Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

77

Powiem wam, że tak jak byłam kiedyś homofobką i teraz mam dziewczynę, tak byłam hejterką drag queens, a teraz sama chcę jedną zostać XD

Mega się wciągnęłam w RuPaul's drag race, mam wrażenie, że patrząc na te pewne siebie królowe moja pewność siebie też poszła w górę.

----------

Odrei siedziała cicho, ale bezczynnie usiedzieć nie mogła. Z tego całego Josha naprawdę paskudny typ, jest wart ich dyrektora Steven'a. Skoro z bruneta już raczej nic nie wyciśnie, może trzeba zasięgnąć wiedzy u źródła? Pogrozić dyrkowi albo go pośledzić by ją doprowadził do Jennett. Już sobie wyobrażała jak wygarnie Byronowi ze swoim "A nie mówiłam?". Wpatrywała się w jakiś punkt przed sobą i stukała o ławkę kamieniem, który otrzymała od Josha, a gdyby tak spróbować tego o czym tyle biadolił Byron?

- Odrei, Odrei Smith... - obudziło ją wołanie nauczycielki, nawet nie ogarnęła kiedy przestała pisać, a zwykle bardzo uważa, zwłaszcza na matematyce - Jaki wynik ci wyszedł dziecko? Ciąg jest arytmetyczny czy nie? Chodź, rozwiążesz nam ten przykład.

Problem w tym, że dyrektor był na "urlopie", ale ponoć ma dziś specjalnie przyjść na radę pedagogiczną, całe szczęście. Menadżerowie klubów też w tym czasie mają zebranie podsumowujące wyniki w ostatnich miesiącach, po prostu się szybciej zerwie i pójdzie do sprzątaczki po klucz. Jak całe to zamieszanie się skończy, będzie działać z samorządem i może próbować zmienić dyrektora.

Szkoła już była dawno zamknięta i tylko menadżerowie i nauczyciele jeszcze tam kiblowali. Zdobyła kluczyk i teraz musiała się gdzieś schować. Pod biurkiem? Chyba jest za duża...W szafie? Póki nie weźmie kurtki będzie dobrze. Wyskoczy i...trzymała kurczowo fioletowy kamień mając nadzieję, że uda jej się ożywić Strzałę Śmierci i sparaliżuje na chwilę mężczyznę.

Wybiła 17, rada powinna się skończyć. Serce zaczęło jej tak walić, że miała wrażenie, że ludzie poza pokojem ją usłyszą. Wtem wbił pan Steven już minutę po. Był wściekły, Odrei wyglądała przez dziurkę. Jego mina nie wróżyła niczego dobrego.

- Co to ma znaczyć?! - wydarł się do telefonu - Czemu nie dostanę swojego kryształu?!

- Z naszego algorytmu wynika, że do wykrzesania z Pana mocy potrzeba za dużej ilości kwarcu...cóż mam powiedzieć, nie da się uwolnić mocy nie mając nic w sobie.

- Twierdzisz dziadku, że jestem beztalenciem?!

- Nie chciałem być nie miły.

- Kurwa, wszyscy jesteście jak mój ojciec. Potrzebuję tej mocy! Chcę w końcu pokazać wam wszystkim, że ja też potrafię i przyćmić mojego ojca.

- Przecież moje dzieci zniszczą Raimon już wkrótce, naprawdę proszę nie wydziwiać.

- Wydziwiać?! Przecież mieliśmy umowę! Daję wam demona do tej całej waszej armii, za moc, która będzie gromić ludzi!

- Tłumaczę ci, że jest to niemożliwe, jesteś w tych 20% na których meteoryt nie działa. Jak chcesz niszczyć to pomóż przy mojej armii uzdolnionych.

- W niczym ci nie pomogę dziadu! Jak nie potrafisz się wywiązać z umowy, to jadę po Jennett.

- Nie możesz ona już jest członkinią...

- Nie obchodzi mnie to, mój ojciec wymyślił zakazaną technikę, którą ona użytkuje bez bólu, w niej jest uśpiony demon, z którym spisałem pakt, jest moja więc zrobi co jej rozkażę! Chciałem wam ją zostawić, ale jak nie dostanę kamienia to Xerces pomoże mi w tym planie! W sumie nawet do jej przebudzenia nie potrzebowałem waszego meteorytu, bo te głupie dzieciaki ją przebudziły!

- Nawet nie waż się tu przyjeżdżać!

- Żegnam, a raczej do zobaczenia - rozłączył się i wypuścił powietrze z ust uspokajając się - Dobrze, że się wyniosłem do swojego domku, jeszcze by ją ze mną znaleźli - dreptał po pomieszczeniu.

Odrei jeszcze nigdy nie siedziała tak cicho i nie ściskało jej w żołądku. Chyba zawiązał jej się tam supeł. Steven sam jej wszystko wyjawił, trochę nie ogarniała, ale udało jej się włączyć dyktafon. Żeby teraz nie otworzył szafy!

Na jej nieszczęście Steven musiał się jak najszybciej ubrać i wyjść.

Już wyciągał rękę w stronę szafy, gdy do pokoju ktoś wszedł.

- Panie dyrektorze, możemy prosić na chwilę pana do pokoju samorządu? Mamy trzy wersje rozplanowania budżetu klubu i potrzebujemy opinii. Był to Eter, szkolny sekretarz, spinał się, że klub piłkarski za dużo wydaje, a teraz ratuje jej dupę.

Dyrektor przewrócił oczami i wymamrotał coś pod nosem, ale wyszli. Odrei miała coś jeszcze grzebać i mu grozić, ale chyba nie była w stanie. Po prostu wybiegła i od razu napisała do Byrona z pytaniem co robi i gdzie jest.

*

Już było po 17, a o 17;30 zaczynał się wieczorny trening. Kara Jennett za wybryki zdawała się nie mieć końca. Dzisiaj również była odpowiedzialna za przyszykowanie toru przeszkód, a jeszcze przed tym wszystko musiała wysprzątać. Jak to się działo, że z treningu na trening tak bardzo się tam kurzy mimo jej starań? A nie czekajcie, mówimy o tej Jennett, przecież ta się nie nadaje do sprzątania, zaś jeśli chodzi o TĄ Jennett to kurz aż się boi osiadać.

- Ty mnie jawnie wykorzystujesz! Jeszcze dobrą godzinę bym mógł posiedzieć w domu! - Love też nie czuł się na siłach, nie poszedł nawet do szkoły i spał, bo męczyły go szepty w jego głowie. Ale czego się nie robi dla swojej dziewczyny?

- Oczywiście, że cię wykorzystuję! Ale czy można nazwać to wykorzystaniem skoro o tym wiesz i się na to godzisz? Poza tym co byś robił? - wynosili kilka płotków i ciężarków z ich domku klubowego by zanieść je do centrum treningowego.

-Axel i Avril coś do mnie pisali, ale ich ubiegłaś - McCurdy skrzywiła się słysząc imię Avril. Jak coś chcieli, ale bez jej towarzystwa, to mogło być to dość podejrzane.

- Jakoś nie mam siły na piłkę nożną, zastanawiam się czy się nie ulotnić - mówił Byron rozkładając płotki. Jak widział to co sam ustawiał robiło mu się ponownie słabo. Przespał pół dnia i znów mu gorzej. - Tak naprawdę czekamy tylko na ostatni mecz z Kirkwood. Przekładają go przez ciągłe opady śniegu...

- Leniu! Trzeba trzymać formę!

- Kto to mówi? - popatrzył na nią jak na idiotkę, przecież to od czarnowłosej zaraził się lenistwem. Ta też by ciągle tylko spała.

Wtem drzwi wejściowe zaskrzypiały, a zza nich wychyliły się dwie postacie. Już myśleli, że to trener kontrolujący ich pracę, a tu...Axel i Avril. Jennett od razu popatrzyła na nich spod łba.

- Heej, pomóc wam? - pierwszy odezwał się jeż.

- Pomóc? Mieliśmy tylko usiąść i upajać się ich harówką - czerwonowłosa wbiła swoje ostre spojrzenie w Jennett, która odpowiedziała jej tym samym jako ostrzeżenie.

- Czyżby? Czym sobie zawdzięczamy tę wizytę, o wielka pani? Może jeszcze tron ci przynieść? - nastolatkę podirytowało jej towarzystwo. Jak nie chce z nią współpracować niech chociaż nie wchodzi jej w drogę

- Postoję, i tak przyszliśmy tylko się z tobą szybko rozprawić...Joshi... - oczy Jennett się rozszerzyły. Zdrajczyni! Nie dała jednak nic po sobie poznać, a Byron patrzył się na dwójkę nie rozumiejąc co się dzieje.

- O co wam chodzi?- spytał zdezorientowany.

Axel złapał Avril za rękę by dodać jej i sobie pewności.

- Jennett stojąca przed tobą nie jest prawdziwą Jennett! To...

- Avril... - warknęła nastolatka by nawet nie śmiała tego mówić.

- Wszyscy w okół o tym się przekonali tylko nie ty! A spędzasz z nią najwięcej czasu!

Byron bardziej wierzył w magię kamieni czy anioła, którego uwolnił albo w to, że pozna kiedyś osobiście Messiego, niż ktoś podszywa się pod Jennett...zwłaszcza Josh.

- Jenny, o czym oni mówią? - spojrzał z nadzieją na swoją dziewczynę, że to wszystko to jedna wielka pomyłka, Josh również nie zamierzał kończyć swojego teatrzyku.

- Sama nie wiem, większej głupoty nigdy nie słyszałam! Poprzewracało wam się w głowach od tych kamieni!

- Naprawdę dobrze się spisałeś, ale pora to skończyć Dun. Z resztą to trochę gejowe, że przybierasz postać dziewczyny swojego ex kolegi by się z nim przeruchać - teraz to czerwonowłosa poleciała po bandzie. Cóż się dziwić, była wściekła, wściekła, że ojciec wybrał jego, a nie ją, że okłamuje wszystkich w około, a prawdziwa Jennett teraz cierpi.

- Okej... - teraz blondynowi zrobiło się naprawdę dziwnie.

- Chyba im nie wierzysz?!- desperacko próbowała się uratować grając na emocjach.

- Jak nie ufasz mi to chociaż zaufaj Odrei, przecież mówiła to samo! - krzyczała Avril

- Zamkniesz się w końcu rudzielcu?! - wydarła się wściekle - Komu bardziej ufasz, mi czy im? - zwróciła się w stronę chłopaka, z prawie takim samym bólem w oczach jaki Jennett zawsze miała.

- Sam się przekonaj - rzekł w końcu Axel.

Love patrzył to na swoich przyjaciół, to na Jennett, której ufał, a skoro jej ufał to ona nie mogłaby nadszarpnąć jego zaufania. Po prostu ją sprawdzi.

- Jenny...gdzie masz swój talizman szczęścia? - wydukał, tylko takie pytanie przychodziło mu do głowy i miał nadzieję, że odpowie na nie dobrze. Naszyjnik z połową serduszka cały czas nosiła na szyi, więc powinna z łatwością go wskazać.

McCurdy trochę spanikowała, ale wzięła wdech i wydech analizując wszystkie znane jej przedmioty, które mogły tym talizmanem być, aż ją olśniło. Kiedyś Burn wygrał w automatach dla Jennett mały breloczek z misiem. Chociaż czerwonowłosy to przeszłość zauważył, że Jennett dalej trzyma tego miśka przypiętego do sportowej torby. Z dumą po niego pobiegła i wróciła machając nim zadowolona.

Avril i Axel nie mieli pojęcia czy to poprawna odpowiedź, patrzyli na rozwój wydarzeń. Byron uśmiechnął się w stronę dziewczyny jakby zadowolony, podszedł do niej bliżej z zamiarem przytulenia. Jennett również poczuła się zwycięsko. Zbliżyli się, a blondyn niespodziewanie chwycił za jej włosy i silnym ruchem sprowadził do dołu dodając kopa w brzuch kolanem. Poziom zdziwienia obserwatorów wywindował na taki sam poziom jak ból Jennett, która nie mogąc wytrzymać w tej postaci zmieniła się z powrotem w Josha...

- Ty chuju, padalcu od siedmiu boleści... - głos mu się łamał, ale to tylko przez wściekłość, która z niego kipiała. Co zrobiłeś Jennett?!

- Też mi miło cię znowu widzieć przyjacielu - podniósł głowę i uśmiechnął się przebiegle, na co blondyn znowu mu przywalił.

- Byron! - krzyknął na niego Axel by nie przesadzał, widział jak przemawiał przez niego boski gniew.

- Gdzie ona jest?!

- Tak ci źle było ze mną Anthony? Chyba nie, skoro dopiero się ogarnąłeś. Zostawiłeś ją na górze Fuji - blondyn warknął, uświadomił sobie i zażenował się na myśl co robił z Joshem myśląc, że to Jennett - Może obwiń swoją koleżankę? Tak jej zaufaliście, a zataiła przed wami ten fakt.

Love spojrzał na Avril nie dowierzając. Jej już nie ruszały słowa Duna'a, nie musiała się usprawiedliwiać aczkolwiek bolało ją to jak ucierpiał na tym Aphrodi.

- Ona dobrze się tam bawi...z Burnem - zachichotał. Blondyn słysząc to przezwisko się zachwiał, zadziałało to jak płachta na byka. Zacisnął pięść i ponownie go uderzył. Nie czuł się ani dobrze ani stabilnie, ale przepełniała go furia. Upadli z Joshem na ziemię, ale żeby było śmiesznie brunet przemienił się właśnie w blondyna. Jakież było zdziwienie Aphrodiego gdy ujrzał przed sobą swoją twarz.

- Brzydzę się tobą!

- Miałeś na myśli sobą? Co zrobiłeś Jennett?! - Josh zaczął grę w zgadnij kto to.

- Co? Raczej co ty zrobiłeś?!

- Ruszycie się czy nie?!

Blaze i Dark tylko stali i patrzyli jak dwóch długowłosych chłopców tarza się po podłodze. To był ułamek sekundy, a stracili rachubę kto jest kim.

- To mój ojciec jest za to odpowiedzialny, wydał ją kosmitom, ale obiecali, że jej nie skrzywdzą, bo jest dla nich ważna - tłumaczyła Dark zbliżając się do chłopaków próbując jakkolwiek ich rozróżnić.

- Ciebie nie słucham!

- Głupia jesteś!

Ruda kitka miała już po dziurki w nosie wszystkich.

- Kasowanie! - rzuciła bez namysłu nad nazwą wierząc, że się uda i rzeczywiście skupiając się na dwójce chłopaków, i wlepiając w nich swój wzrok, z jednego z nich przeszła zielona smuga zmieniając go z powrotem w Josha. Prawdziwy blondyn aż się uśmiechnął widząc tą obitą buźkę Dun'a.

Chłopak spojrzał na swoje ręce, próbował się znowu zmienić, ale nic nie działało. Wiedząc, że nic nie zdziała, od razu zwiał i to najszybciej jak pozwoliły mu nogi. Love nie umiał się podnieść, ale miał pewnego asa w rękawie.

- Rajski czas! - pstryknął palcami...ale nic się stało, czas leciał dalej...Avril wykasowała przy okazji jego moc?! Moc zaraz wróci, ale Josh już nie.

Dopiero jak starał się otworzyć metalowe drzwi, Axel ruszył za nim, ale brunet zdążył za nie wybiec.

- W porządku? - czerwonowłosa podeszła do Byrona i klęknęła przy nim. Zagarnęła kosmyk włosów za ucho, było jej trochę głupio w związku z całą tą sytuacją.

- A jak myślisz? - był rozchwiany, do tego Josh go zadrapał. Na pewno było mu głupio i przykro. - Później to sobie wyjaśnimy. Trzeba ustalić jakieś hasło, pewnie zaraz tu wróci zmieniony w Axela.

I rzeczywiście Blaze wyłonił się zza metalowych drzwi.

- Nie złapałem go... - otworzył drugą połowę drzwi - ...ale ktoś inny już tak.

Stała tam Odrei i trzymała w ręku łuk stworzony z granatowoczarnej energii, na szyi miała naszyjnik z kamieniem, a Josh stał nieruchomo jakby miał zostać zestrzelony niczym w squid game. Właściwie to został zestrzelony przez Smith.

- Odrei! - krzyknął Love nie wierząc w to co widzi.

- Miałam tego nie mówić, ale powiem. A NIE MÓWIŁAM?!

- Mówiłaś... - jest gotowy na oberwanie po głowie i godzinny ochrzan.

- Śmieszne, bo sam mi dał ten kamyczek - poklepała chłopaka po nieruchomym ramieniu. - Co z nim zrobimy?

- Sprzedamy na organy - zaproponowała Avril.

- Ja mam lepsze pytanie, jak odzyskamy Jennett? Jedziemy znowu na Fuji? - myślał Blaze, gdyż Byron już nie miał siły o tym myśleć.

- Jennett już tam nie ma... - wszyscy jak jeden mąż spojrzeli na Artemidę, nawet Josh jakoś przekręcił gałki oczne. - Słyszałam rozmowę Steven'a, mam ją nawet nagraną. Pojechał ją zabrać stamtąd.

- Mówił coś co z nią zrobi? - Avril miała nadzieję, że nic głupiego. Może jeszcze się uda jej go powstrzymać.

- Mówił o jakimś domku, bo w mieszkaniu go ktoś niby dorwie - kitka poskubała się po brodzie myśląc.

- Jak on może ją tak wykorzystywać?! Traktować jak rzecz, swoją własność, co oni z nią robili na tej górze?! - mamrotał Byron pod nosem. Naprawdę się stresował, czarnowłosa mogła być w ogromnych kłopotach.

- Mówił, że Jennett i jej moc są jego bronią, zamiast mocy kamienia - i ponownie oczy zebranych zostały wryte w brązowowłosą. - Podpisał z nią cyrograf, jak z prawdziwym demonem, którego  "przebudziły te głupie dzieciaki"... wiem, że to nie ma sensu co mówię, ale siedziałam w szafie i wszystko słyszałam.

"Przebudziły" znowu zadudniło w głowie Byrona jak echo.

"Przebudziliście Xerces..." usłyszał wczoraj.

- O kurwa... - wymamrotał Love, ale niesłyszalnie dla innych, w co oni się wpakowali?!

- Nie narzekajcie na swoich ojców, naprawdę - załamywała się Avril - Bardzo możliwe, że wziął McCurdy do swojego domku letniskowego w lesie. Swoją drogą to miał mnie tam wziąć...

- Idziemy! - zerwał się natychmiastowo Love.

- Nie - od razu zabronił mu Axel - potrzebujemy planu - I pomyśleć co zrobić z tym jegomościem - wskazał na nieruchomą postać Josha.

------

Jakieś propozycje co zrobić z Joshem?



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro