Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20 Pożegnanie


Wchodząc do kuchni Lucy podała Mirze wiadro z wodą

- Przyniosłam wody, gdzie postawić? - zapytała z uśmiechem

- Ojej, Lucy! Nie musiałaś, właśnie miałam posłać Lisannę. - Mira z twarzą zatroskanej siostry chwyciła za wiadro

- To nie problem. - Lucy podała go białowłosej kobiecie

- Dziękuję Lucy. -

- Mira? -

- Hmm? -

- Natsu ...Widziałaś go? -

- Zdaje się że poszedł potrenować z Erzą szermierkę. -

- Natsu jest w tym dobry? - Lucy udała zainteresowaną tematem

- Tak, bardzo . - głos zabrała Lisanna wchodząc do kuchni

- Też jestem całkiem niezła. - Lucy zadarła brodę do góry – Haha ciekawe kto by wygrał. - zaśmiała się

- Natsu by ci dał wygrać. - obie siostry jednomyślnie odpowiedziały

- ... - Lucy zarumieniła się

- Haha – po chwili kuchnia wypełniła się śmiechem

- Ale mimo to, chciała bym się z nim zmierzyć. -

- Więc może jeszcze zdążysz? Są na polanie, niedaleko stąd – Mira wskazała ręką na drzewa i ścieżkę w głąb wyspy na wyspie

- Sama nie wiem. Nie zdenerwuje się że przyjdę? - Lucy się zawahała

- No co ty! Zobaczysz, jeszcze się ucieszy. Natsu bardzo cię lubi. - Mira szybko skomentowała

- Mmm miałam na myśli Erzę. -

- ... - cisza przeszyła kuchnię.

- Erza może się zdenerwować. Ale nie sądzę żeby była bardzo zła. - Miara pocieszyła Lucy

- Okej, to może mnie nie zabije. - dziewczyna wyszła z kuchni i skierowała się w wskazane miejsce treningu.

Idąc tam, jej emocje wariowały. Raz czuła rozpacz z powodu matki. Po chwili jednak czuła złość na Zerefa i cały ten project Eclipse. Jednak myśląc o Natsu czuła żal i strach. Nie wyobrażała sobie Fairy Tail bez niego. Nie wytrzyma bez jego uśmiechu, bez jego głosu. Natsu nie może wyjechać. Nie może obwiniać się o to co zrobił jego brat.

- Co ja w ogóle wyprawiam? To wszystko to jakiś żart. - skrajne emocje przelatywały przez nią, siejąc spustoszenie w jej głowie.

Złotowłosa dziewczyna czuła, że jeśli zaraz nie postawi się twardo po jakiejś stronie, to oszaleje.

- Hejo! Natsu! Erza! - Lucy podbiegła do nich z uśmiechem na ustach

- Lucy? - Natsu obrócił głowę w jej stronę i oberwał drewnianym mieczem w głowę

- Ups. - Lucy zorientowała się, że odwróciła uwagę chłopaka

- Auć, to bolało! - Natsu wstał i zmierzył wzrokiem Erzę

- Trzeba było patrzeć. - Erza skomentowała krótko.

- Pfhh. - Natsu prychnął – Jeszcze raz! Tym razem wygram z Tobą! - mówiąc to wyrzucił drewniany miecz i już miał sięgnąć za pas po ostrą broń

- Teraz ja chcę spróbować. - Lucy niespodziewanie doskoczyła do nich

- Hę? - dwójka przyjaciół stanęła patrząc na nią

- No weźcie! Przecież umiem walczyć. Wtedy na statku nie miałbyś ze mną szans, gdyby nie to, że popełniłam błąd i zbyt bardzo zaufałam pistoletowi. - Lucy z przekornym uśmiechem wycelowała palcami w podbródek Natsu

*****

*****

- Haha, i tak byś przegrała. - Natsu zrobił to samo co wtedy na statku i Lucy znalazła się znów w jego uścisku

- Hmm. - tym razem nie skapitulowała i podcinając mu nogi przewróciła ich oboje na trawę

- Ej, co robisz! - Natsu połapał się za późno i nie zdążył zapobiec upadkowi.

Leżał teraz na trawie, a złotowłosa dziewczyna na nim. Ich oczy się spotkały na krótką chwilę bo Natsu zerwał się szybko.

- Mmm, sorka. - Wstając podał jej dłoń i pomógł wstać.

- Dzięki. - Lucy wstając zatopiła się w jego nefrytowych oczach. - Ale jestem głupia. - mruknęła

- Hmm? Co powiedziałaś? - Natsu nie słysząc jej wyraźnie zapytał zerkając w bursztynowe oczy.

- Nic. Tylko ... -

- Tylko? -

- Chciała bym cię o coś zapytać. -

- Pewnie, o co chodzi. -

Lucy spojrzała znów w jego oczy a następnie lekko na Erzę. Szkarłatnowłosa kobieta zrozumiała o co chodziło.

- Ech, Jellal chyba skończył już swoją robotę. Zajrzę do niego. - Erza pożegnała się z Natsu i odeszła.

Lucy została sam na sam z Natsu, który stał obok niej z poważną miną, odprowadzając Erzę wzrokiem.

Gdy tylko dziewczyna zniknęła odwrócił się do Lucy i zagadał wesoło

- To co robimy? -

- Natsu ... - zaczęła niepewnie

- Co jest? -

- Ee... widzisz ... -

- Hehe, no wyduś to z siebie. Jesteśmy sami. -

- Dzisiaj wieczorem, Mavis zrobi mi tatuaż wróżki. Czy przyszedł byś? Mavis wspomniała, że jest taka tradycja, która mówi o tym aby ktoś z członków trzymał za rękę nowego podczas gdy ... no wiesz... - Lucy czuła za wychodzą jej rumieńce

- Pewnie że przyjdę. - Natsu odpowiedział z uśmiechem

- To świetnie. Dziękuję. Przy tobie czuję się bezpieczna. - Lucy zrobiła kilka kroków i objęła Natsu w pasie.

- Lucy? - chłopak nie wiedząc co zrobić z rękami stał jak słup soli.

- Więc, może poćwiczymy? - zawołała i sięgnęła po dwa drewniane miecze, rzucając jeden Natsu a drugi chwytając w rękę.

- Okej, gotuj się. - Natsu złapał drewnianą broń i przygotował się do sparingu.

Jak ja jej mam to powiedzieć. Jest taka szczęśliwa i uśmiechnięta. Nie zniosę tego, że się załamie. Nie zniosę tego że nie będzie chciała mieć ze mną nic wspólnego. Natsu gubił się w swoich myślach. Chcąc otrząsnąć się po kłótni z Zerefem, wyzwał Erzę na pojedynek. Nie spodziewał się, że ledwo co zaczną, Lucy stanie między nimi. Walczył teraz z nią, starając skupić się na ruchach. Jednak co chwila, widząc bursztynowe oczy Lucy, tracił poczucie przestrzeni i obrywał od niej mieczem. Koniec końców Lucy wygrała, wytrącają mu miecz z ręki.

- Natsu! Miałeś walczyć na poważnie, a nie dać mi wygrać! - Lucy oburzyła się

- Hehe masz mnie. - Natsu skrywając jak najlepiej swoje rozterki, zaśmiał się mówiąc, że celowo przegrał.

Natsu z Lucy starli się jeszcze kilka razy i dopiero o zachodzie, ruszyli z powrotem. Na początku Natsu wciąż przegrywał, ale potem zapomniał o wszystkim, skupiając uwagę na Lucy. Ostatnie tury była jego. Szybko i z uśmiechem na twarzy, wytrącił złotowłosej dziewczynie miecz. Teraz jednak dochodząc do budynku głównego, Natsu poczuł radość, iż Lucy zaraz zostanie oficjalnie jedną z nich, ale i zarazem, poczuł jak sznur owija się wokoło jego szyji dusząc go. To będzie pewnie pierwsza rzecz jaką złotowłosa dziewczyna zrobi mu kiedy się o wszystkim dowie.

- Natsu. - Lucy nagle pociągnęła go za skrawek pasa którym był przewiązany w biodrze.

- Co jest? -

- Możemy porozmawiać? -

- Co tam? Boisz się? Cała się trzęsiesz. - Natsu poczuł drżenie ręki i złapał Lucy za ramiona spoglądając w oczy.

- Trochę. - Lucy spojrzała w nefrytowe oczy Natsu

- Hehe, nie bój się. To tak bardzo nie boli. Poza tym będę przy tobie. -

- Yhy. -

- Lucy? - Natsu wyczuł w jej głosie wahanie

- To nic. - dziewczyna nie potrafiła ubrać w słowa tego wszystkiego.

Jak miała zacząć rozmowę? Chciał mu powiedzieć aby nie obwiniał się o śmierć Layli. Miała mu powiedzieć, że nawet iż jest demonem, nie ucieknie i nie będzie się go bała. Chciała go też prosić, aby w razie wyjazdu do Alvarez z bratem, wziął ją ze sobą. Jak to powiedzieć, od czego zacząć?

...

Uroczyste nadanie Lucy tatuażu rozpoczęło się bardzo szybko. Do sali gdzie czekała Mavis, weszła Lucy z Natsu. Reszta osób została poproszona o poczekanie na zewnątrz. Im mniej osób, tym łatwiej było się skupić. Mavis nie chcąc zadawać Lucy dodatkowego bólu, chciała wykonać tatuaż najszybciej jak tylko się dało i bez poprawek. Dlatego potrzebowała się skupić. Lucy usiadła wygodnie przy stole podając dłoń Mavis. Wraz z Natsu który trzymał Lucy za rękę, nacięli kawałek skóry. Lucy poczuła ból, ale ściskając rękę różowo włosego chłopaka, dała radę wytrzymać bez skrzywienia się. Resztę procesu, Mavis przeprowadziła sama. Natsu siedząc obok, trzymając rękę dziewczyny gryzł się z emocjami. Nie zdążył jej powiedzieć. Nie było okazji. Nie, to było kłamstwo. Bał się i przemilczał. Teraz jest już za późno i Zeref przy pierwszej okazji powie jej o wszystkim. Tatuażowanie potrwało kilkanaście minut. Po wszystkim, Lucy przyłożyła sobie trochę lodu na obolałą rękę i wraz z Mavis wyszła przed budynek . Chciała zawołać Natsu, ale chłopak zniknął gdzieś. Rozpoczęła się zabawa. Każdy podchodził i gratulował Lucy lub witał ją w rodzinie. Levy była tak szczęśliwa, że nie chciała puścić z objęć swojej przyjaciółki. Godziny upływały przy ognisku, tańcach i śpiewach. Noc już zapadła i zdala od ognia, było zupełnie ciemno. Lucy udało się w końcu znaleźć trochę spokoju i siadając na kłodzie z napojem w ręce rozejrzała się za Natsu. Jak na złość nigdzie nie mogła go znaleźć.

- Lucy! - głos Mavis rozszedł się wśród ludzi

Dziewczyna spojrzała na ognisko i widząc wołającą ją mistrzyni, podeszła.

- To się nasiedziałam. - przeszło jej przez myśl

Mavis w międzyczasie uspokoiła wszystkich. Kiedy tylko Lucy stanęła obok niej przemówiła głośno.

- Lucy jest od dziś jedną z nas. Czas aby wybrała swoją grupę z którą będzie żeglować. Lucy czy już podjęłaś decyzję? - oczy wszystkich zwrócone na Mavis, skierowały się na Lucy.

- Tak. - szybka odpowiedź zaskoczyła wszystkich.

Każdy był przekonany, że będzie mieć teraz szansę na przekonanie jej aby dołączyła do nich. Jednak tak stanowcza odpowiedź, zaskoczyła wszystkich.

- Wybrałam Ognista Salamandra. - powiedziała pewnie

- Ognista Salamandra? Natsu? Jego? - szmer przeszedł po wszystkich

- Natsu obserwując całą scenę z boku, stojąc w cieniu poczuł wzrok Zerefa na sobie.

- Nie powiedziałeś jej? - zaczął

- ... - milczenie brata postawiło Zerefa w trudnej sytuacji.

Musiał teraz wyjść z cienia i przerwać okrzyki i śmiechy które właśnie wybuchły na cześć Lucy i dołączenia jej do Ognista Salamandra. Musiał iść tam i wziąć Lucy na bok po czym zniszczyć jej całe życie.

- Zeref... - Natsu złapał biały kawałek szaty brata. -

- Natsu, miałeś okazje. Nie zrobiłeś tego. Przykro mi, ale ona musi wiedzieć. Po tym wszystkim, reszta gildii się o wszystkim dowie, więc pojedziesz ze mną do Alvarez. Koniec dyskusji. - Zeref obrócił się przodem do Natsu i tyłem do bawiących się ludzi. - Braciszku ... - szepnął Zeref

- Nie nazywaj mnie tak! - Natsu odbił rękę Zerefa, którą brat chciał go objąć

W tym czasie Lucy bawiła się z innymi którzy porwali ją do tańców. Tańczyła z kilkoma osobami, uśmiechnięta i szczęśliwa. Tak to wyglądało, jednak, dziewczyna w głębi siebie wypatrywała wszędzie różowej czupryny przyjaciela. Nigdzie ich nie było widać. Co bardziej ją niepokoiło, Zerefa również nie było nigdzie. Jego statek był gotowy do podróży i miał odbijać o świcie, więc wszyscy uważali, że skoro Zeref wypływa, to Natsu jest z nim i żegna się. Lucy znała prawdę. Oni znów się kłócili, to było pewne. Powodem tej kłótni, o której nikt chyba nie wiedział, było to, że Zeref ciągnął Natsu do Alvarez na siłę i wbrew jego woli. Gdyby jednak chodziło tylko o to, Natsu już dawno postawił by się Zerefowi, puszczając na niego Mavis, ale jego brat miał tak mocny argument w postaci ''demona'' i chłopak nie miał jak się bronić. Został przyparty do muru. Jeśli chciałby pomocy Mavis, musiał by jej powiedzieć, że jest demonem. Nie wiadomo jednak jakby się to skończyło i czy Mavis nie kazała by go zabić, nie raczej wyrzucić. Teraz, z jej przybyciem, Zeref zyskał nowy argument a mianowicie powiązania z Lucy z Laylą.

- Lucy! - Levy złapała ją za rękę kiedy już miała odejść na bok i zaczęła tańczyć z nią

- Levy! - dziewczyny rzuciły się w nowy wir zabawy.

Natsu miał kłopoty. Nie był w stanie bronić się dłużej przed wyjazdem. Potrzebuje kontrargumentu, cokolwiek, inaczej jego pobyt tutaj się zakończy. Strach napełnił ją myślą, czy Natsu już nie wypłynął, nie żegnając się z nikim, tak po cichu.

- Lucy wszystko dobrze? Pobladłaś. - głos Levy obudził ją z rozmyślania

- Co? Nie, wszystko jest dobrze. - odparła spokojnie

- Mówię poważnie, jesteś cała blada, chodź, usiądź. - Levy pomogła Lucy usiąść i w momencie kiedy poczuła grunt, rozluźniła się zachwiała siedząc.

- Lucy! - Levy wystraszyła się o przyjaciółkę z dzieciństwa

- Ech ... To nic, trochę mi się zakręciło w głowie. - Lucy poczuła jak jej głowa, stała się ciężka

- To pewnie z emocji i przez nakładanie tatuażu. Czasami się tak dzieje. Musisz się położyć i odpocząć chwilkę. Daj rękę. - Levy pociągnęła Lucy i pomagając jej iść, zaprowadziła do jej pokoju.

Kilka osób widząc to podeszło i pytało się co się stało, ale takie rzeczy, jak mówiła Levy, zdarzały się po nakładaniu tatuażu, dlatego, nie przejęto się tym bardzo. Głosy ludzi mówiły, poleży trochę, przejdzie jej to szybciej i jeszcze zdąży potańczyć.

- Dzięki, Levy. - Lucy kładąc się na łóżku, podziękowała cicho

- Posiedzę z tobą jeśli chcesz? - zaproponowała

- Hmm, nie musisz. Idź tańczyć a ja się chwilę prześpię. - Lucy zerknęła na Levy i przymknęła oczy

- Okej, ale jeśli się źle poczujesz, to powiedz komuś od razu. Później jeszcze zajrzę do ciebie. - Levy wstała i wyszła, zamykając drzwi za sobą.

- Kiedy doszła do ogniska, jakaś ręka spoczęła na jej ramieniu.

- Co się stało Lucy? -

- Ee? Natsu! Aaa, źle się poczuła, to pewnie przez tatuaż. Prześpi się trochę i znów będzie jej lepiej. - Levy odgarnęła włosy z czoła

- ... -

- A tak swoją drogą, gdzie byłeś cały czas! Czemu nie tańczyłeś z nią? - Levy rzuciła Natsu zirytowane spojrzenie

- Nigdzie. - mruknął

- Ech... Zeref już wypłynął? - Levy zrozumiała jego minę.

Natsu na pewno był z Zerefem. Zawsze po rozmowie z nim, był albo wściekły albo przybity. Nie wiadomo o czym rozmawiają, zawsze kończą kiedy ktoś się zjawia.

- Yy!, nie, płynie o świcie. - Natsu zdjął rękę z ramienia Levy i odszedł.

- Natsu! Powinieneś zajrzeć do Lucy! - Levy zawołała za nim, ale on tylko kiwnął ręką i bez słowa oddalił się.

- Geez, co za człowiek. Jest taki nieznośny kiedy jego brat jest w pobliżu. -

W tym samym czasie, Lucy leżała z zamkniętymi oczami. Wcale się źle nie czuła, ręka trochę bolała, ale po posmarowaniu jej maścią i zawinięciu w bandaż, ból znikał dość szybko. Całe ta zabawa, miała tylko jeden cel. Kiedy zostanie w końcu sama, pójdzie poszukać braci Dragneel. Ich kłótnia zbliżała się do dość nieprzyjemnego momentu, a ona była jedyną osobą, która, stając po stronie Natsu, mogła sprawić, że zostanie tutaj. Leżała jeszcze chwilkę i już miała wstać, gdy usłyszała kroki wchodzące do budynku. Echo rozeszło się po pomieszczeniach. Osoba szła wolno i cicho, uważając aby nie narobić hałasu.

- Natsu, hihi, jest niemożliwy. - Lucy zachichotała i zamknęła z powrotem oczy, obracając się tyłem do drzwi a przodem do ściany.

Kroki skierowały się prosto na koniec budynku, prosto pod jej drzwi. Teraz ucichły zupełnie, natomiast, w powietrzu, rozeszło się skrzypnięcie i drzwi uchyliły się powoli. Lucy zamknęła mocniej oczy. Postanowiła udawać że śpi i że ją obudził a następnie skorzystać, że będą sami i porozmawiać. Kroki zbliżyły się do jej łóżka. Dziewczyna czuła jak stoi nad nią. Odgłos stał się coraz bliższy i postać pochyliła się nad złotowłosą dziewczyną. Lucy uznała, że policzy do 5 i otworzy leniwie oczy.

- 5 ... 4 ... 3 ... - liczyła w myślach

Kiedy była przy 3 stało się coś dziwnego. Postać wyciągnęła rękę zacisnęła na jej ustach a następnie drugą ręką, wyciągnęła siłą z łóżka.

- Hmm! Mmm! - spanikowana Lucy próbowała krzyknąć, ale ręka osoby nie dała jej choćby cienia szansy.

Leżała teraz na podłodze, z zamkniętą buzią, próbując oswobodzić się i zacisku. Jej oczy szukały jakiejkolwiek broni, czegokolwiek, ale jedyne co zobaczyła to twarz człowieka, którego nigdy wcześniej na wyspie nie widziała. Jego spojrzenie było zimne i żądne krwi. Lucy poczuła ciarki na ciele. Nieznajomy ścisnął ją jeszcze mocniej w wyniku czego Lucy chciała krzyknąć z bólu, ale tkwiąca na jej ustach ręka, skutecznie blokowała każdy odgłos.

- W końcu cię dorwałem księżniczko! - szorstki głos wypowiedziany do ucha dziewczyny spotęgował strach.

Lucy poczuła jak jej oczy z bezsilności i strachu, zaczynają być wilgotne.

- Dawać linę i związać mi ją porządnie. - Lucy usłyszała jak kolejna osoba weszła do pokoju i po chwili poczuła ocierającą się linę wokoło jej nadgarstków.

- Ty szmato, wiesz ile cię szukaliśmy! -tym razem głos mężczyzny był agresywny.

Lucy próbowała jeszcze wyrwać rękę, ale nic to nie dało i  wkrótce leżała z związanymi rękami na podłodze. Tym czasem poczuła ukłucie w ramię. Kiedy spojrzała, kątem oka zobaczyła jak mężczyzna wstrzykuje jej coś. Dziewczyna zupełnie spanikowała, kiedy poczuła, jak wszystkie jej napięte mięśnie, rozluźniają się. Powoli przestała panować nad nimi i w końcu, przestała się zupełnie szarpać. Jakby tego wszystkiego było mało, ręka z jej ust zniknęła, a na jej miejsce pojawiła się jakiś skrawek szmaty. Było to jednak już bez znaczenia, bo i tak była tak otumaniona, że nie była w stanie powiedzieć ani słowa. Bezwiednie patrzyła oczami szukając pomocy. Mężczyzna podniósł ją z podłogi a na miejsce gdzie leżała, spadła kropla łzy niosąca wołanie rozpaczy ''Natsu'' . Wyszli teraz prawie z budynku. Niosący ją mężczyzna rzucił okiem na cień stojący przed drzwiami.

- Podpalaj, niech wszystko spłonie. - cienie dwóch osób znikły natychmiast.

Kiedy przekroczyli drzwi, Lucy poczuła w nosie dym. Nie minęło kilka sekund a krzyki inne od tych przy zabawie, rozniosły się po wyspie. Ludzie biegali próbując ugasić płonące już prawie wszystkie budynki. Chaos zapanował jeszcze większy, gdy z cienia wyszli uzbrojone osoby i poczęły atakować członków Fairy Tail. Krzyki rannych mieszały się z płaczem. Cała Tenrou krzyczała zaskoczona niespodziewanym atakiem. Powietrze przybrało czerwoną barwę. Dym spowił niebo i zakrył wszystkie gwiazdy. Właśnie w tej przerażającej scenerii, mężczyzna niósł na wpół już przytomna Lucy prosto ku ścieżce w dół.

- Raven Tail! To Raven Tail atakuje! - krzyki mijanych osób zwróciły szczątkową uwagę Lucy

Widziała na własne oczy koniec Fairy Tail? Nagle postać zatrzymała się. Lucy z oczami wbitymi w ziemie, bezwładnie opadniętą głową, czekała na koniec

- LUCY! - krzyk Natsu rozniósł się w jej głowie

- Natsu? - ledwo dała radę, skleić jego imię w głowie

- Zostaw ją! Natychmiast ją puść! - Jednak krzyk Natsu ponownie pojawił się.

Dziewczyna ledwo podniosła powieki i zobaczyła w tym całym chaosie biegnącego do niej Natsu. Jego ciało było całe w pociętych ranach i pokrwawione. W rękach trzymał szable i z wzrokiem ''Puść ją, bo cie zaraz zabiję!'' biegł jej na ratunek. Jednak Lucy poczuła jak, mężczyzna podniósł ja wyżej, tak że jej głowa, oprała się o jego klatkę a na jej szyji poczuła dotyk zimnego metalu.

- Chodź jeszcze jeden krok, a poderżnę jej gardło! - mężczyzna wydarł się na głos i pokazując swoje zamiary, naciął dziewczynie skórę przy samym końcu sztyletu, tuż pod uchem.

Krew spłynęła po nim i szyji, opadając kroplami na różową bluzkę dziewczyny i zostawiając czerwone ślady.

- IVAN!! Zabiję cię! Zabiję cię żywcem, jeśli jej coś zrobisz! - Natsu zatrzymał się kilka kroków od nich.

- Hehe!! - złowieszczy śmiech spotęgował rozpacz chłopaka

- Grr!! - zawarczał różowo włosy mocniej ściskając szablę – Nie daruję ci tego!!! -

W tym momencie nastąpiło kilka wybuchów i pomiędzy Lucy a Natsu, posypały się części budynków. Ściana gruzu oddzieliła ich od siebie. Lucy patrzyła na nią, po czym jej oczy zupełnie się zamknęły. Kolejna łza spadła na ziemię, ale ani Ivana, ani Lucy, nie było już w miejscu.

- Lucy!! - krzyk Natsu był ostatnią rzeczą, jaką Lucy pamięta, zanim wstrzyknięta substancja, całkowicie otumaniła ją.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro