Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

|7| Deszczowy dzień

- Szlag by to - syknął Makoto, pocierając czoło wierzchem dłoni. Obmyślił już idealny plan na dokopanie tej cholerze, ale ból głowy sprawił, że chłopak nie był w stanie podnieść się w łóżka. - Dopadnę ją jutro... - powiedział sam do siebie i odłożył telefon, na którym sprawdzał godzinę.

 [ ___ ] czuła się dość dziwnie, gdyż rano nic nie wypadło z jej szafki, a później nie słyszała żadnego płaczu, więc pomyślała, że Hanamiya był dziś nieobecny. Utwierdziła się w tym przekonaniu, gdy ławka przed nią okazała się być pusta. Ciężko było jej się do tego przyznać nawet przed samą sobą, ale czuła się okropnie dziwnie. Wręcz się nudziła. Brakowało jej zabawnych, jak i nieco ryzykownych prób ucieczki, a także wymyślania tekstów, którymi odgryzała się za słowne zaczepki Eyebrowmena, który prawie rzucił w nią koszem, gdy tak go nazwała. Ten spokój i swoboda wydawały jej się dziwne, a nawet jakoby jej przeszkadzały.

Żadnego terroru. Żadnych obelg. Żadnego ukrywania się po kątach. Kompletnie nic.

 Lekcje wydawały się ciągnąć w nieskończoność, jednak wizja piątkowego wieczoru z kubkiem ulubionego napoju, oraz bez siniaków po upadkach podczas ucieczek, wydawała się kusząca.

 Będzie miał dużo do przepisywania - pomyślała mimowolnie [kolor]oka, ale zaraz skarciła się za to w myślach. Przecież nie przeobraziła się z sadystki w masochistkę.

 [ _______ ] wstąpiła jeszcze do sklepu, żeby kupić sobie coś podwieczorek, który miała zamiar spędzić przed telewizorem, gdyż jakimś cudem rodzice zgodzili się obejrzeć z nią jakiś polecany, hardcorowy horror bez cenzury. Jej mama jakoś to znosiła, choć krytykowała czasem słabe efekty specjalne, ale ojciec reagował dość osobliwie. Raz nawet się popłakał, ale po jakimś czasie przy mocnych scenach zaczął bawić się telefonem, byleby nie musieć tego oglądać. Ale żeby córce odmówić wspólnego seansu? Musiał się zgodzić, bo pewnie nazwałaby go mięczakiem i straszyła w nocy, co niestety od dziecka uwielbiała.

 O ile [kolor]oka na początku nie zwracała uwagi na szare chmury, tak teraz stała przed sklepem z reklamówką w dłoni, patrząc jak ludzie rozkładają parasole, wbiegają do swoich domów lub aut albo biegną na oślep w poszukiwaniu schronienia. Ona niestety musiała dołączyć do tych ostatnich, gdyż przystanek był spory kawałek drogi od wspomnianego sklepu, a ostatni autobus odjeżdżał za niecałe dziesięć minut. Spanikowana zacisnęła pięści, mocniej opatuliła się cienkim sweterkiem i wbiegła na mokry chodnik, lekko się na nim ślizgając. Krople deszczu uderzały ją w twarz oraz sklejały włosy, gdy pędziła ku obranemu celowi, ale - jak na złość - przewróciła się, a sekundy później pojazd dosłownie odjechał przed jej nosem.

- Kurwa! To są chyba jakieś żarty!? - zaklęła zajadle, ale zaraz przestała, gdyż jakieś babcie popatrzyły na nią z ukosa, kryjąc się pod cholernie różową parasolką.

  Dziewczyna podniosła się powlokła na pusty, ale oświetlony i zadaszony przystanek, by choć na chwilę nie musieć znosić lodowatego deszczu. Na domiar złego ubrania zaczęły kleić się jej do ciała, a jako, że nadal miała mundurek obawiała się gwałcicieli... znaczy powinna, ale najpierw w panice zaczęła sprawdzać czy jej telefon jest cały oraz błagać w duchu aby przekąski nie ucierpiały po upadku.

- Odwróć łeb, bo ci oczy wydłubię - syknęła. - Przecież widzę, debilu, gdzie się patrzysz - dodała, a stojący kawałek dalej chłopak podskoczył, a jego kolega zaśmiał się cicho.

- Nie bój się, przecież nic ci-

- A czy ja wyglądam jakbym się bała? - zakpiła z nich [kolor]włosa. - Mam w pokoju kilka pucharów i medali za osiągnięcia w karate, próbowałam boksu i mam w kieszeni rozkładany nożyk. - mówiąc to, wyciągnęła ostry przedmiot i z błąkającym się na jej twarzy uśmieszku, pomachała nim lekceważąco. - Widzicie? Jestem przeszkolona, niebezpieczna, wkurwiona i uzbrojona.

---10 minut później---

- Nauczysz mnie?! - prawie krzyknął wyższy chłopak, który wcześniej gapił się na jej klatkę piersiową.

- Jasne, ale to kwestia wprawy - odpowiedziała, przeczesując włosy palcami. - Musisz trafić w dobre miejsce, ale najważniejsze jest utrzymanie kontaktu wzrokowego - mówiła, a dwaj chłopcy rodem z yakuzy słuchali jej z przejęciem. - Trzeba jednocześnie bronić się i atakować, ale praca nóg również gra ważną rolę!

- Ucz nas, [ ________ ]-sensei! - zawołali ze świecącymi z podekscytowania oczami.

- Wzrok nas zdradza, ale przeciwnika też. W odpowiednim momencie można podciąć mu nogi lub pierdolnąć w krocze, a w przypadku kobiety, no ja przynajmniej, dałabym po ryju. - wzruszyła ramionami i przyjęła czekoladowego makaronika od niższego chłopaka z kilkoma kolczykami w uchu.

- [ ___]-chan?

- O! - zdziwiła się widząc kawałek dalej znajomą sylwetkę. - Dzień dobry psze pani!

Orawie 900 słów!

Wybaczcie, że tak przerywam, ale rozdzialik mi się rozrósł, a spóźniłam się z pisaniem, bo okropnie mnie ważna czynność zajęła *Ekhem... Drugi raz jełop Bungo Stray Dogs ogląda i dostaje drgawek widząc Ranpo albo Chuuye*... ale napisałam, bo mam wenę qwa!

Cza korzystać, a mamę z domu wywaliłam na wieczór (bo na impry nie chce chodzić i se faceta znaleźć. Mój ojciec to polski terrorysta, ale też oferma i przegryw, i żigolak 189cm, i zdrajca, i bidak z BMW, i leń, i gotować ni umie, grozi mu BREXIT oraz jeździ 140km/h.... mama, ja ci faceta znajdę!). Ej, ma któraś fajnego sąsiada bez żony w wielu ok. 40 lat (mniej niż 45!) i wzrostem min. 174cm (to mój wymóg, mam 173) i żeby nie był taką ciotą bardzo łysą, tylko taki w miarę? Płacę w mangach, makaronikach dorzucę pluszowego Pikachu, jak będzie mnie woził do empika! To jak będzie?


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro