が起きても keep ya head up [ nani ga okitemo keep ya head up] nieważne co się stanie, nie poddawaj się. - szepnęła sobie.
...
Goście już przybywali. Sala wypełniała się po brzegi wspaniałymi sukniami i eleganckimi strojami. Muzyka, jedzenie, rozmowy. Bal wyższych swer. Kiedy Lucy przybyła, pod bramę, strażnicy natychmiast skoczyli aby otworzyć jej drzwiczki powozu i pomóc wysiąść, jednak Jellal ich uprzedził i pierwszy złapał ją za rękę. Lucy z gracją wysiadła z powozu dając znać skinieniem głowy aby strażnicy wskazali gdzie jej służący, rudo włosy Gray ( tak, rudo XD. Peruka robi swoje xD) miał go odstawić. Gray po zostawieniu powozu, miał dołączyć do Jellala i rozpocząć akcję ratunkową. Jellal natomiast, krocząc zaraz za Lucy skierował się w stronę wejścia. Po przekroczeniu progu, Lucy skinieniem ręki, nawet nie zerkając na niego, dała znać, aby zaopiekował się jej płaszczem. W tym momencie, strażnicy przy wejściu podeszli do nich wraz z jednym z mężczyzn sprawdzających przybyłych gości.
- Witamy na balu. Czy mogę prosić o Panienki godność? - zapytał schylając głowę
- Naturalnie. Lucy Heartfilia, córka Juda Heartfilia, gubernatora miasta z kraju Fiore, Magnolii. Jest mi niezwykle miło, gościć w tym jakże cudnym kraju. To dla mnie zaszczyt i honor móc uczestniczyć w tym przyjęciu. - odpowiedziała lekko się uśmiechając.
Jellalowi opadła szczęka na ten widok. Nie znał Lucy od tej strony. Na statku była zawsze szeroko uśmiechnięta, rozluźniona, robiła i zachowywała się jak zwykła osoba. Tutaj, stał obok damy. Musiał się skupić, więc szybko zamknął buzię i spuścił wzrok w dół.
- To dla nas szacunek, móc gościć Panienkę Heartfilię w naszych skromnych progach. - mężczyzna ukłonił się i wskazał na wejście do pałacyku.
Jellal odebrał od niej ciemny płaszcz i odchodząc na bok, udał, że idzie go odwiesić. Lucy obserwowała jak zielone długie włosy chłopaka ( XD poniosła mnie fantazja, Jellal dostał perukę z długimi do pasa zielonymi włosami. ) znikają zza framugą drzwi i biorąc głęboki oddech, weszła do głównej sali, gdzie bawili się już goście. Jak to bywa w wyższych swerach, jeśli kobieta nie ma partnera podczas tańca, jest to niedopuszczalne. Dlatego Lucy została od razu poproszona do tańca przez obcego jej mężczyznę, kiedy tylko przekroczyła próg sali a muzykanci przygotowywali się na kolejny występ.
- Czy Panienka uczyni mi ten zaszczyt i pozwoli poprosić się do tańca? - zapytał kłaniając lekko głowę.
- Oczywiście. - Lucy podała mu swoją dłoń i wkrótce muzyka na nowo poczęła grać.
Pary rozpoczęły taniec. Lucy starała się przypomnieć o wszystkim co nauczyła się w Magnolii. Lekkie kroki, płynne, dać się prowadzić partnerowi. Nie za szybko, nie za wolno. Powtarzała w głowie jak mantrę. Pierwszy taniec był dość krótki. Lucy korzystając z okazji, uwolnienia się od partnera, szybko przeszła do części kobiet stojących z boku i delektujących się winem.
- Spokojnie, spokojnie. - powtarzała sobie idąc między parami.
Kiedy dotarła do części kobiecej, trzęsącą się ręką sięgnęła po kieliszek z białym winem. Nie miała zamiaru się upić, po prostu chciała podsłuchać rozmów kobiet i dowiedzieć się czegoś. Stojąc jednak z pustymi rekami, nie wiedziała by co z nimi zrobić. Już podchodziła do kobiet gdy czyjś głos przyprawił ja o dreszcze.
- Lucy? - ten kobiecy głosik poznała by wszędzie.
Zamarła w miejscu. To jakiś zły sen. Ona chyba śni. Teraz to jest już skończona. Powoli odwróciła głowę, lekko się uśmiechając i łapiąc kontakt wzrokowy z kobietą szepnęła.
- Sorano, wybacz mi, zupełnie się ciebie tutaj nie spodziewałam, droga kuzynko. -
- Ja również. Lucy, jak się tutaj dostałaś? Co się z tobą dzieje? Mój boże, słyszałam od twojego ojca, że ci barbarzyńcy, znów cię porwali. - Sorano złapała Lucy za rękę i pociągnęła w bok gdzie mogły porozmawiać na ''osobności'' w sali pełnej osób.
Lucy czuła, że zaraz spanikuje. Jak miała się teraz uwolnić od kuzynki. Nagle gula podeszła jej do gardła.
- Sorano, jesteś tu sama? Dawno temu przyjechałaś? - Lucy uśmiechnęła się szeroko, pokazując swoje ząbki.
- Oczywiście, że nie. Yukino jest też ze mną tylko, że aktualnie gdzieś poszła ze swoim partnerem. Ale do tematu. Lucy. Nic ci nie jest? Co się z tobą działo? - Sorano zarzuciła Lucy pytaniami
- Eee ... ja ... - zająkiwała się - Eee ... byłam w odwiedzinach w Stelli. Moja przyjaciółka z którą dużo pisałam, siostra króla, Panienka Sonya, zaprosiła mnie. - Lucy czuła, że zaczęła kopać sobie grób.
- Stella? Ale jak się tam dostałaś? Twój ojciec mówił nam, że piraci którzy cię uprowadzili zostali zatopieni przez statek imperium Alvarez. W ogóle krążą plotki o twojej śmierci. Lucy, wytłumacz się. Nie chcę wierzyć w słowa twego ojca, bo mówi też, że podpaliłaś dom. Lucy! - Sorano łapiąc ją za ramiona potrząsnęła mocno.
- Puść mnie. - Lucy warknęła co nawet ją zdziwiło.
- Lucy? - Sorano stała z otwarta buzią. - Nigdy nie byłaś taka agresywna, co oni ci zrobili? -
- Co? Nic! Ja tylko nie chcę o tym mówić. - Lucy poprawiła sobie włosy i już miała się odwrócić by odejść, lecz jej drogę zastąpił złoty kapitan wagi.
- Libra, w samą porę. Zobacz kogo me oczy spotkały. - Sorano wskazała na Lucy która przełknęła ślinę.
Teraz to już jest bagno. Ona z tego się nie wydostanie.
- Panienka Lucy Heartfilia. Jakże miło cię widzieć, jeszcze wśród żywych. - Libra pokłoniła się jej nisko z dziwnym uśmiechem.
- Mnie również. Przepraszam, ale muszę już iść. Obiecałam komuś taniec. - szepnęła i ruszyła omijając złotego kapitana.
- Damie nie przystoi szukać partnera. - mówiąc pewien mężczyzna, przeprosił Sorano i łapiąc Lucy za rękę, pociągnął na środek rozpoczynając z nią taniec.
- He? - Lucy wzdrygła się, ale było za późno.
Tańce rozpoczęły się na dobre. Lucy podniosła głowę, aby podziękować wybawicielowi za ratunek od kuzynki, ale szybko tego pożałowała.
- Kapitan złotego koziorożca? Capricorn? - Lucy poczuła jakby miała nogi z waty.
- Czy coś nie tak, Panienko Lucy? - zapytał z powagą
- Ależ skąd. - odrzekła spokojnie. - ''Niech mi ktoś pomoże, ja tutaj zginę.'' - krzyczała w myślach.
- Cóż za miła niespodzianka widzieć cię tutaj. Twój ojciec się ucieszy. - Lucy zamarła
- Powiedz mi Capricorn, czy mój ojczym, jest tutaj? -
- Naturalnie. Aktualnie debatuje z innymi w sali na górze, ale niedługo zejdzie na dół. -
- '' Cofam to co mówiła wcześniej ... teraz ... to ja dopiero jestem trupem. '' - załkała w myślach. - ''Spokojnie, Lucy spokojnie. 何が起きても keep ya head up [nani ga okitemo keep ya head up]. Złoty kapitan będzie chciał zatrzymać mnie do póki mój ojciec ... mój potwór, nie wróci. Do tego czasu muszę grać swoją rolę. Jellal, Gray błagam was, pośpieszcie się. Kiedy on się pojawi, będę musiał uciekać. W trybie pilnym.'' - mówiła sobie w myślach.
...
W tym samym czasie odgłos stukania rozniósł się po kamiennym korytarzu. Natsu leżąc bezradnie na podłodze, począł nasłuchiwać.
Ani myślał drgnąć pierwszy. Niby po co. Przez cały dzień pobytu tutaj, nic nie wskórał. Nie był w stanie się uwolnić. Dno. Patrząc się w kamienny sufit, nasłuchiwał nadchodzący odgłos.
- Chwila, to kroki? - szepnął do siebie. - Taa, co tym razem? -
Po chwili kroki ucichły. Osoba wywołująca je, stała tuż przed kratami. W powietrzu, nos Natsu zarejestrował kobiece perfumy.
- To ty jesteś tym piratem, który uprowadził dwa razy Lucy Heartfilię? - na dźwięk imienia Lucy, Natsu poderwał głowę z miejsca kierując wzrok na przybyłą osobę.
- A co? - warknął
- Odpowiadaj! - dziewczyna tupnęła nogą.
- Pff, laluniu, ja się nikogo nie słucham, a zwłaszcza żadna kobieta nie będzie mi rozkazywać. - Natsu prychnął na nosie, czekając na reakcję dziewczyny.
- Ty ... idiota. - szepnęła pod nosem. - To ty jesteś tym piratem, który uprowadził dwa razy Lucy Heartfilię, moją kuzynkę? Odpowiedz, proszę. - dodała po chwili.
- Kuzynkę? - Natsu podniósł brew.
- Odpowiesz w końcu? -
- Tak dla jasności, to raz owszem. Drugim razem, to ona mnie uprowadziła. - Natsu posłał dziewczynie najbardziej złośliwy uśmiech jaki umiał zrobić, bez wybuchu śmiechu.
- Yyy ... - dziewczyna zupełnie się tego nie spodziewając stała jak wryta.
- Słuchaj laluniu ... - zaczął Nastu
- Yukino. Mam na imię Yukino Heartfilia. - dziewczyna oprzytomniała puszczając w niepamięć co przed chwilą usłyszała i widziała.
- Yukino? Więc, czego oddemnie chcesz? Czekaj, chyba wiem. - chłopak wyprostował się na łokciach i klęknął przy kratach.
- Niech zgadnę, pewnie myślisz, że zemsty? - szepnęła podchodząc do krat
- A no. A po co byś się inaczej fatygowała tutaj? -
- Czemu mężczyzną w głowach tylko przemoc. - westchnęła. - Może tego nie wiesz, ale w wschodnim skrzydle posiadłości jest bal. - mówiąc to wskazała na kierunek z którego przyszła. - Natomiast nad nim, w sali, obradują właśnie ludzie, targując się o twoją głowę. Raven Tail wystąpiło z dość opłacalną wymianą. Chcą zarobić na tobie jak najwięcej przy okazji dobrze się bawiąc podczas twojej egzekucji. - Yukino przejechała palcem po szyji.
- Tss. - Natsu zgrzytnął zębami.
- Więc, może mnie wysłuchasz? -
- Daj mi chodź jeden powód, dla którego miałbym cię słuchać i Ci ufać? - Natsu nachylając się do krat i zaczął mówiąc to z jak najspokojniejszym tonem, jednak mimo to, niezbyt dobrze mu to wyszło, wciąż czując spięte z nerwów wszystkie mięśnie.
- Dam ci nawet 4 powody. - Yukino zbliżyła się na tyle aby oboje mogli swobodnie szeptać.
- 4? No to słucham. -
- Widzisz, zakochałam się... - zaczęła Yukino
- Wow, wow, wow. Powoli. - warknął Natsu odsuwając się od dziewczyny.
- Hm? - mruknęła lecz po chwili pościła buraka. - Idiota! Debil! Grr, nie w tobie! Ani mi się śnisz! -
- Więc? - ponaglił ją chłopak czując ulgę, że nie będzie musiał się użerać z zakochaną szlachcianką
- Więc, mój partner, z którym jestem od 2 lat, znienawidził by mnie za to, jeśli bym ci nie pomogła. - szepnęła - A ja nie potrafiła bym mu spojrzeć w oczy. - dodała po chwili
- Partner? Kto? Święty Mikołaj? - zadrwił
- Rany ... .... Znasz go, na pewno. Ma na imię Sting i jest kapitanem pirackie statku Białego smoka z Sabretooth. -
- ... ... ... - Natsu gapił się na Yukino jak na kogoś kto mocno uderzył się w głowę. - Że co! - krzyknął
- Ciii, debilu, jeśli strażnicy tutaj zejdą, nie pomogę ci uciec. - uciszyła go.
- Czekaj no moment. Ty i Sting? Nie kupuje tego. -
- Rób co chcesz. Kolejny powód to obecność tutaj waszego statku w porcie. Widziałam go dziś po południu. -
Natsu nastawił uszu. Jeśli jego statek i załoga są na wyspie, znaczy, że go szukają. W jego oczach pojawił się cień szansy na ratunek.
- I chyba najważniejsze dwa powody. Jeden to taki, że widziałam służących włóczących się po wschodnim skrzydle i schodzących do podziemi. Widać, że coś, a raczej kogoś szukają. -
- Mnie? - szepnął niechcący na głos
- Yhy. - odparła Yukino prostując się.
- Więc skoro chcesz mi pomóc, czemu nie pogadasz z nimi? -
- Bo ich nie znam. Poza tym jest coś co mi to uniemożliwia. Widzisz, nie zastanawia cię to, jakim cudem, dostali się na teren posiadłości? -
- A skąd mam wiedzieć? Jakbyś nie widziała, siedzę tutaj skuty już od dłuższego czasu. Możliwe, że nawet cały dzień, więc niby skąd mam wiedzieć, jakim cudem się tutaj dostali? He? -
Yukino uśmiechnęła się pod nosem i palcem wskazała na chłopaka. Ten nie rozumiejąc zerknął za siebie.
- Niby co? - powiedział już lekko poirytowanym głosem
- Ty. Znasz odpowiedź. Kto mógł ich tutaj wprowadzić? - Yukino poprawiła swoją suknie, rozglądając się nerwowo czy aby na pewno nikt ich nie widzi.
- Hę? ... ... ... Nie. Nie. Nie, nie, nie. Powiedz mi, że sobie teraz żartujesz, błagam cię. - Natsu poczuł napływ adrenaliny.
Odpowiedź była naprawdę banalna. Lucy.
- Nie żartowała bym, w tak poważnej sprawie. Dopóki ona jest tutaj, dopóki jej ojciec jest w sali obok i dopóki złoty kapitan jej ojca pilnuje ją cały czas, nie mogę podejść do niej i powiedzieć o tobie. A osoby które widziałam, nie znam ich, więc wybacz, ale mówienie przypadkowym osobom, o tym, też jest szaleństwem. - powiedziała stanowczo
Natsu zamknął oczy. Czuł, że zaraz zwariuje. Lucy była w opałach, mało tego, po co ta kretynka tutaj przyszła! Reszta załogi musiała o tym wiedzieć, więc gdy tylko stąd wyjdzie, powiesi osobę, która wpadła na pomysł, zrobienia z Lucy wtyki i narażanie ją na takie niebezpieczeństwo!
- E. - szepnął otwierając oczy - Nie mówcie mi, że ta kretynka sama wpadła na ten pomysł ... ech ... co za idiotka! Samobójca czy co! - warknął
Yukino stała wsłuchując się w monolog chłopaka, ale po chwili zakaszlała, zwracając uwagę, nefrytowych oczu na siebie.
- Więc, co mam robić? - rzekła
- Hmm? -
- Co mam robić? Nie przyszłam tutaj tylko po to aby ci to powiedzieć, tylko abyś mi powiedział, czy masz pomysł na ucieczkę albo jak mam rozpoznać twoich przyjaciół? -
- Bez klucza nie zdejmę tych kajdan. - mówiąc to wskazał na swoje ręce - Nie otworzę też tych krat a tym bardziej, tak delikatna osoba jak ty, nie będzie mieć siły by je wyważyć. Klucza nie zdobędziesz, bo strażnicy zabrali go ze sobą nie wiadomo gdzie. Nie znam też tego terenu. Więc jak widzisz, nie mam żadnego pomysłu jak zwiać. - zakończył odwracając od niej wzrok.
- Anty magiczne karty? - zapytała Yukino dotykając rękom stali
Natsu zdębiał.
- Skąd to wiesz? - rzucił głupio
- Czuję. - szepnęła, ale widząc wzrok Natsu na sobie dodała od razu - Ej, to ty nie wiesz, czy robisz ze mnie teraz głupka? Nic nie czujesz od Lucy? Widzisz, nasza rodzina przekazuje sobie z pokolenia na pokolenie magię. Jesteśmy Magami ... -
- Magami Gwiazd. - Natsu wszedł Yukino w słowo.
- Czyli wiesz. To nie rób ze mnie głupa i nie pytaj się o to więcej. Ech .. tak więc, ja czuję magię, ale z niej nie korzystam. Nie potrafię. Nie dziwię się jednak wcale, w końcu jestem jakby to powiedzieć, nie w prostej linii krwi od pierwszej założycielki rodziny Heartfilia ... hmm ... chodzi mi o to, że w porównaniu do Lucy, we mnie płynie bardzo mało, a wręcz prawie wcale, krwi magicznej. Cała zdolność przeszła na Lucy. Tak, że więc, na przykład, moja starsza siostra Sorano, w ogóle nie ma w sobie cech maga. -
- Dobra, dobra, nie wnikam w to już. - Natsu pokiwał głową. - Rozumiem, że zdajesz sobie sprawę z tego, że magia na kraty nie działa, więc nic je nie zniszczy. -
Na korytarzu zapadła cisza. Oboje wpatrzyli się w sufit szukając pomysłu. Natsu nie do końca był jednak szczery. Miał jeden plan, ale na sytuację, naprawdę wyjątkową. Nawet jakby mieli go zabić, dalej by się wahał czy to zrobić. To była ostatnia z rzeczy z jakiej chciał korzystać. Magia nie działa na karty i na kajdany ... ale ... klątwa, roztrzaskała by je od razu w drobny mak. Bez problemu. Klątwa ... coś jak magia którą posługują się magowie tyle, że klątwami władały demony. Natsu od wojny którą wywołał jego brat i po tym okropnym przebudzeniu w sobie demona, zdawał sobie sprawę, że mógł używać również nie tylko magi ale i klątw. Był jednak haczyk. Mimo, że udawał przed bratem, który i tak go rozgryzł, że panuje nad tym, prawda była okrutna. Nie kontrolował siebie zupełnie. Nie panował nad chęcią mordu i zniszczenia. Jeśli uwolnił by tą moc, mógłby, ba, na pewno by zranił, zabił Yukino, strażników, gości, mieszkańców i nie wiadomo kogo jeszcze. Przerażała go ta moc. Był na nią za słaby. Dlatego ten pomysł, mimo tego, że był w 100% skuteczny w ucieczce, był zarazem w 100% najgorszym rozwiązaniem.
- Tss. - prychnął.
Klątwa od razu by rozwiązała ten problem, ale sprowadziła by na nich, na niego zupełną zgubę.
- Hmm. - Yukino mruknęła, pocierając ramionami o siebie.
- Co ci? - zagadał widząc to
- Zimno. Zimno tu jak cholera. - szepnęła
- Ja w ogóle nic nie czuje ... - Natsu spojrzał na ręce dziewczyny pokryte gęsią skórką.
- Sting mi mówił, że masz dość gorącą aurę w okół siebie, przez swoją magię ognia. -
- A! - krzyknął nagle
- Co!? - Yukino zerwała się z miejsca, podskakując z przerażenia nagłym okrzykiem Natsu
- Chyba mam pomysł. - Natsu przygryzał dolną wargę.
Było to cholernie ryzykowne, ale mniej od tego pomysłu z demonem. Skoro klątwa może tutaj zadziałać a on nie może użyć własnej, to czemu nie skorzystać z klątwy innej osoby.
- Yukino, słuchaj. Dasz radę, wrócić na bal i znaleźć Lucy? -
- Chyba tak, ale ona nie przyjdzie tutaj, złoty kapitan ją ... -
- Niech nie rusza się. Chodzi mi o to, żebyś z nią porozmawiała. Na osobności, na chwilkę. -
- Co mam jej powiedzieć? -
- Powiedz jej ... - Natsu przybliżył się do krat i przekazał co dokładnie miała Yukino powiedzieć Lucy.
- Okej. Mało co z tego rozumiem, ale ona to zrozumie? -
- Tak. Ufam jej. Zrobisz to? -
- Jasne. - Yukino zaczęła odchodzić. - Tylko nigdzie się stąd nie ruszaj. Zaraz ci pomożemy. - dodała.
- Bardzo zabawne, a niby gdzie miałbym pójść? - dodał Natsu uśmiechając się przyjaźnie.
---------------------------------------------------------------
Dziękuję wszystkim osobą za pozytywne komentarze 😍. Nawet nie wiecie, jak bardzo motywuje to i dodaje mi energii nie tylko do pisania ale i na resztę dnia. Zachęcam wszystkie osoby czytając to zostawiania swoich opinii 😉 pozytywnych jakże i też negatywnych jeśli by wam coś nie podeszło.
Rozdział 35 Dzieli nas tylko mały krok.
Już w piątek 13.... 😱 ale wypadło. No cóż, może akurat nic się nie wydarzy. Jakoś tak bardzo w to nie wierzę ale i tak 😅 nie chcę kusić losu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro