|4| Komplikacje
[ ___ ] miała s tym momencie ochotę skoczyć z krawężnika na główkę do kałuży o głębokości co najwyżej dwóch centymetrów. Nie dość, że miała zrypany dzień to jeszcze okazało się, że w tym roku będzie w tej samej klasie z Makoto. Już naprawdę traciła wszelką nadzieję, gdy los udowodnił jej, że zawsze może, a właściwie będzie gorzej.
- Dawnośmy się nie widzieli, [ ___ ], Ty cholero jedna.
Tak. Hanamiya siedział tuż przed nią, a za nią nie było już nikogo. Ostatnia ławka od ściany, ale przynajmniej nie mógł jej wbić noża w plecy. Właściwie to po nim można się było wszystkiego spodziewać, ale [kolor]oka starała się widzieć w tym jakiekolwiek pozytywy.
Dorwę ją zaraz po dzwonku - myślał Hanamiya.
Spierdolę zaraz po dzwonku - myślała [ _____].
Wymykała mu się dobre dwa tygodnie, które po części były dla niektórych zbawienne. Na przykład nauczyciele nie musieli przejmować się, że chłopak opuści lekcje lub będzie kogoś dręczył (polował na swoją ofiarę czy coś takiego...), a uczniowie byli jakby pomijani w okrutnych żartach i wyzwiskach. Nie wydawali dziewczyny, bo tak było im na rękę. Nie widzi jej - nie dręczy nas. I po problemie. Pozostawała jeszcze kwestia tego, jak [kolor]włosa ma zamiar nawiać, gdy wylądowali w jednej klasie. Z kolei... jeśli Hanamiya był uważany za geniusza i trafił do "lepszej" klasy, to w takim wypadku i [ ___ ] musiała mieć coś w głowie! To oznaczało, że plan jakiś obmyśliła.
A jednak nie.
Panikowała. Nawet bardzo.
Czas jej się powoli kończył, a Makoto wyglądał, jakby wiedział, że budynek szkoły jutro eksploduje. Czyli dziwnie się cieszył...
Wtem do głowy wpadł jej niezwykle genialny, jak i ryzykowny, durny, lekkomyślny i zapewne opłakany w skutkach plan. Ale przeżyć musiała.
Tak więc, gdy Hanamiya podszedł do tablicy - w sumie tylko by sam wynik wpisać - [ ___ ] ukradkiem wylała trochę kleju na jego krzesło. Skąd go miała? Ona w kieszeni miała dosłownie wszystko. Teraz tylko czekała aż "Bad Boy" zacznie się wściekać i... pewnie jeszcze bardziej się na nią wścieknie.
Ale co ją to obchodziło? Mało kto o tym wiedział, a w sumie nikt, ale [ ___ ] była rasową sadystką, uczyła się karate i samoobrony ze swoimi dziwnymi znajomymi, którzy nawiasem mówiąc byli byłymi więźniami. Poznała ich, gdy któregoś dnia zobaczyła grupkę umięśnionych, nieco zarośniętych facetów z mnóstwem tatuaży, którzy zgubili się w mieście, a ona, jako dobroduszna istota, która miała w poważaniu ryzyko, podeszła i po prostu pomogła. Potem jakoś tak wyszło, że uczyli ją jak gadać i się bić. Co z tego, że miała wtedy trzynaście lat?
Dzwonek zadzwonił. Nauczyciel wyszedł. Makoto klął na wszystkie strony świata i rzucał książkami w uciekającą dziewczynę, a odważni nagrywali to z ukrycia.
Hanamiya zmienił później spodnie, które z krzesłem zostały, na strój do wuefu, ale wiedział, że ma jeszcze dobre trzy godziny, by ukatrupić pewną cholerę.
Czekał na nią pod klasą, ale ta znowu przylazła z nauczycielem i tylko kpiąco się do niego uśmiechała. Jednak taka sielanka nie trwała zbyt długo... nadszedł czas na wuef.
Na dodatek na jednej sali. I tak miało być cały tydzień! Że też nauczyciel z ryjem pedofila musiał zostać zatrzymany przez policję. Mógł się ogolić i nie zakładać szortów. Mógł, ale tego nie zrobił. Nic dziwnego, że za sam wygląd go złapali...
- [ ___ ], cholero jedna - zawołał z oddali Makoto, a wspomniana cholera odskoczyła w bok, unikając nadlatującej piłki. A gdzie nauczyciel? Najwyraźniej kawa nie mogła zaczekać.
- Dalej masz do mnie żal za tą krytykę twoich brwi? - mruknęła, nadal będąc czujną i gotową do ucieczki.
- Tak - odpowiedział i ruszył w jej stronę.
Ona jednak się nie poddawała i gnała na oślep w obranym kierunku. A zatriumfowała dopiero, gdy Hanamiya pierdolnął głową w gaśnicę (to ja...3 razy w tą samą ;-; - Sukima) i przestał się na chwilę ruszać.
- Ej, umarłeś? - zapytała, nachylając się lekko, ale zachowując odstęp. - Nie mów, że cię zabiłam? - ciągnęła, niezbyt jednak przejęta. - Ból innych sprawia mi radość, ale trupa nie boli, więc możesz już przestać nie żyć?
- Ja cię po prostu ukatrupię!! - wrzasnął, podnosząc się do siadu czego efektem było uderzenie czołem w czoło [ ___ ]. I oboje przez kilka sekund masowali obolałe miejsce, a potem nie chciało się im tłuc, bo kręciło im się w głowach i nie myśleli trzeźwo.
Dopiero wieczorem Makoto pomyślał sobie, że mógł w nią rzucić tą gaśnicą...
Co.Ja.Robię.Ze.Swoim.Wampirzym.Życiem.?
Siedziałam w 2 ławce na egzaminach i zrobiłam 3 błędy na WOSie/histori TT^TT Miało być 100%
Zlewam chemię. Nie potrzebuję. Ale rozdział ma ponad 800 słów! I napisałam to z rozbiegu...w jakieś 20min? Nie wiem.
Miłej egzystencji~~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro