Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pʀᴏ́ʟᴏɢᴏ

Światło słoneczne kolejny dzień z rzędu oślepia moje zaspane oczy. To była nieprzespana noc jak zwykle. Gdy teraz o tym pomyślę to nie traktowałam małych spraw dosadnie szczęśliwie. Ciągle jedynie pracowałam na swoje sukcesy. Nastawiałam kilka budzików rano, by wstać na zajęcia. Szybka poranna rutyna i wykłady. Kiedy w końcu wychodziłam z budynku uniwersytetu migiem jadłam obiad i siadałam do książek. Studia medyczne nie były wcale łatwym kierunkiem, ale nie przeszkadzało mi to. Kończąc każdy rok na wręczaniu nagród zawsze przemawiałam jako ta najzdolniejsza uczennica. Czułam ogromny respekt, że głoszę mowę przed ważnymi osobistościami. Zmieniło się to jednak, gdy na przyjęciu przedstawiano mnie wysoko postawionym dytektorom szpitali czy prywatnych placówek. Zostawałam przedstawiona jaka najwybitniejsza studentka, ale stawałam w cieniu, gdy do grona dołączyła rówieśniczka z zamożnej rodziny. Wciąż pamiętam te wszystkie pożądliwe spojrzenia i wyszukane pochwały z ich strony.

Najgorszy dzień mojego życia miał nadejść niespodziewanie szybko. W dniu ukończenia studiów, kiedy wracałam wraz z rodzicami z kolacji uczestniczyliśmy w poważnym wypadku samochodowym. Mónica, moja mama zastępcza, zginęła na miejscu. Ja i Miguel w krytycznym stanie trafiliśmy do pobliskiego szpitala. Od razu poszliśmy pod skalpel. Moja operacja udała się i po kilku godzinach odzyskałam przytomność, ale w tym czasie na drugiej sali zmagali się z trudem. Mimo wszelkich starań lekarzy mój zastępczy ojciec zmarł niewiele później. Nie było lekko. Gdy powiadomili mnie o tym miałam ochotę się  śmiać; to chyba jakiś żart. Czasem jednak prawda bywa bardziej bolesna. Po tygodniu opuściłam placówkę i zrozumiałam w pełni, co utraciłam. Rozbeczałam się w miejscu publicznym, upadając na kolanach i ścierając gorzkie łzy, kapiące z moich policzków. Wiele ludzi mijało mnie z kpiącymi uśmiechami, ale nie zwracałam na to zbytniej uwagi. Finalnie trafiłam do domu z butelką koniaku w ręku, którego wylałam, gdy po jednym łyku skrzywiłam się; zmarnowałam trochę zaoszczędzonych pieniędzy na czarną godzinę, o shit.

Otępiona przesiadywałam w czterech ścianach, nie mając ustach niczego prócz wody. Minęło to dopiero parę dni temu, kiedy obudziłam się z myślą nie do odrzucenia. Może wyjadę w góry? Bez przemyśleń spakowałam cały mój  dorobek i kupiłam bilet na najbliższą podróż do Tandil.

*

Rześkie, górskie powietrze zaatakowało mnie, gdy wysiadałam z pociągu. Ścisnęłam mocniej torbę i ruszyłam przed siebie. Miasto było przepiękne. Dużo drzew, roślin i  jezior. W centrum kolej, która prowadziła przez sześć linii. Miasto otoczone było mnóstwem sklepów, galerii, wieżowców czy bloków; rezydencje lub domy ludzie budowali na obrzeżach, przestrzegając granicy między górami.

Górska wędrówka nie zajęła mi długo, gdyż stawiałam duże kroki. Nim się obejrzałam, stałam przed wejściem do starych ruin. Postawiłam bagaże na niewysokim murku i stanęłam obok. Chciałam zrobić zdjęcie, bo akurat zachodziło słońce, co bardziej zrobiło lepszy efekt. Nagle usłyszałam wrzask, a następnie coś boleśnie odbiło się od mojej twarzy. Na moment straciłam równowagę i choć miałam nadzieję, że szybko ją złapę to bardzo się przeliczyłam. Telefon wypadł mi z rąk, kiedy spadałam, a niedługo później miałam bliskie spotkanie z ziemią. Jedyne, co mogę sobie przypomnieć to posmak krwi w ustach i narastający ból wzdłuż ciała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro