22/1 Jak z dziećmi
/Per.Dipper/
-WSTAWAJ, WSTAWAJ, WSTAWAJ-oto pierwsze słowa, które dane mi było usłyszeć po przebudzeniu.
-Mamusiu jeszcze pięć minut-jęknąłem i szczelniej przykryłem się kołdrą.
-Nie jestem twoją mamusią. Jak już to mogę zostać tatusiem, a teraz WSTAWAJ, WSTAWAJ, WSTAWAJ-budzik nie dawał za wygraną.
-Gdzie to się wyłącza?-na oślep wymachiwałem ręką w celu zlokalizowania wyłącznika.
Nagle trafiłem na coś... ciepłego i miękkiego, a co najważniejsze dużego.
Ścisnąłem to lekko.
-T-to akurat n-nie jest wyłącznik-wyjąkał mój budzik.
Dalej trzymając za to coś wychyliłem łeb zza kołdry i...
Trzymam...
Billa...
Za...
Krocze.
On... Ma na sobie... tylko bokserki.
Momentalnie zrobiłem się czerwony. Puściłem trzymane miejsce i powoli opuściłem materac. Bez słowa udałem się do kuchni i zaparzyłem sobie kawę, aby następnie ją wypić.
Dalej się rumieniąc piłem tą cholerną kawę w kompletnej ciszy.
Siedziełam tak i siedziałem pijąc napój, aby następnie wypluć kawę, gdzieś w bok, ponieważ zobaczyłem JĄ.
***
-Co to ma do cholery znaczyć?!-warknąłem wymachując nożem przed twarzą blondyna.
-A-ale spokojnie Sosenko...-demon wycofywał się w tył by nie zostać zranionym, ale natrafił na przeszkodę w postaci lodówki.
-Jak mam być spokojny?! Co ona tu kur*a robi?!-krzyczałem i wziąłem jeszcze jeden nóż, ale tym razem większy na co demon zareagował jękiem rozpaczy.
-Ja ci wszystko wytłumaczę, ale najpierw to odłożymy...-powiedział i delikatnie chwycił noże i zabrał mi je.
Odłożył je na najwyższą pułkę i zaprowadził mnie do salonu, gdzie na kanapie siedziała ONA i piłowała swoje różowe paznokietki.
Demon siłą zmusił mnie do siedzenia na kanapie obok NIEJ, ale dla pewności, że jej nie zagryzę usiadł pomiędzy nami. Przysięgam, że w tamtym momencie wydobywałem z siebie ciche dźwięki podobne trochę to syczenia lub harczenia kota.
Dziewczyna jak dawniej miała długie, brązowe włosy. Ubrana była w czarny sweter w białe paski, a na nogach miała dżinsy.
-Suka-powiedziałem po chwili ciszy.
-Dipper!-wrzasnął Bill.
-Idiota-odpowiedziała mi dziewczyna.
-Świnia-prychnąłem.
-Krowa-warknęła.
-Debilka-odparłem i wystawiłem JEJ język.
-Nie wystawiaj języka, bo ci krowa nasika-powiedziała.
-A krowa nie chciała i tobie nasikała-odparłem.
Zanim Bill zdążył zareagować już leżeliśmy na podłodze i okładaliśmy się pięściami. Ja ciągnąłem ją za te brązowe kudły, a ona swoimi paznokietkami niczym prawdziwa, wkurzona kotka robiła niezbytprzyjemne, czerwone ślady na mojej mordzie.
/Per.Bill/
O słodki Jezu... daj mi sił, bo nie wytrzymam.
Wstałem, podszedłem dwa kroki, żeby być bliżej bliźniaków, skrzyżowałem ręce na piersi i w spokoju czekałem aż te dwa skłócone diabły się uspokoją i przestaną tarzać po podłodze.
-Jak z dziećmi-westchnąłem i zabrałem się za rozdzielanie ich.
***
Dziesięć minut puźniej dziewczyna o imieniu Mabel próbowała rozczesać poszarpane przez Dippera włosy płacząc przy tym bezgłośnie, a ja przyklejałem kolejne plasterki na poranionej i słodkiej twarzy nafochanej Sosenki.
-Co tu robi ta lesba?-warknął, ale nie odpowiedziałem mu.
Jak będzie się zachowywał jak dziecko to ja będę go tak traktował.
-Phi! Odezwał się gej!-krzyknęła Mabel z korytarza.
Nie minęło sporo czasu, a Dipper wstał z krzesła i już miał powędrować do swojej siostrzyczki z zamiarem wymieżenia jej sprawiedliwości, ale złapałem go za kaptur od bluzy.
-Nigdzie nie idziesz-powiedziałem i siłą usadowiłem go spowrotem na krześle.
Cholera... jeśli pozwolę im na kontakt wzrokowy jest duże prawdopodobieństwo, że się pozagryzają.
Śmieszna historia, ale szłem sobie rano do sklepu i nagle zauwarzyłem Mabel. Przywitałem się z nią mówiąc, że jestem współlokatorem Dippera. O wzmiankę o swoim braciszku dziewczyna spoczątku ucieszyła się, ale potem speszyła. Tak jakby honor trzymał ją na smyczy. Zaproponowałem jej herbatę u nas w domu i odziwo się zgodziła.
Teraz, jednak sądzę, że to najgłupsza decyzja jaką podjąłem.
Ale chyba mam plan...
***
Siedzę na kanapie, a na moich kolanach siedzi Sosenka. Mabel siedzi na dywanie naprzeciwko nas.
Dla bezpieczeństwa trzymam Sosenkę jedną ręką w tali by nie rzucił się na bliźniaczkę, a dziewczynie kazałem założyć rękawiczki, żeby znowu nie rzuciła się z pazurami na Dippera.
Muszę mieć pewność, że nie dojdzie do rękoczynów.
-Dobrze... to... Dipper co masz do powiedzenia siostrze?-spytałem.
-Spier*alaj-warknął do siostry.
-Dipper właśnie powiedział "Miło Cię widzieć". Teraz ty Mebel-postanowiłem zabawić się w tłumacza
-Pier*ol się-wystawiła środkowy palec bratu.
Dipper już chciał do niej podejść i pobić, ale go przytrzymałem.
-Mabel mówi "Ciebie też miło widzieć braciszku"-wyjaśniłem i pogłaskałem agresywną Sosenkę po głowie.
-A w brzuch z pięści chcesz?-spytał Dipper siostrę i przymrużył oczy.
-A w mordę chcesz?-również spytała i pokazała zaciśniątą pięść.
-A w dupe chcecie?!-krzyknąłem- Ludzie! Wytłumaczcie mi kur*a o co wam chodzi, a nie skaczecie sobie do gardeł! Z tego co się orientuje dość długo się nie widzieliście. Ja nie wiem... czy wy chowacie do siebie nawzajem, jakąś urazę czy co?! To jest cywylizowany kraj, a nie jakieś je*ane zoo!-wydarłem się.
Bliźniaki zaczęły milczeć. Widać wzięły sobie do serca moje słowa.
-Bo tu chodzi o wójków-odezwała się po chwili Mabel i zaczęła się bawić rękawiczkami.
Dipper chciał zaprzeczyć, ale zasłoniłem mu usta ręką.
-I co z tymi wujkami?-spytałem zaciekawiony.
Jak nie od Sosny... to od Gwiazdeczki się dowiem o przeszłości.
Dipper w tym czasie próbował odsunąć moją rękę od swoich ust, ale średnio mu to wychodziło.
-Wyruszyli na wyprawę i do tej pory nie wrócili, bo... nie żyją. Brobro obwinia za to mnie, bo to ja im powiedziałam, żeby wrócili o jeden dzień szybciej, a tak dokładnie to na wigilię. I wtedy mieli... wypadek samochodowy. Ja z bratem strasznie się kłóciliśmy o to i zaczęliśmy się od siebie oddalać. Ostatecznie nienawidzę go tak mocno, jak on mnie...i... cholera! Czemu ja się spowiadam komuś kogo nawet nie znam!-wyjaśniła.
Dipper dalej siłował się z moją ręką.
-Dipper... masz coś do dodania?- spytałem i zabrałem rękę z jego ust.
Ten szybko nabrał powietrza.
-Tak... to JEJ wina!-warknął, a oczy mu się lekko zaszkliły
-Dip... ja tylko chciałam, żebyśmy razem spędzili święta ten ostatni raz w tak licznym gronie zanim wyjadę za granicę-mówiła Mabel spokojnym tonem.
-HA! Czyli przyznajesz się, że mnie zostawiłaś na parę lat!-warknął.
-Zostawiłam cię. To prawda, ale przypominam ci, że nie zostawiłam cie samego! Miałeś Alexa!-również warknęła.
Czekaj... jaki Alex?
-A Alex okazał się skończonym idiotą!-krzyknął Dipper.
Zszedł z moich kolan i zamknął się w łazieńce, ale najpierw trzasnął drzwiami.. i to nie jeden raz, a parę razy.
Spojrzałem na Mabel ze słabym uśmiechem, a ona obdarowała mnie tylko spojrzeniem mówiącym "odpuść sobie. Nie pogodzisz nas".
A pogodzę.
Chyba podzielę ten rozdział na dwie części XD
Bye Ludki! ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro