Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13

- Nie wierzę to już dzisiaj! - krzyknął Mark budząc się i wyskakując z łóżka. Pobiegł do łazienki, umył zęby i zrobił inne rzeczy które robi się w łazience. Ubrał swój piękny, szkolny mundurek i zbiegł wesolutki po schodach.

- Dzień dobry- powiedział z ogromnym entuzjazmem.

- Dzień dobry Mark- odpowiedziała mu mama kładąc przed nim talerz ze śniadaniem- chyba jesteś już na tyle duży, że możesz robić sobie sam śniadanie. Masz prawie 17 lat!

- Mamo..przecież wiesz doskonale, że nikt nie gotuje lepiej niż ty- i zaczął zajadać. Mama przewróciła oczami i wróciła do garów. Po chwili usłyszała trzask drzwi, obróciła się i zobaczyła pusty talerz.

- A ja go chciałam zapytać o dokładkę - Evans biegł jak postrzelone dziecko, dziś miał się odbyć mecz. Mają nowego członka w drużynie, dużo ćwiczyli, więc z palcem w nosie pokonają liceum Czarnej Magii. Biegłby tak sobie gdyby ktoś za nim nie biegł i nie wrzeszczał jego imienia

- Mark stój!- to była Silvia. Gdy chłopak się zatrzymał, przy hamowaniu o mało na niego nie wpadła.

- O cześć. Biegłaś za mną?

- Nie, w ogóle- powiedziała sarkastycznie sapiąc- widzę, że też już nie możesz się doczekać meczu.

Poszli razem do szkoły

***

Jennett szła przez szkołę do klasy z głową w książce. To nie tak, że czytała, tylko ukrywała swoją twarz. Bała się strasznie meczu, a na pewno ktoś by do niej podbiegł i zapytał "Stresujesz się przed meczem?" a ona by coś głupiego palnęła. Albo gorzej spotka Axela i będzie z nim rozmawiać o wczorajszym spotkaniu i nie dość, że wszyscy zobaczyli bloga  to jeszcze zobaczą, że to prawda. Fajnie było z Axelem, ładne z niego ciacho i fajnie całuje, ale może jeszcze poczeka zanim się zdecyduje na związek.

Weszła jakoś niepostrzeżenie do klasy. Tym razem nie usiadła koło Williego tylko z tyłu w ostatniej ławce. Jennett nie zauważyła jednak obok kogo siadła. Poczuła zimne dreszcze na plecach. Wyglądnęła za książki i ujrzała twarz Jima. Krzyknęła przeraźliwie i wyrzuciła książkę w powietrze.

- Jennett co ty wyprawiasz? -powiedział

- Możesz być cicho, zdradzisz moją przykrywkę!

- Dobrze. Lubię być cicho.

Jednak dziewczyna nie zamierzała siedzieć koło niego i zaczęła poszukiwania miejsca, kiedy ktoś ją zaczepił.

- To nie było zabawne, rzucać w ludzi książkami- był to Steve który dostał wyrzuconą przez Jennett książką w głowę.

- Sorki.

- A tak w ogóle to stresujesz się przed meczem? - zapytał. McCurdy wyrwała mu książkę i trzepnęła go w łep.

- Ała! - odeszła od Steva i usiadła na jakimś pustym miejscu. No cóż plan się nie powiódł. Rozpakowała rzeczy z plecaka. Teraz miała być matematyka po tej lekcji zacznie się mecz.

- Mogę się dosiąść? - powiedział jej już dobrze znany głos. Axel.

- Eeeee...Jak chcesz.

- Stresujesz się przed meczem? - zapytał się nieświadom reakcji nastolatki, a ona wzięła swoją książkę i również trzepnęła go w głowę.

- Za co?!

- Pewnie, że się stresuję czy to tak bardzo widać!?

- Hmm...

Trzask drzwi. Wszedł nauczyciel od matmy, zmierzył klasę wzrokiem i siadł przy biurku, oficjalnie lekcja się zaczęła.

***

Wszyscy byli już gotowi na przyjazd rywali, stali na boisku i czekali na przemowę trenera i nową gwiazdę zespołu. Jennettka grała z numerem 13 .

Wszyscy twierdzą, że to pechowy liczba, dla niej przeciwnie. Czekali na nią z niecierpliwieni aż wyszła. (Zwolnione tempo)

Wyszła stąpając powoli, włosy za nią pięknie powiały, a w jej oczach pojawił się błysk. Wszystkim zabrało dech w piersiach. Stanęła przed nimi i położyła ręce na biodrach.

- I jak?

- Myślę, że przeciwnik bardziej skupi się na tobie i na twoim wyglądzie niż na grze- zaśmiał się Todd, ale Jennett tym razem nie używając książki trzepnęła go w twarz. Na której pozostał odcisk dłoni.

- No co, to chyba dobrze?

- Dobra dzieciaki. Znów mamy okazję z kimś rywalizować. Już raz z nimi wygraliście i wygracie znowu, ale nie bądźcie od razu pewni siebie. Jennett to jest twoja okazja do wykazania się, jeśli dobrze zagrasz, zostajesz w zespole na bank. Oto pierwszy skład

Napastnicy: Kevin, Axel i Jennett

Pomocnicy: Max, Jude, Erick,Timmy

Obrońcy: Nathan, Jack, Bobby, Todd

I nasz ulubiony bramkarz,Mark.

Ogłosił swoją przepiękną i jakże długą przemowę trener Hillman.

Możecie zacząć się rozgrzewać- dodał. Wybiegli na boisko i zaczęli wykonywać kilka ćwiczeń. Do czasu, aż pojawiła się dusząca fioletowa mgła. Wszyscy zaczęli kaszleć aż we mgle ukazała się grupka postaci.

- To oni - mruknął Kevin

- To oni?! - krzyknęła Jennett - wyglądają jak jakieś potwory albo ufa!

- Jennett posłuchaj- zwrócił się do niej Mark- nie patrz na ręce bramkarza, ani nie słuchaj co mówi ich trener, jasne? - chłopak odbiegł.

- Ale dlaczego? Mark o co ci chodzi!- nie dostała odpowiedzi.

Każda drużyna ustawiła się w rzędzie twarzą do siebie, jednak przeciwnik patrzył tylko na Jennett, która robiła minę, że się w ogóle nie się stresuje i w ogóle nie widzi, że wszyscy się na nią gapią. Trenerzy podali sobie ręce.

- Hekyll Jide (czy jakoś tak). Miło mi w końcu pana poznać. I was pokonać.

- Ja mam nadzieję, że to będzie dobra gra- pan Hekyll się pewnie uśmiechnął, trzepnął swoją grzywką i podszedł do Jennett tak jak w poprzednim meczu do Axela.

- A panienka to pewnie Jennett McCurdy- złapał ją za rękę i jak dżentelmen chciał ją ucałować. To zachowanie wzbudziło lekki gniew w Kevinie i niezauważalny w Axelu. Jednak czarnowłosa nie pozwoliła sobie i wyrwała rękę.

- Nie wymagam jakiegoś specjalnego traktowania i nazywania mnie panienką.

- Oh, przepraszam, ale chciałem zwrócić uwagę, że słyszeliśmy wiele o tobie i twoich mrocznych strzałach. Pasowałabyś do mojego zespołu

- Słuchaj koleś, nie czaruj mnie tutaj, już mam swoją drużynę- powiedziała już pewna siebie. Na co jeszcze Kevin dodał:

- Mam nadzieję, że nie będziecie się skupiać tylko na Axelu tak jak ostatnio.

-No skąd. Będziemy skupiać się na Jennett- uśmiechnął się i odszedł.

- Przynajmniej nie wyzwał nas od słabiaków- zauważył Max.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro