Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18 Klątwa


Dziecko, dziewczynka która była tak mała i tak młoda, miała być Pierwszym Mistrzem Fairy Tail? Miała być niesamowitym strategiem, przed którym każdy czuł respekt? Ona miała władać piratami w Ishgarze? Do Lucy to nie docierało. Stała przed nią, patrząc się w jej rozbawione dziecinne oczka i bose stopki, które tańczyły tak lekko na ziemi, jakby latały nad nią. Natsu widząc reakcje Lucy, śmiał się do łez. Doskonale wiedział, jak zareaguje. Każdy tak reagował kto dołączał do nich i po raz pierwszy spotykał Mavis. Natsu poznał Mavis jako dziecko, więc u niego szok młodości mistrzyni, był raczej niedowierzaniem i traktowaniem jej jako koleżanki lub siostry. Dopiero kiedy dowiedział się, że jest ukochaną jego brata, który znikł i był nieobecny przez całe jego dzieciństwo, nabrał do niej pewnego dystansu. Nie znał historii ich poznania. Nie obchodziło go to, nie pytał. Jednak, podczas wojny z Alvarez, którą wywołał właśnie Zeref, próbując przejąć władzę nad Fairy Tail tajemnica wyszła na jaw. Zeref oczywiście przegrał z żoną, więc od tego czasu, Mavis posiadała kontrole nad Spirgganami ale i tak rzadko kiedy jej używała, określając ich jako odnogę głównej gildii Fairy Tail. Cała ta sprawa jest pogmatwana i dziwna. Wiele się wtedy zdarzyło. O pewnych rzeczach jednak lepiej nie mówić. Stały się tematem owego tabu i tylko nieliczni wiedząc o tym.

- Ona jest dzieckiem! - podniesiony ton Lucy, przerwał Natsu jego wspomnienia.

- Hehe. - na widok zdezorientowanych oczu Lucy, jedyne co mógł zrobić to wciąż się śmiać.

Nie mogli stać w miejscu cały dzień. Mavis zaprosiła ich ku miasteczku które było dosłownie tuż za rogiem ścieżki. Natsu musiał nieźle pociągnąć Lucy, która stała wciąż nie rozumiejąc wieku Mavis jak kamienny słup. Miasteczko a raczej wioska w której mieszkali członkowie Fairy Tail to dość spora osada która miała rozsiane po okolicy sporo małych drewnianych i roślinnych budynków. Jej centralna część stanowił główny budynek, gdzie wszyscy spędzali razem czas. W powietrzu aż czuć było coś niesamowitego, wręcz magię. Osada tętniła życiem. Wszędzie było słychać śmiechy, radość i szczęście. Kiedy Mavis wkroczyła do osady, każdy witał ją, machał do niej i się uśmiechał. Ku zdziwieniu Lucy, do niej również wołano i uśmiechano się. Czując tą miłą, ciepłą atmosferę, Lucy poczuła się swobodniej. Reszta dnia zeszła na rozpakowywaniu łupów ze statków, rozkładaniu zapasów i porządkach w pokojach. Lucy ze względu na Levi, dostała z nią tymczasowy pokój, dopóki nie znajdzie się coś innego. Dziewczyną to pasowało. Po południu, pod wieczór urządzono huczną zabawę. Wszyscy zapomnieli, o mapie i o niebezpieczeństwie. Siedzieli razem, jedząc i pijąc pod gołym niebem. Niektórzy tańczyli inni śpiewali a jeszcze inni znajdowali dla siebie osobny kąt i spędzali tam czas we dwoje. Erza z Jellalem znaleźli go niedaleko pewnego skręconego drzewa. Gajeel z Levy również znikli na dłuższą chwilę. Jedynie Gray z Juvią zostali przy budynkach jedząc razem owoce. Natsu bawił się w skakanie przez ogniska i popisywanie się przed Lucy, ale z nadejściem brata, siadł i się natychmiast uspokoił. Zabawa trwała aż do późnych godzin. 



Rano każdy wrócił do swoich zajęć. Lucy dostała również swoje, mimo to tryskała energią pomagając zbierać plony z ogródka na obiad z Mirą i Lisanną.

- Sporo tego. Zjedzą wszystko? - zagadała blondynka do sióstr

- Pewnie, zobaczysz, że jeszcze będzie im mało. - Mira uśmiechnęła się, wkładając kolejnego ogórka do koszyka

- Głodni są zawsze. Haha ale to oznaka zdrowie, co nie? - Lisanna wyprostowała się i otarła pot z czoła

- Hehe, masz racje. - Lucy uśmiechnęła się

- Może dzisiaj zrobimy coś chłodnego? W końcu zapowiada się gorący dzień. - zaproponowała Mira, przeciągając się

- Okej. - zawołała Lisanna z Lucy

- Uff, naprawdę gorąco się robi. - Lucy obtarła pot i zerknęła za jakimś cieniem.

- Dobra, mam już wszystko, Lucy dzięki za pomoc. Chodź z nami do kuchni, to damy ci coś zimnego do picia, jeśli zostało cokolwiek. - zawołała Mira zbierając się do powrotu

- Tak, chętnie. - Lucy wzięła jeden z koszyków i ruszyła za siostrami.

Kiedy dotarły do kuchni zostawiły koszyki i siadły na podłodze, chłodząc się jej zimnem. Lisanna skoczyła za zasłonę po wodę, ale wróciwszy pokręcił głową i pokazała lekko zapełniony dzbanek.

- Trzeba będzie po południu iść po wodę. Skończyła się znów. -

- To ja pójdę. - Lucy sięgnęła ręką po dzbanek i nalała z niego resztkę wody do trzech małych szklanek.

Cała trójka wypiła płyn .

- Zauważyłyście? Dzisiaj jest wyjątkowo cicho. - zaczęła Lisanna

- Lisanna, nie kuś losu. Przez ten ukrop, nie mam ochoty rozdzielać znów jakiś kłótni. - Mira szybko ją skarciła wzrokiem

- Haha, przez ten ukrop, nikt nie ma siły się bić. - Lisanna zaśmiała się

- Hahah, oni zawsze znajdą jakiś pretekst. - Lucy wtrąciła się.

- Co nie? Haha - teraz cała trójka śmiała się razem

- Swoją drogą, skoro mowa o upale, widziałyście dzisiaj Natsu? - Lucy wyjrzała na zewnątrz przez otwarte drzwi

- Nie, w sumie nie widziałam go od rana. - Lisanna rzuciła okiem na siostrę

- Poszedł pogadać z Zerefem. Dawno się nie widzieli i się stęsknili pewnie. - Miara uśmiechnęła się wręcz creepy

- Chyba skoczyć sobie do gardeł. - Lisannę otrzepał dreszcz

- Co się pomiędzy nimi stało? Niezbyt za sobą przepadają z tego co widziałam. - Lucy rzuciła okiem na Mirę

- Kto to może wiedzieć ... - wzruszyła ramionami i wstała

- Lisanna? - złotowłosa dziewczyna nie dawała za wygraną

- A bo ja to wiem? - Lisanna zrobiła to samo, wzruszyła ramionami i wstała

Lucy była teraz pewna. Coś ukrywają, ale skoro nie chcą jej powiedzieć, to znaczy że to nie jej sprawa. Nie będzie drążyć tematu ... po prostu dorwie Natsu lub Zerefa i sama wyciśnie z nich prawdę. Wstała z miną tak straszną, że obie siostry aż poczuły zimny pot na ciele. Spojrzały po sobie i wiedziały już. Ona się dowie i to szybko. Biada tej osobie z rodzeństwa, które wpadnie na nią pierwsza. Zeref czy Natsu?

- O tu jesteś. - słodki delikatny głosik, przerwał zabójczą atmosferę

- Mavis ... to znaczy ... mistrzyni. - Lucy skinęła głową

- Hihi wystarczy Mavis. I nie kłaniaj się, nie ma takiej potrzeby. - Mavis weszła do środka i podeszła do Lucy

- Dobrze. - Lucy skinęła głową.

- Lucy, jest z tobą Natsu? Wszędzie go szukam. -

- Natsu poszedł z Zerefem gdzieś. Rano. - Mira zabrała głos

- Na prawdę? Osz, czemu mi nic nie powiedział. - Mavis skrzyżowała ręce a skrzydełka w jej włosach poruszyły się w górę i w dół nerwowo.

- Coś się stało? - Mira podeszła do Mavis

- Chciałam omówić szczegóły odnośnie Lucy, ale zdaje się, że będę musiała zrobić to sama. - Mavis wciąż lekko zdenerwowana spojrzała na Lucy

- Omówić szczegóły odnośnie mnie? - dziewczyna osłupiała

- Tak. Należysz do rodziny i musisz znać parę zasad. Poza tym jest kilka kwestii które też powinnaś znać no i jeszcze sprawy z kim będziesz pływać oraz sprawa tatuażu naszej wróżki. Pff, Natsu powinien być przy tym, w końcu zna cię najlepiej i pewnie już rozmawialiście o tym. Decyzja już podjęta a ich obu akurat teraz gdzieś wcięło. Pfff. - skrzydełka Mavis znów drgnęły

- Zasady? Pływać z kim? Tatuaż? Decyzja? O czym mówisz? - Lucy patrzyła na Mavis która zaskoczona pytaniami otworzyła usta

- Jak to? Natsu ci nic nie mówił? -

- Eee... nie bardzo wiem co miał mi mówić? -

- Poważnie! - Mavis prawie krzyknęła

- ... -

- Ech ... co za ... hahah gomen gomen, Lucy. Nieźle cię wystraszyłam pewnie teraz. Wybacz. Chodź, powiem ci o wszystkim w takim razie. - Mavis wyciągnęła dłoń do Lucy i obie poszły do głównego budynku gdzie weszły na piętro na którym były pokoje Mavis,  Zerefa, Natsu i innych kapitanów statków. Skręciły do pokoju Mavis i dziewczynka zamknęła za sobą drzwi

- Lucy, usiądź. - wskazała ręką na poduszki przy otworze pełniącym role dużego okna na całą okolicę.

Lucy usiadał a Mavis zaciągnęła lekką, półprzeźroczysta tkaninę aby nie było ich aż tak bardzo widać i rozpoczęła rozmowę.

- Lucy, w naszej gildzie Fairy Tail panują różne zasady. Jesteśmy dla siebie rodziną, ale mimo to musimy ich przestrzegać. -

- Dobrze. -

- Natsu ci ich nie przedstawił? -

- Nie. - Lucy pokręciła przecząco głową.

Mavis, dziewczynka którą miała za rozbrykane dziecko, była teraz tak poważna, że Lucy czuła przed nią pokorę. Już zrozumiała dlaczego mimo tak młodego wieku, była zwana jako Pierwsza Mistrzyni Fairy Tail Mavis Vermillion i budziła taki szacunek.

- Więc słuchaj. Kiedy dołączysz do nas ... wróć, w momencie kiedy dołączyłaś do nas dobrowolnie musisz je przestrzegać. Zasady stanowią filary Fairy Tail. Jesteśmy rodziną. Raniąc członków swojej rodziny, ranisz siebie. Nie giń dla nas. Żyj dla nas. Żyć to znaczy również czuć ból, smutek, gniew. Walki i sprzeczki zdarzają się w rodzinie. Kłótnie też. Nie możesz jednak kłócić się z członkami naszej rodziny nosząc w sercu złość, gniew i chęć wyrządzenia krzywdy. Okazuj swoje zdanie, kłóć się, ale co jest najważniejsze, przebaczaj zawsze. Możecie się bić, ale na koniec podajcie sobie rękę i wróćcie żywi do rodziny która będzie zawsze na was czekać. Lucy, nie ważne co zrobisz, co się stanie, TO jest twoje miejsce do którego ZAWSZE możesz wrócić. Tutaj nikt cię nie będzie osądzał. Tutaj jesteś jednym z nas. - Mavis mówiła tak podniosłym tonem, że Lucy wstrzymała oddech uważnie słuchając jej słów.

Kiedy jednak Mavis wspomniała o miejscu gdzie może zawsze wrócić, o tym że nikt nie będzie jej oceniał, z jej bursztynowych oczu poleciały dwie łzy. Dziewczyna poczuła je na ręce i szybkim ruchem obtarła ich ślady.

- Jesteś tutaj z dobrej woli. Z własnej woli. Pamiętaj, że zawsze możesz nas opuścić, kiedy tylko będziesz chciała. Jednak, przyjmując nasze logo, musisz pamiętać o 3 zasadach opuszczenia naszej rodziny. -

- 3 Zasadach? - Lucy doszła do siebie

- Tak, słuchaj uważnie. :

PIERWSZY: Jak długo żyjesz, nie możesz nikomu ujawnić ważnych informacji o Fairy Tail.

DRUGI: Nie możesz utrzymywać nielegalnych kontaktów z byłymi klientami, by czerpać z tego osobiste korzyści.

TRZECI: Nawet jeśli wybierzemy inne ścieżki, każdy z nas musi wciąż żyć pełnią życia! Nigdy nie możesz traktować swojego życia jako czegoś nieistotnego.

NIGDY NIE MOŻESZ ZAPOMNIEĆ PRZYJACIÓŁ, KTÓRYCH KOCHAŁAŚ, TAK DŁUGO, JAK ŻYJESZ!

Lucy uważnie słuchała i zaraz po tym jak Mavis skończyła , wstała i wyraźnie powtórzyła trzy punkty.

- Lucy, kolejną sprawą jest nasze logo. Jak pewnie zauważyłaś, każdy członek pirackiej gildii posiada logo wytatuowane na skórze. -

- Tak. Mira wspomniała mi o tym. To znaczy o kolorach należących do Ciebie i Zerefa. Nastu potem zrobił mi też długi wykład o nich. Myślałam, że róż, jest tylko zarezerwowany dla Ciebie, Mavis. Myliłam się. Z początku nie chciałam nosić tego naszyjnika, uważałam, że nie powinnam. Teraz już rozumiem. - Lucy mówiąc dotknęła palcami kwarcowy naszyjnik.

- Dobrze. Więc wybrałam twoje logo. - Mavis klasnęła w dłonie i podskoczyła.

Charakter małego dziecka wrócił błyskawicznie.

- Haha, wybrałaś? Ale jak to? - Lucy z początku śmiejąc się z jej wybryków, spoważniała .

- A tak! To ja lub Zeref mianujemy nowych członków. Robimy to od zawsze. Taka tradycja. To ja wybieram kolor wróżki i miejsce gdzie zostanie wytatuowana. - Mavis znów raz to stawała i klaskała podekscytowana w ręce, a drugi raz mówiąc o tradycjach stawała niby poważna, ale i tak zaraz wybuchała radością.

- Rozumiem, czyli wybierasz ... eee ... Zaraz, jak to od początku Gildii? Przecież, moja mama wspominała mi o was ... -

- Ehm. - Mavis stanęła spokojnie z wielkim uśmiechem na ustach.

- Jak długo ... gildia istnieje ? - Lucy zadała pytanie które ledwo przechodziło jej przez usta, gdyż czuła, że teren na który temat wchodzi, jest niebezpieczny.

- 105. - uśmiech z twarzy Mavis nie znikał ani na chwilę.

- 105? -

- Yhy. 105 lat temu Gildia została przeze mnie założona. -

- 105 LAT TEMU!!! - Lucy krzyknęła z całych sił

- Cii! - Mavis niespodziewanie ją uciszyła.

- Och! - Lucy zatkała sobie usta ręką

- Członkowie gildii znają całą historię. Ty jeszcze nie. Jednak nie wypada aby ktokolwiek wiedział inny o niej. Członkowie innych pirackich gildii, również NIE mogą jej poznać. To jest jeden z największych sekretów Fairy Tail. - Mavis usiadła po raz pierwszy i skłonił Lucy aby również to zrobiła

- Przepraszam. - Lucy spuściła głowę

- Nic się nie dzieje. - Mavis uśmiechnęła się

- Mavis, ile ty masz lat? - Lucy wzięła głęboki wdech i zadała nurtujące ją pytanie.

- Miałam 13 lat kiedy spotkałam Yuri, Warrod i Prechta. Więc teraz mam 118 lat. Fairy Tail założyłam dokładnie 95 dni po naszym spotkaniu. Hehe czas tak szybko płynie. - Mavis rozmarzyła się a jej skrzydełka we włosach zaczęły powoli opadać

- Masz 118 lat! - Lucy czuła że zaraz zwariuje lub zemdleje.

- Yup. - Mavis nic sobie nie robiła z szoku jaki miała Lucy

- 118 lat ... a wyglądasz na 11 lat. - Lucy palnęła kolejną głupotę

- A to dlatego że ... - Mavis po raz pierwszy się zawahała

- Yy!! Gomen, nie chciałam tego powiedzieć. Ja nie powinnam ... ale z jakiegoś powodu, tak dobrze mi się z tobą rozmawia Mavis, że mi się wymskło. - Lucy uśmiechnęła się pokazując białe ząbki.

- Mi też. Jestem młoda, tak wyglądam, ponieważ czas zatrzymał się dla mnie. Moje ciało już nigdy nie urośnie. Dużo się nie pomyliłaś. Wyglądam tak samo, jak miałam 13 lat. - Mavis uśmiechnęła się do złej gry

- Zatrzymało? Ale dlaczego? Co się stało? - Lucy poderwała się z miejsca

- Kiedy przypłynęłam do Magnolii, trwała w tym czasie Wojna Kupicka. Magnolia była cała zniszczona. Udałam się wtedy do tego miasta z Yurim, Warrod i Prechtem. Szukaliśmy skarbu który został zrabowany z Tenrou. Koniec końców go nie znaleźliśmy, a tylko wpakowaliśmy się w tarapaty. Ratując nas z opresji, rzuciłam zaklęcie magiczne. Uczyłam się wtedy podstaw czarnej magii. Osoba która mnie uczyła, zakazała mi używania go, ale chcąc ratować przyjaciół, złamałam zakaz. Efekt tego widzisz teraz. - Mavis ucichła

- ... tak mi ... - Lucy puściła ramię Mavis

- Mmm. - pokręciła głową. - To była głupota, zaklęcie było nie skończone, nie dopracowane. To akurat był mój błąd i zapłaciłam za to. Ale, jeśli miała bym wybór, zrobiła bym to samo. To był akt obrony moich przyjaciół. Lucy, przyjaciele są ważną rzeczą, na której możesz polegać, ale w zamian, też musisz dać na sobie polegać. Nie mówię tutaj a poświęcaniu się jak idiota. Mówię tutaj o ... -

- O tym , że dla przyjaciół, nie uciekłaś, ale podjęłaś walkę. Nie myślałaś o sobie ale o innych. Chroniłaś ich. - Lucy weszła w słowo

- Tak. Dlatego z dumą kroczę pośród przyjaciół. Jedno pokolenie minęło, drugie rozwija skrzydła. Lucy, to ty i aktualni piraci, jesteście moimi skrzydłami. Jesteście tym, co chcę chronić, za wszelką cenę. - Mavis wstała i uśmiechając się rozłożyła ręce najszerzej jak umiała

- Mavis. - Lucy stała uśmiechając się

- Klątwa czy nie. Z przyjaciółmi nic nie jest straszne. -

Dalsza rozmowa przebiegła spokojnie. Mavis zdradziła Lucy, że wybrała miejsce na jej zewnętrznej dłoni na logo wróżki. Wróżka będzie też różowa, aby przypominała Lucy, że nikt ją nie ogranicza. Nawet Mavis. Ustalono, że otrzyma tatuaż wieczorem, kiedy tylko łaskawie Natsu wróci. Tradycją było też to, aby w czasie rysowania tatuażu, osoba z gildii trzymała ją za rękę. Miało to symbolizować wierność członków gildii do nowej osoby nawet w bólu.

- Lucy, jest jeszcze jedno. Po otrzymaniu tatuażu, będziecie na wyspie jeszcze parę dni. Może tydzień. Potem wyruszacie w morze. Od ciebie zależy do kogo pójdziesz. -

- Nie rozumiem? W jakim sensie do kogo pójdę? -

- Jesteśmy rodziną, jedną gildią ale posiadamy dwie odnogi, dwie pary skrzydeł. Jedną jestem ja i podlegające wróżki bezpośrednio pode mnie. Drugą stronę zajmują osoby zwane groteskowymi wróżkami, Sprigganami. Podlegają bezpośrednio Zerefowi. My Wróżki jesteśmy tutaj, w Ishgarze. Zeref i Sprigganie pochodzą z Alakitasi. Lucy wiem że to ciężki wybór, ale musisz zdecydować i określić się komu chcesz podlegać. To trudne ... - Mavis mówiąc zaplotła ręce

- Już podjęłam. - Lucy odpowiedziała błyskawicznie. - Chcę zostać z Ishgarze, chcę zostać u twojego boku.

- Lucy, podlegając mnie musisz określić się dokładniej. -

- Hę? -

Podlegają mnie wszystkie drużyny z Fairy Tail. Mamy różne pary, gromady. Jest drużyna pochodząca w linii prostej od  Makarova; Gromowładni. Jest Cień Kota; Shadow Cate, wiem że Levy, która jest ci bliska, należy tam. Jest para świetnych strzelców; Orka. Są to świetni rewolwerowcy i mistrzowie w broni palnej. Mamy grupę S. Mówią na siebie krótko, ale należą tam bardzo silne jednostki. Poznałaś już rodzinę Stratuss? Cała trójka tam należy mimo to, często ich członkowie dołączają do innych. - Mavis kontynuowała wyliczanie

- Podjęłam decyzje. Tylko nie wiem czy oni zechcą mnie. - Lucy stanowczo przerwała

- Którą grupę wybrałaś? -

- Najzabawniejszą i najtroskliwszą. Wybrałam grupę, pływającą pod szablą Salamandra. -

- Ognista Salamandra? Natsu! - Mavis otworzyła usta

- Yup. Więc mają przydomek Ognista? - Lucy zaśmiała się

- Ech ... zrobiłaś to, dlatego że czujesz więź z Natsu? Prawda? -

- Co?! Nie, nie, to nie tak ... ja ... to on mnie .... - Lucy poczerwieniała

- Hahah. Dobrze, więc Ognista Salamandra zyska nowego pirata. - Mavis śmiała się i skoczyła do dziewczyny ją przytulić.

Lucy po całej rozmowie, poszła do Miry by spytać czy nie trzeba w czymś pomóc. Jednak słysząc, że wszystko jest już zrobione, znudzona postanowiła poszukać Natsu. Włócząc się po wyspie, zaszła na rozdroże. Skręciła na pierwszą najbliższą ścieżkę i zeszła nią aż do groty. Jaskinia zaparła jej dech w piersiach. Była przepiękna. Dziwne kwiaty porastały okolicę. Świeciły na niebiesko, dając poświatę chłodu. Lucy spacerowała po niej rozglądając się w około. Zupełnie zapominając o powodzie przyjścia tutaj. Spędziwszy ładne paręnaście minut, zgubiła się zupełnie. Stojąc pomiędzy dwoma korytarzami, jednym którym przyszła a drugim prowadzącym na drugi koniec wyspy usłyszała z tego drugiego kroki.

- Hmm. Zgubiłaś się? - poważny głos rozszedł się echem po jaskini.

- Hę? Jesteś ... Precht? Nie, ja tylko oglądam... eee... stalaktyty. - Lucy skłamała czując na plecach wzrok Prechta

- ... - on wciąż milczał, patrząc prosto na bezradną dziewczynę

- ... no dobra, może lekko się zgubiłam. -Lucy przyznała się do błędu.

Denerwowało ją milczenie Prechta.

- Tam. - wskazał na korytarz za sobą.

- Tam? - powtórzyła

- Ech... tam masz iść, żeby dojść do ścieżki na wyspę na wyspie. - Precht wzdychnął głęboko

- Ha! Dziękuję ... - entuzjazm Lucy ostudziło chłodne spojrzenie

Precht minął ją z i skierował się do przeciwległego korytarza na drugi koniec wyspy.

- Jaki rozmowny. - Lucy szepnęła pod nosem

- Słyszałem. - odpowiedź Prechta zmroziła krew dziewczyny

Dopiero kiedy zniknął za zakrętem, Lucy wypuściła parę. To było stresujące spotkanie. Jednak nie powinna myśleć o tym. Straciła poczucie czasu i nie wie ile już siedzi tutaj oglądając jakieś głupie świecące kwiatki.

- Mam nadzieję, że wskazał mi dobry korytarz. Inaczej skończę po drugiej stronie wyspy. - Lucy opadły ręce i cała chęć ufania temu ponuremu dziwakowi

Wzięła wdech, podniosła głowę do góry i zrobiła parę kroków.

- Lucy? - głos z przeciwległego korytarza zatrzymał ją w miejscu

- Heeeę? - odwróciła się spodziewając zimne spojrzenie Prechta.

Jaką miała niespodziankę, kiedy na miejscu ponurego drętwiaka zobaczyła rozbawione nefrytowe oczy i twarz śmiejącą się do niej niewinnym, dziecięcym uśmiechem.

- Natsu! -

- Yo! Co ty tutaj robisz? - jego ciepły głos ogrzał całą grotę

- Szukałam cię. Chciała bym ci coś powiedzieć, a raczej spytać. -

- Mnie? Co chciałaś wiedzieć? -

- Po pierwsze, czy będę mogła żeglować z tobą jako pirat Ognista Salamandra? -

- ... - Natsu milczał a jego uśmiech znikł prawie

- Jeśli nie, to w Shadow Cat ... - Lucy czując ból w środku, postanowiła nie okazywać tego i zmienić zdanie

- O czym ty mówisz? - głos Natsu przerwał jej. - Należysz do Ognista Salamandra już od początku. Powiedziałem ci. Jesteś moja i nikomu cię nie oddam. - Natsu mówiąc to z tak poważną miną wydał się Lucy jeszcze bardziej troskliwy i czuły niż gdyby powiedział to z uśmiechem

- Jeśli nie, to w Shadow Cat, gdzie jest Levi, pomogą mi cię przekonać. - Lucy dokończyła zdanie zmieniając jego końcówkę czując ulgę ze słów Natsu

- Hahah, tak? A niby jak? Moje słowo jest niepodważalne! W końcu jestem kapitanem! - Natsu wybuchł śmiechem

- Haha – Lucy poszła w jego ślady

- Haha, widzę że szykujesz się do przyjęcia tatuażu. -

- Haha, tak Mavis jest na ciebie zła, bo Cię cały dzień szuka z tego powodu. -

- Hahah ach tak? -

- Hahah tak. I to bardzo. -

- Hahaha ... Że co!? Lucy! To wcale nie jest śmieszne! - Natsu śmiejąc się wraz z Lucy zrozumiał dopiero z takim opóźnieniem jakie ma kłopoty

- Hahaha jest – Lucy jednak nie mogła się przestać śmiać

- Lucy! O cholercia! To nie jest śmieszne! To poważna sprawa! - panika chłopaka tylko pogłębiła śmiech dziewczyny

- Hehe ... Hahaha a co mi tam. Dopóki jesteś tutaj, niczego się nie boje. - w końcu jednak humor towarzyszki zaraził go i znów oboje stali i się śmiali.

- Ach tak Hahah więc mnie też się nie boisz? -

- Hahaha a dlaczego miał bym się ciebie bać, Lucy? -

- Hahaha bo jeśli chcę coś wiedzieć, to to dostaje. Jestem naprawdę zawzięta. -

- Hahaha a co księżniczka chciała by jeszcze usłyszeć?

- Hahaha ... ... ... - Lucy zamilkła spuszczając głowę

- Lucy? - Natsu nie widząc jej oczu podbiegł do niej i dotknął jej ramienia – Lucy? Co się ... -

- Co zaszło pomiędzy tobą i Zerefem? - Lucy podniosła wolno głowę, cedząc słowo po słowie i patrząc prosto w oczy Natsu z chęcią co najmniej mordu

- Creepy! - chłopak cofnął się przerażony w tył

- Mów! - Lucy tupnęła nogą

Natsu po raz pierwszy poczuł z jej powodu ciary na plecach. Była zdeterminowana aby znać prawdę. To było wszystko jedno kogo natrafi. Czy jego czy Zerefa.... ale dlaczego akurat musiała dorwać jego. Po co wracał pierwszy ... miał kłopoty i to większe niż wcześniej. Było widać, że złotowłosa dziewczyna nie odpuści. Gotowa wręcz do walki z nim stała i czekała na odpowiedź.

- ... - nastu jednak wciąż milczał

- Naaaa tsuuuu ! -

- Ekhmmm – Natsu przełknął ślinę

- Więc? -

- Lucy, ja ... nie mogę ci tego powiedzieć. - Natsu spoważniał

- Hę? -

- ... . - Natsu miał minę poważną i bez żadnych wygłupów

- Natsu? - Lucy zrozumiała, że ten temat jest dla niego nieprzyjemny.

Nie wiedząc czemu, postanowiła odpuścić. Nie mogła uwierzyć że jego mina zmieni tak szybko jej zdanie. To zdarzyło się po raz pierwszy, by komuś uległa. By nie otrzymawszy odpowiedzi, zrezygnowała tak szybko.

- Natsu. - zaczęła cicho

- Hmm? - 

- Przepraszam, nie powinnam wtrącać nosa w te sprawy, ale ... ale martwię się o was. - Lucy poczuła, że właśnie wpadła na coś co mogło być nawet uznawane za tabu gildii lub ciążyć na Natsu i Zerefie pod groźbą wyrzucenia z Gildii.

Jednak z jakiegoś powodu, chciał wiedzieć o Natsu jak najwięcej. Sama wtedy tego nie rozumiejąc, rozpoczęła iść czerwoną nicią przeznaczenia która zaprowadzi ją wkrótce do przyszłości o jakiej nawet nie śniła.

----------------------------

Tak więc, tym oto rozdziale, kończę Tom 1. Kolejne rozdziały stanowią Tom 2 i będą się pojawiały też tutaj. Już  wkrótce ;-). 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro