Rozdział 33 Nieszczęścia chodzą parami
Szli długim, nie mającym końca korytarzem. Gdzie by nie spojrzeć, wszędzie był kamień. Kamienna podłoga, kamienne ściany, kamienny sufit. Co jakiś czas w tej kamiennej dziurze, na ścianie przybita była drewniana półeczka z małą świeczką. Było to jedyne źródło światła. Oprócz tego, w dość dużych odstępach od siebie były wydzielone małe wnęki, zagrodzone stalowymi kratami. Grube przęsła dawały jasny przekaz. Stąd nie ma szans na ucieczkę, o ile nie posiadasz klucza do zamka. Cztery osoby szły powolnym krokiem kierując się przed siebie. Jedna z nich, ciągnęła się z tyłu w większej odległości od pozostałych, bawiąc się w ręku naładowanym pistoletem. Dwójka na przodzie, prowadziła pewnego chłopaka, co jakiś czas popychając go do przodu i z złośliwymi minami, dogryzała obraźliwymi tekstami. Byli ubrani w pełne zbroje z pochowanymi w zakamarkach nożami.
- O to tutaj. Twój nowy domek, szczurze! - mówiąc to, jeden z strażników dał znać, aby się zatrzymali i sięgając po klucz do pasa, otworzył jedną z krat.
- Czuj się jak u siebie, no bo w końcu, spędzisz tutaj resztę swojego, jakże już krótkiego życia! - krzyknął drugi i korzystając z otwartych krat, z całym impetem wrzucił do wnęki chłopaka.
Strażnik który otworzył karty, uznał, że będzie to zabawny widok i podstawił nogę, przez co chłopak potknął się o nią i spadł na brzuch, na kamienną, zimną podłogę. Strażnicy natychmiast zamknęli z hukiem kraty, wgapiając się w leżącego za nimi chłopaka, próbującego podnieść się po upadku. Fakt, że miał skute ręce, tylko utrudniało mu, podniesienie się.
W końcu jednak udało mu się podnieść i klęcząc przed oprawcami, spojrzał swoimi nefrytowymi oczami z furią i wściekłością.
- Nawet nie zdajecie sobie sprawy, z kim zadarliście! Pożałujecie tego! - warknął Natsu
- Hahaha, pożałujemy? Czy ci się coś nie pomyliło? - wybuchnął śmiechem jeden
- Hahaha, jednak to prawda. Im głupszy i słabszy pies, tym więcej szczeka i robi hałasu. - zaśmiał się drugi i splunął przed karatami.
- Tss. Mam gdzieś, jak na mnie wołają, już się do tego przyzwyczaiłem. Mogę być psem, ale mam honor, nie to co wy! Banda zakutych marionetek, płaszcząca się przed tymi którzy dają więcej. Zero honoru, zero godności! - krzyknął różowo włosy chłopak
- Uważaj co szczekasz! - warknął drugi, ale szybko się opanował, powstrzymany przez pierwszego.
- Niech szczeka, piszczy, warczy. Co poradzić, taka jego natura. - wzruszył ramionami - Poczekaj, jeszcze będziesz nas błagał i płaszczył się przed nami, kiedy to zobaczysz, jak się zabawiamy z tą blondyneczką. - rzucił.
Zapanowała zupełna cisza. Słuchać było tylko dźwięk obracanego na palcu pistoletu, trzeciej osoby, która zatrzymała się z boku, obserwując całą sytuację. Jednak kiedy zapanowała ta grobowa cisza z przodu, pistolet w jego ręku, przestał się obracać. Teraz już żaden dźwięk nie mógł być wyłapany nawet przez czułe uszy Natsu.
- Jeśli ją tkniecie ... jeśli na nią w ogóle spojrzycie, połamię wam wszystkie kości! - Natsu próbując cały czas być w miarę opanowanym, zachowując zimną głowę i uważnie śledząc całe otoczenie szukając sposobu do ucieczki, zupełnie stracił nad sobą panowanie, kiedy usłyszał o ''zabawieniu się '' i zranieniu jego Lucy.
Powiedział to, pokazał jak mu na niej zależało, spaprał sprawę, ale było już za późno. Nie cofnie tego słowa. Nie chciał. Strażnicy jednak tylko się zaśmiali pod nosem i wkrótce, w trójkę zostawili chłopaka samego, opuszczając korytarz. Natsu patrzył za nimi, a kiedy zniknęli mu z oczu na dobre, siarczyście przeklną na głos, dając upust swoim emocją.
- Muszę stąd zwiać, natychmiast. - zgrzytnął zębami, podnosząc się i oglądając uważnie kraty.
- Niech to szlag. - warknął po raz kolejny.
Natsu szukał czegokolwiek. Nadłamanego przęsła, uszkodzonego zawiasu, zepsutego zamka, cokolwiek. Rozstaw prętów był tak mały, że o przeciśnięciu się pomiędzy nimi, nie było mowy. Gdyby miał jakiś drut, jakiś mocny i twardy kawałek czegoś, mógłby spróbować otworzyć zamek. Tylko problem był w braku posiadania tego i większym problem stanowiło, skucie jego rąk z tyłu. Zamek miał wejście na klucz tylko od strony korytarza, więc nie było szansy, aby mógł zacząć w nim grzebać z zakutymi rękami. Nie przełoży ich tak i nie dosięgnie zamka. Zdenerwowanie zaczynało dawać o sobie znać.
- Tak niczego nie wymyślę. - szepnął i opierając się o ścianę, usiadł po turecku.- No już, uspokój się, uspokój się Natsu. - szeptał do siebie.
Przez tą ostatnią rozmowę, został skutecznie wytrącony z równowagi. Aby uciec musiał znów mieć chłodną głowę, uspokoić się, myśleć skutecznie i szybko. Powoli wypuścił powietrze. Jego klatka piersiowa, opadała i unosiła się w górę. Miał poważnie przechlapane. Nie dość, że wpadł w pułapkę jak skończony kretyn, nikt tego nie widział co oznaczało, że zanim się jego przyjaciele skapną co się stało, wszystkie ślady zostaną zupełnie wyczyszczone, naraził ich tym samym na niebezpieczeństwo, naraził Lucy na niebezpieczeństwo, to może tutaj nawet jeszcze zginąć.
- Tss. - zgrzytnął zębami. - Ech ... uspokój się, już, musisz coś wymyślić. - szeptał
Zamknął oczy i słuchając uważnie otoczenia, próbował przeanalizować jeszcze raz całą sytuację od nowa.
* Flashback *
Natsu po wyjściu z biblioteki, udał się w stronę wyjścia z zamku i miasteczka. Doszedł właśnie na obszerny kamienny plac. Na środku zauważył małą fontannę, ale nie przyglądał się jej dokładnie. Bardziej interesował go pokaźny tłum osób na placu. Wszędzie było pełno ludzi, pełno straganów pełno hałasu. Widząc kumulację przy środku, postanowił nie pchać się tam.
- Jeśli jakimś cudem wejdę na środek i tłum mnie przy tym nie zdepcze, to opuszczenie go, będzie równie trudne. - szepnął.
Rozglądając się, zauważył ,że przy brzegach, zlokalizowane były tylko pojedyncze stragany, dlatego tłum był tam mniejszy. Nie czekając na nic, od razu się tam skierował, rozglądając się właśnie za czymś co nadawało by się na prowiant dla niego i Lucy. Musiał jeszcze zajrzeć do załogi, ale wolał zawczasu kupić potrzebne rzeczy i mieć to już z głowy.
- Hej wisienko ! Tęskniłeś? - rozległo się nagle tuż koło jego głowy.
Natsu odruchowo zwolnił a wręcz przystanął i obrócił głowę w kierunku osoby wołającej go po jakże rozróżniającym go, kolorze włosów. Doskonale pamięta tamten szok. Kilka kroków od niego stała ona. Czerwono włosa kobieta, służąca Ivanowi, uśmiechająca się upiornie w jego kierunku.
- Flare ... !? - Natsu z zaskoczenia prawie krzyknął, ale szybko został uciszony przez dziewczynę
- Cii, jeśli nie zrobisz co ci powiem, zabijemy ją. - zaśmiała się złowieszczo wskazując palcem na odległą od nich o parę kroków, parę.
Mężczyzna również, szczerzył się złowrogo, trzymając przed sobą zakapturzoną postać. Natsu w ułamku sekundy, patrząc na nią, dostrzegł drobną postawę osoby. Była to kobieta. Mężczyzna miał oplecioną rękę wokoło jej pasa i trzymał nią z tyłu jej ręce. Druga ręka spoczywała na ustach dziewczyny, tłumiąc jej krzyki, które zdawały się trwać długo i powoli przechodzić w rozpacz. Dziewczyna co jakiś czas próbowała się szarpać i wyswobodzić z jego rąk, ale na marne. Natsu zauważył w tych kilku sekundach, jak spod jej kaptura, naciągniętego do nosa i zakrywającego jej prawie całą twarz, kapło kilka łez. Pod wpływem jej gwałtownego szarpnięcia, oprócz, słonych kropli, wyleciało spod kaptura coś co sprawiło, że Natsu zamarł. Było to kilka pasem ... blond włosów.
- Lu .. Lucy ... - szepnął będąc całkowicie otumaniony całą sytuacją.
- Hihi, to jak, będziesz posłusznym pieskiem? Czy mamy ją zabić? - szepnęła Flare przyprawiając Natsu o dreszcze.
To się działo za szybko, Natsu nie miał szansy na wymyślenie planu. Musiał przedłużyć sytuacje i zaskoczyć ich, ratując Lucy. Czuł jak jego serce przyśpiesza a adrenalina zaczyna krążyć po jego głowie. Pech chciał, że stali u wejścia do zaułku i nikt na nich nie zwracał uwagi.
- Na kolana. - warknęła Flare patrząc w nefrytowe oczy - Już! -
Natsu przerzucał wzrok raz z Flare a raz na Lucy i znów na Flare. Chcąc nie chcąc, nie miał wyboru i schylił się by klęknąć.
- Dobry piesek. - skomentowała dziewczyna
- Tss, już nie żyjec ... - warknął Natsu
- Cii, nie odzywaj się nie pytany! - wrzasnął mężczyzna
Różowo włosy chłopak czuł jak powoli nie może oddychać. Jego mięśnie się trzęsły a myśli krążyły tylko aby wyrwać Lucy. Reszta się nie liczyła. Flare w tym czasie, wyjęła metalowe kajdanki i podchodząc do Natsu rzuciła oschle
- Ręce za siebie. -
Natsu widząc do czego to wszytko zmierza, postanowił nie czekać już dłużej tylko rzucić się na mężczyznę i oswobodzić Lucy. Już miał się zerwać, już podniósł jedno z kolan gdy w tym samym momencie, jedna z kolejnych osób, które służyły Ivanowi, zaszła całą gromadę z boku i będąc obok straganu, kopnęła w jego nogę. W wyniku uderzenia, blad zachwiał się, a na ziemię spadło kilka metalowych naczyń wywołując odgłos zagłuszający pobliskie otoczenie. Jednak jedno z brzdęknięć metalu o podłoże było inne. Miał w sobie coś groźnego. Był to wystrzał z pistoletu, który trafił w nogę blond włosej dziewczyny. Kobieta krzyknęła z bólu, tracąc równowagę. Jednak ręka na jej ustach, wypuściła tylko stłumiony odgłos.
- Lucy! - wrzasnął Natsu
- Ręce za siebie! Masz robić co ci każę! - wrzasnęła Flare kopiąc Natsu w plecy.
Chłopak zachwiał się i upadł amortyzując się rękami od potłuczenia. Jednak nie zamierzał teraz się poddać. Podciągnął nogi i skoczył na oddalonego mężczyznę wprawiając go w osłupienie. Nieszczęścia chodzą jednak parami i owy przybysz, który strącił metalowe naczynia, pojawił się znikąd obok Natsu, który jedyne jak zdążył zareagować, to zasłonić się rękami. Nie pomogło to wcale i obrywając kopniakiem w ręce trzymane przy twarzy, wleciał w ścianę. Kawałek tynku odpadł z niej posypując leżącego na ziemi chłopaka kurzem. Natsu zakaszlał od mocnego uderzenia plecami w ścianę i podpierając się o nią, powoli wstał.
- Moje ostatnie ostrzeżenie! Na kolana i ręce za siebie, bo przestrzelę jej głowę! - wrzasnął przybysz i wycelował w dziewczynę pistoletem.
Ona mimo tego, że nic nie widziała, słyszała jednak doskonale całe zajście. Spanikowała zupełnie i przyćmiona bólem zaczęła szlochać i na nowo się wyrywać. Natsu zrozumiał, że jeśli będzie ciągnął to dalej, oberwie jeszcze mocniej a ją w końcu zabiją. Jeśli jednak się podda, to jego zabiją na pewno, lub oddadzą Ivanowi co oznaczało, że go zabije. Ją natomiast ... wypuszczą? Jasne, że nie. Ivan odda ją ojcu i ten ją zabije. Sytuacja patowa. Był sam w zaułku, do którego nikt nie zaglądał.
- Nullpudding, przestań hałasować do cholery! - wrzasnęła Flare na przybysza
- Zamknij się, ruda. - odrzekł Nullpudding i podchodząc do Natsu, z zaskoczenia zdzielił go po głowie.
Natsu spanikowany nie mógł zachować spokoju i zupełnie zignorował nadchodzącego Nullpuddinga myśląc jak uwolnić Lucy. Oprzytomniał dopiero gdy oberwał w głowę i nim się zorientował, Nullpudding wraz z Flare dopchnęli go do ściany przodem, wygięli mu ręce z całej siły do tyłu, jednocześnie kopiąc w jego kolana, przez co zmusili go do upadku na nie. Mimo szarpania się z jego strony oraz próby poparzenia ich jego ogniem, zakuli mu ręce w kajdany. Chłopak od razu poczuł upadek siły magicznej. Doskonale zdawał sobie sprawę, czym były te kajdany. Wykonane ze specjalnego stopu, blokowały zupełnie magię osoby noszącej. Dodatkowo były bardzo wytrzymałe i wręcz praktycznie nie do rozerwania. Natsu wiedział, że jeśli da się zakuć to, to będzie jego koniec, jednak widząc Lucy zupełnie spanikował i pozwolił na to. Na nic się zdał jego opór, znalazł się zupełnie na ich łasce.
- Kurohebi, pość ją. Nie jest nam już do niczego, ta szmata potrzebna. - rozkazał Nullpudding przyciskając głowę Natsu do ściany i wywołując tym samym u niego ból.
Mężczyzna puścił dziewczynę, która natychmiast upadła na kolana. Zaczęła kaszleć i łapiąc się za krwawiącą kostkę zalała się łzami. Kurohebi schylił się do niej i gwałtownie zerwał jej kaptur z głowy. Natsu na ten widok wstrzymał powietrze. Był skończonym idiotą. Jak mógł dać się tak podjeść! Jak! Jak mógł jej nie wyczuć nosem! Jej zapach ... przecież jej zapach był zupełnie inny od Lucy. Przymykając oczy, przeklną na swoją głupotę w myślach. Jednak jeśli się zastanowić nad tym, nawet gdyby poczuł jej zapach i zorientował się wcześniej, że nie była to jego Lucy, pewnie i tak ruszył by jej na pomoc. Zostawić ją w rękach tych maniaków zła, to było nie w jego stylu. Jego rozterki trwały jednak bardzo krótko, dosłownie kilka sekund, po czym wziął powietrze do ust i krzyknął na tyle ile pozwalał mu Nullpudding który wciąż z Flare przyciskali go do ściany.
- Uciekaj stąd, bo cię zabiją! Szybko! - krzyknął w kierunku roztrzęsionej blond włosej dziewczyny.
Ona w pierwszej chwili wzdrygła się, lecz potem widząc błagalne spojrzenie nefrytowych oczu, wybiegła zaułka. Biegnąc w kierunku sobie tylko znanym, gubiła za sobą krople czerwonej krwi. W powietrzu dało się słyszeć kilka przekleństw rzucanych przez zdenerwowanego handlarza, zbierającego rozrzucone miski. Podnosząc jedną z nich poczuł coś lepkiego. Kiedy spojrzał na swoją dłoń ujrzał czerwoną ciecz.
- A to się skąd wzięło? - szepnął rozglądając się w około, lecz jedyne co znalazł to małą kałużę czerwonej cieczy i kilka kropel odchodzących z niej, prowadzących z jednego z zaułków gdzie stało parę dzieciaków.
- Grr, te dzieciaki nic tylko bałaganią. Jak chcą malować, niech trzymają się z dala od moich towarów. Jeszcze tylko tego brakuje, aby mi je pobrudziły – mówiąc to, obtarł rękę o szmatkę i wrócił do handlu.
Tymczasem Natsu poczuł jak Nullpudding zerwał mu z szyji szalik, rzucając w kąt i naciągnął mu na głowę jego własną kamizelkę, zupełnie pozbawiając go widzenia czegokolwiek. Flare również nie stała jak słup, kręcąc w ręce szmatą, szybko wepchnęła Natsu mu ją do ust, wiążąc ją z tyłu jego głowy zanim, Nullpudding nakrył go ubraniem odcinając całkowicie jego wzrok. Jedyne co widział od tej pory, był to materiał z jakiego wykonana była kamizelka. Czas zdawał się płynąc tak szybko, że Natsu nie był w ogóle w stanie reagować. Był skończony, na ich łasce. Czuł jak pociągnęli go z powrotem na wlot zaułka, potem na główną ulicę i skręcając gdzieś zeszli w dół. Natsu słysząc głosy ludzi, próbował się szarpać, ale bez skutku. Ludzie mijali ich bez jakiejkolwiek reakcji. Popychany wciąż szedł tam gdzie mu kazali. W oddali usłyszał morze. Jego żołądek podszedł pod gardło. Szli na statek. Jeśli teraz im nie zwieje, odpłyną z nim. Postanowił zrobić to agresywnie i w momencie którym ktoś go ponownie popchnął, spróbował zrobić fikołek do przodu i oswobadzając się z ich rąk i nawet na oślep biec przed siebie. Plan z pozoru się udał, fikołek wyszedł, ludzie Ivana puścili go, nawet jego kamizelka odsłoniła mu widok na jedno oko. Widząc ulicę, rzucił się w bieg, lecz po trzech susach, oberwał czymś w kark i padł na ziemię, tracąc przytomność. Ostatnie co pamiętał to widok za swoich pleców na biegnących do niego Nullpudding i Flare oraz małą dziewczynkę w kapeluszu, która za rogu ulicy obserwowała całe zdarzenie. Potem nastała ciemność.
* koniec flashback *
- Następne co pamiętam, to kiedy obudziłem się ciągnięty w dół po schodach. - szepnął do siebie Natsu pukając się tyłem głowy w ścianę o którą się opierał. - A potem nim doszedłem do siebie, byliśmy już tutaj na dole. Szlak, jak długo byłem nieprzytomny i czym jest do cholery to miejsce. -
- Mam nadzieję, chociaż, że ta dziewczyna im uciekła. Jak te bydlaki, mogli wplątać w to bagno, zwykłą dziewczynę z miasta. Musieli mieć blondynkę, więc pewnie wzięli pierwszą lepszą. - chłopak poczuł się winny tego co spotkało tą dziewczynę.
Po części miał rację. Chcieli go złapać a, że inaczej by im uciekł, posłużyli się przynętą w roli ''Lucy''. Po ich potyczce na Tenrou, Ivan zdawał sobie już sprawę, jak cenną osobą jest dla niego Lucy i ile chłopak może dla niej zrobić. Kilka głębokich oddechów i kolejna próba rozerwania kajdan. Tak jak ostatnio, jedyne co zyskał, to dźwięki stopu rozchodzącego się echem po korytarzu.
* Tymczasem wracając do Lucy *
Tym czasem, przemoczona na całego Lucy dobiegała właśnie do placu handlowego. Było wręcz pusto, mało kto ją mijał, dlatego przebiegła go przez środek i już miała skręcić w drugą ulicę gdy dwoje dzieci wyszło na jej środek i trzymając jakieś patyki zmusiło ją do zatrzymania się.
- Co jest? Zejdźcie z drogi, proszę! - krzyknęła próbując minąć dzieci.
- Nie! - krzyknął jeden z chłopczyków i skacząc do niej, chwycił za skrawek płaszcza, szarpiąc ją w bok.
Pozostałe dzieci również podbiegły do niej robiąc to samo co chłopczyk. Zanim się zorientowała, dzieciaki zepchnęły ją w trzecią uliczkę.
- Hej! Puszczajcie! - krzyczała.
Happy wystawił głowę i widząc całe zajście, szybko wyleciał spod płaszcza, chwycił Lucy za ramiona i podnosząc do góry, już miał wylecieć z nią z ulicy, gdy pewna dziewczynka zagrodziła im drogę i wyjęła zza siebie biały materiał. Lucy z Happy'm zatrzymali się momentalnie widząc w ręku dziewczynki ...
... szalik Natsu.
- Skąd to masz?! - krzyknęła Lucy czując jak jej dłonie zaczynają się trząść.
- Moja koleżanka znalazła go w zaułku. Nikt jej nie chce uwierzyć w to co widziała, co myśmy wszyscy widzieli! - dziewczynka wskazała oczami na dzieci w około Lucy.
- To prawda, wszyscy mówią, że zmyślamy. - krzyknął chłopak
- Ale my widzieliśmy to, na prawdę! - krzyknął drugi chłopak
Dzieciaki zaczęły się przekrzykiwać, aż dziewczynka odezwała się
- Widziałam cię, kilka dni temu, jak szłaś z nim uśmiechnięta przez miasto. - mówiąc to pomachała w powietrzu szalikiem Natsu. - Dlatego może ty nam uwierzysz! Moja koleżanka nie może tutaj przyjść bo jej rodzice są zajęci i opiekuje się nią pewna znajoma ich. Wtedy uciekłyśmy się bawić, ale po tym jak to widzieliśmy, od razu pobiegłyśmy do jej opiekunki i innych dorosłych. Nikt nam nie wierzy! - dziewczynka zaczęła trząść się z emocji a jej oczy zaszły błagalnymi łzami. -
- Co widzieliście? O czym ty mówisz? - Lucy podbiegła do niej, klęknęła i obtarła spływającą łzę na jej policzku.
Deszcz padał wciąż, sprawiając, że włosy dziecka były już całkowicie przemoczone. Reszta dzieci też odgarniała przemoczone włoski.
- Słyszałam strzał i potem jakaś kobieta, blondynka wybiegła z zaułka i potem ten handlarz coś krzyczał do nas i potem widziałam jak jacyś ludzie wyciągają go siłą z zaułka, a on się szarpał i próbował uciec i potem skręcili w ulicę tam - dziewczynka nabrała w końcu powietrza wygłaszając wszystko wcześniej na jednym wydechu wskazując jednocześnie palcem na ulicę. - Moja koleżanka pobiegła za nimi, my się baliśmy ale kiedy zaraz potem wróciła, powiedziała, że przyszła czwarta osoba i go uderzyła a on przestał się szarpać, a oni go zaciągnęli w kierunku portu. - dziecko znów zaczerpnęło powietrza zaksztuszając się nim.
- To prawda, oni nie byli mili! Proszę uwierz nam! - tym razem chłopczyk rzucił się z rączkami na Lucy.
Lucy z Happy siedzieli na mokrej ziemi. Powoli docierało do nich co się stało. Lucy czuła jak nie może złapać tchu. Cała się trzęsąc szepnęła
- Kiedy to widzieliście? -
- Przed południem. - odpowiedź dzieci sprawiła, że Lucy zakręciło się w głowie.
Ktoś porwał Natsu prawie pół dnia temu! Pół dnia!
- Chodź z nami, proszę! - dziewczynka pociągnęła Lucy za płaszcz - Do koleżanki! Ona ci powie! Proszę. -
Lucy nie trzeba było dwa razy tego powtarzać. Natychmiast wstała i dała znać dzieciom aby ją prowadziły.
- Happy! Leć na statek i powiedz co się stało! Szybko, każda chwila się teraz liczy! - krzyknęła na kotka który leciał za nimi
- Oszalałaś! A jak tobie się coś stanie! -
- Happy! -
- Nie! Nie mogę cię zostawić! -
- Happy! Natsu ! Trzeba go ratować! -
- Polecę na statek tylko z tobą! Poza tym, może dowiemy się czegoś więcej od tej dziewczynki! Wtedy szybciej go znajdziemy bo na razie nic nie wiemy! -
Biegnąc za dziećmi, Lucy puściła Happy'emu ostre spojrzenie, ale zgodziła się. Jak tylko zdobędą informacje, Happy poleci z nią na statek dużo szybciej niż jakby miała sama biec.
- To tutaj, tam ! - dziewczynka wpadła na duże drzwi jednego z domów.
Lucy poszła w ślady za nią i wkrótce wpadli w trójkę ( dziewczynka, Lucy i Happy) na drzwi pukając w nie. Po chwili otworzyła je kobieta w średnim wieku. Zobaczywszy zmoczoną dziewczynkę, przemoczoną Lucy i Happiego który szybko ukrył swoje skrzydła siadając obok nóg Lucy otworzyła szeroko usta.
- Pani Hanno, proszę nas wpuścić, błagam, muszę porozmawiać z Asuką! - dziewczynka błagała składając rączki i się kłaniając
- Bardzo prosimy. - Lucy dołączyła do niej, kłaniając się
- Dziecko, co ty znowu wymyślasz. Ile razy mam ci powtarzać, żebyś przestałą opowiadać ludziom te bajki. - skarciła ją Hanna
Lucy czując, że zaraz zostaną odesłane z kwitkiem postanowiła zaryzykować.
- Asuka! Jesteś w domu! Asuka, jestem Maginią Gwiazd, muszę z tobą porozmawiać! - krzyknęła na całe gardło Lucy wprawiając w osłupienie Happy'ego, dziecko i Hannę.
- Jesteś Magiem Gwiazd? - Hanna cofnęła się przerażona - Najmocniej przepraszam. - szepnęła kłaniając się.
- Tak, jestem Magiem Gwiazd i muszę porozmawiać z Asuką! - Lucy przyłożyła sobie rękę do piersi dając znać, że jest szczera.
Hanna i dziewczynka stały w osłupieniu. Obie nie spodziewały się, że Lucy jest tak wysoko postawiona w tym kraju. Wszak, była jak to powiedziała Sonya, wręcz Boginią Gwiazd.
- Jesteś od nas? - głos dziecka zza placów Hanny przerwał im rozmowę.
- Od nas? - powtórzyła Lucy zerkając na stojącą na schodach prowadzących na górę, małą dziewczynkę w kapeluszu spod którego wychodziły ciemno zielone włosy, splecione w warkocz.
- Tak! Jesteś z ... - Asuka minęła Hannę i skoczywszy do Lucy złapała ją za rękę i wskazała na tatuaż.
Lucy w pierwszej chwili nie wiedziała jak zareagować, ale potem struchlała by następnie z niedowierzaniem krzyknąć
- Jak to? Jesteś z Fa ... - zamknęła sobie buzię ręką o mały włos nie wypowiadając pełnej nazwy
- Asuka! - nagle Happy minął ją w powietrzu i wleciał prosto w rączki dziewczynki.
- Happy!? - krzyknęła Asuka - Happy! Pomóż! Rodziców nie ma, są na zleceniu, a Natsu ... - zaczęła patrząc raz na kota a raz na Lucy
- Wiemy. Dlatego przyszliśmy do ciebie. - szepnęła Lucy - Powiedz, co się stało! -
Chwilę później Hanna wpuściła ich za drzwi do salonu, gdzie Lucy zdjęła przemoczony płaszcz i z uwagą skupiła się na słowach Asuki. Hanna wyszła z pokoju wraz z dziewczynką która przyprowadziła Lucy i wycierała jej głowę ręcznikiem. Dzięki temu w pokoju została tylko Lucy, Asuka i Happy. Asuka bez zahamowań powiedziała co się stało. W końcu znała Happiego odkąd pamięta. Zdarzało się, że jej rodzice kiedy musieli wychodzić pozwalali Happiemu i Natsu zająć się nią. Natsu był dla niej kimś w roli przyszywanego starszego brata lub wujka. Wszystko zależało, jak bardzo różowo włosy chłopak zachowywał się dziecinnie przy niej. Lucy, widziała po raz pierwszy na oczy, ale widząc znak swojej gildii, natychmiast jej zaufała. Każdy bowiem kto nosił ten symbol, jest częścią rodziny. Historia którą mówiła, przyprawiała o dreszcze Lucy. Asuka widziała wszytko od momentu strzału który zwrócił jej uwagę. Widziała jak blond włosa kobieta ucieka, zraniona w nogę, widziała jak Natsu się szarpał, próbując uciec, widziała jak go ogłuszyli. To ona znalazła jego szalik w zaułku do którego wróciła po całym zajściu. To ona próbowała zwrócić uwagę dorosłych, lecz nieskutecznie. Nawet jej opiekunka Hanna, wiąż nie wierzy jej mówiąc, że to bajki. A wszystko przez to, że dorośli myślą, że dzieci mają bujną wyobraźnię.
- Asuka? - kobiecy głos zabrzmiał przed drzwiami które po chwili się otworzyły i stanęła w nich para.
Kobieta miała jasno zielone włosy i ciemno fioletowe oczy. Mężczyzna miał czarne włosy i ciemne oczy. Uwagę Lucy zwrócił skąpy strój kobiety i jej kapelusz. Oboje stanęli jak wryci widząc płaczącą Asukę wtuloną w Lucy.
- Mama! Tata! - dziecko krzyknęło, wyrywając się od Lucy i wskakując w ręce kobiety.
- Asuka! - para przytuliła ją - Co się stało, czemu ty płaczesz! - krzyknęła kobieta ocierając córce łzy.
- A ty kim jesteś? - mężczyzna spojrzał na Lucy która nie wiedziała co robić, lecz po chwili, łącząc fakty, że Asuka mówiła, że jest z Fairy Tail, zrozumiała, że w takim razie jej rodzice też muszą być.
- Ja ... ja jestem ... Lucy ... wiem jak to zabrzmi ale jestem członkiem Fa... - zaczęła nerwowo
- Bisca ! Alzack! Mamy kłopoty! - Happy wszedł jej w słowa - Natsu! Ktoś go porwał! Asuka to widziała ale nikt nie chciał jej pomóc! -
- Że co! - wrzasnęli oboje jednocześnie.
Parę minut wyjaśnienia tego co widziała Asuka i wymiany zdań między rodzicami i Happy. Lucy siedział na dywanie z boku, ani razu nie zabierając głosu. Dopiero kiedy Alzack ponownie na nią spojrzał z pytaniem kto to, zabrała głos.
- Jestem Lucy. Dołączyłam dość niedawno, więc nie kojarzycie mnie jeszcze. Ja zresztą też was nie znam, bo nie widziałam was na Tenrou ani razu. - Odpowiedziała pokazując tatuaż
- Lucy pływa z Ognista Salamandra, jest z Natsu! Nasz statek jest w porcie i właśnie tam zmierzaliśmy kiedy wpadliśmy na dzieciaki które powiedziały nam co się stało. - Happy znów wszedł w słowo Lucy.
Dziewczyna jednak nie była zła na niego. W końcu ona ich nie znała, oni ją nie znali i łączyła ich tylko więź tatuażu i gildii. Tak było lepiej. Zanim się zorientowała, para kazała im się zbierać i razem z córką, ruszyli pędem na statek. Po drodze, Lucy dowiedziała się, że przypłynęli tutaj sami na kilka dni w sprawie roboty. Byli doskonałymi strzelcami znanymi jako Orka. Lucy przypomniała sobie rozmowę z Mavis, kiedy to przestawiała jej gromady.
- Lucy, podlegając mnie musisz określić się dokładniej. -
- Hę? -
Podlegają mnie wszystkie drużyny z Fairy Tail. Mamy różne pary, gromady. Jest drużyna pochodząca w linii prostej od Makarova; Gromowładni. Jest Cień Kota; Shadow Cate, wiem że Levy, która jest ci bliska, należy tam. Jest para świetnych strzelców; Orka. Są to świetni rewolwerowcy i mistrzowie w broni palnej. Mamy grupę S. Mówią na siebie krótko, ale należą tam bardzo silne jednostki. Poznałaś już rodzinę Stratuss? Cała trójka tam należy mimo to, często ich członkowie dołączają do innych. - Mavis kontynuowała wyliczanie
- Podjęłam decyzje. Tylko nie wiem czy oni zechcą mnie. - Lucy stanowczo przerwała
- Którą grupę wybrałaś? -
- Najzabawniejszą i najtroskliwszą. Wybrałam grupę, pływającą pod szablą Salamandra. -
- Ognista Salamandra? Natsu! - Mavis otworzyła usta
- Yup. Więc mają przydomek Ognista? - Lucy zaśmiała się
Alzack i Biska słuchali tego co mówiła Lucy. Oczywiście oboje również się zdziwili kiedy Lucy powiedziała im o wyborze, ale zaraz potem popatrzyli po sobie, kiwnęli głową i biegnąc dalej do portu rzucili
- W takim razie witaj w rodzinie Lucy. Miło nam cię poznać. -
- Mnie też, szkoda tylko, że w takich okolicznościach. -
----------------------------------------
Wrzucam obrazek jak wyglądają członkowie Raven Tail którzy się tutaj pojawili. W moim opowiadaniu, Raven Tail będą mieć jeszcze innych członków, ale o tym kiedy przyjdzie na to pora.
-------------------------------------------------
A kolejna część już w środę 11 września
Rozdział 34 何が起きても keep ya head up [Nani ga okitemo KEEP YA HEAD UP] - cokolwiek się stanie, nie poddawaj się.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro