Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 32 Niebieski Duch Szczęścia?

Zajrzyj w niebiosa, otwórz je na oścież...

Poprzez poświatę wszystkich gwiazd na nieboskłonie,

Pozwól im siebie poznać, poprzez mnie...

O Tetrabibliosie...

Jam ta, która gwiazdami włada...

Uwolnij swą postać, swą wrogą bramę.

Niech 88 znaków...

Zabłyśnie

URANOMETRIA!

Lucy czując skurcz w nodze, poszła w ślady Natsu i próbując rozruszać się trochę, zaczęła chodzić po bibliotece recytując słowa zaklęcia. 

- Zajrzyj w niebiosa, otwórz je na oścież... - mówiąc to spojrzała w górę i  rozłożyła ręce

- Poprzez poświatę wszystkich gwiazd na nieboskłonie, - zamknęła oczy starając sobie wyobrazić blask nocnego nieba

- Pozwól im siebie poznać, poprzez mnie... - tutaj utknęła. 

Jak miała im dać siebie poznać. Miała wołać w gwiazdy Hej, jestem Lucy, miło mi was poznać! Bez sensu.

- O Tetrabibliosie... hmmm .... może powinnam trzymać jego księgę? Albo chociaż no nie wiem, jakieś karty do wróżenia? - 

- Jam ta, która gwiazdami włada... he he he .... włada .... - Lucy zaśmiała się pod nosem, otwierając oczy i składając ręce na wysokości pasa.

Miała problem. Uznała, że skoro nic nie może znaleźć, to może przeanalizuje zaklęcie i na coś trafi. Jednak te zwrotki, nie miały większego sensu, albo ona była ślepa, na to co miała przed nosem.

- Jam ta, która gwiazdami włada! - krzyknęła i obróciwszy się na pięcie chcąc wracać na dywan, wpadła na parę niebieskich oczu Sony, obserwujących ją między drzwiami.

- Hihi, tak. Tyś ta, która gwiazdami władasz. - odpowiedziała na co Lucy się speszyła. 

- Yyy ... jak długo już tutaj stoisz? - zapytała siadając na dywanie i zbierając pootwierane książki.

- Niedawno przyszłam. Jak ci idzie? - 

- Ech ... jak widać, kiepsko. Natsu znalazł zaklęcie UranoMetria, ale nie umiem go rzucić. Nawet go nie rozumiem, a jak na złość, tylko w jednej książce było o tym wspomniane. - Lucy podała ostatnią otwartą księgę Sony na której stronach była spisana UranoMetria.

- UranoMetria ... - przeczytała

- Tak. Pod spodem jest zwrotka z zaklęciem. - dodała Lucy wsuwając książki na regały

Sonya przewróciła kolejną kartkę. 

- A to co? - szepnęła

- Na kolejnej stronie jest opis kolejnych wspomnień Magini Gwiazd opowiadającym o przybyciu jej do jednego z portów podczas festiwalu ... - Lucy mówiła wsuwając kolejną księgę, stojąc jedną nogą na stopniu drabiny

- Nie, chodzi mi o to. - Sonya wskazała na książkę. - Ta strona, one są sklejone. Zobacz. - Sonya ostrożnie oderwała sklejone ze sobą dwie kartki. 

Lucy widząc to upuściła trzy księgi na podłogę i strzeliła sobie mocnego Facepalm.

- Nie zauważyłaś tego? - Sonya podeszła do Lucy i podała jej książkę

- Nie. Tak bardzo się wtedy podekscytowałam, że nie zauważyłam zbyt grubej kartki. Zobaczyłam kolejne kartki i widząc, że ciąg dalszy to wspominki, zaczęłam szukać w innych książkach. - Lucy czuła się jak idiotka

- Masz, zobacz. Nie wiem czy ci to jednak pomoże. -

- Co masz na myśli? - Lucy wzięła książkę i przeczytała pierwsze zdania. 

UranoMetria to ostateczne zaklęcie Maga Gwiazd, którego opanowanie wymaga czasu i wytrwałości oraz przede wszystkim ogromnych pokładów energii magicznej. Mag wraz z własnym rozwojem jest wstanie gromadzić coraz więcej mocy, dzięki czemu, podczas jej gwałtownego uwolnienia wykonując UranoMetria, może powalić każdego przeciwnika.

Sonya stała patrząc na Lucy która urwała czytanie. Doskonale zdała sobie sprawę z tego co oznaczały te słowa. Lucy porwała się z motyką na słońce. Dosłownie. Zaklęcie od którego chciała zacząć uczyć się swojej magii, było tym co miało wieńczyć jej rozwój magii. Ostatecznym zaklęciem. 

- Lucy? - szepnęła

- Mogę to zrobić. - głos Lucy zupełnie zdezorientował Sonyę

- Hę? - 

- Mogę to zrobić. Pod spodem są wspominki Magini która pisze, że jej pierwsze próby z UranoMetria, były też na początku jej drogi Maga. Tylko, że użycie jej w takim stanie ... niesie ze sobą konsekwencje. - 

- Konsekwencje?! Jakie?! - Sonya podskoczyła w miejscu i jeszcze bardziej wbiła wzrok w Lucy

- Mmm ... po jej użyciu, o ile zdołam zgromadzić tyle energii by cokolwiek się pojawiło, najprawdopodobniej, zemdleje z utraty sił. Możliwe jest też to, że nie zdążę przed utratą świadomości skończyć rzucania zaklęcia. - 

- Czyli mam rozumieć, że próbując wykonać zaklęcie, możesz stracić przytomność a twój ... przeciwnik ... niczym nie oberwie? Lucy! Nie możesz! Przecież, jeśli coś pójdzie nie tak ... - Sonya podniosła głos

- Wiem. - szepnęła Lucy. - Wiem, i dlatego, muszę się rozwijać aby nie dopuszczać do takiej sytuacji. Zaklęcie znam, więc księgę zostawię tutaj. Dopóki nie stanę się silniejsza, to zaklęcie będzie stanowiło tylko i wyłącznie dla mnie zagrożenie. - złotowłosa dziewczyna wypuściła powietrze i oddała Sony księgę.

- Chrrrr .... Chrrrr ... - rozległo się w bibliotece.

Dziewczyny wzdrygnęły się na ten dźwięk.

- Sonya, czy u was, są ... no wiesz ... jakieś biblioteczne zjawy? - szepnęła Lucy

- Nic mi o tym nie wiadomo ... - szepnęła Sonya

- Chrrrr ... Chrrrr ... - ponowny odgłos rozległ się nieopodal dziewczyn.

Lucy wsłuchując się w odgłos, zlokalizowała go zaraz za kolejnym  regałem. Ostrożnie ruszyła w jego stronę, trzymając w ręce rączkę swojego bicza. 

- Lucy, co robisz? - Sonya ruszyła za nią ostrożnie wychylając się z nią zza regału w stronę hałasu. Ku ich zdziwieniu, nic tam nie znalazły. 

- Chrrrr .... Chrrrrrrrrrrrrrr - rozległo się nad ich głowami.

Lucy obróciła się wolno w stronę górnych półek. Na wysokości czubka jej głowy, na półce, pomiędzy książkami .... 

- Hihi, zdaje się, że wasz kotek smacznie sobie śpi. - zachichotała Sonya, starając się nie wybuchnąć śmiechem.

Lucy poczuła jak jej mała żyłka na czole zaczyna niebezpiecznie pulsować. 

- Happy ... - jej głos wystraszył by nawet trupa - Happy ... - wokół jej złotych włosów poczęła się zbierać mroczna aura.

Nieświadomy niczego kot, przeciągnął się właśnie parę razy i leniwie otworzył oczy. Widok jednak jaki zastał przed swoim pyszczkiem zatrzymał jego funkcje życiowe.

- L ... l ... Luc ... cy ? - wyjąkał

- Hmm. - mruknęła złotowłosa dziewczyna

- Jakie ''Hmm?'' Co to znaczy ''Hmm'', Lucy, o czym ty myślisz? Co ma przez to znaczyć ''Hmm''! - spanikował Happy zrywając się na równe łapki

Pech chciał, że zapomniał o regale i zamiast dotknąć delikatnie łapką podłogi, spadł z 165 cm*  na ziemię. 

* (Lucy ma wzrost 165 cm i waga 47 kg, taka ciekawostka. Półka na której spał Happy była przy czubku jej głowy, stąd dokładna wysokość z jakiej Happy miał bliskie spotkanie z podłogą XD) 

- Ać, mój nosek. - pisnął Happy

Ani Lucy ani Sonya nie mogły tego dłużej ukrywać. Obie wybuchły śmiechem.

- Lucy, jesteś okropna, śmiejesz się z czyjegoś nieszczęścia - zawołał kot

- Trzeba było nas nie straszyć. Ufff, myślałam, że to jakaś zjawa. - warknęła złotowłosa.

Teraz do śmiejących się dziewczyn dołączył Happy. Śmiali się jeszcze parę minut, gdy kot rozglądając się, zadał z pozoru głupie pytanie.

- A Natsu też gdzieś kima? - 

W bibliotece zapadła cisza. Sonya spojrzała się na Lucy, która patrząc się na kota szybko odpowiedziała machając niedbale ręką.

- Eee, znudziło mu się siedzenie bezczynne i poszedł się przejść. Swoją drogą, miał też kupić coś do jedzenia na później ... - Lucy z każdym słowem poczuła zimny dreszcz

- Lucy? - Sonya zauważyła zmianę w zachowaniu dziewczyny

- Powinien już wrócić. - Lucy szepnęła i szybko odwróciła się, podchodząc do dywanu, na którym leżała klepsydra.

Kiedy Natsu wyszedł, Lucy przekładając książkę w ręce, trąciła ją. Klepsydra spadła na bok. Dziewczyna wtedy wystraszyła się, że ją zniszczyła, ale kiedy ją podniosła z ulgą stwierdziła, że jest cała. Doskonale pamięta o tym jak postawiła ją z powrotem w miejscu pod regałem, gdzie kończył się dywan a zaczynała się stabilna, drewniana podłoga. Patrzyła się przez chwilę, jak zaczyna mierzyć czas, a potem zatopiła się w książce. 

- Piasek się już przesypał. Nie wiem nawet kiedy, ale tak duża klepsydra, powinna odmierzać dobrę parę godzin. - zawołała wskazując palcem na piasek.

- Czyli? - zawołał Happy podlatując

- Czyli, Natsu się spóźnia. Nie wierzę, że kupuje tyle czasu żarcie. Prędzej uwierzę, że zjadł wszystko po drodze i wrócił się z powrotem kupić. Ale to i tak by mu tyle czasu nie zajęło. - 

- A! No tak! - krzyknął nagle Happy drapiąc się za uchem - Natsu ci nie mówił, że chciał zajrzeć jeszcze na statek? - szepnął Happy

- Nie? A tobie kiedy mówił? - zawołała

- Jak dzisiaj weszliśmy do biblioteki, już w progu mówił, że chwilę z tobą posiedzi a potem wyrwie się na statek. - 

- Okej. - Lucy chwyciła swoją torbę z notatkami i zerkając na kota rzuciła - To wracamy na statek. Może uda się nam spotkać po drodze. Ech... mam nadzieję, że znów nie wdał się w kłótnie z Grayem. - 

- Aye sir! - 

- Sonya, dziękuję ci za pomoc. Muszę już wracać. - mówiąc to, wyciągnęła rękę do dziewczyny

- Poczekaj, odprowadzę cię. Nie znasz miasta więc możesz się zgubić zanim dojdziesz do portu. - Sonya chwyciła ją za rękę na pożegnanie i uśmiechnęła się lekko

- Tak, będę wdzięczna. Dzięki. - 

W tym momencie duże drzwi biblioteki otworzyły się i do pomieszczenia weszła pewna osoba.

- Natsu ! - zawołała Lucy puszczając rękę Sony i obracając się w kierunku przybyłego.

Zatrzymała się jednak po dwóch krokach, widząc postać w długiej jasnej szacie z koroną na głowie.

- Bracie? - zawołała Sonya podchodząc do Lucy. - Coś się stało? Rzadko przychodzisz do biblioteki. - 

- Bracie? Zaraz, to jest twój brat! Czekaj, czyli to jest ... - Lucy szeptała najciszej jak umiała wskazując oczami na przybyłego - Wasza Wysokość? - powiedziała w końcu głośno, schylając głowę

- Witaj Magu Gwiazd, Lucy. - rzekł spokojnym głosem.

Lucy kiwnęła głową i podnosząc ją, objęła go całym wzrokiem. Król Animus był wysokim, młodym mężczyzną o jasnych włosach, kilka tonów jaśniejszych od Sonyi. Jego oczy natomiast były koloru fioletowego. Jego szata składała się z twardych i wytrzymałych części koloru pomarańczowego, oraz biało - żółtą peleryną nałożoną na całe jego ciało i spływającą aż do ziemi. Korona na jego głowie, wyglądała na zrobioną, również ze sztywnego i twardego, pomarańczowego materiału.

- Czy biblioteka spełniła twoje oczekiwania? - zapytał podchodząc do dziewczyn

- Tak. Naturalnie. To był ogromny zaszczyt, móc czytać kolekcję ksiąg jego wysokości. - Lucy nie czując tego, zaczęła mówić, jak za dawnych czasów, gdy jako córka gubernatora, odwiedzała rodzinę królewską w Crocus w Fiore.

- Miło mi to słyszeć. Wnioskuję więc, że poszukiwania przyniosły sukces? - 

- Można tak powiedzieć. - Lucy uśmiechnęła się wprawiając swoją wypowiedzią Króla w zakłopotanie

- Można tak powiedzieć? Czy coś się stało? - 

- Nie, tylko, ja wciąż jestem za słaba na niektóre rzeczy. Dlatego muszę wcześniej urosnąć w siłę. - Lucy uznała, że nie powie wszystkiego co tu odkryła królowi. 

W końcu dopiero co go poznała i nie ufała mu do końca.

- Jeśli brat pozwoli, odprowadzę Lucy do portu. - Sonya zabrała w końcu głos.

- Do portu? Ależ to wykluczone. Nie pozwalam Ci opuszczać pałacu, Lucy. - głos Animusa przybrał surowy ton.

- Hę? Słucham? - Lucy zapominając o manierach, rzuciła byle jakie słowa

- Bracie, czy coś się stało? Czy ... czy wiecie już jakiej bandery był statek? - Sonya skoczyła do swojego brata i zatopiła wzrok w jego oczach

- Statek? - szepnęła Lucy - O czym mówisz? - zwróciła się do Sonyi

- Kilka dni temu, zauważyłam statek bez bandery na naszych wodach terytorialnych. Zaniepokoiło mnie to, ponieważ, Minstrel ostatnio był bardzo aktywny. Wysyłał w morze dużo statków. - wytłumaczyła Sonya Lucy - Więc, to był statek Minstrel? - zapytała brata z strachem w oczach.

Lucy zrozumiała w jakich znaleźli się kłopotach. Jeśli był to statek Minstrel, bez bandery to musiał szpiegować. Jeśli tak i dodając do tego wcześniejszą ich aktywność, wychodziło tylko jedno. Konflikt wisiał w powietrzu. Być może powinni już odpłynąć z wyspy, ale cumując wciąż w porcie, statek Fairy Tail, wpakował się właśnie w środek walk. Jeśli wypłyną teraz, mogą trafić na morską zaporę i zostać zatopieni.

- Tss. - Lucy strzeliła zębami - Jest źle.

- Nie. - głos Króla zwrócił ich uwagę. - Bandera nie należała do Minstrel.

- Heee? To do kogo? - Sonya wraz z Lucy skierowały swoje oczy na władcę

- Należała do *********** . Najprawdopodobniej, ich załoga jest już na lądzie. Właśnie dlatego, nie wolno Ci opuszczać pałacu. Posłałem Zash Caine, naszego dowódcę floty, aby strzegł naszych poddanych. Uznałem, że powinnaś wiedzieć o tym jednak. Podejrzewam, że Kapitan waszego statku, Natsu, zajmuje się teraz wszystkim  związku z tym zagrożeniem i również zgodzi się ze mną, abyś pozostała w bezpiecznym miejscu. Zwłaszcza, że wasz statek i wasza gildia nie ma zbyt dobrych relacji z naszymi nieproszonymi gośćmi, więc starcie jest wręcz pewne. - zakończył Animus wyciągając w kierunku Lucy rękę.

- Wasza wysokość, ja muszę tam iść! Natychmiast! - Lucy podniosła głos

- Wykluczone. - Animus zakończył rozmowę i skierował się w stronę wyjścia. - Pilnujcie ich. Jeśli mojej siostrze lub Magini Gwiazd spadnie chociażby włos z głowy, odpowiecie za to. - rozkazał strażnikom po czym zniknął w korytarzu.

- Lucy ... - zaczęła Sonya

- Ja tam muszę iść! Nie wybaczę sobie, jeśli coś im się stanie! Ja ...  - Lucy zaczęła panikować

- Lucy! - Sonya podniosła głos i chwytając dziewczynę za ramiona potrząsnęła nimi lekko - Chodź, pójdziemy do mnie do mojej komnaty. Ty też, kocie. - 

- Muszę wracać, jestem częścią załogi, nie mogę stać bezczynnie ... - szepnęła Lucy tracąc powoli spokój i czując  narastające napięcie.

- Ech ... - Sonya sięgnęła po książkę i otwierając ją na stronie zawołała Lucy. - Powinnaś wiedzieć coś jeszcze o UranoMetria. 

- Nie mam na to teraz czasu. - Lucy odwróciła głowę w stronę drzwi

- Lucy! - Sonya stanęła pomiędzy nią a drzwiami i wskazała na stronę kartki.

Lucy w końcu ustąpiła i spojrzała na księgę. 

- Kolejne wspominki o treningu nad wodospadem? Serio? - rzuciła niedbale

- Ech, tutaj patrz. - Sonya wskazała na linijkę tekstu palcem .

- Kiedy ostatnio ... - Lucy zaczęła czytać w myślach, lecz palec Sonyi się przesunął w dół. - Jednak mogąc ... - czytała tam gdzie wskazywał palec, lecz znów poszedł w górę i w lewo.

Lucy przez ułamek sekundy poczuła napływ gniewu. Najpierw Sonya woła ją aby zobaczyła jakiś fragment a potem bawi się z nią, ruszając palcem co chwile w innym kierunku. Wtedy doznała olśnienia.

Sonya gadając o tekście, cały czas ruszając ręką udawała, że pokazuje jej jakiś ważny fragment. Tak naprawdę, chwyciła pierwszy lepszy przedmiot i zaczęła palcem pisać na nim wiadomość.

- ''Musisz iść. Szybko.'' - napisała Sonya

- Tak, teraz widzę sens tego wodospadu. - odpowiedziała Lucy

- ''Dam Ci mój płaszcz. Uciekaj''. - pisała

- Wow, to miłe z jej strony, że opisała to tak dokładnie. - krzyknęła Lucy

- '' Idź przez ogród. Potem do placu.'' - 

- Okej, zrozumiałam teraz sens tych ćwiczeń. - szepnęła na głos Lucy

- ''Potem, druga ulica za żółtą karczmą'' - 

- Czemu tylko dwa powtórzenia? To nie będzie za mało? - rzekła Lucy

- Skoro tak pisze, to chyba nie? - odezwała się Sonya, aby strażnicy nie zdziwili się, gadającą ciągle Lucy

- A co potem  trzeba robić chyba inne ćwiczenie? Rozciąganie? - Lucy puknęła palcem w kartkę

- Hmm, zobaczmy co tu pisze ... - zastanowiła się Sonya - '' Do końca ulicą. W dół. Zobaczysz wodę. Potem szukaj statku z wróżką'' - napisała szybko

- Ech, chyba łapię, ale może masz racje. Trochę tutaj ciemno. Chodźmy może do twojej komnaty, skoro i tak nie mogę nigdzie wychodzić! - Lucy tupnęła nogą, na co obserwujący ich strażnik szybko odwrócił głowę.

(PS: czytajcie też potem sam pogrubiony tekst ;-) )

...

Tak jak napisała Sonya, Lucy udało się wyślizgnąć z pałacu. Happy ukrył się pod jej  płaszczem i ruszyli w stronę miasta i portu. Ucieczka trwała bardzo długo. Niestety kiedy wychodziły  z biblioteki, wpadły na Króla który zmusił Lucy aby z nim porozmawiała. Wypomniał jej aby nie ryzykowała i została w pałacu. Potem, kiedy już myślały, że uda się nawiać, przyczepiło się pięciu strażników. Wreszcie pod pretekstem łazienkowych spraw, Lucy wyskoczyła przez okno w krzaki róż i uciekła przez ogród. Było już ciemno, zbliżała się noc. Jakby tego było mało, zaczął padać deszcz. Cała mokra biegła ile sił w nogach, byle by tylko uciec i dotrzeć do Natsu i pozostałych. Sonya stojąc w oknie komnaty patrzyła przez mokrą szybę z życzeniem pomyślności w kierunku nowej przyjaciółki.

- Jeśli mój brat dowie się o tym, będę mieć kłopoty i siłą cię tutaj ściągnie. Lucy, błagam cię, pośpiesz się. - szeptała.

- Wiedziałem, że tak będzie. To nie było mądre. Mam nadzieję, że rozumie fakt, że nie mogę jej ochraniać poza pałacem? - głos Animusa zabrzmiał w komnacie Sonyi.

Dziewczyna przełknęła ślinę. Wpadła.

- Bracie ja ... - zaczęła spuszczając głowę. - Ja musiałam to zrobić. Jej przyjaciele ją potrzebują i ... - 

- Już. Pamiętasz co ci mówiłem? Masz zbyt miękkie serce. Dlatego posłałem do portu Zash Caine. To było do przewidzenia, powierzając ją tobie. - Animus uśmiechnął się lekko i dodał. - Czytałem zapiski kilku Magini Gwiazd. Wszystkie zachowują się podobnie. Próbując ratować innych, same się wystawiają. Są zbyt kochane i uczuciowe aby pozwolić komuś krzywdzić ich najbliższych. Dlatego Lucy powinna tutaj zostać! Jest za słaba na walkę. Nie poradzi sobie. Ech ... cała nadzieja teraz w tych piratach. Teraz to oni muszą ją chronić, a zwłasza ten różowo włosy, ognisty mag. - Animus pokiwał głową, śmiejąc się i ruszył w kierunku wyjścia.

...

Tym czasem, przemoczona na całego Lucy dobiegała właśnie do placu handlowego. Było wręcz pusto, mało kto ją mijał, dlatego przebiegła go przez środek i już miała skręcić w drugą ulicę gdy dwoje dzieci wyszło na jej środek i trzymając jakieś patyki zmusiło ją do zatrzymania się. 

- Co jest? Zejdźcie z drogi, proszę! - krzyknęła próbując minąć dzieci. 

- Nie! - krzyknął jeden z chłopczyków i skacząc do niej, chwycił za skrawek płaszcza, szarpiąc ją w bok. 

Pozostałe dzieci również podbiegły do niej robiąc to samo co chłopczyk. Zanim się zorientowała, dzieciaki zepchnęły ją w trzecią uliczkę.

- Hej! Puszczajcie! - krzyczała.

Happy wystawił głowę i widząc całe zajście, szybko wyleciał spod płaszcza, chwycił Lucy za ramiona i podnosząc do góry, już miał wylecieć z nią, gdy pewna dziewczynka zagrodziła im drogę i wyjęła zza siebie biały materiał. Lucy z Happy'm zatrzymali się momentalnie widząc w ręku dziewczynki ... 





... szalik Natsu. 

---------------------------------------------------------------

Zagadka na dzisiejszy rozdział: Jaka była bandera statku? Jak myślicie? Odpowiedź będzie już w następnym rozdziale ;-)

Miłego czytania. Mam nadzieję, że was tutaj nie zanudziłam.

---------------------------------------------------------------
Rozdział 33 Nieszczęścia chodzą parami

Już w poniedziałek 9 września

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro