Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

|31| Wakacje

- Nie! - zaprzeczyła głośno. - Wiem co planujesz!

[____] od kilkunastu minut odmawiała zdjęcia spodenek i bluzki, gdyż upierała się w przekonaniu, że Hanamiya przy pierwszej lepszej okazji rozwiąże jej stanik od stroju kąpielowego.

Owszem, karciło go, ale wiedział też, że wtedy zbyt wielu facetów by na nią patrzyło, a nie chciał potem musieć udawać zazdrosnego.

- Rozbieraj się albo sam to zrobię - powiedział sucho koszykarz z powagą, która aż przeraziła dziewczynę.

- Ale nie wrzucisz mnie potem do wody, jasne? - zapytała dla pewności.

 Makoto wywrócił oczami, ale przytaknął. Przecież istniały inne, ciekawe sposoby na uprzykrzanie innym życia, a żeby uspokoić (lub rozjuszyć) [____] wystarczyło wspomnieć coś o nazywaniu ich dzieci. Hanamiya chyba dodał to zdanie do słownika, bo lubił tym dziewczynę prowokować.

- Nie gap się tak. To krępujące... - wymamrotała, łapiąc dół koszulki.

- Ja nie mogę, a ci dwaj gówniarze już tak? - wycedził, spoglądając na siedzących kawałek dalej gimnazjalistów.

- Ale oni mnie nie zmacają jak tylko zdejmę bluzkę - wtrąciła z wyrzutem.

- Czy ja ci coś robię?

- A w zeszły wtorek? - przypomniała mu [kolor]oka. - Stanik sam mi się rozpiął, gdy siedzieliśmy u mnie w pokoju, tak?

 Makoto udawał, że nic o tym nie wie, choć jasne było, że to jego sprawka. Co poradzić, kiedy uwielbiał się z nią drażnić?

- Mam dosyć... - burknął i sam zdjąć swojej dziewczynie koszulkę. Ta oczywiście mocno się zarumieniła, po czym uderzyła go w ramię.

 W końcu stanęła przed nim w samym dwuczęściowym, [kolor] stroju kąpielowym. Jednak nawet nie dała mu czasu na patrzenie czy komentowanie, gdyż od razu pognała w kierunku wody.

- Cholera! Zimna! - pisnęła, gdy już weszła, a właściwie wbiegła do wody po kostki.

 Hanamiya tylko zaśmiał się pod nosem, ochlapując ją umyślnie.

- Makoto! Obiecałeś. - [kolor]włosa wydęła policzki, patrząc ze złością na swojego chłopaka.

- Miałem cię nie wrzucać do wody - odparł, dobitnie akcentując niektóre słowa. - Nic o chlapaniu nie mówiłaś.

 Nie sprzeczali się długo. Właściwie to większość ich rozmów od tego się zaczynała, więc weszło im to w nawyk. Właściwie to Hanamiya w życiu nie dałby się namówić na wypad na plażę, gdyby nie... możliwość zobaczenia [____] w samym stroju kąpielowym. Dobra, nie. Albo tylko trochę... Nie zgodziłby się na to, gdyby nie prosiła go o to od tygodnia, ponadto proponując mu, że wymasuje mu plecy, gdyż treningi czasami nadal miał.

- Skoczę po coś do picia. Chcesz coś? - zapytała, wstając z koca.

- Ech... - westchnął, otwierając niechętnie oczy, gdyż do tej pory wylegiwał się pod parasolem. - Weź mi zimną colę - mruknął, znów zamykając powieki.

[____] kiwnęła głową, po czym skierowała się do pobliskiego sklepiku, gdzie kupiła dwa napoje. Nie przewidziała tylko, że ktoś wcześniej upuścił rożka i dziewczyna poślizgnęła się, wywracając na piasek, cudem omijając plecami drewniany podest, po którym chodzili ludzie.

- Och! Nic ci nie jest? jestem Kiyoshi Teppei. Pomóc ci? - zapytał z przesadną troską chłopak, który akurat zauważył [kolor]oką.

- Jak chcesz żyć, to uciekaj - powiedziała z powagą, gdyż z tej odległości ciemnowłosy mógł wszystko wiedzieć.

- Proszę? - zdziwił się, ale zaraz zrozumiał.

- Odsuń się od [____] albo noga ci ''sama'' odpadnie.

 No tak... Teppei gorzej trafić nie mógł. Ta [np. szatynka] była dziewczyną Hanamiyi, a więc dotknięcie jej było niczym skok samobójczy... jednak dobroć Kiyoshiego szła chyba w parze z głupotą, gdyż zaproponował mimo wszystko, że pomoże jej wstać.

- Chcę jej tylko pomóc - odparł ze sztywnym uśmiechem Kiyoshi.

Obaj mierzyli się wrogimi spojrzeniami, póki nie zainterweniowała [____], wstając sama, podpierając się o swojego chłopaka.

- Jesteś z Seirin, prawda? - zapytała, byleby zmienić temat.

- Tak, a ty z Kirisaki Daīchi? - odrzekł, jakby ignorując mordującego go wzrokiem Hanamiyę.

- Yhm - przytaknęła. - [______] [____], dziewczyna tego tu Makoto - dodała, szturchając go lekko. - W ogóle to ca za zbieg okoliczności to...To Imayoshi? - mruknęła, a dwaj koszykarze odwrócili się jak na zawołanie.

- Jeszcze tego szczura tu brakowało! Idę ich utopić, obydwu - wysyczał Hanamiya przez zaciśnięte zęby. - Cholerny bazyliszek...

  Tak to wyglądało przez najbliższe dwadzieścia minut. Makoto mordował innych wzrokiem, oni jego, dodatkowo nie dowierzając, że ten znalazł sobie taką dziewczynę. Natomiast [____], gdy tylko wyczuła okazję, złapała swojego chłopaka ze rękę i razem wybrali się na spacer po plaży. A zasyczała na tamtych, więc nie szli za nimi.

- Było zabawnie - zaśmiała się [kolor]oka, szczelniej otulając się bluzą chłopaka, gdyż robiło się coraz chłodniej, a wiatr rozwiewał jej [kolor] włosy na wszystkie strony.

- Taaa... - bąknął. - Jeszcze chwila, a trafiliby do kostnicy. Kretyni.

 Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, łapiąc go za rękę.

- To było takie romantyczne, gdy kipiałeś z zazdrości! - niemal wykrzyczała, będąc szczęśliwą jak nigdy.

- A cicho - wymamrotał, rumieniąc się jednak lekko.

 [____] o mały włos oczy nie wypadły, gdy to zobaczyła. Naprawdę ja to uradowało, więc bez zastanowienia zatrzymała się i stanęła na palcach, by złożyć pocałunek na ustach Makoto.

Scena rodem z filmu romantycznego. Pocałunek na tle zachodzącego słońca i cudowny szum fal... oraz podejrzanie wystająca z wody granatowa czupryna Aomine.


To nie tak, że się ociągam! Wczoraj była okropna burza i nawet wiśnię na połamało. Zero internetu. Rano był, potem nie było i teraz jest, więc dodaję szybko.

Będzie jeszcze jeden, ostatni rozdział, gdyż mam ultimatum o małych Makotkach. Myślę, że nie o kocięta chodzi, więc się wysilę i napiszę "po X latach".

A teraz wybierać fanfiction, bo mam atak weny:

A. Akashi - Kuroko no Basket (mam 1 rozdział)... z nim jest sporo.

B. Jyugo - Nanbaka (mam 2 rozdziały skończone i 3 zaczynam)...Yuunex ma! Czytać to!


Tak czy siak, jeśli np. wybierzecie B, to opublikuję nawet dziś lub jutro, a gdy np. w A napiszę - dajmy na to - 5 rozdziałów, to i to opublikuję. Jeśli zaczęłabym oba to nie byłoby mowy o dodawaniu codziennie lub co dwa dni. I tak zawieszam Bokuto (na drzewie), bo wena na to jest w narkozie.


PS Prawie 1000 słów~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro