98.
Perrie bierze głęboki wdech zanim zamyka walizkę i zapina jej zamek.
- Będę za tobą tak cholernie tęsknił. - Szepcze Zayn siedzący na łóżku za nią.
Blondynka wstaje i odwraca się twarzą do niego. Na początku stara się ukryć łzy, jednak szybko uświadamia sobie, że to bez sensu. Zayn jest jedyną osobą, przed którą nigdy nie udało jej się ukryć uczuć.
- Nie płacz, kochanie. To łamie mi serce. - Głos mężczyzny lekko drży, kiedy wstaje i podchodzi bliżej. Kładzie swoje dłonie na jej małej twarzy dziewczyny i kciukami ściera jej łzy.
- Też będę tęsknić. - Odpowiada dziewczyna. - Ale nie mogę tu dłużej zostać. Nie mogę zostać z tobą. Nie kiedy wiem, że to ja odpowiadam za śmierć naszego maleństwa...
Malik przymyka swoje powieki i opiera swoją brodę o jej czoło.
Chciałby powiedzieć coś, co ją pocieszy. Coś, co sprawi, że poczuje się lepiej.
Jednak sam czuje się dokładnie tak samo jak ona i dobrze wie, że żadne słowa nie mogą tu pomóc. Dlatego po prostu otacza ją swoimi ramionami, w duszy przeklinając swój cholerny gips , a następnie przyciąga ją bliżej swojego ciała.
Rozumie Perrie i chociaż jej decyzja łamie jego serce jeszcze bardziej, nie ma zamiaru się jej przeciwstawiać.
Strata fasolki złamała ich oboje i teraz nawet we dwoje tworzą mniej niż połowę człowieka. Perrie stara się znaleźć swój sposób na poradzenie sobie z tym i jeśli jest to właśnie powrót do rodziny, to Malik będzie szczęśliwcem mogąc jej to umożliwić.
- Przepraszam, że byłam taka głupia. - Szlocha dziewczyna w jego ramionach. - Przepraszam, że ją zabiłam. Zayn, przepraszam...
- Nie bądź śmieszna, boróweczko. - Odpowiada mulat prosto w jej włosy. Czuje jak łzy znów pojawiają się w jego oczach. - To nie twoja wina. Nigdy nie waż się tak myśleć.
- Gdybym nie zrobiła ci tej gównianej awantury, gdybym nie była tak cholernie zazdrosna... Powinnam wcześniej pomyśleć o konsekwencjach. Lekarz mówił, że powinnam unikać stresu.
- Mówię poważnie, Pezz. - Głos Malika przybiera na ostrości mimo łez płynących w dół jego twarzy. - Jeśli jest ktoś, kogo powinniśmy winić, to jestem to tylko ja. Wiedziałem, że jesteś zazdrosna o Gigi. Wiedziałem też, że przez twoje hormony możesz wybuchać emocjami. A mimo to siedziałem z moją byłą w pracy do późna, nawet nie powiadamiając cię o tym.
- Zayn, to nie jest... - Próbuje wejść mu w słowo dziewczyna, ale on nie ma zamiaru się zatrzymywać.
- A kiedy wróciłem, skarżyłaś się na ból brzucha. Powinienem od razy się zaniepokoić! Ale ja, jak ostatni idiota myślałem tylko o sobie.
Ich zmęczone oczy spotykają się i oboje mogą dostrzec u siebie nawzajem te okropne wyrzuty sumienia i obwinianie się. Każde z nich znajduje w sobie winę i chociaż nie chcą się do tego przyznać, obwiniają też siebie nawzajem. Ale co się dziwić? Są tylko dwójką załamanych ludzi, którzy właśnie stracili sens swojego życia. Są prawie dziećmi, które zbyt szybko musiały dorosnąć. Są tylko złamanymi duszami z sercami pochowanymi kilka metrów pod ziemią.
- Nie chcę cię znienawidzić. - Wyznaje ona, będąc świadoma, tego jak te słowa mogą dla niego brzmieć.
- Wiem. I ja też nie chcę cię znienawidzić.
- To chyba było... no wiesz, zbyt wiele jak dla nas, prawda? - Pyta cichutko dziewczyna. - I chciałabym powiedzieć, że wolałabym cofnąć przeszłość i nigdy do tego nie dopuścić. Bo gdybym nie zaszła w ciążę, to nic z tego by się nie wydarzyło. - Mówi machając dłonią w stronę swojej walizki. Malik wie, że ma przez to na myśli zarówno ich rozstanie, jak i porzucenie studiów, pracy i przyjaciół. - Ale naprawdę tak nie myślę. Ponieważ nigdy nie wymieniłabym tego czasu... - jej głos się łamie, gdy płacz znów ją dopada.
- Rozumiem. - Zapewnia ją Zayn. - I ja też nie chciałbym zapomnieć naszej fasolki. Nawet jeśli nie miałem okazji poznać jej jako osoby. Nawet jeśli nigdy jeszcze nie trzymałem jej w ramionach. Nawet jeśli nie widziałem jej ślicznej twarzyczki i nie mogłem usłyszeć jej głosu. - Zatrzymuje się na chwilę biorąc głęboki wdech. - Mimo tego wszystkiego, zdążyłem ją pokochać najbardziej na świecie i wiem, że ty także.
- Nie mogę przestać o niej myśleć. - Głos Perrie jest lekko zachrypły, jakby nie chciała wypuścić tych słów z gardła. - Ciągle zastanawiam się jak by była. Jak by wyglądała, co by lubiła... Albo co by lubił. Ja nawet nie wiem jakiej płci była.
Zayn pociera jej ramiona swoimi dłońmi i patrzy na nią ze zrozumieniem. Zawsze tak na nią patrzy. Jakby z góry akceptował każdą jej decyzję i znał wszystkie jej myśli. Być może właśnie to spojrzenie spowodowało, że się w nim zakochała.
- Ciągle śni mi się jak małe dziecko stoi nade mną w tej cholernej sali szpitalnej. Woła mnie "mamusiu, mamusiu!" i ja wiem, że to ono - z przyzwyczajenia kładzie dłoń na brzuchu. - Ale nie mogę nic zrobić, nie mogę nawet wyciągnąć do niego rąk.
Między nimi zapada cisza i przez moment słychać wyłącznie krople deszczu uderzające o szybę i nerwowe kroki Nialla za ścianą.
- Odchodzę, ale nie chcę, żebyś myślał, że przestałam coś do ciebie czuć. - Mówi po chwili Edwards. - Zayn, kocham cię tak cholernie mocno, że nawet sobie tego nie wyobrażasz. Kocham cię tak, że to aż boli. Ale to właśnie jest powód, dla którego muszę odejść. Wiem, że prędzej czy później zacznę cię o to obwiniać i cię nienawidzić. A wtedy ty też mnie znienawidzisz.
Mulat zagryza swoje spierzchłe wargi, starając się nie przerywać.
- Nie mogę pozwolić, żeby to się stało. Wiem, że mnie rozumiesz. Ale... po prostu chcę, żebyś pamiętał, że cię kocham. I że mocniej kochałam tylko raz.
Chłopak kiwa głową, wiedząc, że Perrie ma na myśli ich maleństwo.
To dziwne uczucie, kiedy zżyjesz się z kimś tak bardzo, że dzielisz z nim wszystkie odczucia. To dziwne uczucia kochać kogoś tak bardzo, że pomagasz mu złamać twoje serce z uśmiechem na ustach.
- Też cię kocham. I nigdy nie przestanę. - Odpowiada jej, po czym łączy ich usta w ostatnim pocałunku.
Nie jest to pocałunek pełen namiętności. Nie jest to też radosny buziak, mówiący "hej, kocham cię!".
Ten pocałunek wyraża ich smutek i całą rozpacz jaką zdążyli w sobie zgromadzić. To pożegnanie i ostatnie wyznanie. To ból utraty pomieszany z przyszłą tęsknotą. To pocałunek jaki może dzielić ze sobą tylko dwoje ludzi idealnie rozumiejących swoje złamane dusze.
- Nie myśl o mnie za często. - Rzuca przygaszonym głosem blondynka, kiedy wreszcie się od siebie odsuwają.
- Będę myślał o tobie każdego pieprzonego dnia, wiesz to. - Odpowiada jej chłopak. - Przysięgnij mi, że nie będziesz się obwiniać. - Prosi, patrząc jak blondynka podnosi torbę z ziemi.
- Będę. Wiesz to. - Stwierdza ona.
Oboje patrzą na siebie w milczeniu, aż Edwards wyciąga do niego zimną dłoń, którą on chwyta.
- Nie chcę się z tobą żegnać, Perrie.
- Więc się nie żegnajmy. - Odpowiada ona z gulą w gardle. Następnie rzuca mu ostatnie smutne spojrzenie, a jej dłoń wyślizguje się z jego uścisku.
Blondynka odwraca się, chwyta walizkę, a następnie wychodzi z pomieszczenia. Gdy tylko drzwi się za nią zatrzaskują, Malik może usłyszeć jej głośny wybuch płaczu, a zaraz potem pocieszenia ze strony Nialla i Louisa, którzy mają ją odwieźć.
Zayn podchodzi do okna i skupia swoje spojrzenie na szalejącej za oknem burzy.
Chwilę później patrzy jak miłość jego życia odjeżdża.
Jego słodka, zabawna i pewna siebie Perrie.
°°°°°
Ostatni rozdział bez larry'ego w roli główniej!
Powiem wam, że strasznie przejmowałam się tym zakończeniem i nie wyobrażałam sobie jak to będzie nie pisać już Expensive. Ale kiedy obmyśliłam sobie nieco bardziej szczegółowo fabułę na moje następnej ff, trochę mi przeszło. W zasadzie teraz wprost nie mogę się doczekać zakończenia tego opowiadania, żeby móc ruszyć z Psychologist.
Czy ktoś też razem ze mną nie może się go doczekać? xD
Och i przypominam, że zostały zaledwie DWA ROZDZIAŁY DO KOŃCA EXPENSIVE!
Kocham was, Wiktoria xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro