Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

69.

Budzi go uczucie przeraźliwego zimna. W pokoju jest ciemno, jednak blask księżyca wpadający do pomieszczenia daje mu pewną widoczność. Pierwszą rzeczą, jaką robi jest poszukanie źródła chłodu. Kiedy wstaje, żeby zamknąć okno, uświadamia sobie, że jest w pokoju sam. Cholera, kto by się spodziewał?

Przypomina sobie wczorajszą imprezę (chociaż może wciąż dzisiejszą? Kto wie, która jest godzina) i fala złości na samego siebie zalewa jego zmęczony umysł. Wypił sporo alkoholu, jednak wciąż pamięta co się stało. Znów okazał się zbyt słaby. Przespał się z nim, chociaż wiedział, że nic dobrego nie może z tego wyjść. Wiedział, że w ten sposób pozwala jedynie na traktowanie siebie jak pocieszenia, jak rzeczy, którą może bawić się, kiedy inne zabawki się znudzą.

Michael siada na łóżku w pokoju Louisa i zastanawia się, gdzie podział się szatyn. Czyżby już wrócił do swojego idealnego chłopaka? Jak mu było na imię? Harry? Henry?

Clifford naprawdę chciałby wiedzieć jak ich relacja wygląda z punktu widzenia nastolatka. Czy widzi jak bardzo go wykorzystuje? Jak łamie jego serce za każdym razem, dając mu nadzieję, żeby później wrócić do tego idioty, który nawet nie potrafi docenić tego co ma?

°°°°°

Kiedy Tomlinson wreszcie otwiera oczy, leży w dziwnej pozycji na kanapie w salonie. Słyszy głośne rozmowy i śmiechy dochodzące z kuchni, więc domyśla się, że jego przyjaciele są w trakcie śniadania. Jego przyjaciele i Michael.

Chłopak jęczy w poduszkę i szuka w sobie siły by wstać. Chciałby zostać tu gdzie jest przez cały dzień i narzekać na Harry'ego - dupka, który wykorzystywał go tak długo i złamał jego serce jednym pieprzonym zdaniem. Ale wie, że jego zajęcia z twórczego pisania zaczynają się o jedenastej i naprawdę nie chciałby ich ominąć. Zwłaszcza, że profesor Cianfrance jest jednym z ulubionych wykładowców Louisa.

Tak więc wstaje i ubrany jedynie w bokserki z wczoraj, rusza do kuchni. Staje w drzwiach i przygląda się scenie jaką zastaje. Perrie wyrywa się z mocnego uścisku Zayna, jednocześnie starając się posmakować swojej kanapki z żółtym serem i dżemem. Mike patrzy się na nich i śmieje się głośno. Przy stole czeka też dodatkowy kubek z herbatą w środku i Tomlinson uśmiecha się lekko, wiedząc, że jest on właśnie dla niego.

Dołącza do wesołej trójki i chwyta w dłonie kubek z ciepłym płynem.

- Cześć - mówi do wszytkich ze swoją poranną chrypką. Widzi, że spojrzenie dziewczyny na przeciwko niego zatrzymuje się na jego (prawdopodobne wciąż zaczerwienionych od nocnego płaczu) oczach. - Która godzina? - Pyta.

- Dziesiąta. Już myśleliśmy, że się nie obudzisz. - Odpowiada mu swoim żartobliwym tonem niebieskowłosy. Louis słysząc to, cieszy się, ponieważ dobry humor u Clifforda, świadczy o jednym: między nimi nic się nie zmieniło. Nie chciał, żeby relacje między ich dwójką stały się dziwne lub niezręcznie, przez fakt, że Tommo i on znowu uprawiali pijacki seks zeszłej nocy.

- Na szczęście udało Ci się zwlec ten leniwy tyłek z kanapy. Serio stary, nie mam pojęcia jak możesz tyle spać. - Rzuca Malik, po czym skupia swoją uwagę na dziewczynie obok niego. Pochyla się nad nią, ale Perrie daje pierwszeństwo swojej kanapce. - Chciałbym Cię pocałować, ale widząc jakie paskudztwo jesz, chyba sobie odpuszczę.

Kelnerka uśmiecha się do mulata, a on tuli ją do swojego ciała mocnej. Wydają się zadowoleni i tylko dwójka chłopaków wywraca swoimi oczami z lekkim żalem i zazdrością.

- Zaraz się zrzygam. - Słowa Louisa odnoszą się do całej masy uczuć, między tą dwójką. Czy ludzie zakochani zawsze są tacy irytujący?

Nagle Edwards zasłania twarz, dłońmi i wstaje z kolan swojego chłopaka.

- Ja pierwsza. - Udaje się wydusić blondynce, zanim wybiega z pomieszczenia, zostawiają za sobą trzy zdziwione twarze.

- Co ona do cholery jadła?

°°°°°

- Jesteś taki żałosny. - Stwierdza Harry patrząc na podróbkę człowieka przed sobą. - Zasłużyłeś na całe to gówno.

- Możesz już skończyć? To robi się naprawdę przerażające. - Jęczy Leigh-Anne siedząc na krawędzi wanny mężczyzny.

Czterdziestolatek odrywa swoje smutne spojrzenie od lusta i skupia ja na dwudziestopięciolatce.

- Więc co mam zrobić? Wiesz, że nie odbiera ode mnie telefonów, ani nie odpisuje na smsy.

Dziewczyna wzdycha głośno i prawie wpada przez to do wanny. Na szczęście ręka Stylesa pomaga jej utrzymać równowagę. Przez chwilę myśli nad odpowiedzią i szuka w głowie jakiegoś dobrego rozwiązania. Będąc szczerą, całkowicie rozumie reakcję tego chłopaka. Dobrze, że Louis dowiedział się prawdy, ponieważ dalsze okłamywanie go nie mogłoby skończyć się dobrze... Jednak Harry jest jej przyjacielem i widok jego żałosnej miny i przekrwionych oczu, nie daje jej spokoju.

- Próbowałeś pogadać z nim w jego mieszkaniu? - Podsuwa.

- Widziałaś jego współlokatora?! Nie ma szans, żebym wyszedł z tego mieszkania bez złamanego nosa.

- Ugh, rób co chcesz. Ja mam dość twojego użalania się nad sobą na dziś. Zrozum, że jedyne wyjścia to albo wyznać mu co czujesz i liczyć na to, że twoja miłość jakoś was uratuje, albo zapomnieć o nim raz na zawsze.

- Ja go nie kocham! - Wyrzuca Harry niczym pięciolatek, który za wszelką cenę chce postawić na swoim.

- Na twoim miejscu rozważyłabym ten złamany nos. - Rzuca w końcu dziewczyna, tracąc całą swoją cierpliwość. Schodzi z wanny, mija mężczyznę i wychodzi z łazienki, zostawiając go samego.





°°°°°
Dzień dobry. Ze studia Łóżka i Wyczerpania wita się z wami Wiktoria. (Troszkę spóźniona, ale nadal się wita!).
Przepraszam za totalną chujowatość (pewnie nawet nie ma takiego słowa, co?) tego rozdziału, ale chyba nie dam rady wykrzesać z siebie nic więcej dziś.
Only love can hurt like this... Zgaduję, że pewnie nikt poza mną tutaj nie jest zakochany w tym utworze? Huh, trudno.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro