eleventh fag; you've got nice hair, Willy
Budzą go kosmyki włosów muskające jego twarz.
Otwiera oczy, natrafiając na inną, niebieską i dużą parę wpatrujących się w niego oczu. Twarz Ashley jest blada i pusta, i bez kolorów. Dopiero teraz, uświadamiając sobie, że Ashley T. klęczy przy jego łóżku, siada gwałtownie i odsuwa się na drugi koniec materaca.
- Cześć, Willy. Przyszłam zrobić ci zdjęcie na projekt z fotografii.
Uśmiecha się nieznacznie, przekrzywiając głowę. Tego dnia jej włosy spływają swobodnie po ramieniu, wywijając się falami przy końcach. Na sobie ma koszulę w kolorze wyblakłego błękitu i czarne materiałowe spodnie. Willy myśli o niebie nad Aberdeen i taka właśnie jest Ashley.
- Moja mama cię wpuściła? Wiesz, moja mama wpuszcza wszystkich.
Wzrusza ramionami
- Naturalność - uśmiecha się. - To koncepcja mojego portretu. Mogę to zdjąć? - wskazuje głową na plakat na ścianie za nimi.
- Jasne.
Staje tuż przed oknem, zawieszając wzrok na Willym. Od tego wzroku pali go skóra. A może to tylko od słońca, które pada na niego, bo wszystkie jego okna wychodzą na wschód.
- Mam się ubrać czy coś?
- Nie, Willy.
Przyciąga krzesło od biurka i układa je tuż obok łóżka. Siada na nim skrzyżnie, nie spuszczając wzroku z Willy'ego. Z torebki wyciąga aparat. On tylko siedzi, opierając się z tyłu na rękach, niewinnie, bez koszulki, z włosami w nieładzie i zaspaną twarzą.
Przykłada aparat do oka, mówiąc:
- Masz ładne włosy, Willy.
Uśmiecha się tym swoim jednym kącikiem ust i marszczy brwi.
- Co?
Naciska migawkę. Akurat w tym momencie.
- Mamy to. Dzięki, Willy.
Całuje go w polik i chwilę później już jej nie ma.
Cholera, Ashley.
*
Popołudniu Jesse Gayson pojechał z Heather na zakupy (jakieś piąte w tym miesiącu). Willy został sam z Elisabeth, a to nigdy nie kończyło się dobrze. Namawiała go na college, on powiedział, że ma w dupie szkołę. Nigdy nie miał silnej woli. Co przerwę jarał w szkolnej toalecie, bo nie mógł wytrzymać godziny bez papierosa.
Teraz siedzi zamknięty w swoim pokoju. Plakat, który zdjęła Ashley wciąż leży na biurku. Kurt z papierosem w ustach uśmiecha się do niego. Kiedy myśli o Ashley Timberlay, przechodzą go dreszcze. Nie wierzy, że coś może pociągać go bardziej niż fajki. Chyba potrzebuje pomocy.
Nie powiedziałby, że nie myśli o Ash w ten sposób , bo myśli o niej w każdy możliwy sposób. Ashley jest rozważna (i poważna), i odpowiedzialna, i ma ładne oczy (i nogi). I usta. Willy zdecydowanie chciałby spróbować jej ust.
Na parapecie stoi puszka z piwem i buteleczka z tabletkami. Wysypuje je i układa jak domino. Okno ma zamknięte, bo dusi się waszyngtońskim powietrzem. Heather zaczyna walić w drzwi.
- Otwieraj, Willy. Wyłącz te swoje filmy i otwórz, bo muszę z tobą pogadać. A jak jest tam Lindsay Hopkins, to chociaż pozwól jej się ubrać.
Zbiera tabletki z powrotem do pudełeczka.
- Nie wiem, o jakiej Lindsay mówisz.
Otwiera drzwi, a Heather wchodzi do pokoju i siada na biurku. Przeczesuje wzrokiem pomieszczenie. Chyba jest zawiedziona. A on z powrotem siada na parapecie.
- O co ci chodzi?
- O nic. Gadałam z Chantee.
Odwraca wzrok. Żałuje tego z Chantee. Chantee jest z Francji i nie jest taka jak Lindsay.
- Skąd ty w ogóle ją znasz? Jest od ciebie starsza. Ode mnie też.
- Powiedziała, że cię lubi.
Och.
- I dałaś jej mój numer.
Wzrusza ramionami.
- Myślałam, że potrzebuje namiary na jakiegoś pseudo-latynosa.
- Odwal się.
Heather znów ma makijaż jak Amy Winehouse. I tapir. Żuje gumę i macha na przemian nogami. Heather jest wkurzająca jak jej ojciec. Cholera, Heather ma ojca. Willy nie.
- Mogę cię o coś poprosić, Willy?
Opiera głowę o ścianę i mówi bardzo cicho. W półmroku wygląda naprawdę niewinnie. Willy bierze ostatni łyk piwa na wypadek, kiedy chciałaby go szantażować.
- Heather?
Zdrapuje różowymi paznokciami lakier z biurka, a potem poprawia spódniczkę.
- Pocałuj mnie.
Jest cicho. Heather patrzy mu w oczy. A on nie wie co powiedzieć.
- Po co miałbym cię całować?
- Bo chcę coś sprawdzić.
Heather wydaje się być zawstydzona. Trochę jak Colson, gdy opowiadał mu, jak przespał się z Lindsay.
- Nie musisz nic sprawdzać. Świetnie całuję.
Uśmiecha się wymuszająco i zeskakuje z biurka. Willy zdecydowanie nie ma doświadczenia w tych sprawach, więc pozwala jej po prostu wyjść.
- Po prostu zapomnij, Willy.
Z powrotem wysypuje tabletki, a potem spuszcza je w toalecie. Przez to gówno nawet nie może grać na gitarze.
Tego wieczoru czuje się naprawdę paskudnie. Ale nie złamie się. Przez kilka godzin próbuje usnąć, myśląc o Ashley Timberlay.
Nocą mam strasznie głupie myśli, Ashley. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko. Chyba potrzebuję (ciebie) litu.
a/n: tak dla sprostowania - lit to pierwiastek stosowany na depresję i chorobę afektywną dwubiegunową. podobno pomaga.
Heather? lubicie Heather?
i do wszystkich cichych braci, którzy nie gwiazdkują - lets do it, bo to polepsza zasięg, tak?
i na moim spotifaju (berrymess, przypominam) powstała oficjalna playlista // fags //. znajdziecie tam wszystkie utwory, które były/będą w mediach i możliwe, że kilka innych. jeszcze nad tym pracuję.
za tydzień wasi ulubieni willy i ashley, i elliott bay, więc stay tuned ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro