Rozdział 7
Kiedy już mieli wchodzić po schodach coś przykuło jej uwagę. Motor. Niebieski motor. Niby nic dziwnego, ale w tym budynku tylko Gajeel miał taki jednoślad, a jego był przecież czarny...
- Zapraszałeś kogoś? - spytała i wskazała na środek transportu.
- Nie. - zaprzeczył kręceniem głowy. - Ale czekaj... Wiem czyje to jest...
- Ja też. - przerwała mu i jak najszybciej wbiegła po schodach i weszła do mieszkania. Rozejrzała się po korytarzu. Nic. Weszła do kuchni. Nic. W salonie również nikogo nie było.
- I co? - chłopak Levy wszedł za nią.
- Nic. - mruknęła, ale w tym momencie obydwoje usłyszeli dźwięk otwieranych się drzwi łazienki. Spojrzeli w tamtą stronę i zobaczyli wysokiego chłopaka z granatowymi włosami i czarnymi oczami. Był ubrany... No właśnie. Miał na sobie tylko ręcznik przewiązany przez biodra. - Gray! - zwróciła na siebie jego uwagę. - Do jasnej cholery, ubierz się! - nadal nie mogła się przyzwyczaić, że jej przyjaciel był ekshibicjonistą.
- O, już wróciliście? - chłopak nic sobie nie zrobił z faktu, że stoi prawie nagi przed fiotetowowłosą.
- Zakładaj ciuchy, mrożonko. Jeszcze mała traumy dostanie. - Gajeel stanął pomiędzy nimi.
- Po pierwsze, nie jestem mała. - warknęła, chociaż to co powiedziała nie było prawdą. - A po drugie, serio Gray, weź coś załóż.
- No dobra... - po chwili już miał na sobie jeansy i niezapiętą błękitną koszulę. Cała trójka postanowiła usiąść w kuchni.
- To co tu robisz? - spytała Rox, która w tym momencie była zajęta przegotowywaniem naleśników.
- A tak wpadłem. - wzruszył ramionami.
- Znowu wlazłeś oknem! Ile razy mam ci powtarzać, żebyś tego nie robił! - czerwonooki podniósł chłopaka za kołnierz tak, że jego stopy nie dotykały podłogi.
- Gajeel uspokój się i go postaw, a ty Gray odpowiedz na moje pytanie. - kiedy już otwierał usta ta mu przerwała. - Ale chcę znać prawdę.
- No dobra no. - jego humor od razu się pogorszył. - Juvia wygoniła mnie z domu.
- A co znowu zrobiłeś, co? - zaśmiał się Redfox.
- Powiedziałem, że ta nowa sukienka ją pogrubia. - szepnął, a ja uderzyłam się otwartą dłonią w czoło.
- Jesteś głupi czy głupi? - westchnęłam. - Nie odpowiadaj. Nie nauczyłeś się jeszcze, że Juvia podczas okresu ma różne humorki, tak jakby była w ciąży?
- No zapomniałem. - ze zrezygnowaniem opadł na krzesło.
- Zapomniałeś? Przecież jesteście razem już ponad rok! O takich rzeczach nie można zapominać! - zdzieliła go ścierką po głowie i spojrzała na Gajeela, który w tym momencie tarzał się ze śmiechu po podłodze. - A ty się tak nie śmiej. Chyba ci nie muszę przypominać o tym jak zapomniałeś o jej urodzinach, co? - od razu się uspokoił.
- Nie wypominaj mi tego! A po za tym to nie zapomniałem! Przypomniałem sobie dzień przed! - zaczął się tłumaczyć.
- Nich ci będzie. - znowu westchnęła. - A teraz jedzcie. - postawiła przed nimi dwa talerze pełne naleśników z syropem klonowym. - A ja pójdę przygotować jakieś posłanie, bo zgaduję, że nie masz gdzie dzisiaj nocować, co? - spojrzała na Graya.
- Bdede wcieczany. - odpowiedział, co chyba miało znaczyć, że będzie wdzięczny, ale mówił z pełnymi ustami, więc nie był pewna. Dziewczyna tylko wywróciła oczami i wyszła z pomieszczenia.
Wybaczcie, że tak długo nic nie było, ale teraz skupiłam się bardziej na opowiadaniu o 5sos...
Jeśli ktoś chętny to zapraszam na mój profil ;)
A rozdział może być?? Podoba się??
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro