Rozdział 23 Rzeka Gwiazd z Gwiazdozbioru Erydanu
Wyspa tętniła życiem. Aż trudno było uwierzyć, że jeszcze niedawno cała płonęła. Wszystko wróciło do normy i po ataku nie pozostał ani ślad. Statki zacumowały od drugiej strony wyspy, więc aby udać się na ścieżkę na wyspę na wyspie, należało przejść ją całą. Szli w milczeniu. Lucy zastanawiała się w jakim stanie będzie osada. Kiedy Ivan ją zabrał, widziała jak wszystkie budynki płonęły. Jeden z nich, pękając posypał się na nich i rozdzielił ją wraz z Natsu. Chłopka nie był w stanie przebić się przez taką tonę gruzu jednocześnie będąc atakowanym przez ludzi Raven Tail. Bała się o niego, martwiła się w jakim jest stanie ale coś pchało ją do niego. Czuła że musi iść. Zeref szedł kilka kroków przed nią. Kiedy wszedł na ścieżkę prowadzącą na górę, uderzyła go panująca cisza. Lucy również słyszała ciszę. Przyroda żyła, ale w pobliżu nie słychać było żadnej osoby. Wkrótce weszli do gęstego lasu, pośrodku którego leżała osada. Zeref postanowił przyśpieszyć krok i zwiększyć odległość między nim a dziewczyną. Nawet on nie był pewny co zastaną. Kiedy wypływał, pożar wciąż szalał w budynkach. Cała wyspa płonęła. Pożar został na pewno ugaszony, lecz zniszczenia mogły być ogromne. Chcąc sprawić Lucy jak najmniejszy szok, uznał za stosowne zorientowanie się w sytuacji w razie zagrożenia wycofać się szybko. Parę kroków później oczy Zerefa spotkały się z oliwkowymi oczami pewnej dziewczynki spacerującej po lesie w milczeniu. Jej usta otworzyły się z zaskoczenia a oczy szeroko otwarte śledziły każdy jego ruch.
- Witaj Mavis. - Zeref uśmiechnął się widząc ukochaną
- Zeref?! - dziewczynka zupełnie się go tutaj nie spodziewała, wciąż stała nie wiedząc co zrobić
- Widzę że nic ci nie jest. -
- Zeref ... myślałam że wypłynąłeś do Alvarez? - Mavis zrobiła kilka kroków w jego stronę
- Tak, owszem, ale zmieniłem zdanie. Nie macie żadnych statków, więc zostanę tutaj dopóki nie będziecie mogli sami pływać. - chłopak zrobił znów swój delikatny uśmiech.
- Nie mogę uwierzyć, że jesteś tutaj. Hehe – Mavis przyśpieszyła i już miała zacząć biec do ukochanego gdy zza jego pleców wyłoniła się Lucy.
- Ooo ... Mavis. - złotowłosa dziewczyna spostrzegła ją i zatrzymała się
- Lu ... Lucy? - Mavis doznała drugiego szoku zaraz po tym kiedy zobaczyła Zerefa.
- A i przy okazji, podrzuciłem ją do domu. - Zeref wskazał głową na Lucy i skierował kroki ku osadzie która była już za zakrętem.
- Lucy! Nic ci ni jest?! - Mavis minęła Zerefa i skoczyła do śmiejącej się towarzyszki
- Nie, wszystko w porządku. -
- Wszyscy się o ciebie martwiliśmy. Przykro mi to mówić, ale nie mieliśmy jak ruszyć ci na pomoc ... - skrzydełka we włosach Mavis opadły z żalu
- Nie, nie nie. Nic się nie stało. Poza tym ja również martwiłam się o was. Ten cały atak, to była moja wina. Mój ojciec wynajął Raven Tail aby ściągnęli mnie do domu. - Lucy spuściła głowę w dół.
- Twój ojciec? Chodź, opowiesz mi o wszystkim potem, teraz wszyscy będą chcieli cię zobaczyć, hihi – Mavis zaśmiała się jak dziecko i pociągnęła Lucy za rękę w kierunku osady.
Chwilę później Lucy znalazła się otoczona przez przyjaciół. Wszyscy powitali ją z tęsknotą i radością, że nic jej się nie stało. Pomimo tego, że niektórzy byli ranni, nikt na to nie zwracał uwagi. Ich towarzysz wrócił cały i zdrowy, więc odsunięto na bok własne problemy. Lucy poczuła jakby była jednością z innymi i tworząca się z nich struktura stanowiła ciało gildii Fairy Tail. Byli jednością, każdy martwił się najpierw o drugiego, potem o siebie. Nikt nie był z boku, nikt nikogo nie odtrącał, każdy każdego wspierał. Każdy oprócz ...
- He? A gdzie jest Natsu? Nigdzie go nie widzę. - Lucy uwalniając się z uścisku Levy rozejrzała się po wszystkich.
W takich momentach, Natsu zawsze był w centrum uwagi, lecz teraz nigdzie go nie było widać. Zapadła cisza, część osób wzruszyła ramionami a część pokręciła głowami. Powoli rozeszli się do przerwanej roboty porządkowania i odbudowywania zniszczeń. Lucy poczuła jakby nie mogła złapać tchu. Co oznaczała ta cisza i te gesty?
- Natsu jest ... eee ... odpoczywa. - Levy niepewnie odpowiedziała zostając sam na sam z Lucy
- Odpoczywa? - Lucy czuła, że Levy nie mówi jej całej prawdy wiec z podejrzeniem spojrzała w jej oczy, jednak kiedy zobaczyła w nich rozpacz, nie wytrzymała i łapiąc Levy za ramiona krzyknęła – Gdzie on jest?! -
- N...n...na górze, ale on teraz ... - Levy nie zdążyła zatrzymać dziewczyny i próbując ją dogonić rzuciła się pędem za biegnącą Lucy w kierunku głównego budynku.
- A więc, całkiem przypadkiem sprowadziłeś ją tutaj z powrotem? - Mavis zaczęła mówić podchodząc do stojącego z boku i przyglądającego się całemu zajściu Zerefa.
- Tak. - Zeref wzruszył ramionami i zapatrzył się w oliwkowe oczy żony.
Tymczasem Lucy biegła już po stopniach prowadzących na górną część budynku głównego, gdy ktoś pociągnął ją za rękę w tył.
- Levy! Aaa ! - krzyknęła i wraz z przyjaciółką, wylądowały na ziemi.
- Lucy, poczekaj, muszę ci coś powiedzieć ... - Levy ledwo łapiąc oddech nie puszczała ręki złotowłosej dziewczyny
- Niby co? -
- Natsu, on ... -
...
Lucy ostrożnie popchnęła drewniane drzwi i weszła do pokoju. Promienie słońca oświetlały pomieszczenie coraz słabiej. Zbliżał się wieczór więc zaczęto szykować lampy i świeczki. Dziewczyna rozejrzała się w środku. Przy ścianie zlokalizowane było łóżko. Usta Lucy otworzyły się a jej ciało, jakby bez myślenia podążyło prosto do niego. Natsu spał pod kocem jak niewinne dziecko. Bursztynowe oczy dziewczyny spojrzały na jego twarz i ręce, zabandażowane i podrapane.
- Próbował uratować cię, ale zbyt wielu wtedy go otoczyło, kiedy cię zabrano i Natsu ... - Levy spojrzała na kapitana a następnie na Lucy, dając jej znać, aby wyszły i nie budziły go.
- Wolała bym zostać przy nim. - Lucy szepnęła a oczy prawie jej się zaszkliły
- Powinien teraz odpoczywać. Poza tym, siedząc tutaj i zamartwiając się o niego, nie polepszysz sytuacji a tylko wprowadzisz ciężką atmosferę. - Levy pociągnęła Lucy i obie wyszły z pokoju.
- Masz, rację. Natsu nie powinien mnie taką widzieć. - zerknęła przez drzwi na różowe włosy chłopaka, a kiedy całkowicie się zamknęły, udała się za namową Levy do położonego niedaleko pokoju.
Wiele budynków zostało zniszczonych. Osoby których pokoje zostały zrujnowane przeniosły się do głównego budynku, który o dziwo nie odniósł żadnych szkód.
- To magia Mavis go ochroniła. Kiedy zorientowała się co się dzieje, rzuciła zaklęcie ochronne i ocaliła ten jeden budynek. - Levy powtarzała w kółko to samo, ile razy Lucy nie mogła zrozumieć czemu nic tutaj nie spłonęło pomimo podłożenia ognia.
Wieczór minął wolno. Lucy całą noc przesiedziała przy oknie wpatrzona w gwiazdy. O północy, pukanie do drzwi wyrwało ją z zamyśleń. Szybko zeszła z okna, aby nie wzbudzić niepotrzebnych pytań i podbiegła do drzwi, jednak ich nie otworzyła, przypominając sobie tą pechową noc, kiedy to Ivan, niepostrzeżenie zakradł się do niej i ją porwał.
- Lucy, śpisz? - jednak głos za drzwiami rozwiał wszystkie wątpliwości.
- Jakoś nie mogę zasnąć. - Lucy uchyliła drzwi i wpuściła Mavis
- Martwisz się o Natsu? -
- Tak. - Lucy spuściła oczy
- Nic mu nie będzie. Nie pierwszy i nie ostatni raz jest w takim stanie. Taki jego charakter . Zawsze pakuje się w tarapaty. - Mavis uśmiechnęła się i stanęła przy oknie
- Hehe, przyciąga kłopoty jak magnez? -
- Żebyś wiedziała. - Mavis pokiwała poważnie głową, lecz po chwili obie wybuchły śmiechem. - Jednak mimo to, nigdy nie słyszałam ani nie widziałam, aby bójki i walki na poważnie które zaczynał, dotyczyły jego. -
- Jak to? Nie rozumiem. -
- Natsu jak nikt inny, zawsze staje w obronie innych. Zawsze broni, zapominając, zadbać o swoje bezpieczeństwo, przez co odsłania się za każdym razem i kończy w takim stanie. - Mavis spojrzała w gwiazdy przez okno.
- BAKA! Co za idiota. - Lucy wychyliła się i spojrzała w niebo.
Na jej ustach pojawił się uśmiech. Właśnie na taką reakcję czekała Mavis.
- Mam do ciebie prośbę, Lucy. - zaczęła cicho a jej skrzydełka delikatnie zadrżały
- Jaką? - Lucy odwróciła wzrok od gwiazd i spojrzała na Mavis
- Czy ... ? - zaczęła spoglądając na Lucy.
W bursztynowych oczach widać było lampion wiszący oknie, jednak spoglądając w głąb, Mavis dostrzegła odbicie rozgwieżdżonego nieba. Teraz już nie musiała się wahać. Lucy była kobietą, na którą czekała.
- Tak? -
- Lucy, czy będziesz tą osobą, która będzie chronić jego plecy? -
- ... - Lucy otworzyła szeroko usta i oczy.
Takiego pytania się zupełnie nie spodziewała, ale mimo to, w głębi siebie, znała już odpowiedź.
- Oczywiście. - odpowiedziała uśmiechając się szczerze
- Ha! Super. A właśnie Lucy, mam coś dla ciebie. - mówiąc to Mavis podeszła do różowych poduszek i zachęciła Lucy aby siadła razem z nią.
- Co to jest? - oczy dziewczyny spojrzały na obiekt który dostała do ręki Mavis.
Metalowy zwój zakończony dwoma złotymi opaskami z przodu i jedną z tyłu. W środkowej części skórzano - podobna powłoka świetnie i pewnie trzymała się w ręce, nie ześlizgując się z niej jak to mógł zrobić metal o gładkiej powierzchni. Na końcu wisiała zawieszona gwiazdka. Lucy uważnie się jej przyjrzała. Miała dziwne wrażenie, że gdzieś już ją widziała. Może u mamy? Nie, jej matka nigdy nie miała takich zawieszek. Więc skąd ta gwiazdka jest dziwnie znajoma. Złotowłosa dziewczyna ponownie obróciła zwój i spostrzegła wgłębienie do środka z przodu. Nie wiedząc co miała z tym zrobić, spojrzała bezradnie na Mavis, która ciepło uśmiechała się do niej.
- Wiedziałam. Idealnie pasuje do ciebie. - stwierdziła a jej skrzydełka we włosach zatrzepotały z emocji
- Pasuje do mnie? Ale do czego to służy? Co to jest? -
- エリダヌス座の星の大河 Eridanusu-za no Hoshi no Taiga . Pochodzi ze Świata Gwiazd. Jest wydłużającym się biczem z konstelacji Eridanusa. Jak sama nazwa wskazuje, jest przepiękną bronią przypominającą płynącą rzekę, ozdobioną świecącymi gwiazdami, a przynajmniej tak mówią legendy. -
- Ale jak wysuwa się ten bicz? Widzę tylko rączkę. - Lucy zaczęła ponownie obracać rączką od bicza. - Zaraz, mówisz że wygląda tak bo słyszałaś legendy? Nie widziałaś go nigdy na oczy? -
- Niestety nie. - Mavis posmutniała i schowała swoje usta za kolanami które podciągnęła do góry. - A tak bardzo chciała bym ją zobaczyć, rzekę gwiazd. -
- ... - Lucy spoglądała raz na bicz a raz na Mavis – Poczekaj, skoro nawet ty nie wiesz, jak on działa, to ja tym bardziej nie powinnam go dostać. Nigdy ... - zaczęła Lucy ale Mavis jej przerwała
- Ten bicz, Rzeka Gwiazd, jest przekazywana z generacji na generację i tylko osoby, w których żyłach, płynie krew osoby, która według legendy, została wybrana przez gwiazdy i zjednoczyła się z nimi, może władać biczem. Tylko jej i jej następcą bicz będzie posłuszny. - Mavis wciąż chowała się w swoich kolanach z naburmuszoną miną
- Więc czemu akurat mi go dajesz? -
- Ponieważ, tylko kobiety wywodzące się od pierwszego maga gwiazd, urodzone w rodzinie Heartfilia, mogą posługiwać się nim. - tym razem Mavis podniosła głowę tak gwałtownie w górę, że Lucy się aż wzdrygnęła
- Hę? Ch ...Chwila, że JA?! - Lucy zerwała się na nogi
- Yhy. -
- Ale przecież, moja mama, Layla, nigdy go nie miała, nigdy nie widziałam tego u nas w domu. Czemu więc ja ... -
- To dlatego, że Anna przekazała go Zerefowi ... hmm etto ... - Mavis zawahała się, zdając sobie sprawę, że zaraz się wkopie w to, co obiecała o Zerefie nie mówić.
- Anna? Anna Heartfilia? Masz na myśli, kobietę, która wraz z Zerefem 400 lat temu ... - tym razem Lucy zatrzymała się zdając sobie sprawę z tego samego.
Jeśli dokończy zdanie ''... przeniosła Natsu do przyszłości za pomocą wrót Eclipse po tym jak Zeref ożywił go używając do tego mocy demona.'' to wkopie nie tylko Zerefa ale jednocześnie sprowadzi na Nastu problemy. W końcu nikt o tym nie wie, nawet Mavis, więc jeśli by to powiedziała ... nie wiadomo co by się potem stało i jak Mavis by zareagowała. Zeref niby nie mówił jej aby nikomu o tym nie mówiła, ale założył pewnie, że Lucy będzie na tyle rozumna, że sama będzie wiedziała aby z nikim o tym nie gadać. A teraz, o mały włos by się nie wygadała. Stała nad Mavis, cała sztywna nie wiedząc co teraz zrobić.
- Yyy ... Lucy, skąd wiesz, że Zeref ma 400 lat? - Mavis poderwała się z miejsca – I skąd wiesz o Annie?! - głos rozniósł się po pokoju
- Eee ... Zeref mi powiedział. - brawo Lucy, pięknie go wkopałaś.
- Że co?! Poważnie?! - Mavis krzyknęła a jej skrzydełka postawiły się do góry
- Przepraszam, ale ja ... - Lucy spanikowała widząc złą dziewczynkę
- Ja sobie już z nim porozmawiam! Oj porozmawiam! Ha! Najpierw prosi mnie abym ci nic nie mówiła, a potem sam ci wszystko mówi! - Mavis zaczęła krążyć po pomieszczeniu próbując się uspokoić
- ... Eee ... Mavis ... ? - Lucy ostrożnie zagadała
- Hmm! Aaa, przepraszam, ja się tylko wkurzyłam na niego. Chciałam ci to powiedzieć, kiedy rozmawiałyśmy ostatnio, ale poprosił mnie abym była cicho. Lucy, nie wystraszył cię? - Mavis skoczyła do Lucy i złapała ją za ramię
- Nie. -
- To dobrze, on naprawdę, nie umie być delikatny i mógł ci to powiedzieć w jakiś dziwny sposób... - Mavis wciąż mówiła, ale w myślach Lucy powtarzało się tylko jedno zdanie i reszty wypowiedzi nie słyszała.
''Mógł ci to powiedzieć w jakiś dziwny sposób'' hmm ''dziwny''? W sumie było to dziwne. W sumie to sposób w jakim się dowiedziała od Zerefa, na samym początku, polegał na leżeniu w krzakach. To raczej nie było normalne. Jednak kiedy o tym teraz sobie przypomniała, zaczęła się śmiać pod nosem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro