XXVI
Karl czuł, jakby unosił się w powietrzu. Dwie siły ciągnęły go w różne strony; ta mocniejsza wydawała się obca, natomiast słabsza była mu dobrze znana.
Nad nim pojawiły się dwie twarze, które zasłaniały maski: jedna przypominała głowę przerośniętej świni z kłami, druga po prostu była biała z narysowanym uśmiechem.
– Wybieraj – powiedziały postacie jednym głosem.
Postać z maską świni na głowie wyglądała groźnie, nawet tego nie kryjąc. Była tajemnicza, ale i bezpośrednia. Druga z postaci, z maską z uśmiechem, wydawała się być przyjacielem niewidzianym od lat. Uśmiech na masce chwilowo przygasł, ukazując smutne oblicze o zielonych oczach.
Karl zrozumiał, że stoi przed Życiem i Śmiercią.
– Może cię zaskoczę, ale możesz wybrać tylko jednego z nas – prychnął Śmierć. Spod jego maski błysnęły czerwone oczy.
– Tak naprawdę nie masz wyboru, tylko możesz pomóc wygrać jednemu z nas – zauważyło Życie, układając dłonie w pięści.
Oboje ustawili się w gotowości do walki, ale ku zaskoczeniu Karla, zamiast walczyć, zaczęli siłować się na rękę. Śmierć niewątpliwie był silniejszy, ale Życie dzielnie się opierało.
Karl patrzył przez chwilę, niezdolny się poruszyć. Gdyby wybrał Śmierć, skończyłyby się jego męki, ale musiałby zostać swoich przyjaciół i SapNapa... Natomiast Życie, pozornie radosne, skrywało w sobie gorycz i udrękę. Obie opcje były straszne.
W końcu zdecydował. Niepewnie zbliżył się do wybranej postaci i zaczął razem z nią napierać na przeciwnika.
***
– Karl, Karl, Karl – powtarzał Nick, tuląc bezwładne ciało bruneta.
Przyjaciele zebrali się wokół nich, ale nic nie mówili. Od kilku minut Karl nie miał pulsu i nic nie wskazywało na to, by miało się to zmienić. Tubbo łkał cicho, a Bad zalał się łzami i wtulił w ramię Skeppy'ego.
– Karl, proszę cię, walcz, nie poddawaj się - mówił SapNap, ale tracił nadzieję. Spojrzał błagalnie na Philzę. - Błagam cię, zrób coś!
Czas patrzył pusto przed siebie. Jego oczy wyglądały blado.
– Nic nie mogę zrobić – powiedział. – Śmierć i Życie są poza moim zasięgiem.
– Ale możesz cofnąć czas, prawda? - spytał z nadzieją Tommy. – Weź go napraw, by oddychał!
Philza pokręcił głową, a w jego oczach było widoczne politowanie i współczucie.
– Śmierć jest poza moją kontrolą. Jeśli Techno postanowił kogoś zabrać, nie mogę nic na to poradzić.
SapNap słyszał wszystko jakby spod wody. W jego głowie pojawiły się wszystkie wspomnienia, jakie zbudował razem z Karlem. Ich pierwsze spotkanie, święto Spermoryżu, ich wyprawa, żarty, spotkanie Bada i Skeppy'ego, Tommy'ego i Tubbo, dotarcie do Philzy. Teraz wszystko przepadło, nie będzie więcej wspólnych przygód, już nigdy więcej nie usłyszy jego śmiechu, to był koniec...
Oprócz żalu czuł jeszcze palące poczucie winy. Mógł mu powiedzieć, ale stchórzył. Bał się, że to za szybko na takie słowa, ale był ich pewien.
– Karl, kocham cię – wyszeptał, chociaż wiedział, że i tak chłopak go nie usłyszy. Łza popłynęła mu z oka i spadła prosto na policzek bruneta.
***
– Dlaczego wybrałeś akurat mnie? – spytał bóg. Patrzył na Karla zdziwiony.
Brunet zastanowił się chwilę.
– Nie wiem. Po prostu czułem, że tak było właściwie.
Bóstwo zastanowiło się przez chwilę.
– Nigdy was nie zrozumiem. Zamiast twardych powodów zawsze macie jakieś domysły.
– A ty? - zapytał Karl. – Czemu akurat ja? O co z tym wszystkim chodzi?
Bóg poprawił maskę. Chociaż nie było widać jego twarzy, Karl wiedział, że się uśmiecha.
– Niektórzy ludzie porównują mnie do snu – zaśmiał się. – Nie wiadomo, kiedy się zaczynam ani kiedy kończę. Tak naprawdę nie mam za dużo sensu, jak sny, ale da się mnie polubić.
– Po co ci ta maska?
Bóg spochmurniał, poprawiając maskę.
– Wy, śmiertelnicy, myślicie, że jestem piękny i cudowny. Poniekąd macie rację. Ale skrywam też mroczną stronę: straty, smutek. Ja i Techno tak naprawdę nie różnimy się od siebie tak bardzo, tyle że ja jestem pięknym kłamstwem, a on smutną prawdą – wyznało Życie. – Ty wiedziałeś, co cię czeka, jeśli wybierzesz mnie: więcej cierpienia i ból. Ale chyba wiem, czemu zdecydowałeś się na mnie.
Karl poczuł, że jego policzki robią się czerwone. Kiedy w końcu przyznał to przed sobą, nadal wstydził się o tym mówić innym.
– To nie tak – wymruczał cicho.
– Jasne! – Dream się uśmiechnął. – Wcale nie zdecydowałeś się na cierpienie ze względu na tego chłopaka! O tak, to jest właśnie potęga miłości. I nie mów mi, że nie – uniósł rękę do góry, powstrzymując Karla przed jakimiś nędznymi wymówkami. – Niektórzy są gotowi umrzeć za miłość. Mógłbyś porozmawiać z Techno, on zna masę Liberosów, którzy skończyli tragicznie przez nieodwzajemnione uczucie... Albo lepiej, za wyznaną i akceptowaną miłość. Odkąd istniałem, widziałem tyle historii miłosnych, że aż cud! Nawet sam znalazłem sobie partnera... – rozmarzył się.
– Chwila moment, pogubiłem się – powiedział Karl. – Ty też kogoś masz? Nie sądziłem, że bogowie...
– Są zdolni do uczuć? Ja też – Życie powoli zaczęło ściągać maskę, aż w końcu brunet zobaczył jego twarz: przystojną, ale pokrytą bliznami. Ciemne blond włosy opadały mu na czoło, a w zielonych oczach dostrzegł ból. – Jest jeszcze jedna rzecz, której chyba się nie domyśliłeś, Karl.
Brunet zastanowił się przez chwilę. Wiedział już, kim jest, skąd pochodzi, jak to się stało, że znalazł się wtedy na łące, gdzie odnalazł go SapNap i jego towarzysze. Pozornie wszystko stało jasne, ale...
– Z jakiego czasu jestem? - zadał sobie sam pytanie. Nawet nie przypuszczał, że możliwe jest, by on, SapNap, Bad i Skeppy, Tommy i Tubbo, byli z różnych czasów. Spojrzał na Dreama z nadzieją, że temu zaprzeczyć, ale tylko pokiwał głową.
– Chronologicznie jesteś starszy od nich wszystkich. Dzieli was jakieś... No, z dwieście lat. Twój "brat", George – Życie lekko się zarumieniło. – Poprosiłem go, by miał na ciebie oko i jak najdłużej opóźniał to, co nieuniknione – gdy zobaczył zdziwione spojrzenie bruneta, kontynuował: – Od wieków wiedzieliśmy, że w końcu kamienie, w których były zamknięte dzieci Nicości, zostaną zniszczone. George tak naprawdę jest jednym z nas. Jest moją nieodłączną częścią - Nadzieją.
Wszystko zaczęło wirować w oczach Karla. Usłyszał przytłumione głosy swoich przyjaciół. Zaraz jednak wszystko ustało.
– SapNap i reszta... Oni myślą, że nie żyję? - spytał.
Dream skinął głową.
– Zaraz pozwolę ci do nich wrócić, ale mam jeszcze jedno pytanie: czy wiesz, co musisz zrobić? I czy jesteś na to gotowy?
Karl zamilkł. Jeśli to była prawda, to szczęśliwym życiem nie mógł się za długo pocieszyć. Jednak taka była cena pokoju.
– Tak, wiem. Tak, jestem – powiedział pewnie. Dream uśmiechnął się lekko.
– Jesteś wolny – dotknął dłonią jego czoła, a wszystko zniknęło. Karl zaczął spadać w mrok.
***
Po tak długim uczuciu spadania, dziwnie było znowu poczuć twardy grunt. Ciało wydawało się być dziwnie ciężkie i nieporęczne. Ciężko było mu otworzyć powieki, ale gdy w końcu mu się to udało, oświetliło go światło.
– Karl? – usłyszał cichy głos. Spojrzał do góry i zobaczył twarz szatyna. – Ty żyjesz! – rozpłakał się z radości, ale wtedy dostrzegł minę bruneta. – Coś nie tak?
Karl milczał. Podniósł głowę z kolan szatyna, na których dotychczas leżał.
– Kim ty jesteś? – spytał. Na twarz chłopaka wstąpiło przerażenie. Wyszeptał pod nosem kilka słów. Wtedy Karl nie wytrzymał i zaczął się śmiać. – Żartuję, idioto!
Nagle wszyscy znaleźli się wokół niego. Do grupowego uścisku omal nie dołączył sam Philza, ale ostatecznie tylko przyglądał się tej scenie, uśmiechając się pod nosem.
– Nienawidzę cię, ty kurwisztanie – zaśmiał się Tommy.
– Language! – ryknął Bad czym tylko wywołał większy śmiech pozostałych.
– Miałeś mnie tak więcej nie straszyć! – ganił go SapNap, ale tak mu ulżyło, że się rozpłakał.
– Wybaczcie mi. Następnym razem was uprzedzę, kiedy będę miał zamiar odlecieć czy coś – śmiał się Karl.
Philza przyglądał się temu w milczeniu. Uśmiechał się, ale twarz miał zatroskaną. Wiedział, co ich czeka i jaka może być tego cena. Teraz jednak nie miał zamiaru psuć tej cudownej chwili. Rozłożył skrzydła, poprawił czapeczkę i klępnął chłopaków jednym ze skrzydeł po głowach.
– Ej, za co to? – oburzony Tommy rozmasowywał sobie czoło.
– By nie było za wesoło – odparł Phil, uśmiechając się.
Podszedł do jednej z półek i wyjął siedem szklanek. Sprawnie wsypał do nich kilka ziółek i zalał wodą, by po chwili mieć dla wszystkich ciepłą herbatę.
– Przyda się wam – powiedział. Jego goście odebrali to jako potrzebę odpoczynku, ale Philzie chodziło raczej o dalszą część ich misji. Nie skomentował tego jednak.
Bad i Tubbo rzucili się mu na pomoc i razem z nim zanieśli kubki z herbatą na stół. Skeppy i Tommy szybko do nich doszli, rozmawiając spokojnie. Karl i Nick dalej siedzieli obok siebie na ziemi, nie odrywając od siebie wzroku. W końcu jednak SapNap podniósł się z siadu i podał brunetowi rękę, by pomóc mu wstać. Karl złapał ją i szybko wstał. Zachwiał się lekko, ale szatyn złapał go za ramiona i utrzymał w pionie.
– Hej – uśmiechnął się Karl, rumieniąc się wściekle.
– Hej – odparł SapNap.
– Dobra, gołąbeczki, później będziecie romansować! Chodźcie! – krzyknął Tommy, przerywając I'm tą jakże romantyczną chwilę.
SapNap spojrzał na Karla i wziął go pod ramię, robiąc przy tym za oparcie dla bruneta. Razem z uśmiechem dołączyli do przyjaciół i na chwilę zapomnieli nawet, że ich szczęście nie będzie mogło trwać długo.
***
– Mają przewagę. Nie sądziłam, że on jest tak silny – mruknęła Nicość. Siedziała gdzieś wysoko w niebie, obserwując radosną rozmowę przyjaciół.
Westchnęła. Może faktycznie się myliła? Może naprawdę nic złego nie miało się stać?
Chciała jednak dla pewności wystawić ich na jeszcze jedną próbę. Spojrzała na swoją rękę. W dłoni trzymała miliony kawałków różnokolorowych, wciąż jeszcze lekko błyszczących kamieni, które niegdyś były jej dziećmi.
Była Nicością. Istniała poza czasem i przestrzenią. Mogła podróżować gdzie chciała i kiedy chciała. Zacisnęła pięść. Gdy zobaczyła swoje dzieło, uśmiechnęła się lekko. Po czym wysłała je do miejsca, które albo okazałoby się ratunkiem czterech światów, albo ich zgubą.
————————
Witajcie, ludziki! Kto się cieszy z kolejnego rozdziału?
*Odgłos świerszczy*
W każdym razie, jak pewnie się domyślacie lub nie, niedługo czeka nas finał tej jakże cudownej książki i jej koniec...
Z tego powodu chciałbym zrobić jakiś special. Co sądzicie o Q&A lub face reveal?
Piszcie mi jakieś propozycje, bo nie mam pomysłów. Dziękuję wam za wszystko i wiedzcie, że was kocham :)<3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro