Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

Muzyczka w mediach ^

Pisane- 24 grudzień 2018.


/Per.Dipper/

To już równy tydzień od zerwania z Billem, a tego dnia:

-Czy ja naprawdę muszę nosić tą sosne?!-spytałem wkurzony.

Byłem z Pacyfiką i Mabel w lesie. Na dworze biało, u mnie w rękach kłująca sosna, no i są je*ane święta Bożego Narodzenia.
A przepraszam bardzo kogo to obchodzi, że Jezus nam się narodził?!
To święto jest do dupy.

-No wiesz... my jesteśmy dziewczynami i to chyba logiczne, że to ty nosisz ciężkie rzeczy-zaśmiała się Mabel, a Pacyfika objęła ją ręką wokół tali.

Okej... w przyszłości zostanę dziewczyną... to moje postanowienie noworoczne.

Bardzo wkurzony zacząłem ciągnąć tą choinkę do domu. Ja rozumiem, że jestem od nich silniejszy, ale chociaż by pomogły, a nie.

***

W domu zaczęła się prawdziwa walka. Trzeba było podzielić się na trzy zespoły jednoosobowe. No i ja siedziałem cicho i patrzyłem jak Pacyfika i Mabel kłócą się o to kto udekoruje naszą PIĘKNĄ choinkę, która wygląda jak jakaś miotła, którą przed chwilą kot wyrzygał, ale wcześniej miała jeszcze spotkanie z tirem drogowym. Bo oczywiście nie można wziąć małej, dużo ładniejszej choinki, ponieważ to święta i musi być wielka na dwa metry i brzydka jak morda.... Mabel. Będę ją teraz obrażał, a jak przyjdzie czas dzielenia się opłatkiem zostaną mi wybaczone te grzechy nawet bez wiedzy mojej siostruni. Chociaż Pacyfika też nie grzeszy urodą. Jedyny, który posiada grzech urody to B... A kur*a! Dipper nie myśl o nim!

Moja twarz mimowolnie zrobiła się czerwona na myśl o Billu.

-Dipper? Wszystko okej?-spytała Pacyfika i pomachała mi ręką przed oczami.

-Um... co mówiłaś?-spytałem, gdy wróciłem do żeczywistości, w której niestety nie ma mnie, psa, Billa i małego domku nad jeziorem.

-Jesteś taki czerwony... źle się czujesz?-dopytywała Mabel.

-Eee... w-wszystko dobrze!-wstałem z fotela i narzuciłem kaptur na głowę.

-Um... okej to... ty rozwieszasz lampki na dachu-powiedziała blondwłosa i podała mi wielkie pudło z lampkami świątecznymi.

No zaje*iście.

Westchnąłem cicho zrezygnowany, odstawiłem pudło na podłogę, ubrałem moją czarną kurtkę i buty, podniosłem karton, z buta otworzyłem drzwi frontowe i wyszedłem.

***

-Trochę bardziej w górę!-krzyknęła do mnie z dołu Mabel.

Przestawiłem lampki trochę w górę.

-Albo wiesz co... trochę wdół!-powiedziała.

Przestawiłem lampki trochę w dół.

-Eee nie. Jednak w górę braciak!-powiedziała, a ja wkurzony chcąc przestawić lampki na dachu już chyba setny raz, zachwiałem się, straciłem równowagę i runołem z drabiny prosto w dół naszczęście na miękki śnieg.

-A to wiesz co... M-może już tak zostać-zaśmiała się panicznie widząc mnie, który miał się chyba zaraz popłakać.

Leżałem na plecach na śniegu. Postanowiłem wykorzystać okazję i zacząłem poruszać nogami i rękami.

-O! Robisz aniołki na śniegu? Ja też chcę!-powiedziała rozemocjonowana szatynka i rzuciła się na śnieg.

-Nie Mabel. Nie robię aniołków ja robię demony-odparłem z miną "mam wszystko gdzieś".

-Jak to demony? Przecież i tak wychodzi z tego kształt aniołka-zaśmiała się.

-Aniołka, który tak naprawdę jest wkurzającym demonem zdolnym zniszczyć cały świat i zrujnować komuś życie-prychnąłem.

-A... czyli rozmawiamy o Billu?-spytała siostra i podniosła się do siadu.

-Nie, wiesz? O Świętym Mikołaju!-powiedziałem to z sarkazmem.

Siostra już nic nie odpowiedziała. Wstała i udała się do domu, ale jej twarz wyglądała na... szczęśliwą? Tak, jakby się cieszyła, że myślę o Billu. Czy ja o czymś nie wiem?

***

Kuchnia. Jest to terytorium okupywane w chwili obecnej przez Pacyfikę. Wszelkie próby zbliżenia się kończone są patelnią w łeb. I to dosłownie. Raz już oberwałem i nie do końca pamiętam co się działo przez ostatnie trzy godziny. Teraz siedzę na kanapie i patrzę jak moja siostra usiłuje założyć gwiazdę na czubek choinki. Najlepszy widok na świecie iksde.

-Pomógł byś wiesz?!-wrzasnęła
siostra, podeszła do mnie i walnęła mnie poduszką.

-Odwal się ja już wykonałem swoją robotę-prychnąłem.

-Chyba do kogoś w tym roku nie przyjdzie Święty Mikołaj z prezentem-zaśmiała się Pacyfika wchodząc do pokoju.

-Nie wierzę w Mikołaja, a tak pozatym nie chce prezentu-powiedziałem.

-Coś czuję, że prezent, który ma Mikołaj dla ciebie spodoba ci się napewno-blondwłosa puściła oczko Mabel.

Znowu o czymś nie wiem?

***

No i nadszedł ten czas. Czas kolacji wigilijnej. I co z tego, że mamy dziewięć potraw, a nie dwanaście? Wigilia i tak jest, a znając życie nie tknę nic co leży na stole. Karp? Ochyda. Barszcz z uszkami? Nie... za czerwony. Głupie jajka w majonezie? A w życiu! Ani mi się śni rzygać. Pewnie skończy się na tym, że wyciągnę z zamrażarki pizze Guseppe od firmy Doktor Oetker i będzie ona wyłącznie serem, ciastem i keczupem, bo tylko taką trawię.
Ale nie, nie... nie tym razem dane mi będzie w samotności zjeść pizze niczym prawdziwy student, który mieszka w kawalerce. Tym razem Pacyfika postanowiła zmusić mnie do jedzenia pod groźbą braku prezentu, który ma mi się wielce spodobać.
Do narzekania mam wiele powodów. Naprzykład na strój wiążący się z Bożym Narodzeniem. Wyprasowana koszula w kratę, jakieś eleganckie spodnie, krawat, którego ni ch*ja nie zawiąże i te włosy zaczesane do tyłu.
A kogo obchodzi mój ubiór przepraszam bardzo?! Nie mogę jeść w jakiś dresach niczym prawdziwy Seba z osiedla?!

Stoję przed lustrem w łazience i próbuję zawiązać krawat. Czy mi się to udaje? Oczywiście, że nie!

Nagle do łazienki weszła Mabel ubrana w jakąś białą sukienkę w kropki. Podeszła do lustra chwyciła za szczotkę do włosów leżącą na umywalce i zaczęła rozczesywać swoje włosy, a ja dalej siłowałem się z krawatem. Ta na ten marny widok zaśmiała się cicho, odłożyła szczotkę i bez słowa zawiązała mi krawat, a następnie wyszła z łazienki.

Ale jak ona to... a zresztą.

***

-Dipper... życzę ci zdrowia...-powiedziała Pacyfika, ale jej przerwałem.

-Dziękuję jestem zdrowy-

Ta wywróciła oczami i kontynuowała:

-Szczęścia...-znowu jej przerwałem.

-Nie jestem szczęśliwy i chyba przez długi czas nie będe-

-No to żebyś nie był taką marudą!-prychnęła.

Na jej słowa uśmiechnąłem się i urwałem kawałek opłatka.

-Dziękuję. Wzajemnie-powiedziałem.

Okej Dipper... musisz najeść się opłatkiem, bo na kolacji nie zjesz nic.

***

Nadszedł czas na prezenty. I to oczywiście ja musiałem czytać jaki prezent dla kogo.

-E no too... Pacyfika-powiedziałem i dałem jej kwadratowe pudełko owinięte w świąteczny papier.

Wyciągnąłem spod choinki kolejny prezent, który miał postać listu.

-Ten jest... dla mnie. Eh.. mówiłem, że nic nie chcę-wywróciłem oczami i już chciał go odczytać kiedy:

-Nie czytaj teraz!-Pacyfika prawie krzyknęła i zabrała mi list.

Ja tylko pokiwałem głową i wyciągnąłem następny prezent, który miał kształt gitary i był owinięty w świąteczny papier.

-A to dla Ma...-nie dokończyłem, bo szatynka wprost wyrwała mi swój prezent z rąk, rozerwała z niego ozdobny papier i pisnęła na widok nowiutkiej gitary.

Pacyfika dostała nowe kolczyki, a ja zastanawiałem się co kryje w sobie tajemniczy list.

***

Po kolacji, której i tak nie tknąłem, blondynka podała mi list, a ja wiedziałem, że to czas, aby go przeczytać. A było w nim napisane tak:

Twój prezent stoi na dworze przed drzwiami i marznie ;)

Święty Mikołaj.

Spojrzałem się najpierw na Pacyfikę, a potem na Mabel. Obie wyglądały, jakby zaraz miały wybuchnąć niekontrolowanym piskiem.
Wstałem i powolnym krokiem ruszyłem do drzwi. Wziąłem głęboki wdech i otworzyłem je, a moje serce zabiło szybciej.
Żółty sweterek z czarnym trójkątem na środku, czarne rurki z dziurami, czerwona, świąteczna czapeczka, blondwłosy, złote oczy... to nie możliwe...

-Wesołych Świąt Sosenko! Czy znajdzie się miejsce dla niespodziewanego gościa?-spytał Bill z uwodzicielskim uśmiechem na twarzy.

W moich oczach pojawiły się łzy.

-Nie-powiedziałem i zamknąłem mu drzwi przed nosem.

Zapłakany ruszyłem do salonu i położyłem się na kanapie twarzą do poduszki.

-Na-ajgorsze święta na-a świecie-powiedziałem przez łzy.

Dziewczyny bez słowa poszły po Billa. Wróciły i usiadły na podłodze, a Bill usiadł obok mnie na kanapie.

-Sosenko...-zaczął.

-Idź sobie!-warknąłem.

-Dipper wróciłem, żeby być z tobą na zawsze...-powiedział i zaczął głaskać mnie po włosach.

-Nie wierzę ci-wymamrotałem.

-Dip... Bill i ty nie mogliście być razem, ponieważ Bill był demonem, a ty człowiekiem. Wiesz co by się stało, gdybyście byli razem? Ty trafił byś po śmierci do piekła, albo został skazany na wieczną tułaczkę, a Bill był by unicestwiony-powiedziała Mabel.

-Dlatego wpadliśmy na plan. Sprawiłam, że Bill stał się człowiekiem, ale do tego ty musiałeś na chwilę zerwać z nim, bo bałam się twojej reakcji na proces wiążący się z jego przemianą w człowieka. Teraz, gdy jest człowiekiem możecie być razem!-dodała Pacyfika.

Podniosłem się do siadu i spojrzałem na Billa, a po moich polikach spływały łzy.

-N-na-aprawdę?-spytałem patrząc mu prosto w oczy i ścisnąłem poduszkę, którą trzymałem w rękach.

-Naprawdę...-szepnął Bill z uśmiechem na ustach i kciukami otarł moje łzy, a następnie mnie przytulił.

Ja bez słowa opadłem głową na jego ramię.

-Chyba l-lubię takie prezenty...-mruknąłem, a wszyscy zaczęli się śmiać.

End.

-Okej! Dawajcie mi tu lampki! Muszę udekorować moją Sosenkę!-krzyknął rozemocjonowany Bill.

-Już się robi!-odkrzyknęła Mabel i dosłownie zerwała z choinki lampki świąteczne, a sama choinką przewróciła się na podłogę.

-Czekaj... co?!-krzyknąłem zdziwiony.

Spojrzałem na Billa. W ręku trzymał lampki świąteczne, pochylał się nademną i uśmiechał niczym prawdziwy szatan ukazując białe kiełki.

-Eeee... to pa!-krzyknąłem i zacząłem uciekać, a Bill i Mabel zaczęli mnie gonić.

-Nie uciekniesz mi Pine Tree! Nie, nie!-krzyczał blondyn melodyjnym głosem.

-Spier*alaj szatanie je*any!-krzyknąłem, gdy ten przewrócił mnie na podłogę i zaczął owijać lampkami w taki sposób, że nie mogłem się ruszać.

A Pacyfika? A Pacyfika się tylko śmiała...

Nagle Szmebuldog spojrzał dokładnie w Twoją stronę.

-Szmebuldogowych świąt!-powiedział do Ciebie.

Moje Ludki!

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam uśmiechu na twarzach, prezentów pod choinką, obfitej kolacji i żebyście spełniali swoje marzenia!

Jakie są Wasze postanowienia noworoczne? :3

Dziękuję Wszystkim, którzy poświęcili swój czas na czytanie tego szajsu.

Ps: Będzie jeszcze bonus 18+ :3
(Chociaż nikogo to nie obchodzi ;-;)

Bye! ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro