37
Aphrodi, menadżerki i czwórka chłopaków siedziali na podłodze, jakby krzeseł i ławek nie było.
- Uważam że przydałoby się trochę zmian. Otóż pracowałem nad czymś od dłuższego czasu i..
- I uznałeś że jest to kompletnie bez sensu po czym się poddałeś? - przerwała Odrei - z resztą jak zwykle.
- Mogłabyś nie przerywać. Trochę racji masz bo se odpuściłem. He he. Więc wymyśliłem coś równie fajnego i bardziej prostszego
- Wiesz co Byron, jesteś żałosny! - krzyczy brunetka - skupiasz się na wszystkim innym tylko nie na drużynie i na najprawdopodobniej najważniejszym meczu. Za łatwo odpuszczasz i jesteś leniwy bo nie chce ci się do pracy przyłożyć!
- Nie... Prawda.
Apollo dorzucił swoje 3 grosze.
- To dlaczego ciągle łazisz do Raimon. Nie wmawiaj mi tak jak ostatnio, że chodzisz tam na obserwacje - uśmiechnął się brunet.
- Akurat ci powiem, że wiele dzięki temu zyskałem.
- Względy Jennett? - kapitana mało co nerwica nie wzięła słysząc głos menadżerki.
- Wyluzuj i tak wszyscy wiemy, że z nią spałeś - oj Hera chyba chcesz poczuć boski gniew. Para z nosa leciała już chłopakowi, gdyby nie pewien uspokajający dotyk zimnej ręki. Wszyscy patrzyli się to na czerwonookiego to na postać za nim
- Kto mnie znowuuuuu - odwrócił się spostrzegając surową twarz dyra. Równocześnie wiedząc już, że jest to wstrętna twarz człowieka pokroju Raya Darka.
- dotyka...
- Panie Terumi proszę ze mną - o co może chodzić? Uczył się ostatnio na czwórki, a nawet piątki i nie uczestniczył w sprzedaży narkotyków za szkołą. Więc o co chodzi? Coś mu się przewróciło w żołądku i przełknął ślinę. Nie chciał mieć nic do czynienia z tym człowiekiem. Niestety bez z sprzeciwu ruszył za dyrektorem. Odwrócił się do przyjaciół którzy cały czas siedzieli cicho.
- Help me - właściwie nie wyszeptał tylko poruszył ustami lecz nikt nie zareagował.
W gabinecie siedział na tym samym krześle co panna McCurdy. Chuderlawe ręce miał całe mokre. Siedzieli w ciszy patrząc sobie w oczy.
- A więc..coś się stało?
- Wczoraj się stało.
- Mogę widzieć co? - tak trochę nie kulturalnie ze strony chłopaka.
- Chyba poznałeś mały sekrecik Jennett - a więc to oto chodzi. Tylko czemu chce o tym gadać?
- Owszem i dobrze, że poznałem bo dziewczyna wciągnęła się w niezłe problemy. Nie chcę by popełniła ten sam błąd co ja.
- Właśnie ty stoisz nam na przeszkodzie i jest z ciebie twardy orzech do zgryzienia
- Ocho, widzę że pan były trener wiele o mnie mówił.
- Mówił żebym na ciebie uważał. Wszyscy wiedzą że w trakcie meczu to menadżerki Raimona wezwały policję. Prawda jest taka, że to ty byłeś pierwszy. Nie rozumiem tego co uczyniłeś, dziwny jesteś
-Dziwny? -zdmuchnął pasemko włosów ze swojej twarzy - I Nawet o tym pan wie. Fajnie i dlatego proszę żeby Jennettka nie wpakowała się w te same kłopoty. Czemu pan jej to wszystko robi?
- Sama się oto prosiła. Po za tym miała ci wszystko powiedzieć. Nie mam racji?
- Wszystko mi powie, obiecała.
- Ty jej obiecałeś nie wygadać się i co? - cios w serce - jesteś nieugięty i dobry pod płaszczykiem egoisty i osoby aroganckiej. Prawda jest taka, że jesteś naiwny.
- Co jak co, ale ta cecha do mnie nie pasuje.
- Byron. Ty ją niby tak kochasz i jej we wszystko wierzysz. Tak naprawdę to tylko kłamliwa su..
- Nie waż się tak o niej mówić! - rzucił się agresywnie na biurko, że aż dyrektor musiał się cofnąć.
- Agresja to też jedna z twoich wielu wad... -Byronowi przypomniało się co odwalił po skosztowaniu boskiej wody - Do tych czas byłeś moim ulubieńcem. Jesteś niesamowitym piłkarzem co przyznaje nawet mój tatuś. Wyniki w nauce też masz nie najgorsze...
- Naprawdę? Nawet mój ojciec tak nie mówi.
- Niestety już nie jesteś. Słyszałem jak pod drzwiami mówiłeś, że się nie wygadasz i co wyszło? Teraz Jennett mimo to, że nic konkretnego nie zrobiła jest moją ulubienicą. Ona nalegała abym to zrobił mimo iż nie chciałem tracić tak świetnego napastnika. Lubię psuć ludziom życie. Nie tylko ona o to prosiła, ale i mój tato, twój ojciec też był przeciwny twojemu członkostwu w drużynie, więc nie mogę się sprzeciwić.
- Ale o czym teraz mówimy?
- Byronie Love, oficjalnie nie jesteś już członkiem drużyny Zeusa tym samym nie jesteś już kapitanem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro