81.
Louis chciał spać dalej. Czuł się dobrze będąc zwiniętym w rogalik, leżąc w ramionach mężczyzny, którego kocha. Jednak ten sam człowiek postanowił wybudzić go ze snu za pomocą cichego szeptu.
- Tak? - pyta w końcu, kiedy Harry nie ustaje. - Co się dzieje? Czemu mnie budzisz?
- Muszę lecieć. - Odpowiada starszy, a Louis czuje się trochę tak jakby ktoś kopnął go między nogi.
- Co? Teraz?
Szatyn podciąga się do góry, żeby usiąść, a następnie zaświeca lampkę nocną. Ostre światło razi ich oboje, więc ostatecznie decydują się pozostać w ciemności.
- Jutro rano mam ważną sprawę do załatwienia. Właściwie nie powinienem był zostawać, nie powinien zasypiać.
Błękitnooki nie czuje się z tym dobrze. Nie chce, żeby Harry wychodził i wie, że zrobiłby wszystko, żeby zatrzymać go chociaż na moment.
- Dobrze. - Wzdycha i przecierać oczy, chcąc pozbyć się z nich resztek snu. - Która godzina?
- Za kwadrans północ. Przepraszam, że Cię obudziłem, ale nie chciałem znowu wyjść bez słowa.
Tomlinson kiwa głową w ciemności, chociaż jest prawie pewien, że Styles tego nie dostrzega. Słabe światło odbijające się od księżyca pozwala mu obserwować jak Harry wstaje z maleńkiego materaca, a następnie schyla się w poszukiwaniu ubrań. Chłopak patrzy na to, ciągle myśląc wyłącznie o tym jak go zatrzymać. Nagle do głowy wpada mu pomysł, a słowa wychodzą z jego ust zanim zdąży je dobrze przemyśleć.
- Tak w zasadzie to wcale nie musisz się śpieszyć. Nie w tym momencie.
- Hmm? Louis mówiłem Ci już, że... - Zaczyna zielonooki, ale przerywa mu natarczywy głos studenta.
- Teraz mamy tyle czasu ile zapragniemy. Nie rozumiesz, Harry?
Mężczyzna zaprzestaje próby wciągnięcia na siebie obcisłych spodni i skupia całą swoją uwagę na nastolatku.
- Doba trwa dwadzieścia trzy godziny i pięćdziesięsiąt sześć albo siedem minut, nie pamiętam dokładnie. Ale rzecz w tym, że jutro zaczyna się dopiero o północy. Więc przez te kilka minut nie ma nic. Nie trawa ani dziś, ani wczoraj, jeszcze nawet nie ma jutra. - Chłopak wie jak bardzo zdesperowany jest i że Harry najprawdopodobniej też to dostrzega, ale ma to gdzieś, ponieważ najwyraźniej działa. - Czyli jeśli nie można określić tego w czasie, znaczy że tak naprawdę tego nie ma. Czyli cokolwiek by się teraz wydarzyło - tak naprawdę wcale się nie wydarza, bo nie miało miejsca ani wczoraj, ani dziś, ani jutro. To tak jakbyśmy zatrzymali czas.
Styles patrzy na niego przez moment w ciszy (i cholera, Louis wcale się temu nie dziwi, po głupotach, które właśnie powiedział), po czym zaskakuje go pytaniem.
- A co z rokiem przystępnym? Czy nie jest on po to, żeby to wszystko wyrównać? - Kiedy jednak to mówi, na jego twarzy pojawia się łobuzerski uśmiech, więc Tommo przebija sobie mentalną piątkę.
- Och, mówisz o dwudziestym dziewiątym lutym? Proszę Cię, Harry. To tylko taki wymysł naukowców, żeby mogli dłużej poleniuchować. Żaden szanujący się naukowiec nie pracuje w lutym. Pamiętaj, żeby nigdy nie ufać naukowcom.
Styles śmieję się na to cicho, wiedząc, że za ścianą śpią ludzie. Nie chciałby teraz obudzić współlokatora Louisa.
- Więc mówisz, że mamy teraz kilka minut nieistnienia?
- Dokładnie tak. - Odpowiada dziewiętnastolatek, a z jego gardła wydostaje się radosny pisk, kiedy Harry rzuca się na łóżko i łączy ich usta w jedność.
°°°°°
- Mam nadzieję, że przynajmniej było warto. - Wita go z grobową miną Leigh-Anne, kiedy wchodzi do swojego biura spóźniony o pół godziny.
- Musiałem coś załatwić. - Odpowiada zadaszany i opada na fotel bez uśmiechu. - Odwoziłem Meradith na lotnisko.
- Och. Więc, jak sprawy między wami? - Pyta kobieta, a wściekła miną ustępuje miejsca niepewności.
- Właściwie to sam nie wiem. Przez ostatnie kilka dni nie odezwała się do mnie ani słowem. Nie jestem pewien co jest grane, na czym stoimy.
- Powinieneś z nią porozmawiać. Należą jej się wyjaśnienia.
- Tak, wiem. - Wzdycha czterdziestolatek i ostatecznie kończy rozmowę, kiedy otwiera swojego laptopa, by stawić czoła masie wiadomości.
W jego głowie panuje chaos, który ujarzmić może tylko jedna osoba.
°°°°°
Expensive osiągnęło prawie 70K wyświetleń. Omg, jesteście świetni, serio. :)
A teraz możecie zlitować się nad moją biedną duszą i nie wypominać mi słabości tego rozdziału, ponieważ miałam dziś okropny dzień i nie zniosę więcej.
Btw, ostatnio coraz częściej słyszę pytania odnośnie 2 części Expensive. Chcę was uspokoić - nie planuję takowej. Myślę, że 100 rozdziałów powinno chyba wystarczyć.
PS: dziś potwierdzono śmierć ojczyma Harry'ego. Mam nadzieję, że jego cała rodzina dobrze się trzyma.
To naprawdę okropny czas dla chłopaków. (Najpierw mama Lou, teraz to).
Cóż, miejmy nadzieję, że Harry jakoś to przetrwa.
Kocham, Wiktoria ×
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro