Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18

- To bezsensu! Zgubiłam się! Głupia noga, głupia ja! Miałam nie biegać - wstała z ziemi, zrobiła krok i krzyknęła z bólu. Bolało jeszcze bardziej niż po meczu i upadła z powrotem. Samochód, który przejeżdżał obok na ulicy, wjechał w kałużę i opryskał ją.

- Nie no dzięki, gorzej być nie mogło!

To się nazywa bezradność. Noga ją tak boli, że nie wstanie, po tym co zrobiła to chyba grozi jej amputacja. Zgubiła się i nie ma kontaktu ze światem.

Pomóc Stevenowi czy zniszczyć sobie życie? Płakała jeszcze bardziej, a włosy leciały jej do oczu. Usłyszała dźwięk. To nie był deszcz czy samochód. To ktoś grał w piłkę i to były odgłosy zmęczenia i hissatsu (trzeba mieć słuch nietoperza by takie coś usłyszeć xD). Kto musi być tak tępy żeby ćwiczyć w deszczu? Wstała z ziemi spinając się w sobie i starając się wytrzymać ból. Już nie kulejąc, a właściwie skacząc na jednej nodze poskakała w stronę odgłosów. Dźwięk doprowadził ją do małej polany. Nie możliwe! Był to... Byron?! W przeciwieństwie do Jennett miał na sobie jakąś kurtkę. Cały przemoczony i z potarganymi włosami.

- To nadal za mało! - wrzasnął. Wziął rozbieg z piłką i zrobił Boską wiedzę. Wyglądało to trochę strasznie. Skrzydła były całe mokre tak samo jak on. Piłka wleciała pomiędzy dwa drzewa. Wylądował ciągle nie zadowolony i straszliwie zmęczony. Czarnowłosa nie czekając, jakoś doszła do chłopaka i padła mu do stóp jak jakiemuś księciu.

- Pomóż mi... - wymamrotała. Blondyn nie wiedział jak zareagować. Co ona tu robi w trakcie deszczu, z zranioną nogą i cała rozpłakana?

- Proszę, pomóż mi - powtórzyła i spróbowała wstać, a ten jej pomógł.

- Co ci się stało i przeziębisz się!

- A ty to nie!

- Mną się nie przejmuj, tylko co ci się stało?

- Długa historia... Chodźmy pod jakiś dach - Love widząc cierpienie niebieskookiej wziął ją na ręce. Coś ostatnio za dużo ją noszono na tych rękach. Mimo to, że blondynowi trochę brak mięśni to dał radę. Jennett, tak jak Axelowi musiała pozwolić na to Aphrodiemu.

- Przepraszam, że musisz na mnie patrzeć w takim stanie - szepnęła mu do ucha.

- Człowiek płacze, dlatego że za długo był silny - Byron doszedł do swojego domku. Przypominał małą villę i był niewiele mniejszy od domu Juda. Postawił delikatnie nastolatkę na ziemi i wyciągnął klucze z kieszeni, pomagając wprowadził do domu i położył na kanapie. Jennett trochę nie ogarniała gdzie jest. Może tylko to, że jest w ładnym domu i chyba w salonie. Rozglądnęła się trochę i spojrzała na siebie. Trochę wstyd aby swojemu wybawcy brudzić w domu. Zdjęła buty i się przeraziła jej noga jakby się wykrzywiła, a bolało okropnie. Jak mogła się w coś takiego wpakować. Musi się komuś wygadać, ale czy na pewno jemu?

- Mieszkasz sam? - zapytała.

- Za niedługo zamierzam się wyprowadzić, ale teraz mieszkam z ojcem.

- A co z twoją mamą? - cisza. Niezręczna cisza.

- Ona nie żyje.

- Przepraszam, nie chciałam.

- Nic się nie stało i tak jej praktycznie nie znałem -cisza. Niezręczna cisza.

- To.. gdzie twój tata?

- Prawie nigdy go nie ma w domu. Jest lekarzem - chłopak poszedł do Jennett z czerwoną walizeczką- apteczką.

- Pokaż nogę - no nie wyglądało to za dobrze. Teraz to już na pewno nie było zwykłe zwichnięcie.

- Coś ty robiła! Byłaś z tym u lekarza?

- No tak, od razu po meczu, ale potem coś się wydarzyło i musiałam pójść do twojej szkoły, rozpadało się a ja byłam tylko w bluzie. Telefon mi padł, a rozkładu jazdy nie znam na pamięć, więc zmuszona byłam biec. No to coś się chyba bardziej skrzywiło i tak znalazłam ciebie - powiedziała to w tempie Marka Evansa, że Byron mało co zrozumiał.

- Zaraz, a co ty w ogóle robiłaś u mnie w szkole? - zapytał jakby to była teraz najbardziej istotna rzecz.

- Mówiłam już, że to nie jest ważne.

- Dobra, nie będę się mieszał w twoje sprawy, ale wiem ,że trzeba ci założyć gips. Zawiozę cię do szpitala, a później do domu.

- Zawieziesz?! Jak?!

- Na moim pięknym motorze- uśmiechnął się, mina Jennett pokazywała mega zdziwienie- spoko mam prawo jazdy.

- Na motorze! W deszczu!

- Jeździłem na motorze nawet w trakcie burzy, ale jak nie chcesz to chociaż zawiozę cię do domu - McCurdy przewróciła oczami, ale się zgodziła. Zeszli do garażu. Motor wyglądał pięknie, tak jak mówił blondyn. Był cały czarny, a po bokach miał srebrne naklejki w kształcie skrzydeł. Dostała kask i usiadła za Aphrodim, zawsze chciała się przejechać motorem. Love odpalił silnik, który zawarczał, nagle dziewczynę olśniło.

- Czekaj! - Czarnowłosa sięgnęła do torby i ją przegrzebała, złapała się za głowę.

- Klucza nie mam!

- Ja nie mogę. To jak ty chciałaś wejść do domu, przez okno?! A twoi rodzice są w domu?

- Wyjechali po za miasto i raczej wrócą w nocy.

- No to nici z naszej wycieczki, chyba zostaniesz u mnie w domu.

Siedzieli sobie na kanapie popijając kakałko. Jennett przebrała się w swój strój piłkarski, nadal nie mogła pozbyć się smutnych myśli. Nogę posmarowała sobie maścią, a Byron zawinął jej bandażem. Oboje nie mieli pojęcia o czym rozmawiać, siedzieli w ciszy. Dziewczyna nie miała zamiaru się odzywać, upokorzyła się przed naprawdę fajnym chłopakiem. Może powinna mu powiedzieć. Tak zrobi to! zwróciła się w stronę chłopaka siedzącego obok, jednak on już nie siedział obok. Usłyszała stąpanie po schodach, to był on i coś niósł w rękach. Usiadł znowu koło niej i wręczył jej małą puchatą kuleczkę. Był to chomiczek, malutki, szary chomiczek.

- Masz, to jest Zeus. Zawsze gdy jest mi smutno, głaszcze go - Jennett uśmiechnęła się, chomik był naprawdę słodki.

- Naprawdę oryginalne imię - powiedziała sarkastycznie - ja mam psa Tajfuna. Naprawdę czy to tak bardzo widać, że jest mi smutno?

- No... widzę, że chyba masz jakiś problem.

- Problem to mało powiedziane - szepnęła tak, że Afuro nie usłyszał. Oddała zwierzątko, a ten go zaniósł. Pozwoliła sobie założyć słuchawki i włączyła jedną z piosenek. Muzyka bardzo ją uspokaja.

Oczami Byrona

Widać było, że Zeus poprawił jej humor, ale chyba naprawdę ma jakiś problem bo to nie jest Jennett którą poznałem. Muszę się dowiedzieć co się jej stało i w końcu wyznać jej miłość.

Ona jest taka piękna. Chyba Bogowie specjalnie to zrobili i dali mi szansę. Zszedłem po schodach na dół, ona dalej siedziała na kanapie, tym razem ze słuchawkami i nuciła pod nosem. Ma całkiem ładny głos. Podszedłem od tłu, zdjąłem słuchawki i sobie założyłem. Nie wierzę! Ona nawet muzyki tej samej słucha!

- Lubisz ten kawałek? Ja go uwielbiam! - pokiwała głową, wyrwała mi je z rąk i wsadziła do torby.

- Chciałabym ci coś powiedzieć, ale nie mogę. To dlatego mi smutno - zdziwiło mnie to. Myślałem, że to coś o mnie chodzi.

- Ja nie wygadam.

- Ja naprawdę nie mogę. Powiedzmy, że ktoś kiedyś mnie do czegoś złego namówił i teraz muszę coś zrobić czego wcale nie chcę. I nie próbuj mówić, że wszystko będzie dobrze i mnie pocieszać - zdziwiło mnie to jeszcze bardziej, chciałem dowiedzieć się więcej, ale pewnie nic już nie powie. No świetnie to co ja mam zrobić? O Axela raczej nie zapytam, o nie zaraz coś na pewno głupiego palnę.

- Wiesz, pomyśl sobie, że gdzieś na świecie jest debil a raczej ich cała armia, który pcha drzwi zamiast ich ciągnąć - serio? Serio?! Ku mojemu zdziwieniu zaczęła się śmiać, a ja dołączyłem.

- Naprawdę? - powiedziała śmiejąc się. To ja teraz wyszedłem na debila.

Narracja 3 os.

Jakimś sposobem zaczęli rozmawiać, w między czasie robili ze trzy dokładki kakałka. Wspólnie przygotowali kanapki na kolacje. Obejrzeli jedną z części Harrego Pottera. Nim się spostrzegli była już 24:00. Jennett postanowiła się umyć, w jej głowie dopiero teraz pojawiła się myśl, że rodzice ją zabiją. Kolejny powód do zmartwień. Piżamy nie miała, musiała znowu ubrać strój piłkarski. Usiadła z powrotem na kanapie bo chciała jeszcze porozmawiać z chłopakiem. Jest on dowodem, że pozory mogą mylić i naprawdę fajny z niego gościu. Czyżby coś do niego poczuła? Nie. Zdecydowanie nie. Na pewno jej zaimponował. Nagle poczuła jakby jej powieki zrobiły się ciężkie i się zamknęły, po czym zwinęła się w kłębek.

Kiedy chłopak wrócił z kąpieli i zobaczył śpiącą nastolatkę, uśmiechnął się. Wziął ją na ręce i zaniósł do pokoju gościnnego. Przykrył ją kołdrą i usiadł obok. Wyglądała tak pięknie.

- Kocham cię - szepnął. Jednak Jennett wcale nie spała. Zdziwiła się bardzo słysząc te słowa, Nie zważając na nic złapała Byrona za głowę i przyciągnęła go do siebie całując. Nie wiedziała sama dlaczego to robi, ale w ten sposób chociaż na chwilę zapomni o problemach. I chyba zapomniała o Axelu.

- Jennett...co..ty?!

Aphrodiemu serce zaczęło bić jak szalone, tego się nie spodziewał. Nie przeszkadzało mu to, tylko z wzajemnością oddawał pocałunek. Delikatnie sparaliżowało go kiedy dotknęła końcem języka jego górnej wargi, ale mimo to jego język wyszedł jej na spotkanie. Zamknął oczy zatracając się w pocałunku. Jedna ręką trzymała jego szyję, a drugą trzymała na jego koszulce. Otworzyła usta szerzej, wepchnęła język w sekretne zakamarki jego ust, a później wolno wycofała go. Na sam koniec dziewczyna zalotnie ugryzła go w dolną wargę tym samym przyprawiając go o ogromną rozkosz. Gdy otworzył oczy i się podniósł zobaczył twarz czarnowłosej. Nim dotarło do niego co robi chwycił ją w pasie i przyciągnął do siebie. Tym razem to on ją zaczął całować. Co dalej było, chyba każdy się domyśla lub sobie wyobraża ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Jennett jak mogłaś..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro