Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3. "Nie radzę"

W mediach na górze macie dowód, że Bill ma irytujący śmiech.
Spróbuj nie wyłączyć challange.

-Najpierw oświadcz tu i teraz, że Bill Cipher jest obecnie Twoim przyjacielem i jako przyjaciel Billa pomożesz mu dopasować się w świat ludzki-powiedział.

Jestem w szoku. Co tu dużo mówić.
Jestem w szoku.

-Co? Nie! Złaź ze mnie!-warknąłem.

On w życiu nie będzie moim przyjacielem! Poza tym. Coś mi tu nie pasuje...

Demon cały czas siedział mi na biodrach.

-Oj, Sosenko...-pochylił się nade mną
szepcząc mi do ucha-Czyli mam rozumieć, że wolisz być moim wrogiem?-dodał przygryzając mój płat ucha.

Moja ciało przeszły nieprzyjemne dreszcze. Próbowałem odepchnąć demona, ale on chwycił mnie za nadgarstki.

-Spytam cię po raz pierwszy i ostatni-szeptał dalej-Zostaniesz moim przyjacielem?-spytał.

Gdy chciałem zaprzeczyć poczułem jakby w moje ciało wbijało się miliony niewidzialnyh widelców. Spojrzałem się na twarz demona, na której teraz widniał chytry uśmiech. Z trudem powstrzymywałem syki z bólu. 

-A więc jaka decyzja?-spytał.

-T...t-tak-wysyczałem z bólu.

-Pełnym zdaniem proszę-zaśmiał się szyderczo.

Pierdolony sadysta!

-T-tak.... z...z-zosta-ane twoim...
p-przyjacielem- z trudem przeszło mi to przez gardło.

-Grzeczna Sosenka-uśmiechnął się triumfalnie.

W tej samej chwili ból i uczucie wbijanych widelców w ciało zniknął.
Demon zszedł ze mnie. Powoli wstałem z przerażeniem patrząc i zastanawiając się co on właściwie kombinuje.

-No i co się tak na mnie lampisz?-spytał.

Jego zachowanie momentalnie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni.

-E...no...-nie wiedziałem co powiedzieć.

Nagle Bill spojrzał na zegarek na ręce.

-Okej, pa Sosenko, wpadnę jutro na lekcje z człowieczeństwa-powiedział przechodząc obok mnie i przelotnie całując mnie w usta.

Zaraz. CO ON KURWA PRZED CHWILĄ ZROBIŁ?!

Gdy spojrzałem się za siebie demona już nie było.

Co do cholery się tu odjaniepawliło przed chwilą ja się pytam?

Nazajutrz obudziłem się o siódmej rano w swoim łóżku.

-Naszczęście to był tylko sen-westchnąłem przeciągając się na siedząco.

-Nie... to nie był sen-usłyszałem ten irytujący śmiech.

-NO NIE! WYPIERDALAJ MI Z DOMU DEMONIE!-wrzasnąłem rzucając poduszką w lewitującego nad ziemią chłopaka. 

-Oh Sosenko, coś ty taki podirytowany? Okresu dostałeś?-spytał z troską w głosie.

Odpowiedziałem milczeniem.

-Bo jeśli to okres to słyszałem, że wy ludzie używacie w takich chwilach podpasek... cokolwiek to jest-powiedział.

Co kurwa?

Bill pstryknął palcami i nagle na moich kolanach pojawiło się małe opakowanie z napisem "always".

-Uuuu.... a więc to są podpaski?-podleciał do mnie i wziął do ręki opakowanie.

No ja zaraz nie wytrzymam.

Otworzył je i wyjął jedną podpaskę.

-Ej Sosenko, a to ci pomoże?-spytał wymachując mi nią przed oczyma.

NO KURWA NIE WYTRZYMAM ZARAZ.

-Tylko.. jak to działa?-zastanawiał się.

-TY AMEBO SPOŁECZNA! TO JEST DLA DZIEWCZYN! NIGDY NIE MIAŁEM I NIE BĘDĘ MIEĆ KURWA OKRESU!-warknąłem po czym wstałem z łóżka i ignorując Billa podszedłem do szafy z ubraniami.

Wyjąłem z niej jakiś czarny T-shirt z białym napisem "Life is Beautiful...Only on Fridays" oraz jakieś jeansy z dziurami. Zaniosłem to wszystko do łazienki i tam się przebrałem. Na T-shirt nałożyłem jeszcze czerwoną koszulę w kratę. Wyszedłem z łazienki i wróciłem się do pokoju po plecak.
No bo wkońcu szkoła i takie tam.
Kompletnie ignorując co ma mi do powiedzenia ten Dorito ubrałem czarne trampki, a na głowę nałożyłem moją ulubioną biało-niebieską czapkę ze znaczkiem sosny na środku po czym wyszedłem z domu.

W szkole tak cholernie się cieszyłem, iż wkońcu mam chwilę spokoju od tego demona, że nawet wyzwiska mi nie przeszkadzały.

-Co my teraz mamy...?-spytałem sam siebie patrząc na plan lekcji w telefonie.

-Uh... matematyka...-westchnąłem wyjmując z szafki odpowiednie książki.

Nagle moja szawka błyskawicznie  zamknęła się z hukiem, a ja zobaczyłem wkurwionego Billa przed sobą.

W skali od jeden do stu, na ile mam wyjebane? 

Nagle zadzwonił dzwonek.

Moje zbawienie.

-To ja już sobie pójdę...-powiedziałem chcąc ominąć demona lecz ten złapał mnie i przyszpilił do szafek.

-C-co ty robisz?!-warknąłem.

-Ładnie to tak mnie zostawiać Sosenko?-spytał z tym swoim uśmieszkiem.

Zauważyłem, że dużo uczni zebrało się wokół nas. W tym też Zack.

-B-bill... Proszę Cię puść mnie...-powiedziałem przerażony widząc jak wszyscy robią nam zdjęcia, śmieją się lub obgadują.

-O nie, nigdzie cię nie puszczę-szepnął mi do ucha.

-No, no! Pines ja wiedziałem, że jesteś gejem, ale nie sądziłem, że jesteś też męską kurwą do wynajęcia!-zaśmiał się Zack.

Momentalnie moje oczy się zeszkliły.
Bill widząc moje zachowanie puścił mnie i podszedł do Zacka z szyderczym uśmiechem.

-Czego?-warknął Zack.

-Zgasiłbym cię ripostą, ale gówno się nie pali-syknął demon.

Wszyscy w koło zaczęli się śmiać.

-Co powiedziałeś?!-wrzasnął chłopak.

Zack szybkim ruchem zacisnął dłoń w pięść i już miał przywalić Billowi lecz demon tylko chwycił za jego nadgarstek i syknął :

-Nie radzę-

Zastanawiałem się, dlaczego Bill mnie broni?

W tym samym momencie przyszli nauczyciele i wygonili wszystkich do klas. Później, ja i Bill czekaliśmy przed gabinetem dyrektora na tak zwany "ochrzan". Zack jakimś cudem się wymigał.  Chwilę jeszcze pociągałem nosem co nie uszło uwadze demona.

-Sosenko nie płacz. Nic się nie dzieje-powiedział przytulając mnie do siebie.

Oj Bill. Gdybyś tylko wiedział coś więcej o moim życiu.

-To mi o nim opowiedz...-powiedział demon głaszcząc mnie po włosach.

-Chwila, znowu czytałeś w moich myślach?!-momentalnie odskoczyłem od demona.

-Możliwe-zaśmiał się demon.

Złapał mnie za rękę i powiedział:

-Zwijamy się stąd. No chyba, że chcesz słuchać godzinnego wykładu dyrektora-

W odpowiedzi tylko kiwnąłem głową ocierając ostatnie łzy.
Nagle cały świat dookoła zawirował.

Moje Ludki
Jeśli się spodobało zostawcie gwiazdkę :3
Bye!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro