Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

86. (2/2)

- Czy powinienem uznać to za propozycję? - Pyta starszy rzucając spojrzenie w stronę łazienki.

- Porąbało Cię? Miałbym wejść tam,  ryzykując moje życie po raz drugi?! - Chłopak wykrzykuje kładąc swoją dłoń na sercu. - Po prostu mówię, że powinieneś zabrać tą kamizelkę ze sobą następnym razem, kiedy się spotkamy.

- No i zepsułeś całą zabawę. - Jęczy mężczyzna, po czym wskazuje stertę czekolad przed nim. - Co bierzemy?

- Ugh, nic? To chujostwo jest tak drogie. - Stwierdza pokazując mu cenę.

- Nie przejmuj się ceną, ja płacę.

- Jestem pewien, że znalazłbym coś, co mógłbym włożyć do ust bez płacenia za to.

Oczy Harry'ego prawie wychodzą ze swojego stałego miejsca i niemal nie upadają na podłogę, gdzie już leży jego szczęka.

- Jezu, Harry. Miałem na myli kanapkę. - Śmieje się młodszy i żałuje, że zostawił telefon w samochodzie. Chciałby zrobić zdjęcie Stylesowi w tym momencie. - Chcę herbatę. Czekam w aucie.

Szatyn wychodzi śmiejąc się, a zielonooki śledzi go spojrzeniem. I on ma wytrzymać z nim cały dzień? Jak na razie student zasugerował mu seks dwa razy, a wyjechali jakąś godzinę temu.

Chwyta przypadkowe produkty z różnych półek i zrzuca wszystko na ladę. Następnie zamawia kawę dla siebie i herbatę z dwoma łyżeczkami cukru dla Louisa. Nim płaci dwa razy powtarza biednej kasjerce by nie dodawała do herbaty mleka (Tomlinson najpewniej wyrzuciłby ją przez okno), aż w końcu zirytowana dziewczyna posyła mu mordercze spojrzenie.

- To dla ciebie czy to twój chłopak tak bardzo nienawidzi mleka? - Pyta podając mu papierowy kubek.

- Och, ja... Cóż, to dla niego.

Harry już ma wychodzić, kiedy zatrzymuje się w wyjściu i posyła pracownicy pytające spojrzenie.

- Skąd widziałaś, że jesteśmy razem? - Pyta starając się nie skupia uwagi na jej fioletowej fryzurze.

Ona tymczasem śmieje się i wywraca oczyma.

- Wiesz, jesteś dość oczywisty z tym wpatrywaniem się w niego i wzdychaniem, za każdym razem, gdy się uśmiechnie.

°°°°°

Kiedy dojeżdżają na miejsce Harry czuje jakby nie ruszał się od kilku lat. Wysiada z samochodu i ma wrażenie, że nogi zaraz wypadną mu z tyłka. Trzy godziny jazdy. Kto normalny by się na coś takiego zgodził? Chyba tylko idiota.

- Jestem idiotą. - Skarży się do Tomlinsona, który poprawia swoje rękawiczki.

- Tak.

Czterdziestolatek chce udać oburzonego odpowiedzią chłopaka, ale prawda jest taka, że nie ma na to siły. Jest zmęczony jazdą, przemarznięty i głodny. Podczas podróży zjadł tylko dwa snikersy i pół paczki żelek.

Nie jest całkiem świadomy tego co robi, kiedy podchodzi do piszącego coś przez telefon nastolatka. Nim zdąży pomyśleć, owija wokół jego szczupłej talii swoje długie ramiona. Wtula głowę między ramię a szyję chłopca.

Ciało Tomlinsona spina się. Nie jest przyzwyczajone do tego typu gestów ze strony Stylesa. Mężczyzna zwykł dotykać go przeważnie tylko wtedy, kiedy byli na całkiem dobrej drodze do seksu.

- Harry? Co ty robisz?

- Przytulam Cię? - Odpowiada pytaniem na pytanie. - Przeszkadza ci to? W każdej chwili mogę puścić.

- To puść. - Ryzykuje błękitnooki.

- Hmm, w zasadzie miałem na myśli "jeśli zechcę". A tak si składa, że jest mi tu całkiem ciepło.

Lou wywraca swoimi oczami i wydaje zirytowane jęknięcie, ale Harry jest zbyt blisko. Tommo jest niemal pewny, że mężczyzna poczuł jego galopujące serce.

°°°°°

Tomlinson się nie śpieszy. Wie, że Harry zaczeka tyle ile trzeba. Poza tym pięć minut od cmentarza jest KFC i Lou wie, że tam właśnie go, znajdzie.

Nagrobki które mija pokrywa warstwa zimnego puchu. Jasne promienie słońca odbijają się od śniegu, sprawiając, że wszystko wygląda po prostu pięknie. Co jest dziwne w miejscu takim jak cmentarz.

- Uh, cześć mamo. - Mówi chłopak stojąc przed nagrobkiem z imieniem jego matki. - Dawno się nie widzieliśmy, prawda?

Ta cała sprawa z mówieniem na głos jest dziwna. Znajduje się w tym miejscu całkiem sam. Cóż, nie licząc całej masy trupów leżących pod cienką warstwą ziemi i śniegu.

Jednak z jakiegoś powodu, mówienie na głos przynosi mu też swojego rodzaju ulgę.

On i Jay nigdy nie mieli perfekcyjnego relacji. Nie rozmawiali zbyt często (nie licząc kłótni). Dlatego teraz jest tak dziwnie. Nikt mu nie przerywa, nie odwraca się plecami, nie wywraca oczami, nie rzuca złośliwych uwag.

Po jakimś czasie Louis uświadamia sobie, że jest w połowie opowieścią o tym jak poznał Harry'ego. I uśmiecha się tak szczerze jak już dawno tego nie robił. Ponieważ nigdy nie pomyślałby, że to właśnie jego matce będzie się z tego zwierzać. Jego nietolerancyjnej, wymagającej matce. Jego matce pracującej każdego dnia na jego utrzymanie. Matce która przychodziła na każde z jego przedstawień i meczy piłki nożnej i pękała z dumy za każdym razem, kiedy udało mu się nie dać plamy.

Jak to się dzieje, że zauważamy niektóre rzeczy dopiero, gdy już jest za późno?

°°°°°

Dwie godziny później Louis i Harry są w drodze powrotnej do Londynu. W ich żołądkach goszczą niezdrowe fast foody, a na twarzach królują zadowolone uśmiechy.

- Pograjmy w dwadzieścia pytań. - Rzuca Tommo ściszając radio.

- Nie mamy po piętnaście lat, Lou. - Śmieje się Styles. Jednak kiedy rzuca okiem na swojego towarzysza, nagle zmienia zdanie. Cóż poradzić? Mina obrażonego dziecka w połączeniu z oczami Osła ze Shreka to dla niego zbyt wiele. -  Zgoda.

Lou rozpromienia się i w głowie wylicza wszystkie te rzeczy o które chciałby go zapytać. Jego żona, syn, wcześniejsze związki. Mógłby zapytać o to wszystko. Jednak problem jest jeden -  Louis wcale nie chce znać prawdy.

Tomlinson żywi się nadzieją i mamiącymi jego umysł obietnicami. A kiedy jest już całkiem blisko odkrycia prawdy, składa dłonie do modlitwy i prosi o kolejną dawkę kłamstw. Po prostu wie, że prawda mogłaby okazać się dla niego zbyt bolesna.

Poza tym niby co złego jest w kilku małych tajemnicach? Przecież sekrety niego jeszcze nie zabiły. Chyba.

- Jaki jest twój ulubiony kolor? - Pyta i sam siebie zaskakuje swoim tchórzostwem.

- Niebieski. Proste. - Mężczyzna zastanawia się nad swoim pytaniem stojąc na skrzyżowaniu. - Kto jest twoim najlepszym przyjacielem? Zayn czy Niall?

Och, więc on też się boi, pomyślał Lou z lekkim uczuciem satysfakcji.

- Niall.

- Serio? -  Dziwi się brunet. Skupia spojrzenie na twarzy Louisa przez co wokół jego oczu powstają małe zmarszczki. I tak, Tomlinson uważa, że nawet jego zmarszczki są gorące.

- Zayn jest dla mnie bardziej jak brat. A fakt, że nie wyszliśmy z jednej pochwy raczej średnio mnie obchodzi.

- Przysięgam, że jesteś jedynym gejem jakiego znam, który wciąż powtarza słowo "pochwa".

Louis udaje mini ukłon i żartobliwie szturcha ramieniem mężczyznę. I tak, wie że nie powinien robić tego, gdy Styles prowadzi. Jednak powiedzmy sobie szczerze: kto oparł by się pokusie dotknięcia Harry'ego? Zwlacza po dzisiejszym dniu, kiedy był niemożliwie uroczy, zabawny i cierpliwy.

Zadaje pytanie, żeby ukryć fakt, że nie może przestać gapić się na twarz bruneta.

- Ostatnia rzecz jaką zrobiłeś dla kogoś całkowicie bezinteresownie?

Czterdziestolatek myśli przez chwilę, po czym uśmiecha się z lekkim zawstydzeniem.

- Zostawiłem zaparowane szyby od strony pasażera, bo wiem, że lubisz po nich rysować. - Wyznaje.

Tomlinson wpatruje się w niego przez dłuższy moment, po czym jęczy przeciągle.

To nie było fajne. Nie było nawet urocze. To była kuriersko najbardziej cudowna i kochana rzecz na świcie. I nawet Lou nie mógł znieść takiej słodyczy.

- Och, cholera. Zjedz na pobocze. - Mówi szatyn po minucie zastanowienia, przy okazji rozpinając swój pas bezpieczeństwa.

- Co? Po co? - Pyta zdezorientowany Harry. - To bez sensu, niedługo będziemy w okolicy stacji, jeśli czegoś...

- Po prostu zjedz. - Rozkazuje tonem nie znoszącym sprzeciwu chłopak.

I cóż, Styles przestaje przywoływać jakiekolwiek argumenty w momencie, gdy usta studenta zamykają się wokół jego penisa.

°°°°°
Uwaga! Wcale nie taka tajna wiadomość do konkretnej osoby, która dobrze wie kim jest: Najbardziej lubię kruche z kawałkami orzechów i czekoladą. Dzięki 😎😝

DO KOŃCA 14 ROZDZIAŁÓW.

I tak, wiem że liczyliście na dzikie seksy pośrodku sklepu. Już ja was znam.

Btw, mam nadzieję, że was nie przesłodziło. W tym rozdziale był sam Larry + nie było płaczu, kłótni ani niczego takiego. Normalnie jak nie Expensive xD

Kocham was, do następnego!
Wiktoria ×××

PS: gdybym nie podzieliła tego rozdziału na części całość miałaby 2,3K słów (a to więcej niż dwa rozdziały, które dodaję normalnie)

PS2: los chyba uznał, że nie zasłużyłam na ciastka, bo próbuję dodać ten rozdział od dwóch godzin, ale ciągle wyskakuje mi tylko błąd wattpada. Aaaa, moje szczęście oczywiście

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro