Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

96.

(Dzisiaj już dodałam rozdział, ale jestem chora, więc mam dużo czasu i bardzo mi się nudzi, poza tym wena przychodzi niespodziewanie, więc napisałem coś jeszcze. Plus, na 95 musieliście długo czekać, więc czemu nie. I pamiętam, że obiecałam wam malutki maraton - w okolicy Bożego Narodzenia, co prawda, ale kiedy jak nie teraz? - Więc oto on.
95 ✔
96 ✔
97 ⭕)

°°°°°

Kiedy Zayn otwiera drzwi do mieszkania, czuje się jakby stracił wszytkie siły. Jest pierwsza w nocy i chłopak naprawdę nie spodziewał się, że skończy dziś tak późno.

Cóż, przynajmniej tyle dobrze, że Gigi zgodziła się zostać z nim i pomóc mu trochę. Musiał zająć się obróbką zdjęć, o których zapomniał w zeszłym tygodniu, a dla Zayna nie ma chyba nic nudniejszego.

- Zayn? - Pyta Perrie z sypialni i mulat klnie cicho pod nosem. Myślał, że był wystarczająco cicho, żeby jej nie obudzić.

- Cześć kochanie. - Woła ściągając swoją skórzaną kurtkę i zostając jedynie w białej koszulce. - Obudziłem was? - Pyta wchodząc do pokoju.

- Nie, nie spałam. Czekałam na ciebie. - Odpowiada dziewczyna z ciepłym uśmiechem. - Poza tym niezbyt dobrze się czuję. Zgaduję, że fasolka pochłonęła dziś zbyt dużo jedzenia, a teraz to ja dostaję bólów brzucha. Złośliwy skrzat.

Zayn śmieje się słysząc jej narzekanie i zrzuca z siebie spodnie. Wyciąga z szafy ciemnogranatowe dresy i zakłada je na siebie. Robi to wszystko dwa razy wolniej niż zazwyczaj ze względu na gips.

- Przypomieć ci, że to nie fasolka je? - Pyta rozbawiony, za co obrywa poduszką w plecy. Odwraca się do dziewczyny, ale zamast uśmiechu na jej twarzy spotyka grymas bólu. - Hej skarbie, wszystko okay?

- Tak. To po prostu małe skurcze. Czytałam o tym, że mogą się pojawić.

Chłopak unosi brew powątpiewająco.

- Czytałaś o skurczach?

- Huh, dobra. Oglądałam odcinek przyjaciół, w którym Rachel je miała. - Poddaje się dziewczyna, po czym posyła uspokajający uśmiech swojemu narzeczonemu. - Dlaczego wróciłeś dziś tak późno?

Chłopak kładzie się obok niej na łóżku i przyciąga dziewczynę do swojego boku.

- Nawet sobie nie wyobrażasz. Mieliśmy urwanie głowy z tymi zdjęciami dziś. A kiedy sprawdzałem telefon licząc na jakieś pocieszające smsy, znajdowałem tam tylko snapy od Louisa. On i Harry są na karaoke, wyobrażasz sobie? Muszą się okropnie bawić.

Dziewczyna przygląda się mu uważnie i Malika automatycznie zaczyna boleć głowa. Zna tą minę u Perrie. Jest zmęczony, po ciężkim dniu pracy i naprawdę ostatnią rzeczą na jaką ma ochotę jest kolejna dawka awantura zazdrosnej Edwards.

- Mieliście dużo pracy? My znaczy kto?

Chłopak wywraca oczyma i przez chwilę zastanawia się czy by nie skłamać, jednak zaraz uświadamia sobie jak żałosne by to było. Kocha Perrie, a Perrie kocha jego. Są sobie przeznaczeni, niedługo staną się rodziną, a zaraz później na ich palcach pojawią się obrączki symbolizujące ich uczucie. Nie ma zamiaru okłamywać jej.

- Gigi zgodziła się mi pomóc. - Mówi. - Zrozum skarbie, miałem naprawdę dużo pracy i gdyby nie ona, siedziałbym tam może do rana.

Zapada chwila cisza, w czasie której blondynka odsuwa się od niego i schodzi z materaca. Mulat wzdycha zirytowany, a ból w jego czaszce tylko się nasila.

- Och, to rzeczywiście bardzo miło z jej strony. Następnym razem kiedy spotkasz swoją byłą dziewczynę przekaż jej podziękowania ode mnie. Jestem jej bardzo wdzięczna za siedzenie z tobą po nocach w biurze.

- Perrie. - Rzuca ostrzegawczym tonem chłopak. - Daj spokój. Wiesz, że Gigi nic dla mnie nie znaczy. A teraz czy moglibyśmy już iść spać? Jestem zmęczony.

Blondynka wydaje się coraz bardziej zła. Kładzie swoją dłoń na brzuchu, głaszcząc go, zupełnie jakby przepraszała ich dziecko za kolejną kłótnię.

- Czyli moje zdanie się już nie liczy? To miło, że chcesz wiedzieć co myślę o tym, że spędzasz noce ze nią zamiast wrócić do mnie.

Żyłka na szyi Malika pulsuje niebezpiecznie, kiedy chłopak stara się za wszelką cenę nie wybuchnąć.

- Ile razy mam powtarzać? Miałem dużo pracy, Perrie. I tak nie wróciłbym wcześniej.

Zayn podnosi swoje plecy z materaca i teraz siedzi ma łóżku trzymając swoją głowę w dłoniach.

- Nie mogłeś poprosić o pomoc kogokolwiek innego? Dlaczego to musiała być akurat dziewczyna, z którą się pieprzyłeś?!

- Jakoś kiedy pomogła mi znaleźć pracę to nie narzekałaś! - Krzyczy chłopak mając już dość tej głupiej zazdrości ze strony Edwards.

- Bo nawet nie spytałeś mnie o zdanie! - Woła ona, także wściekła. Zaczyna krążyć po pokoju i Zayn czuje irracjonalną ochotę, żeby ją teraz narysować. Jest tak wkurzona, że wygląda jakby małe obłoczki pary miały zaraz uciec jej z uszu.

- Dość, Perrie. Nie mam teraz pierdolonej ochoty wysłuchiwać kolejnych gówien. - Warczy, a twarz dziewczyny robi się czerwona z emocji. - Dajesz mi dosyć tego na codzień. - Rzuca, chociaż wcale nie ma tego na myśli. Jest po prostu tak cholernie zmęczony i rozdrażniony. Lega znów na łóżku i naciąga na siebie pościel, mimo, że już odechciało mu się spać.

- Masz dosyć? Dobrze! Proszę bardzo! - Krzyczy na niego ciężarna, po czym chata leżącą obok niego poduszkę i rusza w kierunku drzwi. - Ja i fasolka nie mamy ochoty być przy tobie. Teraz możesz się w końcu nacieszyć swoją pieprzoną samotnością!

Kiedy wychodzi, troska drzwiami. Malik zaciska wściekle pięści, a następnie narzuca na głowę poduszkę. Wie, że dziewczyna poszła spać na kanapę, ale w tym momencie jest tak bardzo wkurzony i zirytowany, że nic go to nie obchodzi.

- Zayn! - Woła dziewczyna z salonu chwilę później.

Pieprz się, myśli chłopak.

- Zayn, chodź tutaj!

Teraz w głosie blondynki mulat może wychwycić strach, co go zaskakuje.

A co jeśli ktoś się włamał? Co jeśli coś na nią upadło?

Szybko wstaje z łóżka, natychmiastowe zapominając o wcześniejszej irytacji i biegnie do salonu.

W pierwszej chwili oddycha z ulgą. Nie widzi nigdzie żadnego włamywacza, nic też nie upadło na dziewczynę.

Zaraz później jednak jego spojrzenie ląduje na załzawionej twarzy Perrie. Dziewczyna trzyma swoje trzęsące się ręce między nogami, skąd wypływa mały strumyczek krwi.

Edwards cała się trzęsie i wygląda na przerażoną. Zayn zastyga, nie mogąc zrozumieć co właśnie się dzieje.

- Zabierz nas do szpitala. - Szepcze drżącym głosem blondynka i Malik wreszcie odzyskuje zdolność ruchu.

Podbiega do dziewczyny i nawet nie wie w jaki sposób udaje mu się znieść ją po tych cholerny H schodach z gipsem na ręce. Ponieważ wszystko o czym może myśleć to ich mała fasolka.




°°°°°
Takie szybkie wyjaśnienia, gdyby ktoś nie załapał:
Więc akcja tego rozdziału rozgrywa się w tym samym czasie co poprzedniego = Louis jest na urodzinach Harry'ego (no wiecie, klub karaoke i te sprawy).

Mam nadzieję, że nie będziecie mnie za to nienawidzić.

Wiem, że rozdział bez Larry'ego, ale szczerze to ff od początku skupia się nie tylko na nich i jeśli wytrwaliście z tym do tej pory, to chyba przeżyjecie jeszcze jeden taki rozdział.

Kocham was bardzo mocno
Wiktoria ××××

PS: CZTERY ROZDZIAŁY DO KOŃCA

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro