ᴄᴜᴀᴛʀᴏ
Nina
Wskazówki zegara wskazywały dwunastą. Przez uchylone okno wpadał delikatny wiatr, który uświadamiał mi wciąż, że za tym szkłem istnieje takie coś jak życie osobiste.
W moim krótkim, ale zarazem doświadczonym żywocie poświeciłam wiele rozwojowi i nauce. W domu nie było czegoś takiego jak balans. Mama nadal powtarza mi, że ciężka praca to podstawa szczęścia. Ojciec natomiast jako priorytet uważał zabawę, improwizacje i towarzystwo. Będąc jeszcze małą dziewczynką, poznałam zapewne tę równowagę, ale nie bardzo ją pamiętam. Rodzice rozwiedli się, gdy miałam cztery lata, a moim wychowaniem zajęła się Ana, moja matka, która od razu ułożyła mój czas i plany na dwadzieścia trzy lata w przód. Tak oto skończyłam studia medyczne na specjalizacji pediatria ze względu na to, że uwielbiam dzieci. Kiedy otrzymałam wymarzony dyplom ukończenia studiów coś mnie olśniło. Spakowałam wszystkie swoje rzeczy i przeprowadziłam się sto kilometrów od mojego rodzinnego miasta, by zacząć swoje dorosłe życie z dala od nadopiekuńczej mamy. W jakimś sensie spadł ze mnie zbędny balast i czułam po raz pierwszy wolność.
Nie byłabym oczywiście sobą, jeżeli nie napisała bym wiadomości do mamy, że się przeprowadzam. Jak można było się spodziewać nie była zbyt zadowolona tą decyzją i miała mi za złe, że wcześniej jej o tym nie powiedziałam. Ten kaprys czepliwie trzymał się jej ponad tydzień, kiedy w końcu postanowiła mi przebaczyć.
Dzwoni parę razy w tygodniu, pytając o typowe zagadnienia. Jaka jest pogoda? Jak w pracy? Co robisz? Na początku stale mnie to irytowało, ale z czasem przyzwyczaiłam się do tego, że w tym momencie nie wyobrażałabym dnia bez tych głupich pytań. Do tej pory jeszcze mnie nie odwiedziła, ale nawet jest mi to na rękę. Wystarczy, że kilka razy w roku zajrzę do niej i do ojca po drodze. Wspominając o tacie, z nim kontakt jest rzadszy, ale trwalszy. Nie gadamy jak ojciec z córką, ale jak dwoje marzycieli; o wszystkim i o niczym.
Pracuje w Black South Clinic już drugi rok i muszę przyznać, że lepszej pracy nie mogłam sobie wymarzyć. Zarobki są zadowalające, a personel profesjonalny. Na naszym korytarzach widziałam wiele znanych twarzy z telewizji czy czasopism, ale my się już do tego przyzwyczailiśmy. No może większość...
— Delfi, a ona wtedy tak spojrzała na niego rozmarzonym wzrokiem! Widać było w jej oczach prawdziwą miłość, no mówię Ci!
Jazmín jak zwykle głośno rozmawiała ze swoją najlepszą przyjaciółką, Delfiną Alzamendi, która piastowała w naszej placówce stanowisko pielęgniarki. Szczerze mówiąc, nie pajałam do nich sympatią. Oczywiście nie były takie złe, ale odsuwał mnie od nich fakt, że zadawały się z największą szychą kliniki — Ambar Smith. To największa zadufana w sobie osoba, jaką znam.
Zajęłam cicho miejsce pod oknem w pokoju socjalnym. Postanowiłam odetchnąć od sterty papierów do wypełnienia na swoim biurku i wypić w spokoju filiżankę kawy. Wyjęłam z górnej szafki wysoką szklankę (musiałam stanąć na palcach, by ją sięgnąć, bo oczywiście mój wzrost mi to utrudniał), a następnie położyłam ją na ekspresie, wybierając jednocześnie gatunek kawy. Wnętrze szkła powoli wypełniało się płynem o charakterystycznym zapachu, który niedługo potem rozniósł się po pomieszczeniu.
Czułam ogromny gorąc, dlatego stanęłam naprzeciw okna i miałam zamiar je uchylić, ale głupia klamka postanowiła zbuntować się przeciwko mnie. Użyłam całej swojej siły, ale nawet to nie dało rady. Niby była to nieważna rzecz, ale czułam się wtedy jak bezużyteczna osoba, która nie umie otworzyć zwykłego okna. Kiedy miałam rozpocząć kolejne siłowanie ktoś położył rękę na moim ramieniu.
— Pomóc Ci?
Za mną stał ten cholerny Perida ze swoim perfekcyjnym uśmiechem, perfekcyjną fryzurą i ogólnie cały był taki perfekcyjny. Dlaczego go nie lubię? Zostawię to na inną okazję, ale na pewno nie ucieszycie z tego, co wam opowiem.
Posłałam mu sztuczny uśmiech i powiedziałam ciche dziękuję. On nadal stał przede mną jakby czekał, żebym mu się ukłoniła.
Nie doczekanie jego.
Więc radość wpłynęła na moją twarz, gdy we framudze pojawiła się Yam, informując go, że pacjenci na niego już czekają. Pożegnał się ze mną zwyczajnym cześć, a ja wreszcie mogłam usiąść i delektować się słodko-gorzką nutą; zupełnie jak życie.
Tym razem z perspektywy Niny. Osoba, która jako pierwsza zgadnie z jakiej perspektywy będzie następnym rozdział, będzie miała dedykacje! Kolejny rozdział po 9 lipca :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro