Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14

Następnego dnia obudziłam się w swoim łóżku z potwornym bólem głowy. Byłam we wczorajszych ubraniach. Spróbowałam wstać, ale zrobiło mi się nie dobrze i ponownie upadłam na łóżko. Kręciło mi się w głowie. Nie musiałam się długo zastanawiać dlaczego. Upiłam się. Teraz nam okropnego kaca. Starałam się sobie przypomnieć co się działo. Niestety ostatnie co pamiętam to krojenie tortu i picie alkoholu.
Ciszę przerwało głośne pukanie do drzwi. Z ciekawości spojrzałam na zegarek w telefonie. Była już piętnasta.
Naprawdę przespałam cały dzień? O luju...
Ponownie podjęłam próbę powstania z łóżka. Jakimś cudem udało mi się. Skierowałam się w stronę drzwi wejściowych. Szłam cały czas podpierając się o ściany. Jednak mimo to zaliczyłam kilka pięknych gleb. Koniec końców dotarłam do celu. Po drugiej stronie stała Mia. Bez wahania jej otworzyłam. Od razu zaczęła się rozmowa:

-Cześć, jak się czujesz?

-Cześć, fatalnie... Czy wczoraj zrobiłam coś głupiego?

-Tak, ale lepiej, żebyś nie wiedziała co... Lepiej, że nie pamiętasz.

-Jak uważasz...

-Mam coś dla Ciebie.-podała mi garnuszek, który cały czas trzymała w ręku. Uśmiechnęła się szeroko na widok mojej miny w stylu: ,,Co to jest?".

-To rosół, pomoże na kaca. Reszta jest w podobnym stanie, ale Ty w najgorszym.-powiedziała nadal się uśmiechając.

-Piłam pierwszy raz. Wcześniej nawet nie ruszyłam.

-To wszystko tłumaczy. Jedziesz na wyścigi?

-Nie wiem...

-Nie te zwykle, na te, które wymyślił Dom z Letty.

-To w takim razie raczej będę, jak tylko uda mi się chociaż trochę ,,zmniejszyć" kaca. 

-Dobrze, przekaże chłopakom.

-Dzięki za rosół.

-Nie ma sprawy. To ja już wracam. Chyba, że chcesz jechać ze mną.

-Jak chcesz.

-To jedziesz, nie będziesz tu siedziała sama.

-To w drogę, ale najpierw daj chwilę, to się ogarne.

-Dobrze, czekam.

Nadal chwiejnym krokiem poszłam do sypialni po ubrania. Następnie powędrowałam do łazienki. Wzięłam prysznic, ubrałam się, uczesałam i umyłam zęby. Wszystkie te czynności wykonałam w około dwadzieścia minut. Po wszystkim zeszłam na dół. Brunetka nadal siedziała w tym samym miejscu. Na mój widok wstała i wyszła z domu. Zrobiłam to samo wcześniej po drodze zabierając najważniejsze rzeczy. Zakluczyłam drzwi i ruszyłam za Mią.
Po chwili już siedziałyśmy w Mitsubishi Lancer Evolution. Samochód był koloru błękitnego. Po prostu cudo. Wskoczyłam do niego podekscytowana. Moja towarzyszka to najwyraźniej zauważyła.

-Fajny no nie? To Brian'a, ale pozwolił mi.

-Jest super. Skąd go ma?

-Wygrał. Na miejscu zobaczymy co robią chłopcy.

-Będą tylko Brian, Dom i Letty?

-Jeszcze Roman i Hobbs.

-Czyli wszyscy...

-Tak, spokojnie.

-Dlaczego ty nie masz kaca?

-Już jakoś udało mi się doprowadzić siebie do porządku, ale nadal trochę boli mnie głowa.

-Jak to zrobiłaś?

-Znam kilka sztuczek. Pokaże Ci w domu, sama spróbujesz.

-Dobrze.

Dalej rozmawiałyśmy o wszystkim. Nawet nie zauważyłyśmy kiedy byłyśmy na miejscu. Wsiadłam z pojazdu i usiłowałam dojść do drzwi. Kiedy doszłam jak na zawołanie otworzyła mi Letty. Niestety ja, jak to ja, musiałam zaliczyć kolejne bliskie spotkanie z podłożem tuż przed nią. Kobiety się tylko roześmiały i pomogły mi jakoś wstać. Doprowadziły mnie do salonu.
Całe pomieszczenie było w kolorze białym. Na środku był średniej wielkości stoliczek, a wokół niego trzy kanapy i dwa fotele skórzane.
W nich siedzieli Brian i Toretto. Zaś na kanapach leżeli pozostali. Ze smutkiem stwierdziłam, że jestem w najgorszym stanie. Nie myślałam o tym długo. Podeszłam do miękkiego łoża i upadłam. Wszyscy patrzyli na mnie ze współczuciem. No cóż. Mam nauczkę, żeby więcej tyle nie pić. Po chwili usłyszałam lekko zachrypnięty głos Hobbs'a:

-Widzę, że nie czujesz się najlepiej.

-Ta...-jęknęłam w poduszkę.

-Tak z ciekawości, wcześniej piłaś?-tym razem był to głos należący do Dom'a.

-Niee...

-No to się nie dziwię, kangurku. Pamiętasz coś z wczoraj?

-Nie za bardzo. Co zrobiłam?

-Na przykład skakałaś do mnie jak jakiś kangur i pomyliłaś mnie z drzewem. Skakałaś wokół niego krzycząc: ,,Już po tobie twardzielu!" i uderzałaś w pień... głową...

-O matko...-jeszcze bardziej schowałam głowę w poduszkę. Było mi głupio.

___________________

Jest next... Już niedługo kończą mi się ferie :(
Jednak postaram się coś wam szybko dodać, ponieważ... ZBLIŻAMY SIĘ DO 1K WYŚWIETLEŃ! Jak się cieszę! Nigdy nie spodziewałam się czegoś takiego. A jednak :D
No to biorę się do pisania :)
Do napisania ;)

~Masza

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro