83.
- Zupełnie jakbyśmy już mieli dwójkę dzieci. - Szepnął rozbawiony Zayn pchając przed siebie wózek z zakupami.
Louis pokiwał głową patrząc z góry na podekscytowanych Nialla i Perrie biegających po sklepie z obuwiem dla niemowląt.
- Zgaduję, że to ja jestem matką w naszej rodzinie? - Pyta przekładając z jednej ręki do drugiej trzymane pudło. Blondynka wcisnęła mu je do rąk godzinę temu, kiedy ta cała sprawa z zakupami dla dziecka wciąż wydawała się niezłą zabawą.
- Co? Nie. Oczywiście, że Pezz. - Odparł mulat rzucając dziewczynie pełne ciepła spojrzenie. - Ty i Neil to nasze dzieciaki. Ty jesteś tym zazdrosnym o młodszego brata, więc naburmuszony czekasz ze mną, aż skończą.
- Okay, ale dlaczego Perrie biega z Niallem? Czy to nie świadczy o jej dziecinności? - Walczy dalej chłopak.
- Szuka butów dla naszej młodszej latorośli.
- Latorośli z ADHD. - Mówi jeszcze, nim podchodzi do nich Horan.
Irlandczyk wskazuje za siebie dłonią. Spojrzenia mężczyzn lądują na Perrie, która stoi przy kasie w jednej dłoni ściskając buciki mikroskopijnych rozmiarów, a w drugiej kartę Malika. Ubrana jest w dresy należące do Zayna i uśmiecha się do brzucha przez co (zdaniem Louisa) wygląda trochę jak wariatka, jednak dla mulata wciąż pozostaje najpiękniejszą kobietą na świecie.
- Pezz jeszcze stoi w kolejce, to może trochę potrwać. Powiedziała, żebyśmy poszli coś zjeść, a ona zaraz do nas dołączy.
- Alleluja! - Wykrzyknął zadowolony Malik, na co otrzymał zdziwione spojrzenie Louisa.
- To chyba nie twoja religia... - Zauważył niepewnie szatyn, na co on i Horan oberwali po głowach śpioszkami w uroczy wzór z owcami.
- Och, zamknijcie się, idioci.
°°°°
Z jakiegoś powodu Niall nie zgodził się na nic innego niż KFC. Uznał, że ma teraz prawo do wyboru i marudzenia, od kiedy jest w urojonej ciąży (jak twierdził - dla towarzystwa blondynce).
- Irlandczycy są cholernymi dziwakami. - Jęknął Zayn wkładając swoją frytkę do ust.
- Rzuciłbym teraz w ciebie pomidorem, ale mam zbyt duży szacunek do jedzenia. Twoje szczęście, Malik.
Perrie wywróciła oczami na ich dziecinne sprzeczki, po czym skierowała rozmowę na bardziej interesujący dla niej temat.
- Musimy się pospieszyć z jedzeniem, jeśli mamy was jeszcze podrzucić do domów. Ja i Zayn mamy USG o czternastej, a w soboty są tam okropne tłumy. Nie chcę, żeby jakaś baba z milionem dzieciaków w brzuchu wepchała się przede mnie.
- W zasadzie to nie musicie mnie odwozić. - Wciął się jej w słowo Tomlinson, starając się przy okazji zrzucić swojego burgera na tacę Nialla. - Harry powinien to być niedługo, żeby mnie odebrać.
Ucieszona blondynka klasnęła w dłonie radośnie. Kilka osób przy sąsiednich stolikach obejrzało się na nich, ale dziewczyna nie wyglądała jakby miała się tym przejąć.
- To wspaniale! A ty, Ni? Jesteś w stanie załatwić sobie transport? Może pojedziesz uberem?
Blondyn prychnął na to. Następnie położył swoją dłoń na sercu i zrobił zbolałą minę, która miała podkreślić wagę jego słów.
- Jestem biednym studentem, który dorabia sobie jako dostawca chińskiego żarcia. Uważasz, że stać mnie na takie luksusy? A zwłaszcza teraz kiedy noszę pod moim sercem wyimiginowany owoc miłości mojego żołądka i McDonald's.
Cała trójka wywróciła oczami na jego zachowanie. Ostatecznie postanowili, że Lou i Harry podrzucą Horana do jego akademika. Tommo nie mógł powiedzieć, że skakał z radości, kiedy się o tym dowiedział, ponieważ takie ustalenia nieco utrudniały mu plan. Jednak najwyraźniej musiał odłożyć seks z czterdziestolatkiem na tylnym siedzeniu jego auta na kiedy indziej.
°°°°°
- Czy nie wydaje ci się, że Louis jest nieco zbyt... wesoły? - Pyta Perrie, kiedy razem z Zaynem siedzą w poczekalni gabinetu.
Chłopak rzuca jej pytające spojrzenie znad gazetki dla karmiących matek.
- Chodzi mi o to, że... No wiesz, od śmierci jego mamy minęło trochę ponad trzy tygodnie. A on wydaje się pełen życia. Ciągle się uśmiecha, nie przejmuje się niczym, spędza cały czas z Harrym i... Nie wiem, to po prostu trochę dziwne, nie sądzisz?
Mulat zamyśla się na chwilę, jednocześnie kreśląc delikatne wzorki na brzuchu dziewczyny. Ten odruch wydaje mu się ostatnio równie naturalny co oddychanie. Wciąż przyłapuje się na dotykaniu go i głaszczeniu.
- Louis i jego mama nigdy nie byli zbyt blisko, Pezz. Może po prostu pogodził się ze stratą? Nie mam pojęcia. A może Harry i to wszystko jest jego sposobem na radzenie sobie z tym?
Dwójka wzdycha ciężko, poświęcając chwilę na myślenie o ich przyjacielu. Oboje martwią się o niego, dobrze znając słabą psychikę Tomlinsona i skłonności do chowania rzeczy w sobie.
- Cóż, tak czy inaczej, Tommo jest dorosły. - Rzuca chłopak po chwili ciszy. - Myślę, że potrafi zająć się swoimi sprawami sam. Zresztą my też powinniśmy. - Kończy rzucają znaczące spojrzenie w stronę brzucha blondynki. Radość i czułość w jego oczach przesłaniają zmartwienie o Louisa.
°°°°°
- Cześć Harry. - Rzuca Niall wciskając się na tylne siedzenie w aucie mężczyzny. Lou posyła Stylesowi jedynie przepraszające spojrzenie i wzruszenie ramion.
- Rozumiem, że nasze plany wciąż są aktualne? - Pyta starszy, mając na myśli premierę jakiegoś filmu fantasty, na który Tomlinson kazał mu kupić bilety. To nie tak, że Harry proponował w alternatywie swojego kutasa, a wybór nastolatka trochę zranił jego ego, ale... Nie, chwileczkę. Właśnie tak było.
- Jakie plany? - Wtrąca Horan, a jego głowa pojawia się na skrzynią biegów i Styles jest pewien, że ten szalony dzieciak nie zapiął pasów.
- Idziemy do kina. - Odpowiada mu szatyn, a następnie zwraca się do starszego. - Spokojnie, musimy go tylko podrzucić pod akademik. Miał wracać z Perrie i Zaynem, ale śpieszyło im się do ginekologa.
Jadą przez chwilę w przyjemnej ciszy, podczas której Styles nuci piosenki lecące w radiu, Louis odpisuje na zabawne smsy od Mike'a, a Irlandczyk myśli intensywnie. W końcu decyduje się odezwać.
- Właściwie planowałem na ten wieczór upić się z Calumem w jakimś przypadkowym barze... Ale jeśli zapraszacie mnie do kina, to może się przejdę. Mam na myśli, przecież nie chciałbym was rozcza...
- To miło. - Stwierdza trochę zdziwiony brunet. W głębi duszy jednak cieszy się, że nie będzie musiał być tam sam. Może ten śmieszny blondyn zajmie uwagę Tomlinsona, na tyle, żeby Harry mógł wymknąć się do innej sali. Liczy na to, że uda mu się uniknąć jak największej części tego okropnego filmu, jak to możliwe.
- Nie! - Prostestuje natychmiast chłopak siedzący na fotelu pasażera. - Niall, ty idziesz spić w jak świnia, a ja z Harrym będziemy w tym czasie oglądać nasz film. Nikt nie zmieni moich planów.
Dwójka mężczyzn wydaje z siebie ciche westchnienia rozczarowania, jednak posłusznie spełniają prośbę (rozkaz) szatyna. Oczywiście, kto odważyłby się mu sprzeciwić.
°°°°°
Zayn stara się powstrzymać łzy w jego oczach, kiedy dr Colbert kolejny raz pozwala im posłuchać bicia serca ich małej fasolki. W przeciwieństwie do niego, Perrie, którą trzyma za trzęsącą się dłoń, ryczy jak Niall gdy w zeszłym roku oglądali Ostatnią Piosenkę.
- To najlepsza rzecz w całym moim życiu. - Udaje mu się wydusić i po spojrzeniu jakie posyła my dziewczyna, jest pewien, że myślą tak samo. Oboje już kochają swoje dziecko z całych sił i nie potrafią sobie wyobrazić jego braku.
- Dziecko ma teraz około trzech i pół centymetrów. - Mówi kobieta w kitlu z uśmiechem.
- Jest takie małe! - Piszczy blondynka, co wywołuje śmiech lekarki.
Dr Colbert ściera zimny żel z brzucha Edwards, w tym samym czasie tłumacząc parze szczegóły dotyczące rozwoju maleństwa.
- Spokojnie, ma tylko dziewięć tygodni, jeszcze urośnie.
- Jasne, że urośnie. Będzie taki duży jak tatuś! - woła dumny mulat. - Chyba, że okaże się krasnalem po mamusi. Cóż, najwyraźniej i tak będę musiał je kochać. - Żartuje.
Perrie i Zayn trzymają swoje dłonie splecione w okolicy pępka dziewczyny. Ich oczy łączą się, a Malik przestaje starać się o utrzymanie łez.
Ich mała fasolka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro