Rozdział 5
Reszta lekcji minęła w ekspresowym tempie. Roxanne przed powrotem do domu chciała jeszcze na chwilę wejść do szkolnej biblioteki. Udała się w tamtym kierunku i wypożyczyła dziesięć grubych tomów. Po co? Na historii zaczęli mitologię, a ona chciała poznać więcej informacji. Wszystko było by dobrze, gdyby nie fakt, że była niska, a ten stos przysłaniał jej całą drogę. Ciekawe jak dojdę z tym do domu, pomyślała.
Kiedy już wychodziła na dziedziniec to niespodziewanie na kogoś wpadła. Upadła na ziemię, a wszystkie rzeczy które niosła wypadły jej z rąk i rozsypały się.
- Cholera. – wymknęło jej się i zaczęła wszystko zbierać, nawet nie zaszczycając swego oprawcy spojrzeniem. Jednak kontem oka zauważyła, że ktoś zaczyna jej pomagać. Był to wysoki chłopak, który miał czarne dłuższe włosy związane w kitkę z tyłu głowy, a jego przydługa grzywka nachodziła mu na jego czerwone oczy z pionową źrenicą. Zauważyła, że ma on przekłute uszy. Miał na sobie pełen mundurek.
- Przepraszam. – powiedział. – Nie zauważyłem cię. – wytłumaczył się i wstał nadal trzymając kilka książek należących do dziewczyny.
- To ja powinnam przeprosić. – nieśmiało spuściła głowę. – Nie miałam nawet jak cię zauważyć. – nerwowo ścisnęła pasek swojej torebki.
- Nie wzięłaś tego trochę za dużo? – spytał, ale w jego głosie była... niepewność?
- Może. Ale potrzebowałam dodatkowych informacji.
- O mitologii? – zdziwił się. – Pierwszego dnia?
- Tak. Ciekawość. – nadal miała spuszczoną głowę. – Dzięki, że pomogłeś mi to pozbierać. – lekko się do niego uśmiechnęła i wzięła swoje rzeczy. Ruszyła w stronę brany, nie oglądając się za siebie.
W pewnej chwili poczuła, że ktoś zabiera jej wszystkie książki. Spojrzała na niego.
I jak?? Może być?? Podoba się??
Mam nadzieję, że ktoś w ogóle czyta te moje marne wypociny ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro