|20| To on jest homo?!
- MI?! - syknął przeciągle, a jego aura zdawała się zabijać wszystko ci piękne, urocze i dobre w okolicy. Prawie jakby miała nadejść jakaś nawałnica i zedrzeć wszystko w powierzchni ziemi. Wyraz jego twarzy mógł w tym momencie wybić wszystkie szczeniaczki, motylki i inne gadziny oraz spowodować zgon u typowej nauczycielki matematyki, która zwykle sama była postrachem wśród okolicznej młodzieży. Było to coś na kształt wściekłości podchodzącej pod furię, zdezorientowanie, lekkieg obrzydzenie, kończąc na niedowierzaniu. - Żartujesz chyba - warknął, ale wrócił do poprzedniego, nawet pogłębionego stanu, gdy dziewczyna uniosła telefon, pokazując mu zdjęcia. - O kurwa... - tyle dał radę powiedzieć.
- Weź, Makoto, może da się to jakoś wyjaśnić? - zagadnęła, siląc się na niepewny uśmiech i poklepała Hanamiyę po ramieniu.
- Że jakiś zniewieścialec się mnie uczepił?!
[ ___ ] zacisnęła usta by się nie roześmiać. Panikujący Hanamiya był niecodziennym widokiem, ale z drugiej strony czuła się jakoś dziwnie, patrząc jak on się złości. Z jakiegoś powodu wolała już jak uśmiechał się z kogoś (najczęściej z niej) kpiąco, ale był zadowolony.
- Koudai nie jest gejem - wymamrotała, bardziej do siebie niż do niego. - Znam go już trochę, więc wiem, że nie ma na to szans. - dziewczyna przygryzła dolną wargę w zamyśleniu. - Może po prostu podziwia cię jako sportowca? - zapytała trochę na odczepnego, gdyż nic innego nie przyszło jej do głowy.
- Ta.. kuźwa, głupia jesteś? Ta kaleka wywali się na prostej drodze. To...
- [ _________ ]!! - rozległo się w całym budynku, a wrzask i emocje w głosie wskazywały na to, że osoba drąca w tym momencie ryj była wręcz przerażona, a nawet zdesperowana... więc to musiał być Sugimoto. - [ ________ ], błagam, powiedz, że... - zamilkł, widząc koszykarza, który obmyślał już kilka sposobów na zamordowanie go i na oko zdążył już zabić go w myślach minimum cztery razy.
- Makoto, nie zabijaj go - poleciła [kolor]włosa, łapiąc go jednak na wszelki wypadek za nadgarstek. - Koudai-kun, co mają znaczyć te zdjęcia? - spytała wprost przerażonego chłopaka.
- N-ni-nie... NIE PODOBA MI SIĘ TEN SADYSTA! - wykrzyknął na cały głos, a pozostała dwójka zamarła z szeroko otwartymi oczami.
Makoto czuł się wręcz upokorzony, a mina wyrażała: "zabijcie mnie". Niby cieszył się, że jednak nie jest obiektem westchnień tego chłopaka, ale z drugiej strony ten w pewnym sensie dał mu kosza i dał do zrozumienia, że wręcz go nie lubi.
Czuję się idiotycznie - pomyślał ze złością, ciągle patrząc na jasnowłosego z mordem w oczach.
- To brat mnie o to poprosił, wi-więc... - bełkotał chłopak, nerwowo drepcąc w miejscu.
- Idziemy z nim pomówić - zarządziła [ ___ ] i bez ostrzeżenia pociągnęła obu chłopaków za sobą.
Makoto myślał, że Koudai próbował mu podwalić dziewczynę, a tu okazało się, że to on był na celowniku i zastanawiał się czy zabić starszego, który stał na uboczu, błagając [kolor]włosą by trzymała go na dystans, czy młodszego, który coś za bardzo się nim interesował, a teraz udawał niewiniątko.
- Nie cieszysz się, że jednak nie chce ci odbić dziewczyny? - próbował rozluźnić atmosferę Sugimoto.
- Tak to ja bym mu przypierniczył, ale... ŻE JA JEMU?! - warknął, unosząc zaciśniętą pięść.
- Czyli to ja powinnam mu wtulić? - spytała dziewczyna ni to siebie, ni jego.
- Nie wiem czy on jest bardziej dziwny czy głupi...
- Ale mnie nie interesuje Hanamiya-senpai - odezwał się w końcu chłopak. - Owszem, jestem biseksualny, ale on mnie za grosz nie pociąga. W sumie, to bardziej ciągnie mnie do dziewczyn, ale mój znajomy...
- Ja pierdolę... - Makoto zdawał się już być na skraju wybuchnięcia niepohamowanym gniewem.
- No dobra! - chłopak uniósł obie ręce. - Kiedyś podobał mi się Hanamiya-senpai, ale on już ma [ _______ ]-senpai, więc odpuściłem. Bo wiecie, chłopczyce też są- AŁA!
Dopiero reprymenda od starszego brata sprawiła, że chłopak zaczął mówić do rzeczy i wyjaśnił, że naprawdę nie ma już zamiaru nawet myśleć o starszym koledze, który o mało go nie zabił, ale to tylko taki szczegół.
- Nie wierzę w to... - bąknął, wlekąc się powoli w stronę domu.
[ ___ ] jednak była po części zła i zadowolona. Z jednej strony nie mogła zrozumieć swojej zazdrości, a z drugiej strony cieszyła się, że to jednak nie żadna dziewczyna, która mogłaby jej zabrać chłopaka. Może i ten związek na początku był wymuszony, ale teraz czuła, że coraz częściej myśli o Makoto, chce spędzać z nim czas i po prostu być blisko niego. Nie przeszkadzało jej nawet tak bardzo to, jaki był. Polubiła go takim, jakim jest i nic nie mogło tego zmienić.
- Ej, weź coś... - zamilkł, czując, że drobna, ciepła dłoń łapie delikatnie za jego odpowiedniczkę. Spojrzał na [kolor]oką, ale ta miała spuszczoną głowę. To jednak nie pozwoliło jej do końca ukryć czerwonych policzków. - Oho! Czyżby- Auć! - syknął, gdy oberwał prosto w piszczel. - Za co to?!
- Baaaaka! - zawołała, puszczając go i skręcając w prawo, gdyż w tą stronę musiała iść, by dotrzeć do domu.
Makoto natomiast zastanawiał się dlaczego trzymanie ją za rękę było takie... znośne.
Tak, tak. Wiem. Ale mam za dużo problemów. Szkoda wymieniać... szkołą, zdrowie, rodzina.
Postaram się znów dodawać w miarę regularnie. Rozkręćmy trochę ten "romans". I przewiduję specjalny rozdział [21]... o Koudaiu (ale jednym)
I gratulacje dla tych kilku osób, które jednak odgadły... czuję się jak przegryw ;-; Domyśliliście się....
Kassidily
Vaneaa228
Ksiezycowka
Maweri
To stadko mnie przejrzało TT^TT
Wypalam się chyba... *headmurchiński*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro