XXIII
- Czekaj... Co? - Skeppy pokazał najpierw na Hannah, później na dwójkę chłopaków. - Po pierwsze, dlaczego nas okłamałaś? Po drugie, dlaczego dzieciaki są władcami żywiołów? Po trzecie, dlaczego jest ich dwóch?
Skeppy wyglądał, jakby objawiła mu się sama Nicość. Chyba był lekko zawiedziony, że to nie Hannah będzie im towarzyszyć w trakcie misji, a zamiast tego będą mieli za pomoc nie jednego, a dwójkę dzieci.
- Ej, ej, ej - wtrącił blondyn, który chyba miał na imię Tommy. - Nie jesteśmy dziećmi. No dobra, czasem nam odbija, ale jesteśmy pomocni... Zazwyczaj.
Hannah wyglądała na trochę zażenowaną, a może nawet zawiedzioną, jakby naprawdę liczyła, że to ona weźmie udział w misji. Spoglądała na dwa krzesła z zazdrością, a Karl już wiedział, o co chodziło: dziewczyna chciałaby być władcą ziemi, ale ta rola przypadła dwójce chłopaków, którym musiała teraz pomagać. Nie wyglądała na kogoś, kto chciałby przejąć władzę, a raczej dziecka, któremu obiecano prezent, którego ostatecznie nie otrzymało, a jednak nadzieja w oczach nie znikała.
- Odpowiadając na twoje inne pytanie - wtrąci Tubbo - jesteśmy braćmi. Nie wiemy, jak to się dokładniej stało, ale moc rozszczepiła się na nas dwojga... Co w sumie wyszło nam na dobre - dodał ciszej, uśmiechając się pod nosem. - No, w każdym razie, mamy zaszczyt powitać was w naszej osadzie, bla bla bla - wywrócił oczami, jakby powtarzał tą formułkę tysiące razy. - A teraz proszę, powiedzcie nam, czemu zawdzięczamy sobie waszą wizytę.
Mówił bardzo poważnym tonem, ale unikał ich wzroku, jakby obawiał się, że zaraz wybuchnie śmiechem. Tommy przygryzał wargę, w ten sposób starając się ukryć uśmiech.
SapNap zabrał głos i po raz kolejny w ciągu dwóch dni opowiedział, co się stało. Chłopacy przysłuchiwali się tej historii, a z każdą chwilą minę mieli coraz bardziej posępną. Spojrzeli szybko na siebie, po czym wzrok skierowali na Hannah. Dziewczyna bez słowa skinęła głową i pospiesznie wyszła.
- Nie wiem, co to może znaczyć - mruknął Tubbo. - Kiedyś słyszałem podobną bajkę, ale... - twarz przybrała niepewny wyraz. Wymienili się z Tommy'm szybkie spojrzenie, jakby komunikowali się ze sobą za pomocą myśli (co wcale by nikogo nie zdziwiło).
- O co chodzi? - spytał Bad, który dotychczas siedział cicho. Nie wspomniał nic o muffinkach, czyli naprawdę musiał przejąć się tą sprawą.
- O nic - odparł szybko blondyn. Zdecydowanie za szybko, więc było oczywiste, że kłamał. - Macie tą mapę, co nie?
Karl bez słowa podał mu kawałek papieru. Tubbo i Tommy zaczęli się przepychać, by lepiej widzieć, aż w końcu przestali i trzymali mapę we dwóch.
- Według tej bajki, ten koleś miał mieszkać w jednej z jaskiń Gór Ostrych. Nie wiemy, na ile to prawda, bo mało kto wrócił z nich żywy - Tommy przybliżył twarz do mapy, jakby liczył, że zobaczy coś więcej niż rysunek tych gór.
- Super. Wiesz, ile razy byłem na misji, z której miałem nie wrócić? - SapNap prychnął, uśmiechając się lekko. Mrugnął do Karla, jakby chciał powiedzieć: "A to będzie kolejna taka. Dzięki za trochę rozrywki".
- Super - Tubbo się uśmiechnął. - Więc jeżeli jesteście gotowi na długą wędrówkę, wąskie kaniony, potwory, silne wiatry i spotkanie z gościem starym jak Czas, to z zapraszamy!
Nie mówił tego z drwiną, wręcz przeciwnie, jakby starał się ich przekonać, że to zły pomysł i się o nich martwi.
- Chwila moment... - Tommy zmarszczył brwi i spojrzał się na SapNapa. - Skąd mamy wiedzieć, że mówicie prawdę?
Zapadła cisza. Po chwili Bad się odezwał.
- Możemy wam to udowodnić... NIE, SAPNAP, NIE PODPALAJ TEGO STOŁU! - ryknął, gdy zobaczył szatyna z płonącą ręką i uśmiechającego się drwiąco. Dłoń trzymał tuż nad blatem stołu.
Skeppy i Karl zaczęli się śmiać, Tubbo i Tommy wlepili w nich zdziwione spojrzenia, a zdumieli się jeszcze bardziej, gdy Skeppy jednym ruchem ręki przyzwał kulę wody i zgasił płomienie.
- O ty gnido mała - zezłościł się Nick, wycierając ręce o swoje ubranie. - Tylko żartowałem!
- Ja to wiem. Oni mogli nie wiedzieć - wskazał na dwójkę chłopaków.
- Chyba jednak nie kłamią - stwierdził Tommy, śmiejąc się pod nosem.
- Chyba nie - zgodził się Tubbo.
Bad zaczął karcić SapNapa i grozić mu dietą bezmuffinkową, a Skeppy chichotał, jakby sprawiło mu to satysfakcję.
- To jak? Pomożecie nam? - spytał Karl, starając się nie śmiać.
Tommy i Tubbo odwrócili się tyłem i zaczęli do siebie szeptać, najwyraźniej się kłócąc. Blondyn gestykulował szybko, jakby był zły. W końcu wyprostowali się i zwrócili do Karla:
- Nie.
Brunet poczuł, że zaraz się wkurzy, ale wtedy blondyn nie wytrzymał i zaczął się śmiać, o mało się nie dusząc.
- Żałuj, że nie widziałeś swojej miny! - krzyknął, łapiąc się za brzuch. - O kurwa, cudo!
Bada jakby piorun strzelił. Spojrzał na Tommy'ego wściekły.
- Language!
Tommy wywrócił oczami i podniósł ręce do góry na znak kapitulacji.
- Wybacz, kapitanie. A tak na poważnie, to jasne, że pomożemy. Wyrwać się z tej dziury, w dodatku legalnie? Marzenia się spełniają! - wzniósł ręce do nieba, jakby dziękował Nicości za ich przybycie. - Hannah się ucieszy jeszcze bardziej. W końcu dostanie to, co jej obiecano!
- Co? - Karl zgubił się w słowach blondyna, który gadał jak najęty. Na szczęście to Tubbo odpowiedział na jego pytanie.
- Hannah od dziecka wmawiano, że to ona będzie władczynią ziemi. Przygotowywano ją do tego, uczono właściwości roślin, rodzajów gleb i innych bezużytecznych pierdół. Kiedy jednak jej moce się nie ujawniały po tak długim czasie, wszyscy zrozumieli, że popełniono błąd i to nie ona ma władać ziemią. Ostatecznie zaakceptowała to, ale chyba wciąż ma do wszystkich żal... Zwłaszcza do mnie i Tommy'ego.
Karlowi zrobiło się żal dziewczyny. Teraz rozumiał, czemu wcześniej skłamała. Chciała poczuć się jak ktoś ważny, ktoś, kim naprawdę myślała, że zostanie.
- No, w każdym razie - wtrącił się Tommy - nic się nie stało, wszyscy żyjemy. Możemy ruszać kiedy tylko zechcecie - powiedział, starając się zatuszować niezręczną sytuację.
Karl pomyślał, że ich moce naprawdę są do nich podobne: Tubbo, spokojny i piękny, robiący wszystko dokładnie, po przemyśleniu, niczym rosnące kwiaty; Tommy gwałtowny i odważny, najpierw robi, później myśli. Pewnie pod wpływem emocji wywołał kilka trzęsień ziemi lub lawin.
- W sumie, możemy nawet teraz. Mamy mało czasu - SapNap rozejrzał się po pomieszczeniu.
Tommy wydał z siebie cichy okrzyk radości, a Tubbo uśmiechnął się, podzielając entuzjazm przyjaciela. Obaj byli tak różni, ale zależni od siebie: tak jak wszyscy oni. Każda z ich mocy była ze sobą powiązana, nawet jeśli wydawały się być zupełnie różne.
***
- Powodzenia! - Hannah machała energicznie ręką, ale miała minę w stylu idźcie-już-bo-was-zabiję. - Wracajcie szybko - dodała, ale wszyscy wiedzieli, że tak naprawdę bardzo się cieszy z powierzonej jej roli.
Pomachali jej i kilku innym Liberosom, którzy przyszli ich pożegnać i ruszyli w głąb lasu.
Tommy i Tubbo na czele prowadzili ich między drzewami, trzymając przed sobą mapę. To oni znali najlepiej cały teren (cóż za zaskoczonie), a poza tym okazało się, że znają kilka skrótów.
Gdy tylko Tubbo przejął mapę, Tommy rozłożył ręce, a ziemia zadrżała. Przed nimi pojawiło się zejście do podziemi.
- Jak ty to?... - Skeppy spojrzał podejrzliwie na Tommy'ego.
Blondyn, zmęczony wysiłkiem związanym z poruszeniem ziemi, pokręcił głową.
- Nie wiem, jak to działa. Wydaje mi się, że to ja tworzę te przejścia. Zawsze prowadzą tam, gdzie chcę - powiedział, po czym dodał z uśmiechem. - W ten sposób zawsze wygrywam w chowanego.
Tommy wszedł do tunelu, a za nim Tubbo i chłopaki. Po kilku krokach zapanowała całkowita ciemność. SapNap wezwał ogień, oświetlając wnętrze. Ściany wyglądały na stare, ale to głównie przez to, że było tam mało kamieni o sporych rozmiarach. Gdyby sufit się załamał, taki głaz zabiłby ich. Blondyn szedł jednak pewnie przed siebie, więc Skeppy i Nick nie mieli zamiaru pokazywać strachu, co wyglądało całkiem zabawnie: dwójka nastolatków idących przodem, a za nimi dorośli faceci idący wyprostowani i przepychający się wzajemnie.
Mimo tego, że droga dłużyła się niemiłosiernie, nie nudzili się. Za każdym razem, gdy ktoś potykał się o wystające skały i przeklinał Tommy'ego za nierówny tunel (sam blondyn też przeklinał siebie, gdy się przewracał), wszyscy wybuchnali śmiechem. W trakcie drogi każdy opowiedział też coś o sobie.
Dowiedzieli się, że Tommy i Tubbo są braćmi, a ich ojciec był zwykłym ogrodnikiem, więc kiedy okazało się, że to jego syn, Tubbo, potrafi władać naturą, a drugi, niewiele młodszy Tommy kontrolował ziemię, omal nie zwariował. Wszyscy wołali na niego z jakiegoś powodu Schlatt. Podobno zrezygnował z możliwości zostania wodzem, a zamiast tego otworzył własny bar z najlepszymi alkoholami na całym świecie. Wszystko było dobrze, aż pewnego dnia przez zakład zapił się na śmierć.
- Było to jakiś czas temu - powiedział Tubbo. - Jasne, było nam przykro, ale wierzymy, że Śmierć miała jakiś cel w tym, by go zabrać. Był trochę nadopiekuńczy, więc pewnie nie pozwoliłby nam iść...
Skeppy opowiedział o swoim spotkaniu z Badem. Podczas jednego z polowań na dzikie bestie (o których demon nie raczył wcześniej im wspomnieć), Skeppy został poważnie ranny i wpadł do rzeki. Normalnie nie byłby to dla niego problem, ale był osłabiony i nie mógł jej kontrolować. Obudził się na brzegu, a czarny potwór bandażował mu rany. ("W pierwszej chwili chciał mi ten bandaż wsadzić... Sami wiecie gdzie!", śmiał się Bad). Najpierw oboje byli niepewni, ale w końcu demon opatrzył rany Skeppy'ego, a później pomagał mu wrócić do domu. W trakcie tej przygody zżyli się ze sobą i zostali najlepszymi przyjaciółmi.
- Właśnie - przypomniał sobie Bad. - Myślę, że powinniście wiedzieć. Moja forma Liberosa tak naprawdę ma na imię Darryl.
- A ja jestem Zak - dodał Skeppy.
SapNap opowiedział dokładniej historię, jak podczas akcji Gonić Skorpionorożca ze swoją ekipą przypadkiem znalazł półżywego Karla.
Wszyscy śmiali się jak szaleni, aż w końcu, zmęczeni długą drogą, postanowili się zatrzymać i odpocząć.
- Według moich obliczeń, jutro popołudniu powinniśmy być u stóp Gór Ostrych - powiedział Tommy, przyglądając się mapie.
Tubbo sprawił, że wyrosło drzewo, z którego zdobyli drewno na opał. SapNap je podpalił, a chwilę później siedzieli razem wokół ogniska.
- Brzmi to jak początek jakiegoś żartu - mruknął Skeppy. - Piątka Liberosów żywiołów i demon siedzieli w świecie ziemi pod ziemią, grzejąc się przy ognisku - wszyscy zachichotali. - Idźcie spać. Mogę trzymać wartę czy coś.
Nie musiał powtarzać dwa razy. Karl zasnął, gdy tylko oparł głowę o ramię szatyna. Nick tylko się uśmiechnął i sięgnął po jeden z kocy. Po chwili obaj chrapali, wtuleni w siebie.
Tommy i Tubbo jeszcze chwilę się kłócili o jakąś głupotę, aż w końcu zasnęli obok siebie. Gdy spali, można było dostrzec między nimi podobieństwo: obaj wyglądali teraz tak spokojnie i niewinnie, ale jednocześnie byli napięci, jakby w każdej chwili szykowali się do walki.
Skeppy jeszcze trochę rozmawiał z Badem.
- Jeśli oni nie będą razem - głową wskazał na śpiących Karla i SapNapa - to ja nie wierzę w miłość, a ja jestem ekspertem od miłości. Wiem, kiedy ktoś jest kimś zainteresowany!
Zak zaśmiał się, ale po chwili spochmurniał. Ewidentnie coś go męczyło.
- Ej, co się dzieje? - spytał Bad, widząc, jak jego przyjaciel posmutniał.
- Nie, nic. Po prostu... - nie wiedział, jak ubrać to w słowa. - Nieważne, panie Ekspert od miłości - powiedział z lekkim żalem.
Bad przyglądał mu się dziwnie. Ściągnął swój kaptur, zamieniając się w Liberosa.
- Wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko? - spytał spokojnie, przysuwając się bliżej.
- Wiem.
- To dlaczego nie chcesz mi powiedzieć teraz?
Zapadła niezręczna cisza. W końcu Skeppy odpowiedział na pytanie.
- To jest coś, z czym nikt nie może mi pomóc. Zwłaszcza ty - wyszeptał.
Darryl przytulił się do niego, gdy nagle Zak poczuł łzę na swoim policzku. Szybko ją otarł i odsunął się od przyjaciela.
- Geppy... Poważnie. Widzę, że coś cię trapi.
Niebieskooki w końcu pękł. Poczuł, że nie może wytrzymać tego dłużej.
- Darryl, ja... Ja się zakochałem. Zakochałem się w tobie już jakiś czas temu, ale bałem się tobie powiedzieć, bo myślałem, że uznasz, że jestem nienormalny i zniszczę naszą przyjaźń...
Przerwał mu Bad, kładąc palec na jego ustach. Przez chwilę panowała cisza, gdy nagle Darryl złożył szybki, ale delikatny pocałunek na ustach Zaka.
- Nie gadaj, tylko całuj, Muffinko - mruknął.
I w taki sposób Bad, Ekspert od miłości, w końcu przejrzał na oczy i dostrzegł, że jego przyjaciel odwzajemnia jego uczucie. W tym momencie nie liczyło się to, że mogli zginąć, że ich towarzysze śpią obok, że ognisko zaraz dosięgnie śpiwora Tommy'ego - to nic nie miało znaczenia.
- Kocham cię - szepnął Skeppy, łapiąc oddech czerwony jak burak.
- Ja ciebie też, Geppy. Ja ciebie też - przytulił się do niego, a przez chwilę zamiast sufitu ujrzał gwiazdy.
Gdy jedna miłość w końcu się pokazała, druga już rosła obok pod kocem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro