Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

70.

Następny tydzień minął Louisowi jak z bicza strzelił. Był zajęty nauką, pracą, przygotowaniami do świąt i próbami zapomnienia o Harrym Stylesie. Oczywiście zdarzały się noce, kiedy wszystkim co mógł zrobić był bezgłośny płacz wściekłości pomieszany z żalem, jednak za dnia świetnie sobie radził. Tamował łzy i nakładał na twarz maskę szczęścia. Rozmawiał z ludźmi, chodził na zajęcia i ogólnie wydawał się całkowicie zdystansowany do całej tej sytuacji. Fakt, że w środku czuł się jak nic nie warte gówno, nie liczył się dla niego tak bardzo. W końcu najważniejszych jest stworzenie pozorów, że wszytko jest w porządku, prawda?

Jednak najgorszą i najbardziej bezsensowną dla niego był powód jego przygnębienia. Chłopak nie płakał już z powodu faktu, że Styles ma żonę i dziecko (co wciąż doprowadzało go do wściekłości, ale zdążył pogodzić się z tym faktem). Tak naprawdę rozpaczał na myśl o tym, że pamiętna kłótnia była ich ostatnim spotkaniem, ostatnią rozmową i ostatnim momentem, kiedy Tommo czuł się tak dobrze (niestety tylko do pewnej chwili).

Louis pochyla się nad swoim laptopem chcąc dopisać najlepsze możliwe zakończenie swojej pracy, kiedy słyszy coś, co natychmiast odrywa jego myśli od testu.

°°°°°

Ręka Perrie trzęsie się niepewnie, gdy zdenerwowana podnosi ją do oczu. Po chwili łzy zamazują jej widok na cokolwiek, a głośny szloch znajduje ujście.

- Cholera! - krzyczy przez łzy, ponieważ nie może tego powstrzymać. Ma ochotę rzucać przedmiotami, rozwalić coś, lub kopnąć w coś mocno.

- Perrie? Wszytko w porządku? - Słyszy zaniepokojony głos Louisa po drugiej stronie drzwi i czuje się jak idiotka. Zayn wyszedł godzinę temu na spotkanie ze swoim ojcem, ale dziewczyna całkiem zapomniała o Tomlinsonie. Może to dlatego, że od tygodnia zachowuje się jak duch i ciężko zauważyć jego obecność? - Otwórz drzwi, proszę.

Blondynka bierze głęboki wdech i wyciera łzy płynące po jej przerażonej twarzy. Powoli odkłada trzymany w dłoni przedmiot na umywalkę, zaraz obok dwóch innych i otwiera drzwi zmartwionemu przyjacielowi.

Chłopak wchodzi do pomieszczenia, a to co tam zastaje, nie jest tym czego się spodziewał. Przez chwilę wpatruje się uważnie w jeden punkt, starając się poukładać sobie w głowie jakieś sensowne wyjaśnienie tej sytuacji. Potem patrzy na dziewczynę pociągającą nosem zaraz obok niego i już nie ma żadnych wątpliwości.

Przytula do siebie trzęsące się ciało dziewczyny, a trzy pozytywne testy ciążowe, leżące zaraz obok nich, zdają się patrzeć na to z wyższością.

°°°°°

Louis czeka wraz z Edwards na powrót Malika. Siedzą na kanapie w kompletnej ciszy i starają się nie płakać. Oboje mają świadomość tego, w jak koszmarnej sytuacji jest dziewczyna. Ma dopiero dwadzieścia lat, jest w trakcie studiów. Ojciec jej dziecka zarabia na życie sprzedażą narkotyków, wydaje wszytkie pieniądze na nowe tatuaże, a jego najromantyczniejszym gestem była kradzież psa. Może mogłaby liczyć na wsparcie rodziny, ale z pewnością nie ominą jej pełne pogardy i rozczarowania spojrzenia. Jeśli zaś chodzi o Zayna, to jego ojciec jest alkoholikiem, który traktował syna w dzieciństwie jako dobry środek dochodowy, wykorzystując chłopca do zdobycia pieniędzy. Nie trudno było zgadnąć jak mulat zdobył zdolność kradzieży i kto wciągnął go do przestępczego świata. Z pewnością nie dał mu zbyt dobrego przykładu rodzicielstwa.

Oboje podskakują na dźwięk przekręcanego zamka w drzwiach. Dłoń Louisa pociaszająco zaciska się na palcach dziewczyny.

- Kochanie, jesteś jeszcze? - Woła od progu Malik przygaszonym głosem. Wizyty u ojca zawsze wprawiały go w smutny nastrój i Louis zaczyna wątpić, czy mówienie mu o ciąży w takim momencie jest odpowiednie. Nie ma czasu jednak podzielić się tymi przemyśleniami ze swoją przyjaciółką, gdyż dwudziestopięciolatek wchodzi właśnie do salonu. - Coś się stało? - Pyta, gdy ich zauważa.

Podchodzi do kanapy szybkim krokiem i wyciąga ręce w stronę swojej dziewczyny, która wluta się w niego, jakby to było miejsce, do którego należy.

Blondynka zaczyna cicho szlochać, kiedy duża dłoń jej chłopaka kreśli wzory na jej plecach. Louis odwraca spojrzenie widząc jak Malik pochyla się i zaczyna szeptać pociaszające słowa do jej ucha.

- Skarbie co się stało? - Pyta spokojnie Zayn i zmęczenie, które jeszcze przed chwilą było wyraźnie widoczne na jego twarzy, nagle znika. - Ktoś zrobił ci krzywdę? Coś stało się w pracy? Może coś z twoją rodziną? - Wypytuje coraz bardziej zaniepokojony.

Dwudziestolatka kręci głową i w końcu odrywa się od ciała swojego chłopaka. Patrzy mu przez moment w oczy, po czym rozkłada dłoń, ukazując jeden z testów ciążowych.

Na twarzy młodego mężczyzny pojawia się szok. Milczy, więc dziewczynami postanawia wykorzystać to, by móc powiedzieć słowa, nad którymi tak długo myślała.

- Zayn, ja... Nie zamierzam usuwać. Chcę urodzić to dziecko. - Zaczyna, ale musi wziąść przerwę, kiedy kolejne łzy zaczynają znów wypływać z jej zaczerwienionych oczu. - Nie mówię, że zmuszam Cię do zajęcia się tym dzieckiem. Ja... Wiem, że jesteśmy ze sobą krótko. Nie znamy się na tyle, żeby zdecydować się na wspólne wychowaniem dziecka, ale... Tak wyszło i j-ja naprawdę... - Blondynka chce kontynuować swój monolog, ale głośny szloch, uniemożliwia jej to.

Mija sekunda zanim mężczyzna znów porywa ją w swoje ramiona. Na jego twarzy wciąż widnieje zaskoczenie, ale nie jest ani trochę zły (o co obawiała się dziewczyna). Chłopak zaczyna całować ją po twarzy delikatnie, tym samym próbując ją uspokoić. Zaczyna pochylać się najpierw w jedną, później w drugą stronę, dzięki czemu ta mocno spleciona dwójka kołysze się powoli.

- Perrie, kochanie, nie martw się. Nie płacz, poradzimy sobie. - Jego słowa są ciche i pełne emocji, więc Lou czuje się nieco jak podglądacz będąc tam z nimi. - Kocham cię i już kocham to dziecko. Z całego serca. Słyszysz? Jesteśmy teraz zaskoczeni, ale zobaczysz, że kiedy obudzimy się rano, wszytko będzie lepiej. Spokojnie, kochanie. Będziesz wspaniałą matką, a ja dam temu maluchowi wszytko to, czego sam nigdy nie miałem. Przekonasz się... To będzie najbardziej kochany i szczęśliwy dzieciak świata. Znajdę dodatkową pracę, ty przerpowadzisz się tutaj... Będziemy wychowywać go z całą miłością jaką mamy. Zresztą będziemy mieć całą masę wójków do pomocy. Wyobraź sobie tylko Nialla zmieniającego pieluchy.

Dziewczyna śmieję się cicho, nie przestając pociągania nosem.

I Louis naprawdę jest szczęśliwy słysząc to, jak dobrze Zayn zniósł wiadomość o ciąży. Tyle, że po prostu nie potrafi patrzeć na cudze szczęście zbyt długo. Zwyczajnie przytłacza go świadomość, że on i Harry nigdy nie będą radzić sobie tak dobrze z przeciwnościami, jak ta dwójka.

Bo Harry i on nie będą mieli nawet na to szansy.

°°°°°
Jeszcze tylko 30 rozdziałów do końca!
(dobra, jednak udało mi się wykrzesać z siebie dziś coś więcej).
Bedzie mały Malik, kto się spodziewał? (cóż, nie byłam zbyt subtelna w poprzednich rozdziałach, ale mam nadzieję, że kogoś zaskoczyłam).
W następnym rozdziale trochę Larry'ego, obiecuję! (w końcu, co? Wiem, że jak na opowiadanie o tej dwójce, pojawiają się strasznie rzadko, ale to nie moja wina, że po prostu muszę rozwijać też poboczne wątki... dobra, moja wina.)
Wiktoria ×××

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro