2. Ani trochę groźny
/Per.Dipper/
On spojrzał się na mnie niby wkurzony, ale jednak smutny. Szybko jednak przybrał obojętny wyraz twarzy, a po chwili równie szybko pojawił się na niej chytry uśmiech. Zbliżył swoje usta do mojego ucha i szepnął to jedno zdanie, od którego zależało moje życie:
-Przyjaciele, albo wrogowie, Pine Tree-
Wtedy dosłownie osłupiałem, Bill nawet nie brzmiał jakby żartował. Odepchnąłem go pod wpływem impulsu, a on tylko się zaśmiał cicho jak jakiś szatan.
-Bill nie żartuj-powiedziałem z lekka wystraszony.
-Kto ja? Nigdy-odparł-Po prostu. Musisz wybrać Sosenko, nie mogę zostać ci obojętn, moja duma by ba tym ucierpiała-dodał.
-Przecież ty jej nie masz-stwierdziłem patrząc na niego z uśmieszkiem i w tym momencie cały mroczny nastrój poszedł w las, a myśl, że mógłby mi coś zrobić była jak stwierdzenie, że obozy koncentracyjne w Polsce były Polskie-A teraz sprzątaj-wskazałem na jego syf rozkładający się w moim domu.
-Czyli chcesz być wrogami Sosenko?-uniósł brew.
-Sprzątaj-powtórzyłem ignorując go, bo już nie czułem strachu.
Demon tylko burknął i posłusznie zaczął sprzątać, to znaczy pstryknął palcami i tyle z jego sprzątania, by było. Typowe.
-Jak skończysz to zrób mi jajecznicę-tak, będę się nim wysługiwał.
-Oke.... Co. Nie?!-powiedział i zmarszczył brwi na mnie.
-To wypad z domu-wzruszyłem ramionami.
-Z cebulką?-spytał miłym tonem i uśmiechem aniołka na ustach.
-Bez-powiedziałem po czym poszedłem wziąć w międzyczasie szybki prysznic.
/Per.Bill/
Gdy tylko Dipper wyszedł mina mi zrzędła. Nie wiedziałem, dlaczego mimo iż próbuje być straszny i poważny on po prostu mnie zlewa. Chcę to zrobić po mojemu. Z manipulacją, strachem, ale najwidoczniej już nie umiem. Stary ja przewróciłby się w grobie, gdyby widział tą błazenadę, którą tu odstawiam. No cóż, staram się, ale nie jestem ani trochę groźny.
Westchnąłem i zacząłem robić tą głupią jajecznicę, bez użycia magii, bo już się tak przyzwyczaiłem.
-Czemu jestem taki uległy dla tego człowieka? Dalej go kocham... Muszę go namówić do przyjaźni. Nawet jeśli najpierw mielibyśmy być wrogami-mamrotałem do siebie.
W głowie układałem sobie plan.
Najpierw go upije, potem uprowadzę, pobawię się nim troszkę, wyrobię u niego syndrom sztokholmski I BOOM! Jesteśmy w domu beybe.
Potem zacząłem układać plan B.
Najpierw go uprowadzę, potem zmuszę do bycia moim przyjacielem pod groźbą zniszczenia jego ulubionego pluszaka Porucznika Króliczą Łapkę, a potem on będzie lubił mnie tak bardzo, że znów mnie pokocha! I najpierw będziemy przyjaciółmi, bo muszę zgrywać niedostęonego!
Czekaj... czy jeśli zniszczę Porucznika Króliczą Łapkę napewno mnie polubi?
Zastanowiłem się chwilę.
-Napewno-stwierdziłem uśmiechając się jak głupi do sera.
Stwierdziłem, że plan B jest o wiele lepszy od planu pierwszego więc plan B stał się planem A.
-Ja to jestem geniuszem-przyznałem nakładając jajecznicę na talerz.
-Coś mówiłeś?-zobaczyłem Dippera w szarej koszulce i granatowych bokserkach wycierającego włosy białym ręcznikiem.
-Nie-dalej uśmiechałem się przez świadomość mojej nadludzkiej inteligencji.
-Aha-odparł krótko i zasiadł przy stole sporzywając jajecznicę.
-Sosenko-usiadłem obok i zacząłem udeżać palcami jednej ręki o stół.
-Mówi mi per Dipper-westchnął.
-Tsa... No to tak właściwie, czemu się mnie nie boisz?-spojrzałem w jego tęczówki.
-Bo nie jesteś, ani trochę groźny-wzruszył ramionami.
-Ale mogę być-Powiedziałem wstając z krzesła i pochylając się nad nim.
-Nie wydaję mi się-stwierdził.
-Czemu?-szepnąlem mu do ucha.
-Bo opierasz się się dłonią o jajecznicę-powiedział.
Spojrzałem w dół. Moja ręka zamiast seksownie opierać się o stół była... w talerzu z jajecznicą.
-Fuj!-szybko wyjąłem ją z jedzenia słysząc chichot ze strony Sosny.
Spojrzałem na niego groźnie na co zaśmiał się jeszcze bardziej po czym szybko umyłem rękę pod kranem.
-Głuupek-powiedział Dipper z uroczym uśmiechem na ustach.
Ja tylko machnąłem mokrą ręką tym samym sprawiając, że krople wody spadły na jego twarz.
-Ej!-zaśmiał się.
-To twoja kara grzeszniku-również się zaśmiałem.
Chłopak podszedł do mnie i złożył delikatny pocałunek na moich ustach wtulając się we mnie. Zarumieniony stałem w osłupieniu. Nawet podczas związku rzadkie było, że okazywał miłość. Pewnie przez nałogi, ale nie jesteśmy w związku. Czyżby mu się zmieniło? Mój plan był tak doskonały, że nawet nie musiałem go wykonać?
/Per.Dipper/
Przez chwilę zapomniałem nawet, że jest moim Ex po prostu podszedłem, pocałowałem go i wtuliłem się. Wydawało mi się to takie... zwyczajne. W tamtej chwili naprawdę nie myślałem zbyt wiele o tym co robię. Zrobiłem to podświadomie, ale nie sądziłem, że ten czyn sprawi iż nie zaznam spokoju. To znaczy, już teraz mnie dręczy, ale teraz... to się dopiero zacznie.
-Sosen...ko?-przytulił mnie lekko, a ja uświadomiłem sobie co zrobiłem.
Natychmiastowo go odepchnąłem po czym wrzasnąłem:
POLSAT
HA JEST 23:55 CZYLI SIĘ WYROBIŁAM.
Moje Ludki
Moja korekta zamiast Ludki pisze "Łydki" i mam zawsze beke.
Zostawcie gwiazdkę, bo inaczej poszczuje Was hefalumpem
Bye!~~~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro