Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

68

Hejciaaaa. Zaczynając pisać tę historię miałam 12 lat i bardzo trudno było mi oddać to jak zachowują się 17 letni bohaterowie...miałam 17 urodziny i dalej tego nie czuję.
-----

- O jakaż biedna i nieszczęśliwa. Od początku wiedziałem, że jesteś taka jak my - usłyszała chłopięcy głos, cichy i stonowany, nie robiła żadnych gwałtownych ruchów.

- Ziemianie mają w zwyczaju mawiać "Ciężka to rana kiedy od swojego" - kolejny jej nieznany głos tym razem bardziej kobiecy chociaż i dalej męski. Uchyliła lekko głowę, nie miała pojęcia o czym oni mówią i czy w ogóle mówią do niej, ale przejęła się sytuacją gdy piłka z prędkością myśliwca mało co nie skróciła ją o głowę.

- Eeee znamy się? - była cała roztrzęsiona, praktycznie nie umiała wypowiedzieć normalnie słowa. Odwróciła się, ale ujrzała dwie kompletnie jej nieznane sylwetki. Chłopcy z dziwnymi kolorami włosów i fryzurami stali na wale i wpatrywali się w nią wzrokiem, który trudno było rozszyfrować. Zielonowłosy wydawał się być znudzony, zaś ten czerwony bawił się znakomicie.

- Jesteś jedną z nas - powiedział, na co Jennett podniosła pytająco brew.

W tym momencie dziewczyna przekonała się, że nie ma do czynienia ze zwykłymi ludźmi. Oboje robiąc szybki skok jakby przeteleportowali się i pojawili tuż przed nią. Odsunęła się krok do tytłu przestraszona, wytarła twarz by nie dojrzeli z bliska w jakim jest stanie.

- I po co beczysz? - rzekł zielonowłosy, ten drugi go szturchnął by nie przesadzał.

- Chcecie czegoś? Bo aktualnie mam ochotę pobyć sama...

- Jestem Gran, a to jest Reize - wskazał na siebie i przyjaciela, a zielony jej pomachał. Dziwne, coś było bardzo nie tak skoro przedstawili się jakimiś przezwiskami z kosmosu. Na koniec wyciągnął do niej rękę.

- Jennett - ścisnęła niepewnie jego dłoń.

- Poboli chwilę, ale będzie tylko gorzej jak będziesz to rozpamiętywać. Co zmieniła ta wiadomość? Nigdy nie znałaś prawdziwych rodziców. Masz rodzinę, która cię kocha i lepiej...

- Skąd ty to... - teraz jeszcze bardziej się przestraszyła. Skąd miał tę wiedzę, przecież sama się o tym dowiedziała zaledwie kilka minut temu. - Przerażacie mnie, spadam stąd!

Zaczęła uciekać, ale Gran zdążył ją chwycić za rękę.

- Puszczaj! - krzyknęła, a wręcz wydarła ze swojego gardła. To był impuls, coś musiało podziałać, bo przed dziewczyną pojawił się jej ukochany wilk. Cały zjeżony, warczący, z jego zębisk wypływa ślina. Najlepsze jest to, że teraz nie tylko ona go widziała.

- Zostawcie ją - z wilka wydobył się głos. Oboje oniemieli tak jak sama dziewczyna, Gran do tego się zaśmiał się jakby coś go uszczęśliwiło.

- Burn miał rację, niezła jest - szepnął Reize do kolegi. McCurdy nie ogarniała co się stało. Wilk widząc, że chłopcy się odczepili złagodniał i od razu zniknął. Co się stało?

- Jak ty to zrobiłaś?

- Ja...nie mam pojęcia - złapała się za głowę - To dalej przez tę boską wodę?! To mnie odpaliło już na stałe, jestem potworem!

Dwójka tylko patrzyła na nią z zaciekawieniem. Oboje wiedzieli, że wybrali dobrze. Bowiem czychali na Jennett bardzo długo, a teraz pokazuje swój potencjał.

- Jennett spokojnie... jak już powiedziałem jesteś jedną z nas, nie musisz się nas bać- starał się ją uspokoić.

- Co to znaczy?

- Jesteśmy z domu dziecka, również nas porzucono za młodu , tylko, że ty masz nową rodzinę. Ale tak naprawdę nie różnimy się niczym. Łączy nas miłość do piłki nożnej.

- Gracie? Super! Tylko nie widziałam was w żadnej drużynie, bierzecie udział teraz w sparingach strefy futballu? Albo staracie się o miejsce w reprezentacji Japonii? - wystarczyło wejść na temat piłki nożnej, a od razu znaleźli wspólny język.

- Pff - parsknął Reize - te ziemskie zabawy zwane turniejami. Po co to wszystko? Z nami i tak nikt by nie miał szans... - czerwonowłosy zatkał mu usta.

- Reize chciał powiedzieć, że nigdzie nie startujemy, ale tak mamy drużynę. I to dokładnie z takich jak ty - dotknął ją palcem w miejsce serca - czy ja - po czym złapał się za swoje - Dzisiaj chcieliśmy ci zaproponować byś do nas dołączyła.

Jennett trochę wryło w ziemię. Jacyś przerażający skaczący jasnowidzowie, którzy potrafią piłką uciąć głowę proponują jej miejsce w drużynie, o której nic nie wie.

- Wiecie co...aktualnie jestem zawieszona w działaniach związanych z piłką po ostatnim incydencie, w sumie to też się trochę po nim boję cokolwiek zrobić - tak jak mówiła. Cały czas obawiała się, żę uśpiony demon, którego przebudziła pojawi się ponownie. To że zjawił się jej wilk utwierdzało ją w jej obawach. I też próbowała się wymigać.

- Twierdzisz, że jesteśmy słabi? - wzrok obu spoważniał.

- Nie, nie! - machała rękami by zaprzeczyć - Serio, chwilę mam przerwę od grania. Poza tym na co ja wam się przydam...

Mogła sobie tak gadać, ale chłopcy zwyczajnie stwierdzili, że jej udowodnią swoją siłę. Zielonowłosy przyniósł piłkę, którą wcześniej planował zabić dziewczynę. Podrzucił ją do góry i sam wyskoczył jakby zamiast nóg miał sprężyny. Zrobił piękny obrót by się zamachnąć i z niesamowitą siłą uderzył w okrągły przedmiot. Piłka zostawiając za sobą świetlistą smugę po prostu pognała na przód z zawrotną prędkością, tak, że przebiła siatkę w bramce. McCurdy zbierał szczękę z ziemi, nie wiedziała czy uciekać czy błagać chłopaka o biz. Gran wyglądał na zadowolonego, że dziewczynie się podobało. Już ją miał.

- Jak ty to zrobiłeś do cholery?! - wymachiwała podekscytowana rękoma.

- Też tak chcesz? - podsycał ją czerwonowłosy.

- Oczywiście, że tak! Wszyscy z waszej drużyny tak umieją?!

- Każdy jest inny, ty też masz wyjątkowy talent - sięgnął po coś do kieszeni. Był to mały fioletowy kamyczek przewiązany rzemykiem - to dla ciebie. Decyzja należy do ciebie, ale dołącz do nas jeśli chcesz mocy. Jeśli chcesz wykorzystać piłkę nożną tak jak powinna być wykorzystana.

Kamyczek zaczął wydzielać z siebie niebiańskie światło, które zaczęło oślepiać dziewczynę. Dalej uważała Grana za dziwaka co jej proponuje rzeczy nie z tej ziemi. Położyła rękę na kamieniu i od razu jakby coś przepłynęło przez jej ciało. Czuła energię która zaczynała ją wypełniać, czuła siłę, czuła moc. Skąd to uczucie? Z tego małego kamyczka? Z chęci posiadania ładnej nowej błyskotki chwyciła go i zawiesiła sobie na szyi.

- Przemyślę sprawę... - powiedziała oczarowana kamieniem. Gdy ona się tak zachwycała chłopcy wzięli piłkę w swoje ręce i ponownie odprawiali czary. Albowiem zamierzali się transportować za pomocą piłki. Już rozlegało się kolejne oślepiające światło.

- Tylko wiesz, ani słowa o tym co tutaj zaszło, i decyduj się szybko gdyż dni tej planety są policzone, zamierzamy za niedługo... - i zniknęli.

- Mhm - podniosła głowę gdy ponownie zrobiło się ciemno - co tu się zadziało?!

Ciemność, prawie, że całkowita. Pomieszczenie, które wydawać by się mogło, że nie ma końca. Tylko smuga światła oświetlająca sylwetkę czerwonowłosego chłopaka. Włosy zaczesane miał na jeża podobnego do tego Axelowego, a ubrany był w dość dziwny kostium.

Co najważniejsze, w pomieszczeniu nie był sam.

- Coś ty znowu odwalił? - usłyszał zarzuty ze strony kobiecego głosu. Już nie tylko na niego padała smuga światła. Ukazała ona postać niebieskowłosej kobiety z białymi pasemkami, jej imię (?) to Ulvidia, a sama siedziała w białym fotelu, które zazwyczaj było miejscem Grana, o którym wcześniej była mowa. Po jej słowach, kolejno zapaliły się jeszcze 4 światła, ukazując tym samym Reiziego, Desarma, Gazela i Burna, czy ja muszę opisywać wam ich wygląd? Wszyscy doskonale ich znamy.

- Właściwie to ty i Reize - spojrzała złowrogo jeszcze na zielonowłosego.

- Nic się nie stało przecież... - według dziewczyny się stało. Samo to, że wyszedł gdzieś bez jej towarzystwa było przestępstwem - Nie musiałaś wszystkich zwoływać...

Nie był zachwycony towarzystwem kapitanów innych drużyn.

- Ulvi nam wszystko powiedziała, miałeś pytać o zgodę jeśli zamierzasz wtajemniczyć kogoś z zewnątrz w nasze plany. Nie myśl, że jesteś ponad nami - Desarm karcił go swoim smętnym głosem. Sam zainteresowany dokładnie czuł to co nadmienił czarnowłosy. Czuł, że jest ponad innymi, jego drużyna ze wszystkich akademii Aliea jest najlepsza. Sam jest najbliżej ojca, i nie musi trzymać się zasad. Jeszcze oni mają czelność myśleć, że z są z nim na równi, Reize to co innego. Poza tym kontaktowanie się z Jennett było w słusznej sprawie.

Chłopak zaczął się śmiać po cichu, ewidentnie drwiąc z zebranych.

- Chcę ją mieć w drużynie - grupę wokół ogarnęło zdumienie.

- Kogoś z zewnątrz? - Desarm drążył dalej.

- To nie jest byle kto... - jak można w ogóle o niej mówić w ten sposób.

- To jest ta o której mówił ten dziwny facet, syn niejakiego Reya Darka, co mówił że ma w sobie moc demona, która jest zdolna do wszystkiego - sprostował zielonowłosy na ich wspólną obronę.

- Chcesz startować do mojej byłej? - wtrącił Burn, chciało mu się śmiać na samą myśl, że Jennett chyba nigdy nie zazna spokoju. Niebieskowłosa aż się uniosła na wieść o nowej dziewczynie, która będzie się kręcić wokół jej kapitana.

- Serio masz na myśli tą dziewczynę co wyrolowała Burna? - nie mogła w to uwierzyć

- Jennett nie zasługuje na miejsce u nas po tym co mi zrobiła, niech zgnije i niech umiera wraz z tymi wszystkimi nędznymi ludźmi! - widać, że się nieco wkurzył, Grana to w ogóle nie ruszało, będzie dążył do celu, który wyznaczył.

- Zwłaszcza, że ona jest inna niż my - Ulvidia chciał go doszczędnie odwieść od tego pomysłu - Ma normalnych rodziców, rodzinę...

- No właśnie nie, jest coś czym Burn się z nami nie podzielił - Reize się wypowiedział. Burn aż przekręcił głowę niczym sowa z ciekawości, że o czymś nie wiedział.

- Jej rodzice ją adoptowali, znaleźli na wycieraczce i przygarnęli, więc nie różni się niczym od Gazela i Burna, którzy się dalej z nami trzymają - dla przypomnienia rodzice Gazela nie mogli mieć dziecka, więc go adoptowali, a Burn po całej "Jennettkowej" akcji też został członkiem ich rodziny.

- Śmiesznie, że tak wyszło. Dobrze jej tak. Ał!! - białowłosy siedzący obok pociągnął go za ucho, bo nie miał takiego samego zdania o czarnowłosej, a w tym momencie obrażał jej przyjaciółkę. I czynił ją winną, a pamiętajmy, że wina nigdy nie jest po stronie ofairy.

-Wszystko fajnie tylko kto powiedział, że będzie akurat w Genesis? Też o tym nie decydujesz. Diamond Dust by się ona przydała, uwydatniła by atak - stwierdził, że skoro ma do nich dołączyć to niech się na coś przyda.

- Coooo, Gazel słyszysz ty siebie?! Na co ci ta kurwa? Niech Gran se ją bierze i robi z nią co tam chce. Ups...sorry Ulvi...sorry Reize - zaśmiał się parszywie na co dziewczyna zawarczała wściekle jak pies, a Reize przewrócił oczami. To prawda, ich relacja z Granem jest trochę dwuznaczna.

- Nie martw się on jej nie weźmie, najlepiej będzie pasować w moim Gemini Storm, przecież od początku taki był plan - wystawił język w stronę czerwonowłosego.

- Słucham?!

- Nie wiem co to za jedna, ale skoro się o nią pacany kłócicie, to chętnie uszykuję jej miejsce w Epsilonie - Desarm nie mógł przepuścić okazji, skoro taka się nadarzała.

- Pragnę zauważyć, że odeszliśmy od tematu, tego, że Gran wraz z Reize spoufalał się z kimś z zewnątrz bez niczyjej wiedzy i zgody! - ona naprawdę nie przeżyje towarzystwa kolejnej dziewczyny - Ona się jeszcze nie zgodziła prawda? Dałeś jej przedsmak mocy, co jeśli nas wyda?!

Czerwonowłosy nie wierzył w taki obrót wydarzeń, dokładnie wszystko przeanalizował i obliczył. Poza tym, nawet nie zna jego prawdziwego imienia i sama była w za dużym szoku by zapamiętać ich twarze.

- Zgadzam się z Ulvi, jak zadajesz się z nią to licz, że wkrótce przypierdoli się jej nowy chłoptaś Byronek. Jennett może na tyle ciekawska i rozgarnięta nie jest, ale on węszy i wie już naprawdę sporo.

- Czego się spodziewałeś po tym jak podpaliłeś budynek? - droczył się z nim Gazel.

- Wydzwaniał do mnie, widzę też go na tych wszystkich forach, panoszy się niczym zaraza. Wystarczy, że Jennett piśnie mu chociaż słowo, a ten wyciśnie z niej wszystko.

Teraz to czerwonowłosy naprawdę się zdenerwował.

- Nie ważne co zrobi i tak musi być po naszej stronie! Tak mówił tamten facet, do niego należy Jennett i jej moc, a on teraz współpracuje z tatą. Więc z łaski swojej nie wątpcie we mnie i nie ingerujcie w moje prace, bo sami dla tego przedsięwzięcia jeszcze nic nie zrobiliście!

Od tak odszedł od towarzystwa, które wcale mu się nie podobało.

*

- Tatoooo... ja mam nadzieję, że ty mi usprawiedliwisz te wszystkie nieobecności. Po co mnie tu wzywasz co chwilę? Trzeba było zostać dyrektorem Raimon, ale nie, po co... - narzekała Avril, która nic tylko wędrowała ciągle od liceum Raimon do Zeusa. Już jej się to zdecydowanie nudziło i denerwowało. Nie byłoby problemu gdyby miała motor albo skuterek taki jak ma Byron, a nie pchać się komunikacją miejską chowając się by strażnicy jej nie dorwali, bo jest na wagarach.

- Spokojnie, tym razem mam coś dla ciebie - oh czyżby motor? - Już i tak widzisz mnie po raz ostatni na jakiś czas. Mówiłaś mamie, że się wprowadzasz?

Avril jest nieślubnym dzieckiem Darka i jednej z jego kochanek, jej mama teraz ma nowego partnera i 3 lata młodszego od Avril syna. Wszyscy utrzymują nawet dobre kontakty, i czasem pomieszkuje u swojej rodzicielki.

- Mam się bać? - pilnowała go cały czas wzrokiem, a on tylko szukał czegoś po kieszeniach i szufladach. Między innymi z torby na laptopa wyciągnął pewien świstek.

- Co tam masz? - pochyliła się nad nim i wzięła papier do rąk gdy od razu został jej wyrwany.

- Cyrograf - zażartować, ale ten żart miał o tyle sens, że na kartce widniał podpis Jennett. Podniosła tylko pytająco brew, po co on to dalej trzyma? Chociaż dawno dał jej spokój, to dalej ją wypatrywał, robił to sam gdyż Avril już nie ufał.

- Podrzyj ten papier, przecież ona nie ma już dla nas znaczenia.

- Jennett? Nawet nie wiesz jakie właśnie ma znaczenie, dzięki temu świstkowi jest tylko moja - czerwonowłosa nieco się uniosła, o co mu chodzi.

- Tato...życie kryminalisty zostaw dziadkowi okej?

- Dziecko ty moje, masz świadomość tego co się dzieje na świecie? Tego, że już za niedługo posiądę moc, której ten świat nie będzie w stanie udźwignąć? W końcu, w końcu pokażę im... - przerwał, bo reakcja jego córki była co najmniej nie na miejscu. Wybuchła takim śmiechem, że ludzie za drzwiami ją słyszeli.

- Nie wierzę. Tak jak Love wkręciłeś się w te całe supermoce? Jakie dzieci...O nie, jak masz mnie w to wciągać to moje pomaganie tobie się tutaj kończy

Akurat pan Steven znalazł co chciał. Był to naszyjnik, a właściwie zwykły rzemyk na którego końcu przywiązany był fioletowy kamień.

- Wolałabym jakiś łańcuch...

- Nie wierzysz w to wszystko? Na mnie to nie działa, ale może na ciebie... - mimo iż nie chciała i odsuwała się od ojca, to ten założył jej naszyjnik na szyję.

Liczył na jakieś fajerwerki, ale jak Avril siedziała z zażenowaną miną, tak dalej wyglądała tak samo tylko jej mina i zażenowanie się pogłębiło. Co było można zauważyć to tylko jak jej włosy się uniosły, a oczy zabłysły. Jednak nic nie wybuchło, wypłynęło ani się nie wydarzyło.

- Nie zadziałało...

- Tato błagam cię - załamana zerwała naszyjnik i rzuciła na biurko.

- Widać geny robią swoje, jesteś tak samo beznadziejna jak ja... - czerwonowłosa nie wytrzymała już, jeszcze ją obraża.

- Dzięki! Jesteś chory! Z resztą jak wszyscy! - zerwała się z krzesła, spakowała swoje rzeczy do torby, bo nie usiedzi dłużej w tym miejscu. Dobrze, że przez dwa tygodnie będzie miała go z głowy.

- Avril...

- Nawet mnie o nic więcej nie proś, dołączyłam do drużyny Raimon - powiedziała wściekle by jeszcze zrobić mu na złość - więc odwal się od nich, nie będę już dłużej dla ciebie nikogo dręczyć ani śledzić! Do zobaczenia! - skierowała się ku wyjściu i trzasnęła drzwiami.

- I ty córeczko przeciwko mnie? Trudno, w takim razie znajdę sobie kogoś na twoje miejsce, a ty zostaniesz zniszczona wraz z nimi - walnął dłońmi o biurko. Poczuł w sobie ogromny żal. Jedyną osobą, dla której życie miało sens, i która go rozumiała była właśnie córka. Może udawać, że to nic takiego, ale to był cios. Można powiedzieć, że jest 1:0 dla Raimon, lecz teraz to on odbierze im ich demona.

-----
Chce zachować angielskie imiona alienów mimo iż jestem z tej generacji co miała zdubbingowany tylko pierwszy sezon. I nie toleruję AkAdEmI AlIuSa. Jedna uznałam, że przezwiska będą mieć te japońskie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro