|9| Zimna wojna
Dziewczyna ani drgnęła decydując się nie uciekać. Przecież drzwi były już zamknięte, lał deszcz, a Hanamiya mógł zacząć do niej strzelać albo co... Takie możliwości podsuwała przynajmniej jej wyobraźnia, działająca teraz na wyższych obrotach.
- Mógłbyś się nią zająć? (bez podte...a ciul z tym -Wampir) - powiedziała do syna kobieta. - Ja zajmę się kolacją - dodała, znikając w kuchni, nieświadoma, że [ ___ ] błaga w myślach by ta jej nie porzucała.
Może pozwoli mi przed śmiercią sporządzić testament? - zastanawiała się w myślach, gdy chłopak zaczął schodzić ze schodów i był coraz bliżej, i bliżej, i bliżej...
- Chodź, dam ci jakiś ręcznik.
[kolor]oka zamrugała kilkukrotnie i o mały włos nie padła na zawał. Wydawało jej się, że powiedział ,,Chodź, dam ci jakiś ręcznik", ale to było niemożliwe. Przecież chciał ją zabić!
- Kim ty jesteś? - wypaliła dramatycznym głosem z szeroko otwartymi oczami, nadal zachowując odstęp.
- Jak to kto? - zdziwił się. - Hanamiya Makoto. Jesteśmy w jednej klasie.
- Niemożliwe - upierała się nadal [kolor]włosa. - Przecież prawdziwy Hanamiya Makoto by mnie już próbował zabić.
- Nie wiem o czym mówisz, [ ___ ]-chan.
- O kuźwa... - szepnęła, gdy użył zdrobnienia, a następnie uszczypnęła się w ramię, by upewnić się, że to nie sen, a dokładniej jakaś parodia koszmaru.
Sama nie była pewna dlaczego poczłapała za swoim oprawcą na piętro, później dała się zaprowadzić do łazienki i... i chwila zawahania nastąpiła, gdy miała ubrać się w ciuchy Hanamiyi. Nie mogła sobie wyobrazić siebie w tym, szczególnie, gdy była niemal pewna, że on coś knuje.
- [ ___ ]-chan, ubieraj się szybko, bo kolacja już czeka - zawołał ciemnowłosy, a dziewczyna w tym samym czasie w panice dreptała w miejscu, nadal nie wiedząc co robić. Za cholerę nie mogła zrozumieć dlaczego zachowywał się tak dziwnie. W prawdzie nie było go dziś w szkole, wiec istniała możliwość, że zeżarł jakieś grzybki halucynki i poprzestawiało mu się w głowie.
Będę trzymała się blisko drzwi i okien, ewentualnie pani Hanamiyi i uzbroję się w jakąś broń typu wykałaczka - powtarzała sobie w myślach, z bólem serca naciągając ciemną bluzę na swoje, w porównaniu do męskiego, krępe ciało. Wydawała się być w nim malutka, ale najbardziej przeraziło ją to, że zapach ubrań był przyjemny.
- Twoja mama nadal jest w pracy? - zapytała kobieta, a następnie upiła spory łyk ciepłej herbaty.
- Na to wygląda... nie odbiera telefonu - odparła [kolor]oka, uporczywie starając się zapomnieć co ma na sobie. - Robi pani przepyszny omlet - pochwaliła panią Hanamiyę dziewczyna.
- Och, jesteś kochana i taka uprzejma. Do tego jesteś z moim synem w jednej klasie - ciągnęła. - Cieszę się, że się dogadujecie, bo Makoto niewiele mówi mi o tym co dzieje się w szkole.
- A-ach tak? - zagadnęła z nieco wymuszonym uśmiechem [ ___ ] i wzięła do ust kolejny kawałek, byleby nie musieć kłamać kobiecie w żywe oczy.
Po skończonym posiłku dziewczyna pomagała przy sprzątaniu, zmywała talerze oraz upierała się, że może się na coś jeszcze przydać, ale kobieta stwierdziła, że nie jest to konieczne.
- Bardzo prosiłabym cię, żebyś dała Makoto przepisać notatki z lekcji. Nie chciałabym, żeby miał jakieś zaległości, a dziś okropnie bolała go głowa i miał gorączkę, więc musiał zostać - mówiła, wyraźnie ukazując, że się martwi. - Mogę na ciebie liczyć?
- Ta-tak - bąknęła w odpowiedzi, zdając sobie sprawę, że kobieta to niezły manipulator. Na domiar złego musiała udać się do pokoju Hanamiyi, co było równoznaczne z wejściem do jaskini węża czy tam smoka.
Podała mu notatki i usiadła na łóżku, gdy akurat do środka weszła matka Makoto, by zostawić dla nich jakąś przekąskę. Nie minęła chwila, gdy kroki ucichły, a [ ___ ] została przyparta do ściany, a dźwięk uderzenia ręki szkolnego Bad Boya obok jej głowy cięgle dźwięczał jej w uszach.
- No [ ___ ], cholero jedna normalnie mam ochotę cię ukatrupić odkąd cię zobaczyłem.
- Więc? Nie możesz, bo jest tu twoja mama? - zapytała z chytrym uśmieszkiem, choć kropla potu powoli spływała po jej skroni, co świadczyło o zdenerwowaniu.
- No, kurwa, niestety. Takie życie - mruknął bez emocjonalnie. - Ale wiesz co?
- C-co?
- Wymyśliłem coś znacznie lepszego na moją zemstę, gdzie odniosę więcej korzyści. Moja mama cię lubi... - mówił, a jego kąciki ust uniosły się wyżek ukazując wręcz sadystyczny uśmieszek, - więc od teraz będziesz moją dziewczyną.
Hue hue. Powinnam się wysypiać, ale piszę jednocześnie dwa opowiadania (jeszcze Crimson glance), ale to mi jakoś tak idzie. Taki zwrot akcji x'D [ ___ ] ma być dziewczyną Makoto. Od początku to zaplanowałam. Wszystko. Ja zawszę muszę mieć idealny plan.
Never mind.
Qwa, ponad 800 słów
Już równo za tydzień, 3 maja, są moje 16ste urodziny, a to oznacza, że........ Izaya ma urodziny na następny dzień! 4 maja~
Jak to było... 1 maja - święto państwowe | 2 maja - uznajmy, że też, bo mam wolne | 3 maja - święto państwowe +moje urodziny | 4 maja - urodziny Izayi, czyli święto globalne!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro