Rozdział 37 Zachodnia bryza
Natsu opuścił kajutę jadalną, zostawiając Lucy na śniadaniu. Sam udał się na górę. Kiedy tylko jego stopa przekroczyła próg schodów na pokład, od razu został załapany za ramię przez Graya i Gajeela.
- I jak poszło? Płomyczku? - zagadał pierwszy Gray
- Gihi, mów. Ze szczegółami. - dodał Gajeel
Natsu przerzucał wzrok od jednego do drugiego aż w końcu zamknął oczy, sapnął i szepnął
- Gray, nie powinieneś iść do Wendy? Ten guz na twojej głowie może do reszty ogłupić cię. - Natsu otworzył oczy i posłał Grayowi wymowne spojrzenie
- Y! Jaki guz? He he he - zaśmiał się nerwowo Gray - O czym mówisz? -
- Następnym razem, kiedy będę wychodzić, otworze drzwi do końca, tak żeby ci mocniej przywalić. Może wtedy coś do ciebie dotrze. - Natsu uśmiechnął się szeroko, pokazując zęby, poklepał Gajeela po barku i ruszył w stronę steru.
Chłopaki patrzyli za nim, a kiedy zniknął na stopniach prowadzących na podwyższenie gdzie znajdował się ster, rozpoczęli dyskusję.
- Mówiłem ci. Skapnie się. - zaczął Gajeel
- Przecież byliśmy cicho. - Gray odsłonił włosy za którymi na czole zaczynał wyrastać guz
- Gray, przyłóż tym. - Juvia pojawiając się z znikąd podała chłopakowi woreczek z lodem.
- Dzięki. - odparł
- Natsu ma doskonały słuch. Nie dziw się, że się skapnął. - dodała tym razem Erza podchodząc do zebranych
- Taa, ma dobry słuch, ale myślałem, że skoro zajmie się ... no wiecie czym ... to nie będzie nadsłuchiwał otoczenia. Poza tym, to był twój pomysł Erza, aby tkwić pod tymi drzwiami. - Gray obrzucił Erzę zranionym spojrzeniem
- M .. mój? Nie przypominam sobie. - odparła
- Twój. Sama byłaś tak podekscytowana, że nawet teraz wciąż jesteś czerwona na twarzy. - dorzucił kilka słów Gajeel
- W ... w... wcale nie. J ... ja ... Ja wcale nie jestem czerwona. - Erza jąkając się zasłonił rękami swoją twarz.
- Oj nie ważne czyj pomysł. Chłopaki, było warto co nie? - Cana wyskoczyła na ramiona Graya i Gajeela obejmując chłopaków od tyłu. - Ja tam uważam, że to był pewniak. Erza miała dobre wyczucie czasu, że się kapnęła co się będzie zaraz dziać. - Cana puściła Erzie oko.
- Taa, wyczucie. Każdy wiedział, że Natsu kazał nam wszystkim wyjść z sali i pójść na pokład, bo będzie cię całował z Lucy. - warknął Gray czując narastający guz
- A właśnie, chłopaki, wisicie mi kasę. - rzuciła nagle Cana
- Hę? - krzyknęli zebrani
- A no tak. Mowa była o jednym pocałunku. A on cmoknął ją dwa razy! - Cana zatarła ręce patrząc po zebranych.
- Racja. - szepnęli.
Erza, Gajeel i Juvia poczęli szukać kasy na zakład w kieszeniach.
- Momencik. W sumie Cana to ty też przegrałaś. - zaśmiał się Gray
- Hmm? Jak? - mruknęła
- Mira wygrała. Powiedziała, że pocałuje ją kilka razy. My powiedzieliśmy, że raz a ty Cana, że dwa razy. - Gray wyprostował się dumnie. - Płomyczek pocałował ją trzy razy! -
- Trzy! - Cana rzuciła niedowierzające spojrzenie chłopakowi
- A no tak! Przynajmniej mój guz nie poszedł na marne. - zażartował
- Gray skarbie ... - zaczęła Juvia - to dlatego zaglądałeś tam nawet kiedy wycofaliśmy się bo Natsu zbierał się do wyjścia? -
- Yup, czułem, że coś się jeszcze zdarzy. - Gray tryumfalnie podniósł głowę.
- No to pięknie. Reszta tego nie widziała. Hmm ... to co zrobimy? - rzuciła Cana niechętnie oddając nie swoją kasę którą już zdążyła wziąć do ręki.
- No przecież nie pójdziemy do Natsu i się nie zapytamy go! Hej stary, pocałowałeś Lucy dwa razy czy trzy, wiesz, chodzi o to kto wygrał zakład a nie możemy dojść do porozumienia. - Gajeel zaczął przedrzeźniać Graya wprawiając wszystkich w śmiech.
- Hmm a gdyby podpuścić Lucy? -rzuciła Juvia
- Taa, niby jak? - odrzuciła Erza
- Ej, Levy z nami nie było? Nie? Lucy jej pewnie wszytko powie. - Cana podniosła obie brwi do góry dając znać że ma plan.
- Ja pasuję. Jeden guz na dzień mi wystarczy. - Gray pomasował guza, zasłonił go włosami i odszedł od zgromadzonych.
...
- Więc Lu, co mnie ominęło? - zagadała Levy przełykając kolejny kęs jedzenia.
- Lepiej połknij. - ostrzegła Lucy
- Eee tam, nawijaj. - Levy machnęła ręką i ugryzła następną porcję
- Jak chcesz. Tylko nie wiń mnie, że się udusisz. - szepnęła Lucy, połykając swoją porcję i popijając przetarła usta ręką.
- Nom. - Levy przeżuwając wbiła wzrok w złotowłosą przyjaciółkę
- Powiedziałam Natsu, że go kocham. - Lucy położyła łokieć na stole i opierając się o niego głowę, przechylając ją, patrzyła jak Levy najpierw zastygła w bezruchu a potem zakrztusiła się zupełnie jedzeniem.
- Lu?! - krzyknęła przełykając w końcu jedzenie.
- No ostrzegałam, żebyś przełknęła. - dodała Lucy
- Jeny, nie o to chodzi! Lu! Powiedziałaś mu że go KOCHASZ! - Levy krzyknęła na całe gardło
- Dzięki. Teraz to już na pewno, wszyscy wiedzą. - Lucy zamknęła oczy i sapnęła głośno.
- Pff, pewnie, że tak. Od dawna. Nieważne, jaka była jego reakcja ? Mów! Był pocałunek? -
- ... jak to od dawna? - głowa Lucy prawie spadła z jej ręki
- Ups. - Levy zakryła usta dłonią
- Levy? - Lucy poczuła, że zaraz pożałuje tego, ale zapytała się - Czy wy czasami, nie czekaliście na to wszyscy? -
- He he he ... - Levy zaśmiała się nerwowo
- Matko. .. - Lucy walnęła czołem o blad stołu - Natsu o tym wiedział? - dodał nie odrywając głowy od stołu
- Gdyby wiedział, że były zakłady, to by nas chyba pozabijał. - Levy uśmiechnęła się kurczowo
- Zakładaliście się o to!? - tym razem Lucy podniosła głowę i chwytając Levy za ramiona wbiła w nią swój gniewny wzrok.
- Ja nie brałam w tym udziału. Tylko słyszałam. Zakład poszedł o to ile razy cię Natsu pocałuje. - przyznała niechętnie
Lucy poczuła jak ktoś wali ją w głowę miotłą. Potem na jej czole pojawiła się niebezpieczna żyłka, która poczęła pulsować.
- Więc ... kto wygrał? - szepnęła
- Yyy ... Lu, mówiłam ci, o niczym nie wiedziałam co się tutaj działo pomiędzy wami, wiem tylko to, jak ludzie obstawiali. -
- Kto ile obstawiał? - głos Lucy był niebezpiecznie spokojny
- Gajeel, Gray, Juvia i Erza obstawiali, że skończy się na jednym. Cana, że na dwóch. Jellal się wstrzymał, a Mira ... - tutaj Levy przeniosła wzrok na Mirę która stojąc za ladą i czyszcząc szklanki, przysłuchiwała się ich rozmowie.
- Więcej niż dwa. - mówiąc to Mira pokazała na palcach liczbę 2 i puszczając oko, uśmiechnęła się szeroko.
Lucy nie miała już żadnych pytań. Widząc reakcję Miry, domyśliła się, że musiała ich podglądać zza zaplecza. Blondynka miała ochotę wtłuc osobie która wygrała i obłowi się na tym zakładzie, ale kiedy padło na Mirę, na Diablicę, zrezygnowała. Jeszce nie jest aż tak głupia, aby lecieć z pięściami na osobę silniejszą od siebie.
- To gratuluje Mira, były 3. - Lucy ponownie walnęła czołem o stół i uśmiechnęła się czule, wspominając tamte chwile.
...
Po skończonym śniadaniu, Lucy udała się do Natsu. Chłopak akurat był sam. Para uśmiechnęła się do siebie po czym Natsu zrobił Lucy miejsce przed sobą, by dziewczyna mogła stanąć na chwilę za sterami.
- Tylko nas skarbie na zatop. - zażartował
- Nie da się zatopić statku na pełnym morzu, jeśli sam nie jest uszkodzony. Jak widzisz, nie mam w co uderzyć. - odbiła piłeczkę opierając się plecami o Natsu
- Nie był bym taki pewny. Widzisz ... - zaczął mówić, ale po chwili rozniósł się w powietrzu dźwięk wydawany przez jastrzębia.
- Jastrząb? Tutaj? - Lucy zrobiła ogromne oczy na widok ptaka, który począł krążyć nad ich głowami.
- Tss ... - zgrzytnął zębami Natsu - Co znowu? -
Lucy patrzyła jak Natsu obwinął sobie rękaw dookoła ręki i wyciągając rękę do góry, pozwoli ptakowi na wylądowanie na niej.
- Nie jest prawdziwy. Wygląda na prawdziwego i ma też dość ostre pazury. - mówiąc to zbliżył się z ptakiem, aby Lucy mogła go pogłaskać.
Lucy wyciągnęła niepewnie dłoń i przejechała po piórach.
- Czuć, że jest prawdziwy. - szepnęła
- Czuć, ale nie jest. Ech ... mój brat wysyła te magiczne ptaki które kamuflują się aby nie wzbudzać podejrzeń. Tak między nami, to coś jak takie małe demonki. - Natsu nachylił się nad uchem Lucy - Zeref je stworzył aby mnie znajdywały. Przynoszą mi wiadomości. - szepnęła cichutko.
Lucy pokiwała głową na znak, że usłyszała, dotarło to do niej i nie wygada nikomu.
- Więc, co pisze? - zagadała
Natsu wyjął kartkę przywiązaną do nogi ptaka. Gdy tylko to zrobił, puścił ''zwierzę'' wolne. Ono poleciało do góry i po chwili zniknęło rozpływając się i tworząc mały biały obłoczek.
- Ale czad. - szepnęła Lucy na ten widok.
- Chodź, zejdziemy do mnie do kajuty i tam przeczytamy. - Natsu wystawił dłoń i pociągnął Lucy za sobą.
Zeszli jeden poziom w dół i zamknęli się sami w kajucie. Teraz Natsu usiadł na stole i podając kartkę Lucy powiedział, by ona przeczytała ją na głos.
- Jesteś pewny? - dziewczyna rozsiadła się również na jego stole i skupiła się na wyciągniętej kartce
- Jasne. Nie mam żadnych tajemnic przed tobą. Przecież już wiesz o wszystkim. - dodał uśmiechając się
- No nie wiem. A jak Zeref chce od ciebie coś ... osobistego? -
- Eee, co on mógłby chcieć? Masz, czytaj. Mój świat jest twoim światem. -
Lucy wzięła kartkę, rozłożyła ją i poczęła czytać. Po linijce przywitania Zeref przeszedł do sedna.
Jak tam wyprawa do Altair? Nasza Heartfilia jest zadowolona? Mam nadzieję, że jednak wypłynęła z tobą i nie zostawiła cię dla pięknych widoków.
Lucy i Natsu wymienili spojrzenia. Natsu teatralnie przewrócił oczami a Lucy westchnęła głęboko.
Wracając do tematu, zauważyłeś lub poczułeś może objawy demona? Wiesz, że nie pochwalam twojego pobytu w Ishgarze, ale skoro doszliśmy już na Tenrou do porozumienia, chociaż chciałbym wiedzieć, gdyby się coś działo. Nie wiem, kiedy ptak cię znajdzie, ale i tak, chciałbym cię zaprosić na parę dni do mnie. Pogadalibyśmy na dłużej. Nie martw się, nie zamierzam cię zatrzymywać. Mavis dała by mi za to w kość. Po prostu proponuje, żebyście wasz ...
Lucy nagle umilkła. Cisza zapadła w kajucie. Natsu wsłuchany w głos dziewczyny, zerknął na nią. Ona wciąż trzymając list w ręce, śledziła słowa wzrokiem. Widział jak jej oczy czytając zdanie do końca. Robiła jednak to w ciszy.
- Luce, co jest? - szepnął
Dziewczyna przymknęła oczy i złożyła z powrotem kartkę. Jej ręce zatrzęsły się przy tym.
- Jednak nie powinnam tego była czytać. - szepnęła
- Hmm? O czym mówisz? Rany, co on znów tam napisał? - Natsu wstał ze stołu i podchodząc do Lucy tak by stać na wprost niej spojrzał jej w oczy.
Ona jednak szybko podała mu kartkę, odwracając wzrok.
- Lepiej sam dokończ. -
Chłopak otworzył kartkę i począł czytać na głos
Pogadalibyśmy na dłużej. Nie martw się, nie zamierzam cię zatrzymywać. Mavis dała by mi za to w kość. Po prostu proponuje, żebyście wasz ...
Jednak przerwał w tym samym miejscu co dziewczyna. Teraz to on utkwił wzrok w niej. Lucy cały czas patrząc się w ścianę z boku, poczęła przygryzać wargę i nerwowo ruszać nogami. Natsu ponownie spojrzał na tekst. Nie. Nie wymyślił sobie tego. Jego kochany braciszek napisał to wprost. Natsu cmoknął w powietrzu i zamknął oczy. Chwilę tak stał, aż wreszcie doczytał do końca.
Po prostu proponuje, żebyście wasz ... miesiąc miodowy spędzili u mnie w Alvarez. Wiesz, że mam przyszykowane dla ciebie jedno skrzydło budynku, więc mógłbyś się tam zaszyć nawet na cały tydzień ze swoją Lucy. Może doczekam się w końcu tej wspaniałej wiadomości i zostanę nie tylko twoim bratem, ale też wujkiem.
Lucy zerknęła w końcu na Natsu. Oboje spojrzeli po sobie by następnie puścić buraka.
- Tak w sumie, to nic nie widziałam. - zaczęła pierwsza Lucy
- Tak, nic nie było. - mruknął Natsu.
Oboje stali w ciszy. Ta cała sytuacja ich skrepowała. Zeref miał wręcz idealne wyczucie czasu albo farta. Nie. Ten ''kochany'' braciszek wszytko już zaplanował. Czekał tylko na okazję.
- Niech Cię szlag, Zeref. - Natsu zgrzytnął w końcu zębami. - Chyba będę musiał sobie z nim pogadać. I to na poważnie.
- W sumie ciekawa jestem jak wygląda Alvarez. - wtrąciła niespodziewanie Lucy
- Słucham? -
- No bo nigdy nie byłam poza Ishgardem. W sumie to nie byłam nigdy poza Fiore. -
- Ty tak na poważnie? -
- Tak. Wy sobie pogadacie a ja sobie pozwiedzam ... chociaż, wróć. Znając was, pogadamy sobie w trójkę, a potem pójdziemy we dwójkę zwiedzać. Zostawić was samych, to jak zostawić odbezpieczony granat. To pewniak, że prędzej czy później wybuchnie. -
--------------------------------------------------------------------
Rozdział krótki ale jakoś zupełnie mi nie szedł. No cóż, może kolejny będzie dłuższy ;-)
Mam ostatnio trochę mniej wolnego czasu, więc nie mogę obiecać, że kolejny rozdział będzie za dwa dni tak jak do tej pory. Spróbuję się wyrobić ale w razie czego, chciałam wam powiedzieć, żebyście się nie zezłościli, w razie braku rozdziału w czwartek.
A pod spodem obrazek moje ulubionej autorki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro