Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

71.

Harry wie, że jest głupi, naiwny i bezczelny. Jednak świadomość tego, nie zmienia niczego.

Bierze ostatni głęboki wdech i otwiera drzwi swojego samochodu. Jest dwudziesty dzień grudnia, więc lodowate powietrze uderzając w jego twarz, nie powinno być zaskoczeniem. Mężczyzna zapinana swój płaszcz na ostatni guzik, by choć trochę uchronić się od zimna.

Rusza przez ośnieżony parking, który w ciemności wygląda całkiem przerażająco. Na razie jest dobrze. A przynajmniej lepiej, niż przez ostatnie dni.

Jeśli miałby być szczerym, nie do końca przemyślał co ma zamiar zrobić. Wie tylko, że nie potrafi żyć dalej w ten sposób. Louis w krótkim czasie (znają się zaledwie cztery miesiące! To niepokojące uzależnić się od kogoś tak szybko) stał się zaskakująco ważną częścią jego życia. I nie, Harry naprawdę nie ma przez to na myśli, że jest zakochany w nastolatku. Mimo wszystko, nie jest aż tak głupi, żeby dać się omamić jakimś głupim emocjom. Leigh-Anne może sobie mówić co chce, ale Styles zna siebie i wie, że jego serce już dawno zapomniało czym jest miłość.

Niektóre rany pozostają w nas na zawsze, wciąż przypominając, by się strzec. I nawet jeśli na codzień staramy się nie myśleć o nich, one pozostają w naszej podświadomości. Złamane serca zdecydowanie zaliczają się do tej kategorii.

Czterdziestolatek staje przed drzwiami do Pysznego Żarełka i zagląda przez szybę. Ma nadzieję, że Tomlinson jest w środku. A może lepiej dla niego byłoby, gdyby chłopak nie miał dziś zmiany? Może fakt, że przychodzi teraz pod jego miejsce pracy, jest przesadą? Przecież gdyby Lou chciał się z nim skontaktować, po prostu odebrałby jeden z jego treścią telefonów, albo odpisał na smsa.

Nie, to zdecydowanie nie jest dobry pomysł. Harry musi zmyć się stąd jak najszybciej. Najlepiej od...

- Rusz się, kochaniutki! - krzyczy ktoś za nim wesoło. Zielonooki ogląda się za siebie, by zobaczyć trzęsącą się z zimna staruszkę. - Długo jeszcze będziemy tu tak stać?

- Jaa... Słucham? - Harry jest tak zaskoczony nagłym pojawieniem się kobiety, że nawet nie sili się na uprzejmość. Staruszka uśmiecha się do niego szeroko i w tym świetle przypomina Stylesowi tą okropną postać, w którą zmieniła się Nanini w ostatniej części Harry'ego Pottera... Ugh, dlaczego on teraz o tym myśli?

- Pytałam, czy długo jeszcze będziesz podziwiał tą szybę? Jestem tu ze względu na ciebie, a widzisz przecież, że nie jestem odpowiednio ubrana na stanie tutaj.

Gdyby życie bruneta było komiksem, nad jego głową zawisłyby właśnie znaki zapytania. Mężczyzna próbuje skupić się na tym co powinien zrobić, ale w jego umyśle wciąż krąży tylko "Jestem tu ze względu na ciebie". Czy on już całkiem oszalał?

Przez chwilę stoi w ciszy, a kiedy wreszcie postanawia się odezwać, jego mózg płata mu figla. Poważnie, już chyba lepiej dla niego, żeby nie mówił nic i dalej stał tak jak głupi.

- Jesteś... Moją podświadomością? - Pyta nim zdąży ugryźć się w język.

- Czym? - Staruszka pochyla się w jego stronę, sprawiając, że do nozdrzy mężczyzny dostaje się zapach drewna i cynamonu. Dziwne połączenie.

- Coś jak głos sumienia. - Wyjaśnia mimo, że wcale nie ma ochoty. Czuje, że jego policzki różowią się nie tylko od chłodu.

Staruszka patrzy na niego przez moment z poważną miną, po czym wybucha gromkim śmiechem.

- Och, nie. Skądże? Już od lat powtarzam, że dzisiejsze dzieci piją zbyt dużo.

- Mam czterdzieści lat. - Zielonooki nawet nie wie dlaczego czuje potrzebę powiedzenia tego.

- A ja siedziemdziesiątdwa i co? - Harry naprawdę nie przypomina sobie, żeby kiedykolwiek wcześniej widział starszą kobietę tak wywracającą oczami. -  Dobrze, skoro już mamy to za sobą, czy możemy w końcu wejść do środka? Marznę tutaj!

- Ale... Mówiłaś, że jesteś tu ze względu na mnie.

- Och, doprawdy! Myślisz, że mogłabym jakoś przedrzeć się przez ciebie, kiedy tak stałeś tam wtopiony w drzwi? - Kobieta macha swoją dłonią odzianą w skórzaną rękawiczkę. - A teraz szybko, bo musisz mi jeszcze postawić ciepłą herbatę.

- Ale... Co?

- Najlepiej z rumem. Nie patrz na mnie tak. To dla celów zdrowotnych! - Mówi, po czym sama otwiera drzwi i wyciąga go do środka.

°°°°°

Louis stoi właśnie w maleńkiej łazience dla pracowników, starając się poprawić swoją fryzurę na tyle, na ile to możliwe. Całą noc nie spał i tyko wiercił się z boku na bok, co w rezultacie daje mu odstające na każdą stronę włosy.

Rzuca ostatnie smutne spojrzenie do swojego odbicia, zanim wychodzi z pomieszczenia, lądując w pokoju pracowniczym. Normalnie pewnie wykorzystałby to i powiedział tu jeszcze chwilę, byle tylko nie musieć wracać do pracy, lecz nie dziś. Ponieważ tego dnia Louis może usłyszeć dochodzące z sali krzyki. I to, zdecydowanie jest głos Perrie.

Chłopak podbiega do drzwi w ekspresowym tempie i już po chwili zatrzymuje go zastały widok.

Perrie krzyczy i macha rękami, za nią stoi wystraszony Ryan, starając się utrzymać jej wygrywające się ciało w miejscu. Dziewczyna nakazuje komuś "wypierdalać stąd jak najszybciej" i Louis jest zaskoczony słysząc te słowa padające z jej ust.

Podąża spojrzeniem dalej i widzi Harry'ego z bardzo skrępowaną miną i siedzącą obok niego staruszkę, która wygląda jakby świetnie się bawiła. Tomlinson aż zapomina jak prawidłowo oddychać, na widok mężczyzny. W jego gardle robi się sucho i nagle krzyki wkurzonej Edwards przestają mieć znaczenie.

- Harry? Co tu robisz? - pyta, a spojrzenie całej grupki ląduje na nim.

- Nie martw się Lou, ten dupek już wychodzi. - Odpowiada dziewczyna znów przybierając obronną postawę.

- Przyszedłem tylko porozmawiać. Louis proszę, daj mi dziesięć minut, chcę tylko się wytłumaczyć.

- Uważasz, że jest jeszcze coś, co możesz powiedzieć?! - Wcina się blondynka, której udało się uwolnić z uścisku Ryana. - A może chcesz przyznać się jeszcze do czegoś, hmm? Może masz jeszcze piątkę dzieciaków? A może ty i twoja kochana żonka szukacie kogoś do...

- Minuta. - Rzuca Tomlinson, sprawiając, że usta dziewczyny zamykają się.

- Co?

- Masz minutę, nie więcej. - Tłumaczy, po czym rusza w kierunku wyjścia.




°°°°°
Nawet nie wyobrażacie sobie jakie to dziwne uczucie dodawać rozdział z numerem 71. (JESZCZE 29 DO KOŃCA, KIEDY TO MINĘŁO?!)
Tak w ogóle to Expensive ma już 59K wyświetleń! To duuuużo więcej, niż się spodziewałam.

Jako, że rozdział praktycznej wyłącznie z Harrym w roli głównej, mam nadzieję, że jesteście szczęśliwi. (Lol, tak w ogóle to większość komentarzy ostatnio to "Za mało Harry'ego!" albo wyzwanie go xD cóż za podział)

Dobra, koniec. (no dobra jeszcze tylko pochwalę was za to, że ostatnio pojawia się nieco więcej komentarzy. To baaardzo miłe i po prostu uwielbiam je czytać, więc... Tak. No dobra, już kończę).

PS: SC Harry'ego jest tak bardzo o Louisie. Trzymajcie mnie bo mdleję z nadmiaru miłości *.*

Wiktoria ××

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro