91.
- Chyba daliśmy się wrobić. - Mówi Louis patrząc na rozpiskę rzeczy do zrobienia.
- No co ty nie powiesz. - Śmieje się starszy, po czym podwija rękawy swojej bluzy. - Weźmy się lepiej do roboty, jeśli mamy wrócić przed ich powrotem.
- Harry? - Woła szatyn. - Dziękuję, że nam pomagasz.
- Tak. To miło z twojej strony, Harold. - Rzuca Niall nie odrywając swojego spojrzenia od telefonu. Jego słowa są miłe, jednak Louis czuje, ze nastawienie Irlandczyka nie jest zbyt pozytywne. - A teraz ruszajmy się, ponieważ jestem umówiony na osiemnastą i nie mogę się spóźnić.
Tomlinson bawi się rękawami swetra Harry'ego, który zasłania jego małe piąstki, starając się pozostać najbardziej z boku jak się da. Wypytuje Horana o jego nowe zauroczenie, ale wszystko czego się dowiaduje, to że dziewczyna ma dwadzieścia pięć lat, jest niesamowicie pewna siebie i wygląda jak milion dolarów. Nawet kiedy akurat krztusi się kurczakiem ze swojej sałatki.
- Dziwnie ją opisujesz. - Zauważa roześmiany, siedząc na swoim starym biurku.
Póki co zajmują się wyniesieniem jego mebli, żeby móc pomalować pokój, a następnie wstawić wyposażenie dla dziecka. Zayn zabrał z mieszkania Perrie, chcąc zrobić jej niespodziankę i Tommo uważałby to za urocze, gdyby to nie ich trójce przypadła rola wykonawców jego wspaniałego pomysłu.
- Myślę, że tym razem to może być to. - Zapewnia blondyn, kiedy razem z Harrym wynoszą jednoosobowe łóżko Louisa. - Serio Tomlinson, poszłoby nam dużo szybciej, gdybyś też zechciał pomóc.
Student tylko posyła im swój niewinny uśmieszek.
- W zasadzie to praca dla dwóch osób. Ja i ty mieliśmy się tym zająć. - Mówi. - A Harry jest moim zastępcą. Tak więc siedź cicho, Horan i lepiej uważaj z tym dywanem. Nie odkurzałem go od momentu kiedy... Cóż, mówiąc szczerze, nigdy tego nie robiłem.
- Mieszkałeś tu prawie półtorej roku, Lou. - Wypomina Styles, pozostawiając Nialla z dywanem w samotności. - Nie wierzyłbym, że ktoś może tak bardzo nienawidzić sprzątania, gdybym Cię nie znał.
- Nazywasz mnie brudasem? - Szatyn unosi swoją brew groźnie.
- Nie wiem czy można nazwać tak kogoś, kto jest perfekcyjonistą w sprawach takich jak alfabetyczne ułożenie wszystkich książek i ustawienie swojej grzywki w idealnym nieładzie.
- Gdybyś widział jak polerował akwarium Aramisa i Portosa, kiedy jeszcze ze mną mieszkał! - Wtrąca Niall. - Chyba nic nigdy tak nie błyszczało.
Horan łapie za jedną część biurka, kiedy Harry robi to samo z drugą. Tommo nawet nie stara się na tyle by z niego zejść, więc mężczyźni wynoszą go razem z meblem do wąskiego korytarza.
- Portos i Aramis? Czy to nie są dwaj z muszkieterów?
- To moje rybki. Jedyne zwierzęta, jakie mogę trzymać w akademiku. - Tłumaczy zmęczony dźwigniem chłopak.
- Nialler z Irlandii przywiózł garnek ze złotem, kilka skrzatów i dwie rybki. - Wtrąca Lou patrząc jak pozostała dwójka zabiera się za zniesienie mebli trzy piętra w dół.
Louis zmęczył się samym patrzeniem na ich wysiłek.
°°°°°
- Kocham to! - Woła rozanielona dziewczyna patrząc na zdjęcie USG ich małej fasolki oprawione w ramkę. - Już jesteś nasłodszym tatą na świecie.
Malik posyła jej szczęśliwe spojrzenie, po czym chowa zdjęcie do torby. Nie będą mieli teraz na to czasu.
- Mam nadzieję, że się nie wywrócisz. Nie chcę, żebyś pociągnęła mnie za sobą. - Mówi żartobliwie, zapinając swojej dziewczynie łyżwy. - Nie chcielibyśmy uszkodzić tak pięknej buźki, prawda?
Perrie śmieje się, po czym rusza za mulatem na lodowisko.
- Żartujesz? Jestem w tym mistrzynią. - Stwierdza z pewności siebie.
Następnie robi kilka obrotów, dostając w zamian kilka zachwyconych spojrzeń od innych użytkowników lodowiska.
- Czyżby ktoś bawił się w łyżwiarstwo figurowe za dzieciaka? Zaskakujesz mnie, Perrie Edwards.
- Raczej trenowałam hokej z bratem i jego kolegami. Wyobraź sobie tylko uroczą dziesięciolatkę z kokardkami we włosach, która kopała tyłki trzynastolakom.
Zayn otwiera swoje usta szeroko i przykłada dłoń do piersi. Blondynka pojawia się przy nim natychmiast.
- Coś się stało, kochanie?
- Tak, ja... - Zaczyna ze zbolałą miną. - Nie sądziłem, że mogę pokochać Cię, aż tak bardzo. - Kończy z przebiegłym uśmieszkiem, po czym przyciąga ciężarną do pocałunku.
Dziewczyna piszczy rozbawiona i próbuje się wyrwać, co skutkuje utratą równowagi przez chłopaka. Malik upada na lód swoją ręką i w tym samym momencie rozlega się dźwięk łamanej kości. Usta Zayna otwierają się, żeby wypuścić kilka siarczystych przekleństw. Grupka małych dziewczynek patrzy na niego z oburzonymi minkami, a Perrie nie potrafi przestać się śmiać.
- Jeździłeś kiedykolwiek na łyżwach? - Pyta pomagając wstać mężczyźnie.
- Obejrzałem filmik na YouTube. - Wyznaje zbolałym tonem. - A teraz zabierz mnie do szpitala, zła kobieto.
°°°°°
Kiedy Niall w końcu zabrał te kilka starych mebli, Louis i Harry zabrali się do malowania. Styles starał się skupić na równomiernym rozłożeniu niebieskiej farby na ścianach, jednak jego spojrzenie przyciągał stojący obok nastolatek.
Szatyn miał na sobie za duży sweter, który Harry wyciągnął dziś rano ze swojej szafy. Ubranie było rozciągnięte, miało wyszyty na przodzie herb Hogwardu, a młodszy wprost się w nim topił. Styles jednak uważał, że nigdy nie widział nic bardziej seksownego.
- Myślisz, że powinniśmy użyć tych szablonów, które dał nam Zayn? Mam na myśli, czy narysowanie kilku chmurek na ścianie może być tak trudne? - Pyta Louis nie świadomy tego, że jest właśnie pożerany spojrzeniem.
Harry pochodzi do niego od tyłu i przytula się do jego drobnego ciała. Następnie kładzie swoją brodę na czubku głowy Tomlinsona i wzdycha zadowolony.
- Zrobimy jak zechcesz. Wyobrażasz to sobie? Za trochę ponad pół roku będzie tu mieszkać mała fasolka. - Mówi szczęśliwym tonem, a student jest zaskoczony słysząc, że zapamiętał ksywkę jaką Perrie i Zayn nadali jeszcze nie narodzonemu dziecku. - W pokoju, który przygotowaliśmy dla niego bądź niej wójkowie.
Louis nie zamierza się do tego przyznać, ale łzy zbierają się w jego oczach. Harry właśnie nazwał ich wójkami fasolki.
Chłopak naprawdę nie wie skąd bierze w sobie tyle samokontroli, żeby nie wykrzyczeć starszemu, że go kocha.
°°°°°
- Jestem taka zmęczona. - Mówi Perrie idąc z Zaynem przez korytarz. Mulat odruchowo chce przytulić ją do siebie, jednak gips na jego lewej ręce nieco mu to uniemożliwia.
Dochodzą do drzwi mieszkania i dziewczyna wzdycha zaskoczona, kiedy drzwi okazują się otwarte.
- Co jest? - Pyta nieco przerażona, jednak Malik szybko ją uspokaja.
- Spokojnie, borówko. To tylko Louis, który wpadł do Scooby'ego. - Macha zdrową ręką. Perrie uśmiecha się słysząc jak używa tego samego określenia co na początku ich znajomości. W sumie, już trochę zatęskniła za szalonymi kolorami włosów.
Wchodzą do mieszkania i uroczy szczeniak wita ich już przy wejściu. Mulat drapie psa za uchem, uważając, żeby nie wskoczył na gips.
- Harry, przestań! - Woła piskliwy głosik Louisa z pokoju obok, a Perrie posyła Zaynowi rozbawione spojrzenie.
- Myślisz, że wrócili się tu pieprzyć? - Pyta Malik z diabolicznym uśmieszkiem, którym stara się zamaskować stres widoczny na jego twarzy. - Chodź, zróbmy im niespodziankę.
Dziewczyna śmieje się cicho, po czym podchodzi do drzwi i ciągnie klamkę w dół.
Stoi z ustami szeroko otwartymi, nie wierząc w to, co widzi.
Pokój dla fasolki jest gotowy. Ściany pomalowane zostały na bladoniebieski kolor i przyozdobione wzorami chmurek. Biała kołyska stoi na środku maleńkiej sypialni, zaraz obok uśmiechających się dwóch idiotów. W pomieszczeniu są otwarte okna, by pozbyć się smrodu farby, jednak zapach wciąż pozostaje wyczuwalny.
Dziewczyna prawie płacze ze wzruszenia, kiedy odwraca się, by spojrzeć na swojego mężczyznę.
Znajduje go jednak kupującego z pierścionkiem z zdrowej ręce.
- Perrie Louise Edwards. - Zaczyna chłopak z szerokim uśmiechem na twarzy i miłością widoczną w jego oczach. - Planowałem ten dzień od momentu, kiedy ukradłaś mój ulubiony kubek, ponieważ, cholera, już wtedy wiedziałem, że jesteś osobą, z którą chcę spędzić życie. Oczywiście wtedy nie było z nami jeszcze fasolki, która pojawiła się zaskakując nas oboje. Ale mówiąc szczerze, nie ma dnia, kiedy nie dziękowałbym mojemu Bogu, za ofiarowanie nam jej.
Dłonie dziewczyny drżą, kiedy przykłada je do swoich ust.
- Po prostu chcę, żebyś wiedziała, że nigdy nawet nie pomyślałem, że mógłbym pokochać kogoś równie mocno, co waszą dwójkę. Każdy dzień z tobą natychmiast staje się moim ulubionym i mam nadzieję przeżywać więcej takich dni. Najlepiej wszystkie, aż do śmierci.
Harry lekko obejmuje płaczącego obok siebie chłopca i wciąż stara się pozostać w ciszy.
- Dzisiaj nic nie poszło tak, jak miało pójść. Planowałem dać ci się podziwiać na lodowisku i nauczyć Cię jeździć, jakbyśmy byli w słabej komedii romantycznej, które ciągle ogląda Louis. Później miałem zabrać Cię do restauracji i nakarmić naszą fasolkę wszystkim co tylko znaleźlibyśmy w menu. Ale oczywiście okazałem się frajerem, który łamie rękę na lodzie, a później marnuje cały nasz dzień na siedzeniu w szpitalu. - Bierze głęboki wdech, a po jego policzku spływa pojedyńcza łza szczęścia. Perrie ściera ją swoją drżącą dłonią, sama płacząc już jak bóbr. (Chociaż nikt oczywiście nie przebije głośnego szlochania Louisa za nimi). - Jak więc widzisz, nie wyszło tak, jak planowałem. Jednak wciąż pozwalam sobie żywić nadzieję, że zgodzisz się zostać Perrie Louise Malik.
Dziewczyna klęka przed nim tak, że teraz ich twarze znajdują się na tym samym poziomie.
- Powiedz "tak" inaczej ja za niego wyjdę! - Woła rozryczany Tomlinson, na co para wybucha lekkim śmiechem przez łzy.
Następnie Perrie całuje mulata z całą miłością tego świata.
- Mam rozumieć, że się zgadzasz? - Pyta nieco trzęsącym się głosem Malik.
- Jak cholera. - Odpowiada mu przyszła pani Malik, a na jej palcu szybko pojawia się pierścionek zaręczynowy.
- Moje maleństwa dorosły. - Płacze tym czasem Louis w ramionach Stylesa, który tuli go do swojej piersi.
Naprawdę nie mogło być już lepiej.
°°°°°
Jestem tak dumna z moich małych dzieci 😭
Harry na ekranie (którego swoją drogą jeszcze nie widziałam i muszę się wybrać. Mimo to już czuję, że to będzie mój ulubiony film)
Louis wreszcie dzielący się z nami swoją nową piosenką (która jest Larry af)
Btw, zostało 9 ROZDZIAŁÓW DO KOŃCA. AAAAAA! Stresuję się, jejuuu
Kocham was
Wiktoria ×××
PS: tak, to ja byłam cebulą z wczorajszego rozdziału 😏 worek złota dla ciebie za spostrzegawczość
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro