25 Udowodnij
/Per.Dipper/
Zdenerwowany grałem w grę na laptopie. Gra nazywała się Minecraft. Co chwilę kątem oka spoglądałem na dolny pasek na monitorze, na którym wyświetlała się godzina. Do siedemnastej pozostało równe trzydzieści minut. Zdenerwowany wyładowywałem emocje na owcach z gry. Nie wiedziałem czego mogę się spodziewać na spotkaniu z Pacyfiką. Publicznego upokorzenia? A może to zwykły prank?
Wstałem, ubrałem bordową bluzę i czarne rurki, które tak defakto były Billa, ale kto mi zabroni? Wyszedłem z domu i ruszyłem w stronę parku.
/Per.Bill/
Pacyfika chciała się ze mną spotkać w parku. Nie wiem dlaczego akurat o szesnastej pięćdziesiąt pięć i po co. Blondynka siedziała na ławce i przeglądała się w lusterku. Gdy mnie zobaczyła wstała i podeszła do mnie.
-Cześć Bill-przywitała się z uśmiechem na ustach.
-No cześć Pacyfko-również się przywitałem.
Nazywam Pacyfikę "Pacyfką", bo sądzę, że brzmi to bardzo ładnie.
Dziewczyna wydawała się z lekka nerwowa i zniecierpliwiona.
-Dlaczego mnie wezwałaś?-spytałem.
-Zaraz się dowiesz-odparła z lekkim uśmiechem na ustach.
Nagle spostrzegłem Dippera.
-O Dip...-nie dokończyłem, bo blondynka chwyciła mnie za ręce i wpiła się w moje usta.
Byłem w szoku.
/Per.Dipper/
Gdy dotarłem na miejsce z moich oczu wypłynęły łzy. Bill całował Pacyfikę. Oddalony o kilka metrów patrzyłem na tą scenę jak sparaliżowany. Nagle Bill mnie zauwarzył. Szybko oderwał się od blondynki.
-Dipper to nie tak jak myślisz!-powiedział.
-Nie... t-to jest dokładnie tak jak ja myślę...-powiedziałem przez łzy i zacisnąłem pięści.
-Pozwól mi to wytłumaczyć!-demon już miał do mnie podejść, ale ja... uciekłem.
/Per.Bill/
-Co ty zrobiłaś idiotko?!-krzyknąłem odwracając się w stronę Pacyfiki.
-Pozbyłam się tylko śmiecia-zaśmiała się.
Moje oczy zrobiły się czerwone.
Podniosłem na nią rękę, żeby ją skrzywdzić, ale w porę się opamiętałem. Wziąłem głęboki wdech i wydech po czym zacząłem zmierzać w stronę chaty.
-B-bill?-dziewczyna chwyciła mnie za rękę.
-Od tej pory nie odzywaj się do mnie... no chyba, że chcesz, abym cię skrzywdził-warknąłem.
Ta bez słowa puściła moją rękę.
Założyłem żółty kaptur od bluzy na głowę, żeby nikt nie zobaczył moich czerwonych oczu i oddaliłem się. Słyszałem jak blondynka się panicznie śmieje i krzyczy "Gej!". Zignorowałem to.
***
Po dotarciu do chaty zostałem niemile przywitany rozbitym jajkiem na głowie oraz wysypaną na mnie mąką.
Żeby było tego mało oberwało mi się również różowym brokatem.
-Mabel. Skończyłaś?-spytałem surowym tonem, gdy szatynka wysypywała na mnie kolejną tonę brokatu.
-T-ty śmieciu!-krzyknęła, a w jej oczach pojawiły się łzy- zawiodłeś wszystkie fanki Billdipa! Zawiodłeś mnie! ... Zawiodłeś Dippera!-dodała tym samym tonem,a następnie z płaczem uciekła na górę.
Pstryknąłem palcami i w mig byłem czysty. Westchnąłem ciężko. Teraz pozostaje jeszcze uspokoić nadszarpnięte, demoniczne nerwy i znaleźć Sosenkę. Dalej mając czerwone oczy wyszłem z domu, aby nie robić w środku scen. Stanąłem przed wielką sosną i walnąłem w nią z całej siły, w taki sposób, że przewróciła się ma ziemię.
-A ŻEBY CIĘ PACYFIKA PRZCHRZSZCZIPRERZ-krzyknąłem na całe gardło w języku demonicznym- TY PIER*OLONA SUKO!-dodałem już po ludzkiemu.
Nogą waliłem w leżącą na ziemi sosne.
Nagle spostrzegłem małego krasnoluda, który przyglądał mi się z bliska ze świętym spokojem.
-Czego?!-warknąłem zirytowany.
-Pacyfika... to... to ta blondwłosa dziunia ubrana zazwyczaj na fioletowo?-spytał.
Zaprzestałem torturowania tej sosny i spojrzałem się na krasnoluda z niezrozumieniem.
-Tak... a co?-odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
-Przynieś mi ją kiedyś. Idealny materiał na żonę-powiedział i pobiegł w stronę lasu.
Nagle za krzaków wybiegł inny krasnal i ugryzł mnie w nogę na co syknąłem i kopnąłem go tak, że poleciał na leżącą sosne.
-Szmebuldog!-krzyknął.
-Jezu drogi... Szmebuldog! Wracaj tu!-zawołał go poprzedni krasnal i podszedł do swojego nierozgarniętego psychicznie kolegi- Sory za niego... bidak ma problemy-złapał Szmebuldoga za czapkę i niczym prawdziwy worek ziemniaków zaciągnął wgłąb lasu.
Okej...?
***
-Mabel... gdzie jest Dipper?-spytałem dziewczynę leżącą na łóżku swojego brata z telefonem i wręce.
-Zamknął się w łazience, ale nawet nie próbuj się do niego zbliżać-prychnęła dalej na mnie obrażona-Ma wodę święconą-powiedziała nie odrywając wzroku od ekranu telefona.
-A co ty tam robisz?-spytałem.
-Sms'uje z bratem-prychnęła.
-Aha... okej-odparłem.
Bez słowa wyrwałem jej telefon z ręki i zszedłem na dół, a następnie usiadłem przed drzwiami do łazienki. Słychać było z niej cichy szloch.
Z telefonu Mebel napisałem do dippera:
Ja: Jak tam?
Dipper: źle. Dzięki, że pytasz Mabel.
Ja: A co się stało?
Dipper: ... mówiłem Ci już ;-;
Ja: To powiedz jeszcze raz, bo zapomniałem.
Dipper: zapomniałem? Mebel? Zmieniasz płeć? ;-;
Ja: zapomniałam*
Dipper: kocham... CHYBA... Billa, a on się kur*a z Pacyfiką całował!
I w tym momencie ugryzłem się w rękę, aby nie wydać z siebie radosnego pisku. Cały podekscytowany z poprzedniej informacji odpisałem mu:
Ja: A co jeśli Bill też Cię kocha? Pamiętasz jak całowałeś się z Wendy? Co jeżeli czuł się tak samo jak ty teraz?
Dipper: Niby tak, ale... EJ.
Ja: Co?
Dipper: SKĄD TY WIESZ, ŻE CAŁOWAŁEM SIĘ Z WENDY?! NIGDY CI NIE MÓWIŁEM!
No i moją przykrywka poszła się je*ać. Przynajmniej dowiedziałem się, że Sosenka mnie kocha!
Ja: Bo ja nie jestem Mabel... Pine Tree :*
Dipper: ...
Dipper: BLOK.
Niestety nie mogłem już odpisywać na jego wiadomości, ponieważ zablokował numer Mabel.
-Sosenko... otwórz proszę-prosiłem i zacząłem walić w drzwi.
-S-spadaj! Widziałem jak ją całowałeś! Idź sobie i daj mi tu umrzeć!-po głosie słyszałem, że płakał-A spróbuj się tu teleportować to wyleje na ciebie wodę święconą!-zagroził dalej płacząc.
-Sosenko... to nie ja całowałem ją tylko ona MNIE. To po pierwsze, a po drugie ja jej NIE KOCHAM rozumiesz? NIC DO NIEJ NIE CZUJĘ. Kocham tylko ciebie...-powiedziałem.
Odpowiedziała mi cisza. Nagle usłyszałem odgłos otwieranych drzwi. Przedemną stanął Dipper. Włosy miał roztrzepane. Twarz czerwona od płaczu, wzrok lekko nieobecny. Ubrany był w piżamę, która składała się z czarnej bluzki na długi rękaw z żółtym trójkątem na środlu, bluzka była lekko przyduża na chłopaka, i żółtych spodenek. Pod pachą trzymał misia.
Ten widok był poprostu... cholernie uroczy. Dipper w mojej piżamie... poprostu Aww.
Dipper bez słowa zbliżył się i oparł czoło o mój tors. Uśmiechnąłem się i zacząłem go głaskać po włosach.
-Nie lubię cię-burknął.
-Ciii... ja też Cię kocham Sosenko-powiedziałem i pocałowałem go w głowę.
-Zgiń-odparł.
-Okej... masz pełne prawo być zły-zaśmiałem się.
***
-Udowodnij mi-powiedział, gdy leżeliśmy na łóżku i patrzyliśmy sobie w oczy.
-Co mam ci udowodnić?-spytałem bawiąc się jego włosami.
-Że mnie kochasz-wyjaśnił.
Zaśmiałem się.
Podniosłem się do siadu i posadziłem chłopaka na swoich kolanach przodem do mnie. Szatyn objął mnie nogami w pasie. Powoli przybliżyłem usta do jego ust. Złożyłem na nich pocałunek, a następnie polizałem dolną wargę chłopaka prosząc o dostęp. Uśmiechnąłem się łobuziersko, gdy Dipper rozchylił lekko wargi. Wpiłem się wtedy w jego usta i zgrałem w tańcu z jego językiem. Gdy tylko się od niego oderwałem zawstydzony chłopak oparł swoje czoło o moje ramię.
-T-to dobry d-dowód-powiedział.
INFO:
Opublikowałam drugiego Billdipa o nazwie
"Billdip w Krainie Czarów" -zobaczcie jeśli chcecie zbzikować ;3
-----------------------------------------------------------
Moje Ludki...
Aaaaaaiiii... napisałam ten rozdział! I jestem z siebie dumna :D
Ale i tak wyszedł słabo. Jak zawsze zresztą ;-;
Zostawcie gwiazdkę jeśli nie werzycie w to co się tu odpierniczyło!!!!
#MówimySTOPfriendzone!
Bye! ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro