Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28 Mokry poranek

- ... Heeee? - rozległo się po pokładzie

- Oj, Natsu! - zawołał Gray i  Jellal

- Natsu-sama ? – zawołała Wendy

- Kapitanie! - tym razem głos zabrały Erza z Mirą

- He? - powtórzył Gajeel

- Ale ... ? - Levy stała jak wryta nie wiedząc co zrobić teraz

- Hihi – tylko koty wraz z Caną zaśmiały się pod nosem, jednak na tą ostatnią nikt nie zwrócił uwagi, przecież ona wciąż chodzi pijana

Jedynie Lucy się nie odezwała, stała z otwartą buzią i patrząc na reakcje wszystkich zrozumiała, że Natsu musiał zrobić to pierwszy raz. Krzyki i wołania stały się coraz głośniejsze i Natsu w końcu zareagowała.

- Ej! Co to! Cisza. - uciszył wszystkich

- ... -

- No. A teraz powiem to jeszcze raz. TO JEST TAJEMNICA. - mówiąc to z tryumfem spojrzał na wszystkich.

- Więc, mam objąć kurs na ... - Levy była zdezorientowana

- Levy TOBĄ zaraz się zajmę. - zawołał na co dziewczyna przełknęła ślinę

- Hai. - odpowiedziała

- A teraz wy. Wypływamy więc do roboty, tak jak zawsze, do ładowni robić porządki, do armat sprawdzić ich stan, obejrzeć wszystkie szalupy i wiosła, chcę widzieć zaraz kogoś na bocianim gnieździe ... może ... Jellal? - mówiąc to spojrzał na chłopaka.

- Hai! Hai. Hai! Hai hai! - wszyscy rozbiegli się do zajęć które wykonywali na co dzień.

Jednak jedna osoba została. Lucy nie wiedziała co ma robić. Zawsze wykonywała polecenia Natsu, a teraz, mówiąc ogólnie, nie wiedziała jak zrozumieć jego słowa. Już miała się odezwać, gdy Happy podleciał do niej znienacka i chwytając ją za ubranie odciągnął na bok.

- Happy?! - zawołała wzdrygając się

- Pfpfpf – zaśmiał się ale zaraz po tym – znajdziemy ci jakieś zajęcie. -

- Happy! Ona będzie z Wendy. Trzeba wypakować lekarstwa. - głos Natsu zatrzymał kota, który natychmiast postawił Lucy na ziemię.

- Na..tsu... - dziewczyna obróciła głowę w jego stronę, ale chłopaka już tam nie było.

Ciągnął za rękę Levy z miną jakiejś intrygi która go bawiła. Lucy wzruszyła ramionami. Więc, tak będą wyglądały dni z nim. Najwidoczniej znudził się nią. Słyszała od Miry, że kiedyś Natsu zabawiał się z jej siostrą Lisanną, ale potem ją zostawił. Prawdopodobnie się pokłócili. Mira sama nie wiedziała dlaczego a kiedy pytała Lisannę, ta się rumieniła i zmieniała temat rozmowy. Teraz widać nadszedł czas Lucy. Blondynka ruszyła na dół, pod pokład aby dołączyć do Wendy.

- Dobra, wszystko jest cudnie. - szepnął Natsu

- Czy możesz mi w końcu powiedzieć, co oczekujesz teraz ode mnie? - zawołała Levy. - Jeśli nic, to bardzo chętnie dołączę do Lucy i ... -

- Nie. Nie będziesz z nią gadać. - słowa Natsu wprawiły w szok Levy

- Cc....c ...że co?! - krzyknęła na cały głos zwracając uwagę wszystkich na pokładzie

- Cii! - Natsu natychmiast ją uciszył

- Nie będę cicho? Niby czemu? Co ona ci ... - Levy wściekła podeszła do Natsu z zamiarem walnięcia go za taki chory pomysł.

- Wo, wo, wo, spokojnie – Natsu zrobił krok w tył – Jak będziesz tak hałasować to ci nie powiem w końcu gdzie płyniemy – szepnął

- Gdzie płyniemy? Guzik mnie to teraz obchodzi, Lucy jest moją ... -

- Wiem, wiem, dlatego nie powinnaś z nią za dużo gadać teraz. Możesz przez przypadek jej to powiedzieć a wtedy nici z niespodzianki. -

- Niespodzianki, niespodzianki! Natsu! Do licha! - Levy tupnęła nogą

- Cii! - błagał Natsu. - Ja tu się staram zataić to przed nią, a ty zaraz zrujnujesz mój prezent -

- Ty ... prezent? - Levy uspokoiła się i spojrzała w nefrytowe oczy które z każdą sekundą jej gniewu panikowały coraz bardziej

- Ciii! - Natsu nachylił się i szepnął Levy coś na ucho.

- HĘ! - Levy odskoczyła jak oparzona – Mówisz, że ... że my tam ... teraz ... - jąkała się

- Yhy. Tylko nie mów nikomu, bo ... - Natsu zrobił minę jakby poczuł chęć mordu

- Ttttak, Hai, Hai,... - Levy wzdrygnęła się. - Tylko ... - zawahała się

- Tylko? -

- Tylko jesteś BAKA! - mówiąc to walnęła go w ramię na co załoga wstrzymała oddech.

Wszyscy już dawno przestali robić i spoglądali na ster gdzie Natsu rozmawiał z Levy. Przez głowy wszystkich przechodziła myśl ''Co on jej powiedział!'' a potem ''Do cholery Natsu, gdzie my płyniemy?". Jednak kiedy Levy walnęła Kapitana, załoga najpierw zamarła a potem widząc jego wzrok krążący po wszystkich, pośpiesznie wrócili do pracy.

- Wiem. Tylko, że chciałem jej powiedzieć dopiero kiedy dotrzemy. - szepnął masując rękę.

- Ech ... - wzdychnęła Levy i złapała za mapy i kompas aby ustawić statek na kurs

Natsu odsunął się i spoglądając po załodze, ruszył do swojej kajuty.

...

Dzień zbliżał się ku końcowi więc Natsu za radą Levy, postanowił powiedzieć Lucy o prezencie dla niej. Podszedł pod drzwi do jej kajuty i lekko zapukał, jednak odpowiedziała mu cisza.

- Lucy? - zapukał mocniej – Śpisz? - szepnął

Znów w odpowiedzi dostał ciszę.

- Tss. - prychnął.

Wrócił do swojej kajuty i ściągnął górną część stroju. Potem walnął się na łóżko. Jego oczy utkwiły w suficie. Czy może źle robi ? W końcu, dziewczyna nie odzywa się do niego już od tego kiedy leżał na Tenrou ranny. Od kilku dni. To nie mógł być przypadek. Może, ona nie chce go widzieć? A kto by chciał? Demon w ludzkim ciele! Zabójca jej matki. To przez niego tyle cierpiała, to przez niego dołączyła do gildii nie wiedząc o niczym bo on bał się jej powiedzieć! Myśli nie dawały mu spokoju. I jeszcze słowa Mavis

- Poprosiłam ją aby chroniła ci plecy, a ona się zgodziła. -

Natsu w pierwszej chwili szalał w środku jak małe dziecko z radości. Lucy miała go chronić i zgodziła się na to pomimo że był demonem. Jednak teraz, kiedy myślał nad tym, dochodził do wniosku. Czy miała jakiś wybór? W końcu była to prośba Mavis. Prośba od ich mistrza. Lucy dołączając do rodziny zgodziła się podlegać jej. Czy mogła odmówić. Oczywiście że nie.

- Tss. - Natsu po raz drugi prychnął.

Cała ta sytuacja stawała się coraz gorsza. Im bardziej myślał nad tym, tym bardziej dochodził do wniosku, że Lucy go nienawidzi. To milczenie z jej strony i to odwracanie wzroku od niej przez niego. Niby mówił sobie, że nie chce aby zobaczyła w jego oczach niespodzianki, ale czy na pewno? Całą noc chłopak nie mógł usnąć, wiercąc się na łóżku. Dopiero późno po północy, udało mu się zamknąć oczy.

...

Słońce wpadło przez małe okienko w kajucie. Ci którzy nie mieli w nocy czuwania, przeciągali się leniwie na łóżkach i hamakach, rozprostowując kości. Jednak pewna osoba wciąż spała. Spod naciągniętego na głowę koca, wychodziły gdzie nie gdzie różowe kosmyki włosów. Jego sen wciąż trwał, bo co jakiś czas z jego ust dało się słyszeć jak mruknął coś by potem znów umilknąć. Drzwi jego kajuty otworzyły się na oścież. Stanęła w nich dziewczyna której złote włosy opadały na ramiona. Lucy rozejrzała się po kajucie i lokalizując Natsu pod kocem, wzięła głęboki oddech. 

...

Kilkanaście minut temu ich statek wpłynął na wody terytorialne należące do innego kraju. Musieli zachować ostrożność i przede wszystkim nie wpakować się w tarapaty. Wszyscy chodzili więc w tą i z powrotem, robiąc swoje a od czasu do czasu zerkając w morze. Byli sami, ale jak długo miało to trwać, tego nikt nie wie.

- Jeśli natkniemy się na statki z Bosco, to wystarczy nie sprawiać problemów. Jednak, jeśli wpadniemy na statki z Minstrel, to trzeba będzie szybko uciekać. - Rozmowa Erzy z Mirą zwróciła uwagę Lucy która dopiero co wyszła na pokład aby zaczerpnąć świeżego powietrza.

- Minstrel? Masz na myśli ... aaaaaa ... na myśli ten duży kraj na południu? Są aż tak ... aaaaa ... niebezpieczni? - Lucy podeszła do nich, wciąż ziewając i przecierając oczy.

- Tak. To jeden z większych krajów w Ishgarze. Są duzi i niebezpieczni. - Mira odwróciła się witając uśmiechem Lucy

- W związku, że są duzi, mało kto może im naskoczyć. Dlatego robią w swoich granicach co chcą czasami nawet wychodząc poza nie. - Tym razem Erza zabrała głos

( Aktualna pozycja statku Fairy Tail, Ognista Salamandra znajduje się na wodach pomiędzy krajem Bosco (nie najjaśniejszy zielony XD) a Minstrel (ciemno zielony kolor)

- Więc wystarczy ich unikać? A co z Bosco? - zapytała Lucy

- Nic. Są dość przyjaźnie nastawieni. Jeśli się na nich natkniemy, to najlepiej będzie zostawić to Kapitanowi. Mieliśmy z nimi kilka potyczek, ale wolą tak jak my nie marnować już siły na bezsensowne starcia. Normalnie byśmy ich olały, tyle że, w Bosco, podobno cumują statki Raven Tail, więc stąd nasza ostrożność. - odpowiedziała Erza.

- Mmm, dlatego płyniemy na samej granicy wód Bosco i Minstrel. Zapuszczając się w te strony, zazwyczaj pływamy aby widzieć na horyzoncie brzeg Bosco, lecz tym razem, sama rozumiesz, nasze stosunki. - Mira skrzyżowała ręce przed sobą.

- ... - Lucy spuściła głowę i stała w milczeniu.

-Swoją drogą, gdzie on jest? - Mira rozejrzała się po pokładzie próbując znaleźć temat do rozmowy

- Ja go dzisiaj nie widziałam. W sumie, nie widziałam go odkąd wypłynęliśmy. - Lucy zamyśliła się i poprawiła włosy które spadły jej na oczy.

- Jak to? - Erza z Mirą jednocześnie przeszyły dziewczynę spojrzeniem jakby blondynka żartowała sobie z nich

- No hehe, tak wyszło. Pomagałam Wendy z lekarstwami i innymi opatrunkami. Troszkę się zagadałyśmy i sporo tego było, więc skończyłyśmy o zmierzchu. Byłam wykończona i poszłam na chwilę się zdrzemnąć, ale zdaje się że usnęłam na dobre, kiedy tylko położyłam głowę na łóżku, hehe – Lucy nerwowo podrapała się po głowie.

Erza z Mirą spojrzały po sobie i uśmiechnęły się.

- Czyli jednak. - zaczęła Mira

- Tak, jednak jest po staremu. - odpowiedziała Erza

- Hmm? - Lucy nie zrozumiała nic z tego.

- Natsu. Wciąż pewnie śpi. - Mira wskazała palcem na ster za którym stała tylko Levy z głową pochyloną w mapie.

- Ech ... wszyscy już wstali, a ten dalej śpi. Jest niemożliwy. - Erza wzdychnęła i pokręciła głową. - Mógł by nam łaskawie powiedzieć chociaż gdzie płyniemy? Kiedy objęliśmy ten kurs, myślałam że chce zemsty na Ivanie, co było by w jego stylu tyle, że jak widzisz, mijamy Bosco i nie zatrzymujemy się. -

- Zaraz, to od wczoraj, nic nie powiedział? - Lucy podniosła głos

- Nie. Rozmawiał tylko z Levy. Widząc jej reakcje, pewnie dał jej wskazówkę typu ''płyń przed siebie unikając schodzenia na ląd''. Cały on, jak zwykle nieodpowiedzialny. - Mira pokiwała głową

- Swoją drogą, może tobie się poszczęści? - Erza utkwiła oczy w bursztynowych oczach Lucy

- Mnie? -

- Yhy. Może tobie powie. -

- Mnie? - Lucy powtórzyła głupio a widząc kiwanie głowami, postanowiła pójść go obudzić.

...

Stała więc teraz, w progu jego kajuty patrząc na różową czuprynę pod kocem.

- Natsu? - szepnęła delikatnie, lecz nic to nie dało.

Podeszła więc do łóżka i znów zawołała tym razem głośniej.

- Kapitanie! Obudź się! -

- Mmmm. - tym razem odpowiedziało jej mruknięcie

- Natsuuu! - Lucy potrząsnął jego ramieniem

- Mmmm. - i znów odpowiedziało jej mruknięcie

Wzięła głęboki oddech i pochyliła się nad nim

- Natsu!! Wstawaj!! - krzyknęła

- Mmm, Lucy, możesz nie krzyczeć? Inni chcą jeszcze pospać poranny ptaszku – szepnął nie podnosząc głowy i nie otwierając oczu.

Lucy poczuła jak żyłka zaczyna jej pulsować.

- Poranny ptaszku? Ptaszku? Ach tak? - szepnęła uśmiechając się złośliwie.

Natsu jednak ją zupełnie zignorował i znów smacznie sobie spał a ona natomiast była na skraju wytrzymałości. Nagle do jej głowy wpadł pewien pomysł. Wyszła z kajuty Natsu i poszła na pokład. Chwyciła wiadro i zarzuciła za burtę. Napełniła lodowatą wodą i z miną szaleńca wróciła pod pokład. Załoga obserwując ją i domyśliwszy się jej zamiarów struchlała.  Tymczasem Lucy z diabolicznym uśmiechem na twarzy podeszła do chłopaka. Uniosła wiadro nad jego głową i ... wylała jej całą zawartość na nic nie świadomego Natsu. Ten szybko wyskoczył z łóżka. Ze wściekłym spojrzeniem podszedł do Lucy. Ta w obawie przed nim zaczęła się cofać upuszczając wiadro na podłogę. Po chwili natrafiła na ścianę kajuty. Przerażona zastygła w bezruchu. Natsu zatrzymał się kilka metrów przed jej twarzą. Powoli pochylił się do jej ucha

- Lucy ... - szepnął. - Wiesz, co zrobiłaś? -

- H...Hai? - odszepnęła czując napływ strachu

- A wiesz, jaka będzie za to kara? -

- N... nie -

- To się zaraz dowiesz. - dodał, błyskawicznie biorąc ją na ręce co spowodowało zupełną panikę dziewczyny

- Natsu! Co ty ... - nie dokończyła, bo w tej samej chwili, oboje znaleźli się na korytarzu i zanim zdążyła zrozumieć cokolwiek, byli już na pokładzie.

Natsu pewnym i szybkim krokiem podszedł do krawędzi statku i wszedł na jego burtę. Lucy spojrzała na niego z przerażeniem.

- Ty chyba nie zamierzasz ... mnie tam ... - wrzucić, prawda? - spytała patrząc w wodę

- Pewnie że nie ... -

- ... - jego odpowiedź sprawiła, że odetchnęła z ulgą

- Czas na poranne pływanie, razem i siup! - wykrzyknął skacząc do wody trzymając mocno dziewczynę

Woda rozprysła się na wszystkie strony. Obserwujący ich z zdezorientowanymi minami ludzie, natychmiast skoczyli do burty spoglądając do morza. Po kilku sekundach oboje się wynurzyli a załoga odetchnęła z ulgą.

- Rany, co za debil. Czy on nie myśli? - rzucił Gray i wrócił do pracy

Natsu nadal trzymał w swoich ramionach Lucy, która kurczowo trzymała się jego szyji. Ktoś rzucił im linę i powili weszli z powrotem na pokład. Natsu puścił złotowłosą dziewczynę dopiero kiedy mieli pod nogami drewniane deski pokładu.

- To co? Kiedy powtórka?  - spytał jakby nigdy nic uśmiechając się szeroko

- Natsu! Ty chciałeś mnie utopić!? - wrzasnęła na całe gardło drapiąc się po plecach i próbując ogarnąć przyklejone do twarzy mokre włosy

- Tss. - Natsu wstał i syknął. - To nie trzeba było na mnie wodę wylewać i prowokować mnie. -

- To nie trzeba było nazywać mnie ptaszkiem! -

W tym momencie, po pokładzie rozniosło się echo śmiechu. Każdy śmiał się pod nosem z całej sytuacji. Natsu z Lucy stojąc w centrum uwagi, poczerwienieli na twarzy i szybko odsunęli się od siebie.

- Nie macie co robić? Wracać do pracy? - burknął Natsu na co cała załoga truchtem wróciła na swoje miejsca

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro