Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15 - Kim jesteś?

Narrator

- Ow,... ow. - Jęczał Rouge. Dziewczyna dalej nie wiedziała, co się dzieje.

- Rouge,... Co ci? - Zapytała niepewna.

- Zabij Kitsune. - Mówił cień czarnowłosego. - To nasze przeznaczenie.

- Ugh, ughuh. - Dalej skomlał trzymając się za głowę.

- Uspokój się. - Powiedziała dalej przestraszona wróżka.

- Dam Ci moją moc. - Odezwał się znowu a w Rouge coś wstąpiło, zaczął krzyczeć i wiercić się niespokojnie.

Nagle zaatakował złotooką, przez co zszokowana odleciała trochę do tyłu.

Kitsune

Rouge dalej skomlał a je stałam w lekkim szoku. Nagle mnie uderzył, przez co odleciałam kawałek w tył. No dobra, trochę bardzo w tył. Zaparłam się rękami i powoli wstałam.

- Kukuku,... Dałem Ci trochę mojej mocy Rouge,... Mogę Ci jej dać jeszcze więcej. - Powiedział czarnowłosy głosem, który do niego nie pasował.

- Kim jesteś? - Zapytałam patrząc na chłopaka z pod swoich włosów.

- Cieniem... Cieniem kontrolującym jego moc. - Odezwał się znowu Rouge.

Dopiero teraz zauważyłam, że czerwonooki jest w swej smoczej sile.

- Nie wiem czy wiesz, ale ja także jestem smokiem mroku.... - Uśmiechałam się pod nosem.

Znowu mnie uderzył przewracając na plecy, kopnął mój brzuch, przez co zaczęłam się lekko dławić własną krwią. Wyplułam szkarłatną ciecz na ziemię i próbowałam znowu wstać.

- Miecz mrocznego smoka. - Powiedziałam kierując rękę w jego stronę. Zamiast go uderzyć, jego ciało rozpłynęło się w powietrzu.

- Cięcie cienistego smoka! - Powiedział a mnie uderzył straszny ból, przez który się wydarłam.

Kiedy już wstałam on znowu gdzieś zniknął?

- Gdzie poszedłeś? - Zapytałam rozglądając się na boki.

- Tutaj. - Odezwał się mój własny cień.

Ponownie zaatakował mnie smoczym cięciem. Wzięłam zamach by uderzyć go z pieści, lecz był szybszy. Dostałam jego pięścią w żuchwę. Z wargi popłynęła mała strużka krwi, po chwili otarłam ją ręką.

- Myślę, że jesteś silniejsza niż twój brat. Ale w tej formie ani on ani ty mnie nie pokonacie. - Powiedział z uśmiechem. - Natsu nie mógłby się teraz nawet ze mną mierzyć.

Podszedł do mnie i złapał za moją szyję, unosząc me ciało do góry. Automatycznie złapałam go moimi rękoma. Lecz dalej mnie trzymał. Dusiłam się

- Kukuku. To jest ta popularna Kitsune? Jaka łatwa robota... - Warknął z uśmiechem a ja coraz bardziej popadałam z panikę z braku tlenu.

Złapałam go mocniej, ale to nic nie dało. Nie puścił mnie. Walczyłam o każdy oddech. Po chwili ręce mi opadły w dół. Zaczęłam powoli mdleć. On, zadowolony z swojego wyczynu w końcu mnie puścił i rzucił mną o ziemię.

- Cień Cię przyjmie. Zostaniesz zapominania na zawsze. - Powiedział stojąc nade mną dumny. - Zaśnij,... W ciemnościach. - Zaczęła otaczać mnie chmura mroku, cienia czy czegoś takiego. Zaczęłam się lekko śmiać.

- Chyba o czymś zapomniałeś mój drogi. Jestem smokiem mroku. - Powiedziałam z uśmiechem.

- Mroku, ale nie cienia. - Powiedział lekko zirytowany takim zwrotem akcji.

- Gihi, zdziwisz się. - Uśmiechnęłam się zadziornie i zaczęłam zjadać magie, która wiła się wokół mnie.

- Co ty...?! - Krzyknął teraz już naprawdę wkurzony. Znowu się zaśmiałam. - Nie możliwe. - Powiedział stojąc teraz w szoku.

Otoczyła mnie magia, którą zaczęłam jeść i wchłaniać. Do tego zaczęłam się zajadać żelastwem, które było jak najbliżej mnie

- Nie wiem, kim jesteś, ale masz wyjść z jego ciała. - Powiedziałam powoli wstając.

- Rouge'a? - Zapytał.

- Znam go lepiej niż się spodziewasz, wiem, że by mnie specjalnie nie chciał zabić. Wiem też, że on taki nie jest, więc łaskawie oddaj go z powrotem. - Podniosłam się na nogi. - I chyba będę musiała Cię wykurzyć z jego ciała. Więc,... Chodź, pokażę Ci, że z nami się nie zadziera. - Uśmiechałam się zadziornie.

- Żelazo?! - Wykrzyczał zdziwiony.

- Mroczny smok żelaza?! - Widownia oszalała, a ja stałam przed nim ociekająca mrokiem w żelaznej skorupie.

- Nie do końca, gihi, jednak pamiętaj, że płuca smoka są wyjątkowe. Nawet, jeśli nie władam daną magią, to w dalszym ciągu mogę ją wchłonąć i obrócić przeciwko tobie. Co prawda skutki będą lekko bolesne, ale co tam? Przeżyje. – Wytłumaczyłam a z mojej twarzy nie schodził ani na chwilę zabójczy uśmiech.

- Jak to możl... - Nie dokończył.

Uderzyłam go żelazną ręką od tyłu. Upadł na ziemię, sekundę potem zamienił się w cień. Zrobiłam to samo. Teraz obydwoje znajdowaliśmy się w swoich cieniach. Zbliżyłam się do niego. Wyciągnęłam rękę do jego cienia łapiąc go za koszulkę. Wytargałam go z jego " skrytki ". Wleciałam nim do przodu rozwalając jego ciałem trochę murów. Dobiegłam do niego łapiąc go za jego głowę. Rzuciłam nim w dal.

- Ryk mrocznego smoka żelaza! - Krzyknęłam a w jego stronę poleciał silny strumień mojej magii.

Czarnowłosy upadł na ziemię. Przegrał.

- Hehe,... To jest limit Rouge'a. - Powiedział tym dziwnym głosem zaraz po tym z jego ciała wyszedł mały cień.

Podeszłam wolnym krokiem do chłopaka.

- Rouge,... Przepraszam. Ja nie chciałam Cię aż tak skrzywdzić. Coś przejęło twoje ciało. - Powiedziałam załamanym głosem dotykając jego policzka.

- Kitsune nie! Rouge może umrzeć! Nie atakuj go! - Podbiegł do mnie mały zapłakany exeed.

- Fro...sch. - Powiedział bez siły czerwonooki.

- Dlaczego tu jesteś, tu jest niebezpiecznie . - Zapytałam kładąc rękę na główce żabki. Którą on strącił? Trochę to zabolało... Ale jak mu się nie dziwić...

Zapłakany kotek zaczął stać koło głowy chłopaka i płakać.

- Moje ciało jest takie... ouch. Czy ja przegrałem? - Zapytał jakby sam siebie.

Niczego nie pamięta?

- Rouge wybacz za tą walkę, wszystko Ci wytłumaczę po igrzyskach. Ale muszę iść. - Powiedziałam i cmoknęłam go w czoło. Odeszłam nim zdążył coś powiedzieć.

Pobiegłam w stronę placu, na którym toczyła się walka pomiędzy kobietami. Tak jak myślałam. Została tylko Erza i Minerva. Erza leżała z zakrwawioną nogą. Millianna i Kagura leżały niedaleko.

- Kitsune? Jeszcze żyjesz? - Zapytała z kpiną czarnowłosa. Zignorowałam to i zwróciłam się do Erzy.

- Z Sabertooth została jeszcze tylko Minerva i Sting. - Powiedziałam.

- Pokonałaś Rouge'a? - Zapytała z zszokowaniem młoda Orlando. Także to zignorowałam.

Podeszłam do szkarłatnowłosej i pomogłam jej usiąść.

- Miecz w brzuchu to za mało? - Zapytała lekko poirytowana tygrysica.

- Twój miecz nie uszkodził mi prawie nic, przy zjadaniu żelaza i cienia się zregenerowałam. - Odparłam szybko i oschle.

- Mówisz? Zapewniam Cię, że tym razem nie będziesz miała, czym się odrodzić. - Powiedziała pół śmiechem.

- Nie wydaje mi się. - Rzuciłam się na nią z pięściami. Zrobiła unik i sama próbowała mnie dosięgnąć, też jej się nie udało.

- Skrzydła mrocznego smoka żelaza! - Taa, żelazo jeszcze nie zanikło. Gdy dym opadł Minerva stała z lekkimi zadrapaniami, prawie nienaruszona.

Ścisnęłam pięści w geście złości. Nagle ruszyła na mnie szarżą. Już byłam gotowa zadać jej cios, kiedy mnie wyminęła i uderzyła w Erzę za mną.

- Leżącego się nie kopie! - Krzyknęłam.

- Jeszcze nie wypadła z gry, dlatego chcę ją w końcu wyeliminować. - Powiedziała kopiąc ją w brzuch. Moja przyjaciółka zaczęła pluć krwią.

Podbiegłam do niej i uderzyłam ją w plecy. Zatoczyła się delikatnie do przodu. Spojrzała na mnie wzrokiem pełnym grozy. Zniknęła.

- Musimy mieć się na baczności. - Wysapała z trudem czerwonowłosa.

- Wiem... - Powiedziałam podchodząc do niej. - Same nie damy rady, ty jesteś w opłakanym stanie a ja już nie mam siły walczyć. - Pomogłam jej wstać. Jej oczy niespodziewanie rozszerzyły się do rozmiaru pięciozłotówek, w pewnym sensie zamarła.

- Kitsune uważaj! - Krzyknęła. Odwróciłam się gwałtownie do tyłu. Nikogo tam nie było. Nagle zostałam kopnięta w nogi, przez co się przewróciłam. Sprawcą tego ciosu była Minerva, która nagle się pojawia nie wiadomo skąd, Erza zaś była dalej w tym samym miejscu. Tylko teraz leżała.

- Kici Kici kotku. Pora się zabawić. - Powiedziała z uśmiechem

_____________________

Ohayo !

Ja wiem, że miał być teraz specjal, ale miałam wenę i nie chciałam tego przerywać, bo później było by gówno z tego D: Następny rozdział już na 100% będzie tym specialem. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro