Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

80

Nie pytajcie

Oficjalne zakończenia Fałszywego anioła marzec 2025

Buźka

--------

Sen. Pole pełne pszenicy i wiatr, który wprawia ją w ruch. Słychać tylko charakterystyczny szum, powietrze jest suche, a niebo szare. Obraz dla Byrona był nieco rozmazany, nie wiedział gdzie jest ani co się stało. Stał po środku niczego.

- Och, coś ty nam uczynił... - usłyszał czyiś głos, niby męski, ale pewności nie miał. Brzmiał jak dźwięk, melodia wygrywana przez delikatny instrument.

Oszołomiony chłopak odwrócił się i zobaczył postać. Miała około 3 metry wysokości, twarz jego była tak blada jakby była przeźroczysta, a na głowie nieskończona ilość złocistych loków. Ciało jego? jej? Było skryte pod białą szatą zdobioną w złote runy.

Byron stracił oddech na jego widok, był przerażający, a równocześnie tak piękny. Nie był w stanie nic powiedzieć.

- Czemuż się tak dziwnie patrzysz? Przecież jestem tobą.

Chłopak aż upadł.

- Yarel... czym jesteś...? - przypomniał sobie jego imię, głos mu drżał, jakby się dusił

-Eh... pochodzę z czegoś co ludzie nazywają niebem, ta rozmowa jest bez sensu- westchnął. Miał oczy czarne, co czyniło go trochę przerażającym. Tylko złote źrenice odróżniały go od demona - Niestety muszę cię wykorzystać by uratować Xerces

- Xerces? - miał wrażenie, że kolejnymi pytaniami wkurzy istotę jeszcze bardziej, ale mało co z tego rozumiał.

- Mieszka w twojej dziewczynie, jestem jedyną mocą, która może ją znetralizować - bolały go te słowa, Love miał wrażenie, że Xerces jest dla nim tym samym co dla niego Jennett - Moc Xerces była zbyt duża dlatego została zesłana na ziemię, a ja miałem jej pilnować. Jednak nie możemy tu pozostać. Jeśli Xe zostanie ostatecznie wybudzona, całej ludzkości głosi zagłada, a to nie było w boskim planie - wysunął palec w jego stronę obwiniając go.

- Więc co teraz? Nie możemy już jej z powrotem uśpić? - Byron zdał sobie sprawę, że zadarł z czymś o wiele większym niż jakiś radioaktywny kamień, talenty i hissatsu.

- Trzeba ją zniszczyć - po policzku poleciała mu złota łza - ostatecznie. Ja też nie mogę tu zostać...

- Co ty pierdolisz?! - wstał i wydarł się na niego -To coś zamieszkuje ciało Jennett! Co z nią?! Co ze mną?! Umrzemy?! Nie... to tylko sen, nie jesteś prawdziwy. W niczym ci nie pomogę!

Yarel nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Wpatrywał się tylko w małego człowieczka z góry swoimi ślepiami. Zaczął wiać potężny wiatr, ruszył całym polem pszenicy zwiewając także Byrona. Yarel rozłożył swe ogromne skrzydła, trzy pary a na jego całym ciele w różnych miejscach otworzyły się złoto czarne oczy.

- Igrałeś z mocą, której nie byłeś w stanie pojąć, czas na konsekwencje. Będzie to poświęcenie godne bohatera, godne greckiego herosa, czyż nie tym chciałeś zostać? Czemu wymiękasz nędzna istoto. Niszczysz swe zdrowie papierosami, wysiłkiem, wyniszczasz swe ciało, jaka to różnica?

Ciało chłopaka drżało całe z niemocy i strachu. Było mu tak zimno, co zrobić, co zrobić. Tak, chciał być bohaterem, chciał odpokutować za boską wodę, ale na własnych zasadach.

- I ty nazywasz siebie Bogiem?! - wypiszczała postać.

-... To obiecaj mi chociaż, że Jennett przeżyje, mój los jest mi obojętny - wykrzyczał próbując przebić się przez wiatr.

Yarel wrócił do swojej wcześniejszej formy.

- Teraz mówisz z sensem - wyciągnął w jego stronę złotą dłoń - Nie martw się, Bóg ma ją w opiece - uśmiechnął się.

- A..a...a mnie? - wydukał blondyn, mając resztki nadziei.

- Jutrzejszy dzień będzie dniem sądu - anioł odparł niewzruszony, na co pstryknął palcami, a świat snu zaczął znikać.

- Nie, czekaj! - krzyknął, ale białe światło było zbyt oślepiające, do tego stopnia, że wybudził się dysząc.

Złapał się za głowę i pociągnął za włosy próbując złapać oddech. Z oczu zaczęły lecieć mu łzy. W pokoju było ciemno, tylko księżyc i gwiazdy rozjaśniały pokój.

- Wszystko okej? - przebudził się Josh, który został przygarnięty do łóżka. Bardzo się przestraszył i objął go ramieniem.

Byron wtulił się w chłopaka.

- Nie chcę umierać...nie chcę... - szlochał przez łzy na co Josh tylko go mocniej uściskał - Tak bardzo się boję...

- Znajdziemy ją. Spokojnie. Za niedługo egzaminy, pomyśl o balu maturalnym, pojedziecie na studia, zamieszkacie razem... - uspokajał go jak po zwykłym koszmarze, ale ten koszmar był prawdziwy.

Wszystko to brzmiało przepięknie, tylko czy dane będzie mu tego doświadczyć?


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro