Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

88.

Harry wrócił ze spotkania ze swoim adwokatem koło jedenastej trzydzieści. Być może skończyliby wcześniej, gdyby ów mężczyzna nie okazał się okropną gadułą. Chociaż oczywiście Styles nie ma zamiaru narzekać. Polubił Eda tak szybko, jak tylko się poznali.

Wiedział, że w tym czasie Mike ma zamiar pójść na jakąś imprezę, dlatego był zaskoczony, kiedy wchodząc do mieszkania, zastał drzwi otwarte.

- Mike? Jesteś tu? - Woła lekko zdziwiony. Jego syn przeważnie starał się unikać spędzania czasu w domu. Harry zaryzykowałby nawet stwierdzeniem, że Gordon częściej bywał u swoich przyjaciół lub na próbach zespołu, niż w ich mieszkaniu.

- Nie ma mnie. - Mówi nieco bełkotliwie głos jego syna. Harry idzie więc w tym kierunku i zastaje chłopaka siedzącego w ciemności salonu. Drzwi balkonu są otwarte, powodując, że do środka dostaje się zimne, styczniowe powietrze, jednak Mike'owi nie wydaje się to przeszkadzać. Głowę opiera na chłodnej szybie i co jakiś czas podnosi do ust papierosa, by móc się zaciągnąć.

- Nie miałeś być teraz na jakiejś imprezie? - Pyta starszy, na co otrzymuje jedynie wzruszenie ramionami. Mężczyzna nie wie, czy powinien zapytać o to, co takiego chłopak wyprawia. Jednak widząc jego zbolałą minę, tylko drapie się niezręcznie po głowie. - Emm, no dobrze. Cóż, będę w mojej sypialni, gdybyś czegoś potrzebował. Na przykład, nie wiem, swetra? Jest trochę zimno.

Gordon ignoruje go dalej, więc Styles po prostu rusza w kierunku korytarza. Kiedy ma już wyjść z salonu, słyszy ciche słowa syna.

- Nienawidzę tego, wiesz? Czuję się jak ostatni frajer.

Harry podnosi swoją brew ku górze, wciąż pozostając niepewnym.

- Chcesz porozmawiać, czy coś?

- Jasne, że chcę. Mieszkam tu pieprzone cztery miesiące i dopiero teraz przyszło Ci to do głowy? - Warczy nastolatek, czym totalnie zaskakuje Stylesa. Mężczyzna czuje się teraz jak najgorszy ojciec świata. - Usiądź tu tato i po prostu ten jeden pieprzony raz nie uciekaj.

Czterdziestolatek robi więc to, czego żąda jego pierworodny. Siada w swoim drogim garniturze na zimnej podłodze w salonie i wciąż nie może wyjść z szoku. Michael nigdy nie wydawał się zainteresowany rozmową bądź spędzaniem czasu z nim. Najwyraźniej teraz wypił wystarczająco, by w końcu powiedzieć to, co miał na myśli.

- Chyba się zakochałem. - Mówi student, nawet nie patrząc na swojego ojca. Tak naprawdę po prostu potrzebował kogoś, komu mógłby to powiedzieć. Fakt, że trafiło na jego rodzica to czysty przypadek.

- Umm... To chyba dobrze, prawda? - Pyta starszy. Do tej pory nie miał nawet pojęcia, że Mike jest kimś zainteresowany.

- Nie do końca. - Gordon zaciąga się ostatni raz, a następnie wyrzuca peta przez balkon. Zaraz później wyciąga jednak nową paczkę i odpala papierosa dla siebie, przy okazji częstując też Harry'ego. - Widzisz, to nie jest uczucie odwzajemnione.

Chłopak jest zirytowany sam sobą. Czasem myśli, że jest całkiem silny i może poradzić siebie bez Tomlinsona u swojego boku. Wie, że ich historia nie ma prawa skończyć się szczęśliwie.

A jednak wciąż sięga po swój narkotyk zwany Louisem. Robi to ponieważ nigdy tak naprawdę nie chciał przestać.

- Moje serce łamie się w każdym momencie, kiedy nie jesteśmy razem. Wiem też, że nie mam nic do powiedzenia w tym temacie, bo nic nie leży w moich rękach. - Wyznaje smutnym głosem. - Ale są też dobre chwile. Kiedy w końcu mnie zauważa. Kiedy pozwala mi trzymać się w ramionach, kiedy całuje mnie tak, że wszystko przestaje mieć znaczenie.

Między ich dwójką panuje chwilowe milczenie. Oboje obserwują ulice Londynu z góry i nie zdają sobie sprawy z faktu, że w ich głowach pojawia się obraz jednej i tej samej osoby.

- Czułeś kiedyś coś takiego?

- Teraz czuję. - Mówi brunet i jest tym zaskoczony. To pierwszy raz, kiedy w końcu przyznał się do czucia czegoś w stosunku do Tomlinsona. Odkrywa również, że nie przeraża go to tak bardzo, jak sądził.

Chłopak wywraca oczyma i prycha brzmiąc jakby był trochę zły.

- Nie trudz się. Mama powiedziała mi już.

- Co? O czym? - pyta Styles, a jego puls niemożliwie przyśpiesza. To nie tak miało być. Nie spodziewał się, że Meradith wyzna Mike'owi, że ją zdradzał.

- O separacji. - Podpowiada gorzkim głosem kolorowowłosy. Jednak nie wydaje się być tym specjalnie zdruzgotany. Najwyraźniej wszyscy się tego spodziewali.

- Och, no tak... Cóż. Wiesz Mike, nie każda miłość ma prawo się zdarzyć, nie każda miłość może wszystko przezwyciężyć.

- Tak, zauważyłem. - Sarkastyczny ton głosu Gordona uświadamia Stylesowi jak bardzo zjebał.

- Nie! Nie to miałem na myśli. Jestem pewny, że ta dziewczyna szybko zda sobie sprawę z tego jak świetnym facetem jesteś.

- Taa. - Udaje się w końcu wydusić chłopakowi. Szybko uświadamia sobie co się stało - jego ojciec z góry założył, że mówi o dziewczynie. Cóż, może to nie czas, by uświadamiać mu pewne kwestie.

Myśli przez chwilę, kiedy w końcu decyduje się wyrzucić z siebie wszystkie te rzeczy leżące mu na sercu.

- Wiesz, w zasadzie to jestem tchórzem. Już dawno powinien powiedzieć, że nie chcę być tym drugim... Przychodzi tylko kiedy mnie potrzebuje, depcze moje serce i nie daje nic w zamian. A później wraca do swojego chłopaka. - Wyrzuca z siebie. - Ale nie potrafię tego skończyć. Nawet to co stało się dziś. Zostałam wykorzystany, później odepchnięty, ale to i tak ja skończyłem powtarzając jakieś pocieszające pierdoły. Kurwa, byłem o krok od przepraszania za to.

Harry kładzie swoją dużą dłoń w pocieszającym geście na ramieniu młodszego.

- Gdybym mógł coś dla ciebie zrobić. Nie wiem, na przykład pomóc w zakopania ciała, to jestem tu dla ciebie. Gdybyś zdecydował się pozbyć konkurencji.

Mike śmieje się lekko, co podnosi na duchu jego rodzica.

- I przepraszam. Że byłem tak okropnym ojcem przez ostatnie... Cóż, dwadzieścia lat. Ale teraz nie mam zamiaru tracić tego dalej. Przysięgam, że już Cię nie zawiodę.

- Tak, zgaduję że teraz będziesz co wieczór czytał mi bajki na dobranoc, starając się to nadrobić?

- Jeśli tego właśnie chcesz.

Kiedy uświadamiają sobie, że już jest po pierwszej, żaden z nich ani myśli o ruszeniu się z miejsca. Ich tyłki zamarzają i prawdopodobnie wypalili już dziś wystarczającą ilość papierosów, by nie móc pozbyć się ich smrodu przez następny tydzień. Jednak jest coś takiego w tym małym momencie, że po prostu nie chcą go psuć.

Być może jeden z nich przyłapuje się na myśleniu o Louisie. A może oboje to robią. Ponieważ uczucia nie wybierają.

Tak, miłość to dziwka.









°°°°°
Dobry dzień.
Chcę wam podziękować: ostatnio dostaję dużo pozytywnych i bardzo podnoszących na duchu wiadomości z waszej strony. Kilka osób zdecydowało się napisać do mnie na Wattpadzie bądź na fb (jak się okazuje, nie jest ciężko mnie znaleźć xD) i każda z tych osób poprawiła mi humor na przynajmniej kilka godzin. Sprawiacie, że coraz bardziej lubię to opowiadanie i zaczynam wierzyć w to, że może jednak nie jest tak straszne, jak mi się czasem wydaje.
Cóż, po prostu dziękuję za całą masę pozytywnej energii jaką od was dostaję. Przesyłam miłość do wszystkich tych, którzy ostatnio do mnie pisali. Bardzo, bardzo, bardzo doceniam wasze słowa. ❤

Btw, tak wyszło, że w rozdziale 86 był Harry i Louis. W 87 Louis i Mike. Teraz Mike i Harry. Widzicie to "koło" jakie zataczamy? 😏

I jeszcze na temat rozdziału dodam, że bawi mnie, kiedy oni wszyscy są tak blisko odkrycia prawdy, a jednak za każdym razem po prostu się od tego uchylają. Pamiętajcie jak w sylwestra Mike przyszedł do pokoju Louisa i bawił się papierową kulką? To była kartka na której Lou zrobił listę powodów, żeby nie kochać i kochać Harry'ego Stylesa. Tak samo dziś - wystarczyłoby, żeby Michael był nieco bardziej szczery w stosunku do ojca i rzucił mu chociaż głupie imię.
Tak, tak. Niektórzy z nas sami wybierają ślepotę.

Dobra, koniec kazania. Bracia i siostry, czas się rozejść. Dzięki za uwagę.

Do następnego.
Wiktoria ×××

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro