Rozdział 35 Dzieli nas tylko mały krok.
Muzyka dobiegła końca. Kolejny taniec z Złotym Kapitanem Koziorożca, Capricornem dobiegł końca. Lucy przejrzała jego plan. Tak jak przypuszczała, Capricorn zatrzymywał ją i pilnował aby nie mogła opuścić sali, zanim jej ojciec nie skończy tych obrad i nie wróci. Co mogła zrobić? Mogła uciec na zewnątrz, ufając Alzacowi i Bisce, że nie spudłują i trafią w Złotego Kapitana gdy ten pogna za nią. Tylko, że wtedy natychmiast przerwą akcję ratunkową. Może tym samym nie tylko nie uratować Natsu, ale jeszcze bardziej go wkopać. Odpada. Gray i Jellal jeszcze nie wrócili, więc musi wytrzymać.
- Usiądźmy na chwilę. - Capricorn zabrał Lucy z miejsca przeznaczonego na tańce i poprowadził w bok, przeciskając się przez nowe pary szykujące się na swój taniec.
- ''Cholercia, teraz pewnie będzie mnie przesłuchiwał. Tss, żeby się nie zdziwił, jak dużo mu powiem.'' - myślała
Przechodzili właśnie koło kolejnej pary, która dość głośno rozmawiała ze sobą, potem kolejna, i kolejna. W oddali, na wygodnych siedzeniach, siedziała już Sorano, popijając w towarzystwie Złotego Kapitana Wagi, Libry czerwone wino. Lucy wzięła głęboki wdech. Zaraz spocznie wokoło swoich wrogów. Musi zachować spokój. Jeszcze nie wszytko stracone. Jeszcze ma czas, tylko, że nie wie dokładnie ile. Skąd mogła wiedzieć, ile jeszcze potrwają obrady? Za ile minut jej potwór się tutaj zjawi?
- Zanim Twój Ojciec przybędzie, chciałbym z tobą przedyskutować pewną sprawę. - Capricorn zaczął rozmowę wciąż schodząc z drogi nowym parą. - Zacznijmy więc od tego, że po twoim lekc... -
- Odbijamy. - Ktoś z tłumu przechwycił rękę zaskoczonej Lucy i nim oboje z Capricornem zarejestrowali to, Lucy była już parę kroków dalej, znikając powoli z oczu Złotego Kapitana.
- Przeklęty Kapitan Ryb, żadnych manier. - tupnął nogą ze złości i ruszył dalej w kierunku Sorano i Libry, widzących całe zdarzenie
- Capricorn? Czemu Pisces, zabrał Lucy tak gwałtownie? - zapytała Sorano, odstawiając kieliszek z winem.
- Podejrzewam, że Pan Jude Heartfilia, posłał Pisces po nią. - mówiąc to Capricorn wskazał na drugiego kapitana spod znaku Ryb.
Była nią kobieta. Było zawsze dwóch Złotych Kapitanów Ryb, tak samo jak dwóch Złotych Kapitanów Bliźniąt, z tym, że ryby miały inną relacje. Była to relacja Kobieta - mistrz i chłopak - uczeń. Tak też było tutaj. Chłopak zabrał Capricornowi Lucy z ręki za co potem otrzymał naganę od mistrzyni. Tak to widzieli przynajmniej Capricorn, Libra i Sorano. Jednak na prawdę, chłopak dostał pochwałę od mistrzyni.
- Dobra robota ''synku''. - Mistrzyni z poważną miną pokiwała ręką, aby chłopak przyprowadził dziewczynę do niej.
- Złoty Kapitan Ryb, Pisces. - powiedziała Lucy.
Kiedy zauważyła w którą stronę prowadzi ją chłopak, kiedy zobaczyła mistrzynię Ryb, całe jej ciało, sparaliżowało ze strachu i dała się prowadzić jak marionetka. Teraz stojąc znów w pułapce, adrenalina uderzyła do głowy, ręce poczęły się trząść a wzrok szukał w panice rudych włosów Graya lub zielonych Jellala. Jeśli za chwilę ich nie zobaczy, musi uciekać już. Zdawała sobie sprawę, czemu Pisces tak gwałtownie ją pociągnął. Jej ''ojciec'', jej potwór ją wzywał. To jest już droga w jedną stronę i jeśli podąży za Pisces, czeka ją zguba. Teraz dosłownie od niej zależy, w którą stronę postawi kolejny swój krok. Tak mało dzieli ją od śmierci, dosłownie ten jeden krok.
...
Tymczasem na dole, w kamiennej dziurze, Natsu nie mogąc już w spokoju leżeć, siedział po turecku, wpatrzony przed siebie. Jego myśli, były jednak gdzieś indziej. Były przy Lucy. Jak mogła być tak szalona i przyjść tutaj? W imię czego narażała się tak? Przecież, jeśli jej ojciec ją znajdzie, nie będzie już ratunku. Zabije ją na miejscu, nie patrząc na tłum gości.
- Lucy, w imię czego się tak narażasz? - szeptał do siebie.
Pomimo tego, że umysł nie mógł tego pojąć, serce chłopaka, doskonale zdawało sobie sprawę z powodu.
- Tss, jak to wszytko się skończy, kiedy tylko stąd wyjdę, nie będę się już zastanawiał więcej, i wyznam jej całą prawdę. Dość czekania. - Natsu po raz kolejny puknął się tyłem głowy o ścianę, wbijając sobie ten pomysł, a raczej postanowienie głęboko do głowy, aby nie zapomnieć lub co gorsza, aby się nie wycofać.
- Marzenie ściętej głowy, o czym ty wisienko myślisz? Hę? Kiedy stąd wyjdziesz? Hahaha, chyba kiedy twój trup, zostanie stąd wyniesiony. -
Natsu słysząc te słowa, gwałtownie odwrócił głowę w kierunku krat. Jakim cudem, Flare podeszła tak blisko i jej nie wyczuł? Nic. Nawet nie usłyszał kroków.
- Ty! - warknął - Długo zamierzasz tak się na mnie gapić? -
- Yhy, pomyślałam, że skoro i tak już niedługo będziesz wąchał kwiatki od spodu, to może sprawię ci tą ostatnią przyjemność i zabawię się trochę z tobą. - Flare wystawiła swój język i powoli przejechała nim po swojej górnej wardze, by następnie oblizać dolną i przygryzając ją trochę, zaśmiała się jak szalona.
Natsu na ten widok, sparaliżował strach i obrzydzenie. Jego ręce, zacisnęły się w pięści, wbijając paznokcie tak mocno, że dłonie aż zbladły. Zęby również zacisnął, odsłaniając je trochę. Oddech przyśpieszył i stał się krótki i płytki. Jego ramiona i nogi już wcześniej drżały ze strachu o Lucy, teraz jednak, widząc zamiary Flare i czując swoją bezbronność, drżały zupełnie jak galareta.
- Wal się. - warknął wściekły.
- Nie. Hahah, no chodź tutaj, bliżej ... - Flare wyciągnęła swoją rękę w kierunku krat i kiedy dzieliły ją tylko centymetry od nich, jej nadgarstek zaświecił błękitnym kolorem.
Piękna błękitna bransoletka, na której pojawiło się kilka złotych punkcików. Po chwili, całe niebieskie tło mieniło się w złote plamki. Nagle, obręcz zacisnęła się z taką siłą, że Flare pisnęła z bólu, czując jakby jej kości zaraz miały zostać połamane. Malutkie i niewinne złote punkciki, zaświeciły na raz, zasłaniając sobą zupełnie błękitne tło i tworząc złowrogą złotą poświatę, która z każdą chwilą, zaciskała się coraz mocniej raniąc rękę Flare.
- Trzymaj swoje ręce, zdala od mojego Natsu! - warknęła jakaś osoba stojąc w dość dużej odległości od rudej kobiety.
Flare zdążyła tylko zarejestrować czyjś głos, gdy po chwili, z całym impetem została pociągnięta za rękę wprost na kamienną ścianę. Odgłos uderzenia ciała o kamień, rozniósł się po całym korytarzu. Flare z zalaną głową w krwi, osunęła się nieprzytomna na podłogę. Natsu patrzył na całe to zajście z szeroko otwartą buzią. Jego również zupełnie zaskoczyła cała ta sytuacja. Jedna rzecz, jednak skupiła jego uwagę. Głos.
- Luce ?! - krzyknął z zaskoczenia gdy zza rogu, wyszła kobieta odziana w srebrną suknie trzymając w ręce mały metalowy przedmiot do którego chowała się niebieska rzeka odziana w złote gwiazdy.
Jej złote włosy które nie były spięte w kok z tyłu głowy, ruszały się w rytm jej szybkiego oddechu. Dziewczyna musiała biec przed chwilą, gdyż wciąż ledwo łapała powietrze. Ramiona tańczyły w górę i w dół pod wpływem jej oddychania. Ciało stało przodem w kierunku nieprzytomnej Flare, jednak jej głowa, jej oczy, patrzyły wprost w nefrytowe oczy chłopaka.
- No hej ... - zagadała ledwo łapiąc oddech - ... sorka, że tak długo czekasz... - dodała powoli łapiąc coraz to głębsze wdechy
- Luce, co ty tu robisz! - Natsu zerwał się za szybko i upadł na kolana patrząc wciąż w bursztynowe oczy dziewczyny - Oszalałaś, uciekaj stąd! -
- Bez ciebie, nigdzie nie pójdę! - Lucy schowała swój bicz do paska przypiętego przy nodze, niewidocznego pod fałdami sukni i podbiegła do krat. - Poczekaj, zaraz cię uwolnię. -
- Lucy, to jest niemożliwe! Tych krat nie ruszy żadna magia! Tylko Gray ...- krzyknął Natsu
- Nie! Wiem, że jesteście przyjaciółmi, ale nawet TY nie wiesz jak się zachowa, gdy dowie się o ... o ... wiesz o czym mówię! - warknęła łapiąc ręką za zamek od krat. - Poza tym, nie wiem gdzie on teraz jest! A jak widzisz, albo się domyślasz, nie mamy czasu na to!
- Lucy, tych krat nic nie otworzy! Jeśli nie masz klucza, nic nie zrobisz ... - Natsu czuł jak głos zaczyna mu się załamywać
- Tss - zgrzytnęła zębami.
Dziewczyna odsunęła się o krok od krat i zamknęła oczy. Jej palce znalazły się w jej złotych włosach, poprawiając kok upięty z tyłu głowy.
- Lucy? - Natsu na ten widok szepnął zdezorientowany
- Jest! - szepnęła radośnie i ciągnąc za kilka włosków, zburzyła połowę koku.
Teraz z tej połowy, jej włosy poleciały na ramię rozchodząc się w każdą stronę. Po kilku sekundach, druga połowa koka również została zepsuta. Dziewczyna wyglądała jakby dopiero co wstała z łóżka z włosami w zupełnym nieładzie.
- Patrz i się ucz. - dodała i podchodząc do zamka, włożyła do niego dwie dość grube, złotawe wsuwki.
Parę ''tss'' westchnięć później, zamek zgrzytną a dziewczyna z rozbawioną, zupełnie jak dziecko miną, otworzyła kraty na oścież.
- Coś mówiłeś o tym, że nic tych krat nie otworzy? - zapytała obracając w palcach dwie wsuwki z włosów. - Pokaż ręce. - szepnęła i nim Natsu zdążył wypowiedzieć jej imię, wpadła do celi, objęła go na szybko rękami przytulając jego głowę, by następnie skupić się na jego kajdanach.
- Heh. - różowo włosy chłopak uśmiechnął się i przymknął oczy, by po tym jak rozległ się dźwięk otwieranych kajdan, obrócić się gwałtownie i szybko łapiąc Lucy w pasie złożył na jej czole delikatny ale i za razem przepełniony emocjami pocałunek.
( ignorujcie, że Natsu ma szalik a Lucy ma kucyk i kolczyk. )
- Natsu? - szepnęła zupełnie zaskoczona.
Cisza zapanowała w celi. Jedyne co oboje słyszeli, to swój nierówny oddech, pobudzony adrenaliną i nadmiarem emocji. Natsu odsunął się od Lucy i spróbował wstać, lecz zakręciło mu się w głowie i najpewniej znów runą by jak długi na podłogę, gdyby dziewczyna nie złapała go pod ramię.
- Dzięki. - szepnął
- Wszystko w porządku? - zapytała zatroskanym głosem
- Taa, tylko trochę mi się w głowie zakręciło. Już jest dobrze. - Natsu ostrożnie odsunął Lucy i zrobił kilka kroków
- Jesteś pewien? - zapytała wychodząc przed nim z celi i zagradzając mu drogę
- Tak. Chodź, musimy uciekać. - szepnął
Oboje opuścili celę i skierowali się na korytarz. Natsu czuł na sobie zatroskane oczy Lucy, więc postanowił się wytłumaczyć.
- Magia do mnie wraca, przez te kajdany, była blokowana. Dlatego, że dość długo miałem je na sobie, teraz gdy zaczynają wracać we mnie jej pokłady mocy, troszkę za szybko to było i dlatego mi się zakręciło w głowie. Nic mi nie jest, więc nie martw się już. - mówiąc to posłał jej jeden ze swoich najlepszych uśmiechów
- Zakochane gołąbki. - głos Yukino wyrwał ich z tej jakże ''miłosnej'' atmosfery.
- Yukino - zawołali oboje po czum puścili buraka, kiedy dotarło do nich, jak ich uśmieszki sprzed chwili, musiały romantycznie wyglądać.
- Hihi. - Yukino zaśmiała się pod nosem. - Odesłałam Złotych Kapitanów Pisces aby zagadali Złotego Kapitana Capricorn i Złotego Kapitana Librę. Nie zwrócą na was uwagi przez pewien czas, dlatego dobrze go wykorzystajcie. Ja zagadam Sorano, więc muszę też już zmykać. - dodała
- Yukino, dziękuję ci za wszystko, nawet nie wiesz ile ... - Lucy objęła kuzynkę za szyję a ta również ją przytuliła.
- Pogadamy kiedy będziemy mieć więcej czasu, ruszcie się, szybko. - szepnęła
Lucy odsunęła się od niej i szczerze uśmiechnęła.
- Chodź. - Natsu podszedł w stronę Lucy, ale jednocześnie kiwnął głową do Yukino w podzięce za ratunek
- Natsu, trzymaj. - Yukino podała chłopakowi jego kamizelkę którą znalazła w pokoju strażników, kiedy wyszła po Lucy, oraz płaszcz Lucy którym Natsu miał się okryć, zasłaniając głowę, aby nikt go nie poznał.
- Dzięks. - Natsu wziął od Yukino ubrania, ale za nim odsunął się od niej, szepnął cicho - A tak między nami, Sting pewnie też tak uważa. Po całej tej akcji, powinnaś również dać nogę. Jeśli się wyda, że nam pomogłaś, będziesz mieć kłopoty. -
- Wiem, i tak zamierzałam już dołączyć do Stinga tylko, że nie byłam pewna czy dobrze robię. Teraz jednak już jestem pewna. - Yukino pomachała Lucy na pożegnanie, kiwnęła głową do Natsu i udała się w przeciwną stronę.
- Ubieraj się, i chodź. - tym razem Lucy pomogła Natsu zarzucić mu kaptur na głowę, po tym jak ubrał na siebie kamizelkę. - A szalikiem się nie martw. Leży u mnie w kajucie. Uznałam, że lepiej go tutaj nie brać. - zagadała widząc jak chłopak poprawił kamizelkę przy szyji.
- Jesteś cudowna. - Natsu pogłaskał Lucy po głowie, poprawiając jej rozczochrane włosy.
Lucy wpierw naburmuszyła się jak dziecko, które nie chce głaskania po głowie, ale czując ciepłą dłoń Natsu, uśmiechnęła się pod nosem. Oboje ruszyli w stronę wyjścia. Schody z podziemi zaprowadziły ich na korytarz. Na górze skręcili szybko w kierunku złączki, która natomiast zaprowadziła ich na boczny korytarz. Teraz była najtrudniejsza część. Musieli przejść przez drzwi, wyjść na główny hol na którym mogli już spotkać niektórych gości. Natsu poprawił nakrycie głowy i zwolnił kroku. Uzgodnili, że będzie podążał za Lucy jako jej służący. Oboje mieli nadzieję, że nikt nie będzie się czepiał jego kaptura. Lucy wzięła wdech i popchnęła drzwi. Dźwięk muzyki natychmiast dotarł do nich. Tańce trwały w najlepsze. Korzystając z okazji, że większość par była zajęta, ostrożnie przeszli obok rozwidlenia prowadzącego do głównej sali i w stronę wyjścia z budynku. Dwie pary wchodziły właśnie przez drzwi wejściowe przyprawiając o wstrzymanie oddechu Lucy. Jednak nie zatrzymała się. Podczas mijania ich, ich oczy spotkały się. Oboje mężczyzn pozdrowiło Lucy, na co ta odpowiedziała dygnięciem i poszli w swoją stronę, nie zaczepiając jej towarzysza w kapturze.
- Uff - Lucy wypuściła powietrze, gdy jej i Natsu stopy stąpały już po schodach na zewnątrz posiadłości.
Udało im się uciec. Złotowłosa dziewczyna już chciała rzucić te wszystkie maniery i pobiec z Natsu szybko do portu, ale w pewnej chwili, przypomniała sobie o czymś.
- Co robisz? - chłopak się wzdrygnął gdy Lucy złapała go pod rękę.
- Cii. Idź dalej jakby nic. - szepnęła rozglądając się dookoła. - Muszę im pokazać, że jesteś ze mną. - dodała po paru krokach.
Natsu to zupełnie nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, chciał mieć od teraz Lucy, jak najbliżej siebie. Tylko jej słowa, były lekko niezrozumiałe, dlatego uniósł pytająco brew.
- Na zewnątrz miała mnie pilnować Orka. To znaczy ... - zaczęła Lucy
- Bisca i Alzack?! - zawołał przyciszonym głosem
- Heh, nic ci nie umknie? - zaśmiała się. - Tak. Lepiej żeby cię teraz nie zastrzelili. - dodała
- Nie boję się ich. Raczej powinienem uważać tylko na ciebie. Gdzie się tego nauczyłaś? Mówię o tym biczu? -
- Masz na myśli Fleuve d'étoiles? Dostałam go od Mavis. Mówiła, że należał do Anny. Myślałam, że widziałeś już to. -
- Mało co pamiętam o Annie, ale to akurat tak i Mavis też mi o tym wspomniała na Tenrou. Chodzi mi o to, kiedy się tego nauczyłaś. To nie jest takie łatwe ... podobno. -
- Hmm ... - Lucy zamyśliła się na chwilę, wracając wspomnieniami na Tenrou, gdzie ostatni raz go używała.
Wtedy po zmoczeniu we krwi gwiazdki, wiszącej przy biczu, on sam się pojawił. Rzeka gwiazd. Pobawiła się nim też wtedy trochę, ale po uszkodzeniu nim gałęzi drzewa, wystraszyła się jego mocy i postanowiła odpuścić sobie więcej zabaw z nim, zwłaszcza, że był to jej pierwszy raz. Miała później potrenować nad nim z Natsu, powiedzieć mu o nim, pokazać mu jako pierwszemu ale wszytko się pokomplikowało i do niczego nie doszło.
- Wychodzi na to, że to mój drugi raz kiedy go używam. - zaśmiała się nerwowo
- Poważnie! - Natsu przystanął, pociągając przez to jej rękę do siebie.
- Aaa! - pisnęła czując jak leci w tył. - Nie zatrzymuj się tak nagle. - dodała gdy wylądowała w jego ramionach.
- Ups, sorka. Zaskoczyłaś mnie tym. Anna trenowała z biczem już kilkanaście lat, a mimo to, nie pamiętam, żeby tak lekko i zwinnie się nim posługiwała. - dodał.
- Cóż, może ten bicz po prostu mnie uwielbia z moją wzajemnością. Chyba go polubiłam. - dodała spoglądając na Natsu, który w tym momencie zaczął się rozglądać, a raczej odwracać od niej wzrok
Stali z boku podjazdu do posiadłości. W tym samym miejscu, gdzie Lucy wysiadała z karety kiedy to przyjechali z Grayem i Jellalem z portu. Byli sami. Tylko kilku służących chodziło w oddali, nosząc dla koni gości wodę i siano. Żaden jednak z nich, nie śmiał spojrzeć na Lucy, zwłaszcza, że była tutaj gościem i to wysoko postawionym. No bo zwykła dziewczyna nie miała prawa przebywać na posesji i to w tak pięknej sukni. Lucy nie zwracała sobie nimi głowy. Stała wpatrzona w nefrytowe oczy Natsu.
- Pff hihi - zaśmiała się cicho, przykładając swoją rękę do ust. - Czyżbyś był zazdrosny o mój bicz? - zachichotała wciąż wpatrując się w jego oczy.
- Ccc ...co? Nie, skąd ci to przyszło do głowy? - Natsu ewidentnie jak na tacy się denerwował
Nie może być. Natsu jest zazdrosny? Ta myśl zaczęła krążyć w jej głowie. Nefrytowe oczy w końcu zerknęły na nią. Ona również zatopiła się w nich swoimi bursztynowymi oczami. Natsu już miał coś powiedzieć, ale zrezygnował i naciągnął sobie tylko mocniej kaptur na głowę.
- Hmm? - mruknęła zaskoczona Lucy zachowaniem chłopaka
- Ktoś idzie. - szepnął
Lucy wiedząc o bardzo dobrym słuchu Natsu, odwróciła się szybko za siebie.
- Rany! Gray, Jellal, nie straszcie mnie tak! Myślałam, że ktoś nas goni. - krzyknęła wypuszczając głośno powietrze.
- Lucy, nic ci nie jest? Nie mogłem cię znaleźć na sali, a kiedy zobaczyliśmy czwórkę złotych kapitanów, uznaliśmy, że musiałaś się wycofać i dlatego przyszliśmy cię tutaj poszukać. - powiedział Gray podchodząc kilka kroków w stronę Lucy, ale wtedy Jellal zatrzymał go za rękę
- Nas? - powtórzył. - ''Myślałam, że ktoś nas goni.'' -
Gray i Jellal skupili swój wzrok za Lucy na zakapturzonej postaci. Natomiast Lucy i Natsu spojrzeli się po sobie po czym Lucy uśmiechnęła się zadziornie.
- Acha. Nas, w sensie, mnie i ... - mówiąc to zerknęła na Natsu, który dokończył zdanie.
- Mnie. - szepnął cicho, lecz nie na tyle, by Gray i Jellal nie mogli nie usłyszeć.
- Natsu!? - krzyknęli oboje radośnie
- Utopić czy udusić was za narażanie Lucy? - dodał Natsu po kilku sekundach.
Gray i Jellal stanęli jak wryci. Doskonale wiedzieli, że Lucy miała rację mówiąc wcześniej, że jeśli jej plan się powiedzie, uratują Natsu, to chłopak będzie na nich wściekły za narażanie jej na niebezpieczeństwo. Stali nie wiedząc jak wytłumaczyć się. Lucy widząc to, szybko odezwała się
- Tak w sumie, to był mój pomysł, a oni, poleźli za mną jak jakiś ogon. -
- Z tobą akurat, porozmawiam sobie później. - szepnął, czym przyprawił dziewczynę o dreszcze.
Niepewnie spojrzała w jego oczy, ale widząc jego duży uśmiech i lśniące oczy, dotarło do niej, że sobie tylko żartuje. Więc taka była jego ''kara'' za to wszytko? Zwyczajnie postraszył Graya i Jellala, powodując u nich zawał. Lucy zerknęła na chłopaków, ale widząc ich lekkie uśmieszki, zrozumiała, że musieli również się skapnąć.
- Co powiecie na to, żeby wrócić na koniach? Tym powozem będziemy się tłukli kilkanaście dobrych minut. - Gray ściągnął w końcu z siebie perukę i spojrzał na stajnię z końmi.
- Dla mnie luzik. - Zawołał Natsu
- O nie drogi panie! Ty nie jedziesz! Siadasz za mną, ja powożę. - Lucy wyprzedziła Natsu pokazując mu groźne spojrzenie
- Czemu? -
- Temu, że wciąż kręci ci się w głowie. Czuję, że ledwo chodzisz. - dodała idąc za Grayem w kierunku stajni.
Jellal został z Natsu i poklepał go po plecach.
- Stary, ale sobie dziewczynę znalazłeś. - zaśmiał się.
Wystarczyło jednak, jedno spojrzenie różowo włosego, by Jellal wziął swoją rękę i cicho przeprosił za to stwierdzenie. Oboje, swoje oczy skierowali na stajnię, gdzie Lucy stanęła przed służącym pojącym właśnie jednego z koni.
- Eee, przepraszam Pana, chyba się zgubiłam. - zaszczebiotała składając niewinnie rączki
- Panienko. - stajenny ukłonił się szybko spoglądając jedynie na dół jej sukni.
- Czy jeśli uda się tam, dotrę do bramy wjazdowej ? - Lucy wskazała ręką na wyjście z posiadłości
- Tak, Panienko. - stajenny zerknął w kierunku wskazanym przez Lucy i odpowiadając, podniósł głowę do góry.
- No hej. - zagadał Gray stojący zaraz za Lucy i z całym impetem, walnął go miotłą w głowę, porządnie ogłuszając.
- A czy miałbyś może coś przeciwko, gdybym pożyczyła sobie kilka koni? - Lucy nachyliła się nad nieprzytomnym stajennym. - Rozumiem milczenie za brak sprzeciwu. - zaśmiała się i dając znać Natsu i Jellalowi, podeszła do koni, otwierając ich boksy. Wkrótce cała czwórka była już na grzbietach i zmierzała do portu.
- A co z Alzackiem i Biską? - zawołała rozglądając się za siebie
- Już się zebrali. Zanim przyszliśmy po ciebie Lucy, poszliśmy do nich, zapytać czy cię widzieli. Oni nam powiedzieli, że wyszłaś z kimś w kapturze, ale chyba znasz tą osobę, bo szliście razem. - odpowiedział Jellal.
- Więc pożegnali się, bo troszkę im się podobno spieszyło. Pewnie już odebrali Asukę od nas ze statku i udali się w swoim kierunku. Ech, oni ciągle gdzieś się ruszają. W ogóle nie siedzą w miejscu, przez co ciężko ich dorwać. - dodał Gray.
Kilka minut później, załoga w komplecie, włącznie z kapitanem odbiła w morze. Wypływali z Bosco i płynęli na otwarte wody, gdzie jak piraci, czuli się najbezpieczniej i najpewniej.
------------------------------------------
Mały obrazek na koniec, nie związany z opowiadaniem, ale kiedy go zobaczyłam, to się w nim zakochałam. Czy nie jest uroczy?
Rozdział 36 Moja przeszłość i moja przyszłość
Ukaże się już w niedzielę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro